me/ (acz ci niewiem by kiedy Kamaeny/ Zażywać na Obronę miały Karaceny) Którasz was od niechętnych Paiga zasłoni? Który Kałkan żałoszny Egida obroni?
Gdy nie jeden rzuciwszy Krytyk wzrok ponury/ Katonowe nad wami wykona Cenzury/ Pełen świat nienawisnych Zoilów nauce/ Apelesowy biedny szwiec przymawia sztuce.
Będą tacy co wami pogardzając gwizną/ Będą co Cheonowym zjadłym zębem gryzną. Niezejdzie na Tetrycznych Stoikach co rzeką/ Rozpustne z Parnaskiego strugi źródła cieką.
Tytuł Książski styl Polski/ Wiersze różną modą/ Na sztych zjadłych przymówek was Muzy przywiodą I nie jedną przekreślą Poemata glozą/ I nietylko gębką/ leć ogniem wam pogróżą.
Czego się nawet
me/ (ácz ći niewiem by kiedy Kámaeny/ Záżywáć ná Obronę miáły Káráceny) Ktorasz wás od niechętnych Páigá zásłoni? Ktory Kałkąn załoszny AEgidá obroni?
Gdy nie ieden rzućiwszy Krytyk wzrok ponury/ Kátonowe nád wámi wykona Censury/ Pełen świát nienawisnych Zoilow náuce/ Apellesowy biedny szwiec przymawia sztuce.
Bęndą tácy co wámi pogardzáiąc gwizną/ Bendą co Cheonowym ziádłym zębęm gryzną. Niezeydźie ná Thetrycznych Stoikách co rzeką/ Rospustne z Párnáskiego strugi zrodłá ćieką.
Tytuł Xiążski styl Polski/ Wiersze rożną modą/ Ná sztych ziádłych przymowek was Muzy przywiodą Y nie iedną przekreślą Pòémátá glozą/ Y nietylko gębką/ leć ogniem wam pogrożą.
Czego się náwet
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 149
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Valor/ na bacznia Wadze Poradź się szczerze serca/ niechciej iść uporem/ Pięknie zawsze bywało Sreniawie z Toporem. Wola Boska początkiem ludzka dokończeniem/ Tak się więc łący skutek z swoim przeznaczeniem. Księgi Trzecie.
Już się tedy resolwuj/ choć sięzazdrość gryzie/ Przeciw Wyroków Pańskich inakszej Decyzie Ja kończę a ty Pani niepogardzaj Radą/ Niedarmo w Obiecadle E podle F kładą. Franc: Ewa.
Valor/ ná bacznia Wadze Poradź się sczerze sercá/ niechćiey iść vporem/ Pieknie záwsze bywáło Sreniáwie z Toporem. Wola Boska początkiem ludzka dokończeniem/ Ták się więc łączy skutek z swoim przeznáczeniem. Kśięgi Trzećie.
Iuż się tedy resolwuy/ choć sięzazdrość gryźie/ Przećiw Wyrokow Páńskich inákszey Decyźie Ia kończę á ty Páni niepogardzay Rádą/ Niedármo w Obiecádle E podle F kłádą. Franc: Ewa.
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 217
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
/ kłamstwa i potwarzy jest postępek. Apologia Iż Rzymska Cerkiew żadną Herezyją nie jest zmazana.
DAjąc tedy to my przed oczyma/ i w pewnej wiadomości/ że Rzymska Cerkiew żadną Herezją nie jest zarażona. A przytym i owo/ że ona nas na każdy dzień do jedności świętej zsobą wzywa/ a my nią pogardzamy: jeśli Schismy hańby uchodzimy/ samych was Przewielebnych moich Ojców i Braci zdrowemu usądzeniu zostawuje. Co jakom mało wyżej rzekł/ nie inszemu komu wiedzieć i uprzątnąć należy/ tylko nam Episkopom/ z Bracią Cerkiewnikami/ Archimandrytami/ Igumenami/ i ze wszytką spolnie Cerkwią/ według każdego poważności/ i do tej sprawy należności. Mając
/ kłamstwá y potwarzy iest postępek. Apologia Iż Rzymska Cerkiew żadną Haerezyią nie iest zmázána.
DAiąc tedy to my przed oczymá/ y w pewney wiádomośći/ że Rzymska Cerkiew żadną Haerezyą nie iest záráżona. A przytym y owo/ że oná nas ná każdy dźień do iednośći świętey zsobą wzywa/ á my nią pogárdzamy: ieśli Schismy hańby vchodźimy/ sámych was Przewielebnych moich Oycow y Bráći zdrowemu vsądzeniu zostáwuie. Co iákom máło wyżey rzekł/ nie inszemu komu wiedźieć y vprzątnąć należy/ tylko nam Episkopom/ z Bráćią Cerkiewnikámi/ Archimándrytámi/ Igumenámi/ y ze wszytką spolnie Cerkwią/ według káżdego poważnośći/ y do tey spráwy należnośći. Máiąc
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 117
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Machabejskie kisięgi wszytkie są Apokryfne. Ze Tradytie są niepotrzebne. Ze Dawid przez zabicie Uriasza/ straciłby wiarę. Ze dusza bez ciała cierpieć niemoże. Ze Cerkiew jest zebranie świętych. Ze Pan Chrystus/ ile jest głową Cerkwie/ jest wszędzie. Ze Rzymski Biskup nie jest Piotra Z. Apostoła Successor. Ze Papież pogardza Epistołami Z Apostoła Pawła/ i odrzuca je. Ze śś. Doktorowie Cerkiewni nie mówią tego/ aby na Pietrze Cerkiew swoję zbudował Pan Chrystus. Ze Aniołowie Święci Boga widzieć nie mogą. Ze Papież jest przeciwnikiem Pana Chrystusowym/ Piotrowym/ i wszytkich SS. Ze dusz z tego świata schodzących dwie tylko są miejsca. Ze
Máchábeyskie kiśięgi wszytkie są Apokryphne. Ze Tráditie są niepotrzebne. Ze Dawid przez zábićie Vryaszá/ stráćiłby wiárę. Ze duszá bez ćiáłá ćierpieć niemoże. Ze Cerkiew iest zebránie świętych. Ze Pan Chrystus/ ile iest głową Cerkwie/ iest wszędźie. Ze Rzymski Biskup nie iest Piotrá S. Apostołá Successor. Ze Papież pogardza Epistołámi S Apostołá Páwłá/ y odrzuca ie. Ze śś. Doktorowie Cerkiewni nie mowią tego/ áby ná Pietrze Cerkiew swoię zbudował Pan Chrystus. Ze Anyołowie Swięći Bogá widźieć nie mogą. Ze Papież iest przećiwnikiem Páná Christusowym/ Piotrowym/ y wszytkich SS. Ze dusz z tego świátá schodzących dwie tylko są mieyscá. Ze
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 118
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
, To nad drugiego, że jak nie żył niemy, Tak też pamiątkę niegłuchą zostawi; A jeśli jeszcze to, co gładką mową Wyrazić umiał, posiał na papierze, Niech się na żniwo nie boi zarazy: Uczona sława nie boi się skazy. MELPOMENE AgryCULTURA
Jak trawa, która za poranną rosą Pyszni się kwieciem i pogardza kosą, Aż gdy ją kosiarz podetnie żelazem, Więdnieje, blednie, usycha zarazem, Nawet ją w kopy zgrabią i w bróg zniosą; Tak właśnie człowiek w wszytkiej swej ozdobie. Dobrze ktoś wyrzekł: człek Boże igrzysko. Co dopiero stał na swych nogach rześko, Co rano mężnie pochutnywał sobie, Słońce nie zaszło,
, To nad drugiego, że jak nie żył niemy, Tak też pamiątkę niegłuchą zostawi; A jeśli jeszcze to, co gładką mową Wyrazić umiał, posiał na papierze, Niech się na żniwo nie boi zarazy: Uczona sława nie boi się skazy. MELPOMENE AGRICULTURA
Jak trawa, która za poranną rosą Pyszni się kwieciem i pogardza kosą, Aż gdy ją kosiarz podetnie żelazem, Więdnieje, blednie, usycha zarazem, Nawet ją w kopy zgrabią i w bróg zniosą; Tak właśnie człowiek w wszytkiej swej ozdobie. Dobrze ktoś wyrzekł: człek Boże igrzysko. Co dopiero stał na swych nogach rzéśko, Co rano mężnie pochutnywał sobie, Słońce nie zaszło,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 146
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Erazmus kole Martynusa na onym heblowanym stole. Naprzód głowę oderznął, dał ją Zwingielowi, Iż jako Luter walczył przeciw kościołowi, Aby i on Anglikom rozsiewał naukę Łotrowską, a papistom wyrządzał złą sztukę. Potem dał Nestorowi mózgu cztery łyżki, By rozumem uLtrowym w duszach czynił zyski. Do piekła je podając niecnotliwą wiarą, A pogardzał nauką apostolską starą. Wiklefowi dał ozór, jako Luter łajał Matce Bożej, aby też i on o tym bajał. Oko prawe wziął Bucer, Niemiec zezowaty, Aby prawdy przezierał równo z swymi braty. Lewe porwał Melanchnecht, bo i sam był lewy, A cnotę przeważały jego lekkie plewy. Ucho jedno wziął Biber akademik
Erazmus kole Martynusa na onym heblowanym stole. Naprzód głowę oderznął, dał ją Zwingielowi, Iż jako Luter walczył przeciw kościołowi, Aby i on Anglikom rozsiewał naukę Łotrowską, a papistom wyrządzał złą sztukę. Potem dał Nestorowi mózgu cztery łyżki, By rozumem uLtrowym w duszach czynił zyski. Do piekła je podając niecnotliwą wiarą, A pogardzał nauką apostolską starą. Wiklefowi dał ozór, jako Luter łajał Matce Bożej, aby też i on o tym bajał. Oko prawe wziął Bucer, Niemiec zezowaty, Aby prawdy przezierał równo z swymi braty. Lewe porwał Melanknecht, bo i sam był lewy, A cnotę przeważały jego lekkie plewy. Ucho jedno wziął Biber akademik
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 362
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
tej jednej przyczyny, że to są obcych krajów wymysły lub cudzoziemskie praktyki. Roztropności zaś ludzkiej ta jest reguła, ani postronnych płocho i lekkomyślnie nie chwytać się i nie łapać zwyczajów, ani dla nich ojczystymi nie gardzić, jako nasi, co ich zowią, ptymetrowie, z zagranic powracający, czynią, ale też ani tym pogardzać, co w inszych narodach i rzeczachpospolitych doskonalszego widziemy i czym naszę lepszą, rządniejszą, obfitszą, bogatszą i mocniejszą Rzeplitą uczynić możemy.
Nie mówię tedy, żeby to wszystko, co inszym rzplitym dobrze służyło lub służy, do naszej przenosić, bo każda z nich według natury swego kraju może mieć takie prawa i zwyczaje,
tej jednej przyczyny, że to są obcych krajów wymysły lub cudzoziemskie praktyki. Roztropności zaś ludzkiej ta jest reguła, ani postronnych płocho i lekkomyślnie nie chwytać się i nie łapać zwyczajów, ani dla nich ojczystymi nie gardzić, jako nasi, co ich zowią, ptymetrowie, z zagranic powracający, czynią, ale też ani tym pogardzać, co w inszych narodach i rzeczachpospolitych doskonalszego widziemy i czym naszę lepszą, rządniejszą, obfitszą, bogatszą i mocniejszą Rzeplitą uczynić możemy.
Nie mówię tedy, żeby to wszystko, co inszym rzplitym dobrze służyło lub służy, do naszej przenosić, bo każda z nich według natury swego kraju może mieć takie prawa i zwyczaje,
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 296
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
w Nimfie Penejskiej utknął: a przez kości E Ową zaś Apollina ciął/ aż do wnętrzności. Tam wskok jeden miłuje/ F Druga przed imieniem Miłośnika ucieka/ gęstym leśnym cieniem/ I łupieżmi zbitego zwierza ciesząc siebie. G Zajźrząc wielce czystości/ niezamężnej Foebie. Związką nie ugłaskane włosy obciągała Sieła ludzi jej chciało/ ale pogardzała Chcącymi/ nie cierpliwa/ męża nie znająca/ Raczej gaje bezdróżne przewiedzać woląca. Ani ona w weselnych pieśniach korzystała/ Ani o miłość/ ani o Małżeństwo/ dbała. Często Ociec/ winnaś mi/ mówił/ córko/ zięcia/ Często Ociec/ winnaś mi/ rzekł/ córko/ wnuczęcia. Ale ona
w Nimphie Peneyskiey vtknął: a przez kośći E Ową záś Apolliná ćiął/ áż do wnętrznośći. Tám wskok ieden miłuie/ F Druga przed imieniem Miłośniká vćieka/ gęstym leśnym ćieniem/ Y łupieżmi zbitego źwierzá ćiesząc śiebie. G Zayźrząc wielce czystośći/ niezámężney Phoebie. Związką nie vgłaskáne włosy obćiągáłá Siełá ludźi iey chćiáło/ ále pogardzáłá Chcącymi/ nie ćierpliwa/ męża nie znáiąca/ Ráczey gáie bezdrożne przewiedzáć woląca. Ani oná w weselnych pieśniách korzystáłá/ Ani o miłość/ áni o Małżeństwo/ dbáłá. Często Oćiec/ winnáś mi/ mowił/ corko/ źięćiá/ Często Oćiec/ winnáś mi/ rzekł/ corko/ wnuczęćiá. Ale oná
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 28
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
dawa. Gdy się kończy Cyntii sześćmiesięczna praca, siódmy miesiąc na rządy bratu swemu wraca. Aleć mię szczęście moje wiecznym karze cieniem, nie świecąc ni iskierką, nie tylko płomieniem. Myśl biedna (czym się cieszą ślepi) nie uznawa, co za cień: nocny czyli dzienny przed nią stawa; owszem, światłem pogardza, a słońca promienie w ciemnonocne przemienia uprzykrzone cienie. Pycha zaś, rozum zdarszy z światła, wojnę toczy, zasłaniając firankiem zaślepione oczy. Hardość słońcu w tąż broni promienia jasnego, tłumiąc śliczne pochodnie ogniem Idalego. Ach, ile mi kroć owa noc na myśl przychodzi, tyle mój umysł w sobie nocnych cieniów rodzi
dawa. Gdy się kończy Cyntyi sześćmiesięczna praca, siódmy miesiąc na rządy bratu swemu wraca. Aleć mię szczęście moje wiecznym karze cieniem, nie świecąc ni iskierką, nie tylko płomieniem. Myśl biedna (czym się cieszą ślepi) nie uznawa, co za cień: nocny czyli dzienny przed nią stawa; owszem, światłem pogardza, a słońca promienie w ciemnonocne przemienia uprzykrzone cienie. Pycha zaś, rozum zdarszy z światła, wojnę toczy, zasłaniając firankiem zaślepione oczy. Hardość słońcu w tąż broni promienia jasnego, tłumiąc śliczne pochodnie ogniem Idalego. Ach, ile mi kroć owa noc na myśl przychodzi, tyle mój umysł w sobie nocnych cieniów rodzi
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 29
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
kroplę śmierci tama. Szczęśliwsze kryształowe rodzaju wolnego nimfy, co mają członki ze szkła ciekącego. I wy także, żółwice, tęż fortunę macie, kiedy się więc w bagniste strugi przemieniacie. Czemuż też z ramion moich nie ciecze zdrój czysty i nie wzbudza czerwonych wód humor bagnisty? Jam-ci to, którą wszytkie źrzódła pogardzają i łzy do swych potoków akcesu nie dają. Obym się rzeką jako nowy Acys stała, któremu miłość pływać Galatej kazała! Lubo mię bóstwo jakie Biblidą mieć chciało, które stać się Biblidzie źrzódłem nakazało, albo mię też w swą postać Aheloe rzeka przemieniła, na którą Herkules narzeka – pewnie bym się postaci tej
kroplę śmierci tama. Szczęśliwsze krzyształowe rodzaju wolnego nimfy, co mają członki ze szkła ciekącego. I wy także, żołwice, tęż fortunę macie, kiedy się więc w bagniste strugi przemieniacie. Czemuż też z ramion moich nie ciecze zdrój czysty i nie wzbudza czerwonych wód humor bagnisty? Jam-ci to, którą wszytkie źrzódła pogardzają i łzy do swych potoków akcesu nie dają. Obym się rzeką jako nowy Acys stała, któremu miłość pływać Galatej kazała! Lubo mię bóstwo jakie Biblidą mieć chciało, które stać się Biblidzie źrzódłem nakazało, albo mię też w swą postać Aheloe rzeka przemieniła, na którą Herkules narzeka – pewnie bym się postaci tej
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 49
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997