zyłę cię zatnie; skąd krwie potok żyzny/ Wyciecze z tamtej dobrowolnej blizny.
Purgansy Syropy Po których masz wtropy.
Wsiąść na parepę/ tej co lipa sierci/ Sczęstej przejazdki aż się dusza wierci.
Niewspominąm wieże Choć cię nikt nie strzeże.
Nie tak jest przykra mężobójcy na dnie/ Jak tobie ją tu wysiedzieć niesnadnie.
Nuż napoje owe/ Meksykańskie nowe. Przewarza duszka/ dość z słodkiej drzewiny/ Cenę jej czyniąc/ ze to Towar z Chiny. Księgi Trzecie.
Cóż może być cięży? Gdy mię tym ciemięzy.
Ja Boga proszę mówiący Pacierze. O chleb; Bóg dał chleb/ a on mi go bierze/
Jeno biskokt
zyłę ćię zátnie; zkąd krwie potok żyzny/ Wyćiecze z támtey dobrowolney blizny.
Purgánsy Syropy Po ktorych masz wtropy.
Wśieść ná párepę/ tey co lipá śierći/ Zczęstey przeiazdki áż się duszá wierći.
Niewspominąm wieże Choć ćię nikt nie strzeże.
Nie ták iest przykra mężoboycy ná dnie/ Iák tobie ią tu wysiedźieć niesnádnie.
Nuż napoie owe/ Mexykáńskie nowe. Przewarza duszká/ dość z słodkiey drzewiny/ Cęnę iey czyniąc/ ze to Towar z Chiny. Kśięgi Trzećie.
Coż może bydź ćięży? Gdy mię tym ćięmięzy.
Ia Bogá proszę mowiący Paćierze. O chleb; Bog dał chleb/ á on mi go bierze/
Ieno biskokt
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 170
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
moich słabości. Żadnej wady golenie i stopy nie czują, gdyż przez pniaki i skały salty wyprawują. Z piórnonożną Kamillą w zawód bym puściła, co po wodach suchymi nogami chodziła. Próżno skarżę, łez godna myśli moich wada, którym do prac pobożnych słabość w nogi wpada. Ach, leżą afektami wszystkimi złożone, niesnadno te defekty w nich będą zleczone, bo choćby chciały małe cnót ponieść podróże, spracowany wnet umysł nóg podnieść nie może, które by wątłe były, jak twój papier, Nile, i jak trzcina, co czołem bije wodnej sile. Rzadki zapał, lecz podczas znieca ogień srogi, gdy każe piorunowym krokiem deptać drogi;
moich słabości. Żadnej wady golenie i stopy nie czują, gdyż przez pniaki i skały salty wyprawują. Z piórnonożną Kamillą w zawód bym puściła, co po wodach suchymi nogami chodziła. Próżno skarżę, łez godna myśli moich wada, którym do prac pobożnych słabość w nogi wpada. Ach, leżą afektami wszystkimi złożone, niesnadno te defekty w nich będą zleczone, bo choćby chciały małe cnót ponieść podróże, spracowany wnet umysł nóg podnieść nie może, które by wątłe były, jak twój papier, Nile, i jak trzcina, co czołem bije wodnej sile. Rzadki zapał, lecz podczas znieca ogień srogi, gdy każe piorunowym krokiem deptać drogi;
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 83
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, a teraz kto inny Tak grzeczną dziewkę uniósł do cudzej dziedziny. Tyrsis Tak to bywa, postronni lepsze szczęście mają; Na cudzym lepsze zboże, dawno powiadają. Morson Barzo też przebieracie; wszak się wam kłaniano, A ledwie, iż tak rzekę, do ręku nie tkano. Tyrsis Czego Bóg nie obiecał, otrzymać niesnadnie, Często od samej gęby i łyżka odpadnie. Morson Trudno na Boga składać, Bóg do gotowego. Głupi, dopiero kiedy nie masz, chce dobrego. Tyrsis Bóg przecie nie opuści; czas wszystko przyniesie. Niejedna, powiadają, rózga rośnie w lesie. Morson Co nie szukać, nie szukać! Niech ślinki połyka
, a teraz kto inny Tak grzeczną dziewkę uniósł do cudzej dziedziny. Tyrsis Tak to bywa, postronni lepsze szczęście mają; Na cudzym lepsze zboże, dawno powiadają. Morson Barzo też przebieracie; wszak się wam kłaniano, A ledwie, iż tak rzekę, do ręku nie tkano. Tyrsis Czego Bóg nie obiecał, otrzymać niesnadnie, Często od samej gęby i łyżka odpadnie. Morson Trudno na Boga składać, Bóg do gotowego. Głupi, dopiero kiedy nie masz, chce dobrego. Tyrsis Bóg przecie nie opuści; czas wszystko przyniesie. Niejedna, powiadają, rózga rośnie w lesie. Morson Co nie szukać, nie szukać! Niech ślinki połyka
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 12
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
do domu Paraszka już była tym czasem Wróciła się i wszystko bydło wydoiła, I znowu po południu w pole wygoniła. SIELANKA SIÓDMA ALKON
Starzec Alkon, ostatniej w leciech doźrzałości, Już i wieku, i życia pełen do sytości, Czekając tylko końca, kiedy śmierć zapadnie, Bo kędy siły nie masz, tam i żyć niesnadnie. Jedna mu tylko troska w myślach zostawała; Bo starość; lub o insze rzeczy mało dbała, O tym wszakże ma pieczą, kto po niej zostanie, Komu do ręku przyjdzie jej sprzęt i zbieranie. A miał dwu synów: jeden z drobnych lat wychodził, Drugi się już do robót więtszych dobrze zgodził, Oba
do domu Paraszka już była tym czasem Wróciła się i wszystko bydło wydoiła, I znowu po południu w pole wygoniła. SIELANKA SIÓDMA ALKON
Starzec Alkon, ostatniej w leciech doźrzałości, Już i wieku, i życia pełen do sytości, Czekając tylko końca, kiedy śmierć zapadnie, Bo kędy siły nie masz, tam i żyć niesnadnie. Jedna mu tylko troska w myślach zostawała; Bo starość; lub o insze rzeczy mało dbała, O tym wszakże ma pieczą, kto po niej zostanie, Komu do ręku przyjdzie jej sprzęt i zbieranie. A miał dwu synów: jeden z drobnych lat wychodził, Drugi się już do robót więtszych dobrze zgodził, Oba
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 48
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
dzieciom z między pasącej się trzody Zwierz dziki owcę porwie, sporsi jak wzawody Gonią, a inni z bliskiej wsi kądle ściągają, Krzycząc: otosz lalasz go, a psi wypadają. J ciągną się ochoczo, po krwawej ośledzi; Co rątszy na wilczysku ledwo co niesiedzi. Zrozumie wilk, że umknąć sciężarem niesnadnie, Rzuci miedzy psów owcę, a sam się wykradnie. Toż kądle dosyć mając, że łupy odbili, Niemi się wzajem dzielą, a chociaż się sili Krzycząc owczarz, jeżeli wcześnie nieprzyskoczy, Jużyż kądlom barana zgarła niewytroczy. Lub jak ogień, wdrewnianym gdy się zajmie gmachu, Wybuchnie, i wysokim
dzieciom z między pasącey się trzody Zwierz dziki owcę porwie, sporsi iak wzawody Gonią, á inni z bliskiey wsi kądle sciągaią, Krzycząc: otosz lalasz go, a psi wypadaią. J ciągną się ochoczo, po krwawey ośledzi; Co rątszy na wilczysku ledwo co niesiedzi. Zrozumie wilk, że umknąc zciężarem niesnadnie, Rzuci miedzy psow owcę, á sam się wykradnie. Toż kądle dosyć maiąc, że łupy odbili, Niemi się wzaiem dzielą, á chociaż się sili Krzycząc owczarz, ieżeli wcześnie nieprzyskoczy, Jużyż kądlom barana zgarłá niewytroczy. Lub iak ogień, wdrewnianym gdy się zaymie gmachu, Wybuchnie, y wysokim
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 19
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
i dystylować do trzech połgarncowek wodki: Potym zaniechać: bo to co ostatnie się dystyluje/ za nic nie stoi. Tej wodki zranionym po cztery albo pięci łyżek pić dawać/ każdego dnia rano i na noc/ aż się rany zagoją. Może też tę wodkę z ziół suchych palić/ a ile Zimie/ gdy świeżych niesnadno dostać: Jeno połowicą mniej suchych trzeba wziąć/ a z miąsza przerazić/ a na to wody zimnej nalać/ jako się przed tym powiedziało: a trzy połgarncowki wodki z tego odjąć/ ostatek precz odrzucić/ jako niepotrzebne i nie użyteczne.
Albo też tak uczynić możesz: Weźmi połgarnca wodki Zanklowej/ włóż w nie Gruszczyczki
y dystyllowáć do trzech połgárncowek wodki: Potym zániecháć: bo to co ostátnie sie dystylluie/ zá nic nie stoi. Tey wodki zránionym po cztery álbo pięći łyżek pić dawáć/ káżdego dniá ráno y ná noc/ áż sie rány zágoią. Może też tę wodkę z źioł suchych palić/ á ile Zimie/ gdy świeżych niesnádno dostáć: Ieno połowicą mniey suchych trzebá wźiąć/ á z miąszá przeráźić/ á ná to wody źimney nálać/ iáko sie przed tym powiedźiáło: á trzy połgárncowki wodki z tego odiąć/ ostátek precz odrzućić/ iáko niepotrzebne y nie vżyteczne.
Albo też ták vczynić możesz: Weźmi połgárncá wodki Zánklowey/ włoż w nie Grusczyczki
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 250
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
przenikają: Bo jeśli grzech, który nam nie jest przyrodzonem, Ale przychodniem, przecię gdy przyzwyczajonem Człowiek jest weń, z trudnością odrzucać go trzeba: Cóż cnota przyrodzona, i którą sam Nieba Najwyższy stworzył Rządca, gdy za Boską Jego Pomocą, i ratunkiem do serca naszego, Jeśli popracujemy, będzie w korzeniona, Niesnadnie, i z trudnością może być skażona? HISTORIA Z. JANA DAMASCENA,
PUNKT XX. Barlaam ma mowę do Jozafata o bogomyślności, i o praw’dziwej modlitwie; przytym, aby teraźniejszych rzeczy próżność, a przyszłych dóbr wieczność, uważał upomina.
I dalej tak rzekł starzec: Abyś jaśniej wiedział Powiem,
przenikáią: Bo ieśli grzech, ktory nam nie iest przyrodzonem, Ale przychodniem, przećię gdy przyzwyczáionem Człowiek iest weń, z trudnośćią odrzucáć go trzeba: Coż cnotá przyrodzona, y ktorą sam Niebá Naywyszszy stworzył Rządcá, gdy zá Boską Iego Pomocą, y rátunkiem do sercá nászego, Ieśli poprácuiemy, będźie w korzeniona, Niesnádnie, y z trudnośćią może bydź skażona? HISTORYA S. IANA DAMASCENA,
PVNKT XX. Bárláám ma mowę do Iozaphátâ ô bogomyślnośći, y ô praw’dźiwey modlitwie; przytym, áby teráźnieyszych rzeczy prożność, á przyszłych dobr wieczność, vważał vpomina.
I dáley ták rzekł stárzec: Abyś iáśniey wiedźiał Powiem,
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 144
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
. Wszakże jednak do ludzi chcą, i do głów się biorą te moje DWORZANKI, a jako komu tam smakować będą mogły, gdzie i do nasmaczniejszych półmisków saporów potrzeba, na szczęście i na zdrowy zmysł każdego puszczając, naprzód się pod Regiment Laski, i protekcją łaski WM. mego M. Pana pre- sentują. Niesnadnoby się do kogo inszego dopytały, ale do OPALIŃSKIEGO, a OPALIŃSKIEGO Marszałka przezacnej familijej wspaniałość, Urzędu i miejsca wysokość, Cnot ozdoby, grzmot sławy, na widoku Rzeczypospolitej głośno o sobie znać dają, i mile każdego do siebie powabiają. Nie tylko cię Jaśnie Wielmożny M. Panie, ściany te, w których mieszkać
. Wszákże iednák do ludźi chcą, y do głow śię biorą te moie DWORZANKI, á iáko komu tám smákowáć będą mogły, gdźie y do násmáczńieyszych połmiskow saporow potrzebá, ná szczęśćie y ná zdrowy zmysł kożdego puszczáiąc, náprzod śię pod Regiment Laski, y protekcyą łáski WM. mego M. Páná prae- sentuią. Niesnádnoby śię do kogo inszego dopytáły, ále do OPALINSKIEGO, á OPALINSKIEGO Marszałka przezacney familiiey wspańiáłość, Urzędu y mieyscá wysokość, Cnot ozdoby, grzmot sławy, ná widoku Rzeczypospolitey głośno o sobie znáć dáią, y mile kożdego do śiebie powabiáią. Nie tylko ćię Iáśńie Wielmożny M. Páńie, śćiány te, w ktorych mieszkáć
Skrót tekstu: JagDworz
Strona: 4
Tytuł:
Dworzanki
Autor:
Serafin Jagodyński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
laski kwadratowej CB, na łokieć, dwa, albo trzy długiej: której na końcu jednym C, wbijesz żelazną nożkę D, którać służyć będzie miasto jednej nogi cyrklowej. A miasto drugiej nogi, będziesz miał bieguna E z blachy białej, albo mosiężnej, zostrzem V, któryby mógł chodzić tęgo po lasce i niesnadno się umykał gdy go na jakim miejscu laski ustawić przyjdzie. Na wierzchu tego bieguna, gdybyś dał śrzobkę, którabygo wolno chodzącego po linii, stanowić mogła; a na spodzie dżyurę zgwintami, w którąby się mogła śrzobować rurka mosiężna, albo żelazna, dla zatrzymania ołowku, albo rubryki: także ostrze jakie śrzobowane
laski kwádratowey CB, ná łokieć, dwá, álbo trzy długiey: ktorey ná końcu iednym C, wbiiesz żelázną nożkę D, ktorać służyć będżie miásto iedney nogi cyrklowey. A miásto drugiey nogi, będżiesz miał bieguná E z bláchy białey, álbo mośiężney, zostrzem V, ktoryby mogł chodźić tęgo po lasce y niesnádno się vmykáł gdy go ná iákim mieyscu laski vstáwić przyidżie. Ná wierzchu tego bieguná, gdybyś dał śrzobkę, ktorabygo wolno chodzącego po linii, stánowić mogłá; á ná spodźie dżiurę zgwintámi, w ktorąby się mogłá śrzobowáć rurká mośiężna, álbo żelázna, dla zátrzymánia ołowku, álbo rubryki: tákże ostrze iákie śrzobowáne
Skrót tekstu: SolGeom_I
Strona: 115
Tytuł:
Geometra polski cz. 1
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683