śmy cię pod ten bróg wetkali przykryty. Nigdyś nie postępował po pijanu marniej, Woźniceś wygnał z stajnie, kucharki z piekarni.” „Cyt, bodaj cię zabito!” A chłopiec: „O to mniej, Ale się każdy swojej zniewagi upomni.
Rozdałeś Waszeć siła i naobiecował, Jedno z siebie pogubił, a drugie popsował.” Anuż skutek ludzkości, pożytek ochoty: Boska wprzód, nie bez wielkiej, obraza, sromoty; Hańba potem; nieprzyjaźń ludzka pogotowiu; Bez szkody niepodobna; cóż mówić o zdrowiu, Gdy utraciwszy rozum, zmysłów ludzkich skrzynię, Wino mnie nieszczęśliwe przerobiło w świnię, Niechże się albo
śmy cię pod ten bróg wetkali przykryty. Nigdyś nie postępował po pijanu marniej, Woźniceś wygnał z stajnie, kucharki z piekarni.” „Cyt, bodaj cię zabito!” A chłopiec: „O to mniej, Ale się każdy swojej zniewagi upomni.
Rozdałeś Waszeć siła i naobiecował, Jedno z siebie pogubił, a drugie popsował.” Anoż skutek ludzkości, pożytek ochoty: Boska wprzód, nie bez wielkiej, obraza, sromoty; Hańba potem; nieprzyjaźń ludzka pogotowiu; Bez szkody niepodobna; cóż mówić o zdrowiu, Gdy utraciwszy rozum, zmysłów ludzkich skrzynię, Wino mnie nieszczęśliwe przerobiło w świnię, Niechże się albo
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 20
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i głębiej po bałtyckie brody, Czasu i lepszej nie baczy pogody. Król w zimnej Moskwie zapadł gdzieś głęboko, Tu po granicach jako są szeroko, Obrony nagie. Hej! ruszyć się głową, Koronę niebo podawa gotową. Jako od wojska z drugiej piszą strony, Ten do pokrewnych, ten do wdzięcznej żony, Jako pogubił, na jakie ich razy Przywodził ślepe zdrajca ten Abazy. Nie grad tak gęsty, ani gwiazd tak siła, Jaka moc ognia na nich się waliła. Niechby nie ufał cesarz uwiedziony, Lud to żelazny, lud niezwyciężony. Tak wiele było w Wiśniowcach ochoty, Że posły one przejmą i ramoty, Czem o
i głębiej po baltyckie brody, Czasu i lepszej nie baczy pogody. Król w zimnej Moskwie zapadł gdzieś głęboko, Tu po granicach jako są szeroko, Obrony nagie. Hej! ruszyć się głową, Koronę niebo podawa gotową. Jako od wojska z drugiej piszą strony, Ten do pokrewnych, ten do wdzięcznej żony, Jako pogubił, na jakie ich razy Przywodził ślepe zdrajca ten Abazy. Nie grad tak gęsty, ani gwiazd tak siła, Jaka moc ognia na nich się waliła. Niechby nie ufał cesarz uwiedziony, Lud to żelazny, lud niezwyciężony. Tak wiele było w Wiśniowcach ochoty, Że posły one przejmą i ramoty, Czem o
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 57
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
dobrego podawać na taksę ludziom, a osobliwie stanom Rzeczypospolitej, skrytości serca swojego niewinne. Wżdyć by to tu anatomii było podostatku, że król w błędach wiary dotychczas sekretnie przestawał albo ją do publicznego w królestwie upadku sposobić zamyślał, albo że stan wolnego narodu do odmiany siłuje, albo że matkę ojczyznę zabił, ludzi miliony pogubił, matek i córek wspólny plejzyr w wszeteczeństwie mieści i tam dalej, czym się w najmniejszy sposób serce pańskie oświadczyć nie może.
Mikołaj: Dalibóg, słuszną WMć przekładasz racją. To podobno przed którym z kapelanów swoich spowiadać się będzie?
Stanisław: I o tym nie rozumiem. Panowie bowiem do kapelanów swoich w takowy sposób
dobrego podawać na taksę ludziom, a osobliwie stanom Rzeczypospolitej, skrytości serca swojego niewinne. Wzdyć by to tu anatomiji było podostatku, że król w błędach wiary dotychczas sekretnie przestawał albo ją do publicznego w królestwie upadku sposobić zamyślał, albo że stan wolnego narodu do odmiany siłuje, albo że matkę ojczyznę zabił, ludzi milijony pogubił, matek i córek wspólny plejzyr w wszeteczeństwie mieści i tam dalej, czym się w najmniejszy sposób serce pańskie oświadczyć nie może.
Mikołaj: Dalibóg, słuszną WMć przekładasz racyją. To podobno przed którym z kapelanów swoich spowiadać się będzie?
Stanisław: I o tym nie rozumiem. Panowie bowiem do kapelanów swoich w takowy sposób
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 240
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
ale marszałek kowieński ledwo jak przez zęby mówił. Krajało mi się serce na tę jego oziębłość, ale bałem się go urażać i tak wszystkie umartwienia musiałem połykać. Niemniej miałem umartwienia i od brata mego pułkownika, który mi ustawicznie
dojadał, żem niepotrzebnie tę sprawę zaczął, żem jego i drugich braci pogubił. A tak, wziąwszy sobie za hasło z Kaszycem, starostą czudziańskim, przeszłym pisarzem trybunalskim kadencji mińskiej, także, jako się wyżej rzekło, zapozwanym i, konwinkowanym od księcia kanclerza, ustawicznie nade mną wołali: „Wyskakujmy z jamy”, to jest, czy się pogodzi Abramowicz, pisarz ziemski wileński, czyli nie
ale marszałek kowieński ledwo jak przez zęby mówił. Krajało mi się serce na tę jego oziębłość, ale bałem się go urażać i tak wszystkie umartwienia musiałem połykać. Niemniej miałem umartwienia i od brata mego pułkownika, który mi ustawicznie
dojadał, żem niepotrzebnie tę sprawę zaczął, żem jego i drugich braci pogubił. A tak, wziąwszy sobie za hasło z Kaszycem, starostą czudziańskim, przeszłym pisarzem trybunalskim kadencji mińskiej, także, jako się wyżej rzekło, zapozwanym i, konwinkowanym od księcia kanclerza, ustawicznie nade mną wołali: „Wyskakujmy z jamy”, to jest, czy się pogodzi Abramowicz, pisarz ziemski wileński, czyli nie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 746
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
to Wasza Królewska Mość bardzo dobrze, że to tu asystując Majestatowi WKM, Flos Ojczyzny się wysypał i wszystkie ordines za granicę wyszły. Któż się w Polsce został? Baby i dzieci. Nie daj Boże drugiej takiej klęski, żebyśmy na Warnowskie nie przyszli, gdzie król Władysław polski i węgierski, obojga narodów wojska pogubił i sam zginął tak, że dwóch Polaków, nuntii cladis byli ledwo uszli. Dosyć nam, z łaski Boskiej, zwycięstwem wideńskim zaszczycać się". (Więcej nie pamiętam mowy). Potym jaki taki począł wotować, idąc ad vota pisarza koronnego tak, że się wszyscy na jeden sentyment zgodzili. Po ostatniego mowie porwał
to Wasza Królewska Mość bardzo dobrze, że to tu asystując Majestatowi WKM, Flos Ojczyzny się wysypał i wszystkie ordines za granicę wyszły. Któż się w Polszcze został? Baby i dzieci. Nie daj Boże drugiej takiej klęski, żebyśmy na Warnowskie nie przyszli, gdzie król Władysław polski i węgierski, obojga narodów wojska pogubił i sam zginął tak, że dwóch Polaków, nuntii cladis byli ledwo uszli. Dosyć nam, z łaski Boskiej, zwycięstwem wideńskim zaszczycać się". (Więcej nie pamiętam mowy). Potym jaki taki począł wotować, idąc ad vota pisarza koronnego tak, że się wszyscy na jeden sentyment zgodzili. Po ostatniego mowie porwał
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 81
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
natura tak ozdobne ciało I urodę zdarżyła/ mieć za Zonę chciało Wiele Patrycjusów/ i Auzońskiej młodzi/ Ale czego zawzięty rankor nie dowodzi Bogów raz urażonych: zawszeć w tym przeszkodą Wenus była: Bo abo za wnętrzną niezgodą Wszyscy/ którzy umyślnie cię afektowali Wziąć w Małżeństwo/ sami się z sobą zabijali/ Abo Mars ich pogubił w różnych świata stronach/ Zwłaszcza trzech znakomitych. Gdy jeden w Gryzonach/ Drugi u Curzolarów pod pamiętnę owę Na Morzu Wiktorię. Trzeci pod Mogatem Zabił także od Turków. Wstrącili się zatem Drudzy znacznie/ i oprócz tajemnie kochali/ A ślicznej się urodzie twojej zdumiewali/ Patrząc na cię zdaleka. Ty jednak nie znając
náturá ták ozdobne ciáło Y urodę zdárżyłá/ mieć zá Zonę chciáło Wiele Pátrycyusow/ y Auzońskiey młodzi/ Ale czego záwzięty ránkor nie dowodzi Bogow raz vráżonych: záwszeć w tym przeszkodą Wenus byłá: Bo ábo zá wnętrzną niezgodą Wszyscy/ ktorzy vmyślnie cie áffektowáli Wziąć w Małżeństwo/ sámi się z sobą zábiiáli/ Abo Márs ich pogubił w rożnych świátá stronách/ Zwłaszczá trzech znákomitych. Gdy ieden w Gryzonách/ Drugi v Curzolarow pod pámiętnę owę Ná Morzu Wiktoryę. Trzeci pod Mogátem Zábił tákże od Turkow. Wstrącili się zátem Drudzy znácznie/ y oprocz táiemnie kocháli/ A śliczney się vrodzie twoiey zdumiewáli/ Patrząc ná cię zdáleka. Ty iednák nie znáiąc
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 20
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
moją na drogę ich naprowadzić, wszakże zwyczajnie mówią błądzącemu Gdybyś się był udał natę wieś, tam bita droga, równa bezpieczna, i wygodna, ale żeś się obrócił tędy, niedziw, żeś nietylko złądził, zdrogi, ale konie pozrywał, wóz połamał, pułszorki porwał, naszelniki, kantarki pogubił, oczy sobie ogałęzie powycinał, ręki nadłamał, noge wywinął, i ktożci winien, oto jeden upor, że słuchać niechciał, i jak teraz poradzić? Sam to BÓG raczy wiedzieć etc. Chyba że Przewodnik wsiądzie na wóz błądzącego, i aż na to miejsce zawiezie, skąd zaczął błądzić, i jeżeli
moią na drogę ich naprowadzić, wszakże zwyczaynie mowią błądzącemu Gdybyś się był udał natę wieś, tam bita droga, rowna bespieczna, y wygodna, ale żeś sie obrocił tędy, niedziw, żeś nietylko złądził, zdrogi, ále konie pozrywał, woz połamał, pułszorki porwał, naszelniki, kantarki pogubił, oczy sobie ogałęzie powycinał, ręki nadłamał, noge wywinął, y ktożci winien, oto ieden upor, że słuchac niechciał, y iak teraz poradzić? Sam to BOG raczy wiedzieć etc. Chyba że Przewodnik wsiądzie na woz błądzącego, y aż na to mieysce zawiezie, zkąd zaczął błądzić, y ieżeli
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 99
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
sobie Bracia radzi/ Jak we Młynie/ cóż to wadzi. Byle posiedzieć wesoło/ Gęba jest młyn/ język koło/ Garło rzeką/ Wino wodą/ A Młynarkę niech przywiodą/ Dobra myśl lepiej popłynie/ Będzie wszytko jak we Młynie. Żołnierz i Doktor.
PObitych Nieprzyjaciół/ Żołnierz z chluby liczy/ Doktor co ich pogubił/ siedząc społem milczy. Gospodarz rozśmiawszy się/ tym obu zagai/ Jeden się z fałszu chwali/ drugi z prawdą tai. Księgi Pierwsze. Stan Małżeński.
STan Małżeński Zakon jest/ jak insze Zakony/ Jeszcze w Raju/ dla ludzi wszech postanowiony/ Rok Probaciej insze gdy Reguły mają/ I Paweł chce/ niechaj
sobie Bráćia rádźi/ Iák we Młynie/ cosz to wádźi. Byle pośiedźieć wesoło/ Gębá iest młyn/ ięzyk koło/ Gárło rzeką/ Wino wodą/ A Młynarkę niech przywiodą/ Dobra myśl lepiey popłynie/ Bęndźie wszytko iák we Młynie. Zołnierz y Doktor.
PObitych Nieprzyiaćioł/ Zołnierz z chluby liczy/ Doktor co ich pogubił/ śiedząc społem milczy. Gospodarz rozsmiawszy się/ tym obu zágai/ Ieden sie z fałszu chwali/ drugi z prawdą tái. Kśięgi Pierwsze. Stąn Małzeńsky.
STąn Máłżenski Zakon iest/ iák insze Zákony/ Ieszcze w Ráiu/ dla ludźi wszech postánowiony/ Rok Probáciey insze gdy Reguły máią/ Y Páweł chce/ niechay
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 32
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
katanów którzy zrazu wino pili na srebrze jadali w łancucie jak było niewidać okupu pijali wodę potym drwa do kuchni rąbali i nosili i w tej nędzy żywot skończyli. Okup przepadł, on tez sam że nigdzie niemiał oka węsołego bo gdzie się obrócił wszędzie płacz i przekleństwo słyszał od synów mężów braci których na wojnie polskiej pogubił wpadł w desperacyją i umarł. Otóz tobie czosnek. Kiedy natę wojnę wyjezdzał pozegnawszy się z matką wsiadł na konia, woczach jej padł kon pod nim kiedy mu matka perswadowała że by zaniechał tej wojny mówiąc że to znak jest niedobry od powiedział że to nogi końskie złe ale nie znak, przesiadł się tedy na
katanow ktorzy zrazu wino pili na srebrze iadali w łancucie jak było niewidać okupu pijali wodę potym drwa do kuchni rąbali y nosili y w tey nędzy zywot skonczyli. Okup przepadł, on tez sam że nigdzie niemiał oka węsołego bo gdzie się obrocił wszędzie płacz y przeklenstwo słyszał od synow męzow braci ktorych na woynie polskiey pogubił wpadł w desperacyią y umarł. Otoz tobie czosnek. Kiedy natę woynę wyiezdzał pozegnawszy się z matką wsiadł na konia, woczach iey padł kon pod nim kiedy mu matka perswadowała że by zaniechał tey woyny mowiąc że to znak jest niedobry od powiedział że to nogi konskie złe ale nie znak, przesiadł się tedy na
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 52v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
nasi wiedzieli ale rozumięli że to tamtego Coś Niewiele nieostrożnie postąpili sobie wprzedni strarzy. Jak wsiedli Turcy aż nie przyszło i ognia dawać Dragoniej Regiment zupełny strażnika koronnego Bidzieńskiego wycięto wpien inszej Dragonijej co do przedniej strarzy poprzydawano wycięto wiele, Sam strażnik ledwie uciekł aż zgubił Ludzi więcej niż dwa Tysiące Oficjerów Młodych szlachty tak wiela krewnych swoich pogubił a tak się to cicho i prędko zstało że Wojsko nie daleko za Pagórkiem będące, nie wiedziało otym Przyjdzie tedy król z Wojskiem nad owe Trupy zaraz serce naszym upadło a wtym Turcy skoczą obses na naszych, poczęli się im trochę zrazu opierać apotym jak wzięli teł Chorągwi Wojewody Ruskiego Hetmana koronnego zaraz Chorągiew Hussarska poczęła uciekać
nasi wiedzieli ale rozumięli że to tamtego Cos Niewiele nieostroznie postąpili sobie wprzedni strarzy. Iak wsiedli Turcy asz nie przyszło y ognia dawać Dragoniey Regiment zupełny straznika koronnego Bidzienskiego wycięto wpien inszey Dragoniiey co do przedniey strarzy poprzydawano wycięto wiele, Sąm straznik ledwie uciekł asz zgubił Ludzi więcey niz dwa Tysiące Officyerow Młodych szlachty tak wiela krewnych swoich pogubił a tak się to cicho y prędko zstało że Woysko nie daleko za Pagorkiem będące, nie wiedziało otym Przyidzie tedy krol z Woyskiem nad owe Trupy zaraz serce naszym upadło a wtym Turcy skoczą obses na naszych, poczęli się im trochę zrazu opierać apotym iak wzięli teł Chorągwi Woiewody Ruskiego Hetmana koronnego zaraz Chorągiew Hussarska poczęła uciekać
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 264v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688