. Fortuna i śmierć, co jej pomaga jak siostrze, Mocną ręką trzymają wszystko na rejestrze: Jako chcą, jak kość ludzkiej szczęśliwości rzucą, Tym biorą, inszym dają, tych cieszą, tych smucą. One wszystkim nabytym rzeczom czynią cenę. Świat theatrum, gdzie ludzie im kwoli na scenę Wychodzą, i wedle ich poigrawszy zdania, Wracają się, skąd wyszli, znowu do schowania. Masz dostatki, masz w żyznej dobrą wioskę roli – Fortuny, jeźlić się w niej rozgościć pozwoli, I śmierci spytaj, jeźli cię wprzód nie zarzeże, Bo już kto inszy na nią, o czym nie wiesz, strzeże. Kupiłeś materyjej,
. Fortuna i śmierć, co jej pomaga jak siestrze, Mocną ręką trzymają wszystko na rejestrze: Jako chcą, jak kość ludzkiej szczęśliwości rzucą, Tym biorą, inszym dają, tych cieszą, tych smucą. One wszystkim nabytym rzeczom czynią cenę. Świat theatrum, gdzie ludzie im kwoli na scenę Wychodzą, i wedle ich poigrawszy zdania, Wracają się, skąd wyszli, znowu do schowania. Masz dostatki, masz w żyznej dobrą wioskę roli – Fortuny, jeźlić się w niej rozgościć pozwoli, I śmierci spytaj, jeźli cię wprzód nie zarzeże, Bo już kto inszy na nię, o czym nie wiesz, strzeże. Kupiłeś materyjej,
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 111
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
myśli, I serce służby odmieniać nie myśli? Więc się nie dzielmy, boć hołdować musi Chęć, myśl i serce — to i wy — Bogusi. PIESZCZOTY
Ta, w której ręku żywot mój i zdrowie, Pieści się ze mną i dzieckiem mię zowie; Ale kiedy chcę, jak małe dzieciny, Trochę bezpieczniej poigrać bez winy, Ostro się stawia, na śmiałość narzeka, I ust, i piersi dziecięciu umyka. Dotknij jej, Wenus, zwyciężnym orężem, Wnet mię nie dzieckiem pozna, ale mężem. PEWNA BROŃ
Zdybawszy Jaga w śpiączki Kupidyna: „Już mi nie będzie straszna ta dziecina!” — Rzekła, a w tym
myśli, I serce służby odmieniać nie myśli? Więc się nie dzielmy, boć hołdować musi Chęć, myśl i serce — to i wy — Bogusi. PIESZCZOTY
Ta, w której ręku żywot mój i zdrowie, Pieści się ze mną i dzieckiem mię zowie; Ale kiedy chcę, jak małe dzieciny, Trochę bezpieczniej poigrać bez winy, Ostro się stawia, na śmiałość narzeka, I ust, i piersi dziecięciu umyka. Dotknij jej, Wenus, zwyciężnym orężem, Wnet mię nie dzieckiem pozna, ale mężem. PEWNA BROŃ
Zdybawszy Jaga w śpiączki Kupidyna: „Już mi nie będzie straszna ta dziecina!” — Rzekła, a w tym
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 59
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, że prędzej porwie, kto pod nos zakadzi, Bo i Wenus bojąc się, by mię nie straciła, Serca coś dziewiczego ku mnie nakręciła: Już mię nie tak posępnym wzrokiem zabijała, Już i mówić, i tańczyć z sobą dozwalała, Już rękę ścisnąć wolno, już i trącić łokciem, I po łechciwej dłoni poigrać paznokciem, A ilekroć mi miłość westchnąć rozkazała, Wzdychaniem swym wzdychanie moje odbijała; Ilekroć-em obłapić chciał, nie odmówiła, I gęby, rzkomo nie chcąc, często nadstawiła. Ale że kto się tylko samym całowaniem Kontentuje, nie godzien i tego mym zdaniem, Na tom wszytkie dowcipu mego napiął siły, Aby nie
, że prędzej porwie, kto pod nos zakadzi, Bo i Wenus bojąc się, by mię nie straciła, Serca coś dziewiczego ku mnie nakręciła: Już mię nie tak posępnym wzrokiem zabijała, Już i mówić, i tańczyć z sobą dozwalała, Już rękę ścisnąć wolno, już i trącić łokciem, I po łechciwej dłoni poigrać paznokciem, A ilekroć mi miłość westchnąć rozkazała, Wzdychaniem swym wzdychanie moje odbijała; Ilekroć-em obłapić chciał, nie odmówiła, I gęby, rzkomo nie chcąc, często nadstawiła. Ale że kto się tylko samym całowaniem Kontentuje, nie godzien i tego mym zdaniem, Na tom wszytkie dowcipu mego napiął siły, Aby nie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 325
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
panował.
LXVIII.
Wielką chwilę straszliwa bitwa w równi trwała I jedna strona więcej nad drugą nie miała. To szły, to się wracały wojska zapędzone, Jako zboża majowem wiatrem uderzone, Albo morze przy brzegu, które to przychodzi, Nigdy w miejscu nie stojąc, to zasię odchodzi; Nakoniec, gdy fortuna chwilę poigrała, Od prawdy się na szkody pogańskie wracała.
LXIX.
Trafiony od książęcia z Glocestry do czysta, Wypadł z siodła na ziemię śmiały Matalista; W tenże czas i Fieramunt wielką ranę drzewem Zadał Follikonowi pod ramieniem lewem; Obudwu pojmano, obadwa więźniami Pod strażami zostali między Anglikami. Tamże i Henryk wpadszy między gęste
panował.
LXVIII.
Wielką chwilę straszliwa bitwa w równi trwała I jedna strona więcej nad drugą nie miała. To szły, to się wracały wojska zapędzone, Jako zboża majowem wiatrem uderzone, Albo morze przy brzegu, które to przychodzi, Nigdy w miejscu nie stojąc, to zasię odchodzi; Nakoniec, gdy fortuna chwilę poigrała, Od prawdy się na szkody pogańskie wracała.
LXIX.
Trafiony od książęcia z Glocestry do czysta, Wypadł z siodła na ziemię śmiały Matalista; W tenże czas i Fieramunt wielką ranę drzewem Zadał Follikonowi pod ramieniem lewem; Obudwu poimano, obadwa więźniami Pod strażami zostali między Anglikami. Tamże i Henryk wpadszy między gęste
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 374
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
papinkach i pieszczotach. I choć ją to dała Matka to do nas na dalsze panieńskie Ćwiczenie Tedy próżno. Bowiem już miękkie przyrodzenie Utwierdzone zwyczajem i przeszłą niekarą Górę wzięło. Czegom ja dworką będąc starą Postrzegała częstokroć w potocznych rozmowach/ Ze jakaś osobliwą w bezpieczniejszych mowach Miała swoję uciechę i śmiać się jej było/ I poigrać z małymi chłopiętami miło/ A niech taką wesołość jako kto chce grodzi/ Wenus z żartu i śmiechu napierwej się rodzi. To być może/ lubo iść za mąż wolą miała/ Jeźliże za Plutona/ tego niewiedziała/ A przecięż że Królową tak wielkiego dworu/ Według jej to rozumiem stało się humoru/
pápinkách y pieszczotach. Y choć ią to dáłá Matká to do nas ná dalsze panienskie cwiczenie Tedy prożno. Bowiem iuż miękkie przyrodzenie Vtwierdzone zwyczaiem y przeszłą niekárą Gorę wzięło. Czegom ia dworką będąc stárą Postrzegałá częstokroć w potocznych rozmowách/ Ze iákaś osobliwą w bespiecznieyszych mowach Miáłá swoię vciechę y smiać się iey było/ Y poigrać z máłymi chłopiętami miło/ A niech táką wesołość iáko kto chce grodzi/ Wenus z żartu y śmiechu napierwey się rodzi. To bydź może/ lubo iść za mąż wolą miáłá/ Ieźliże zá Plutoná/ tego niewiedziáłá/ A przecięż że Krolową ták wielkiego dworu/ Według iey to rozumiem stáło się humoru/
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 83
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
do cudzych co was prowadziła. Wiem, iżeście nie jeno dość często prosili Nadobnych, ale jeszcze i z chęcią płacili. Bo takiej nie mogliście, coby się kłaniała Wam sama, naleźć nigdy, choć złą sławę miała.
LXXX.
Więc niepodobna to jest, aby miedzy wami Beł ten, coby poigrać z cudzemi żonami Nie chciał, nadzieję tylko wziąwszy przed się taką, Iż z swem zamysłem wolą najdzie ich jednaką. Cóż, kiedyby was samych wprzód jeszcze wzywano, Albo podarki jakie umyślnie dawano! Wyskoczyłby i z skóry od radości drugi, Chcąc się zachować, chcąc swe oddać w skok posługi.
LXXXI.
do cudzych co was prowadziła. Wiem, iżeście nie jeno dość często prosili Nadobnych, ale jeszcze i z chęcią płacili. Bo takiej nie mogliście, coby się kłaniała Wam sama, naleźć nigdy, choć złą sławę miała.
LXXX.
Więc niepodobna to jest, aby miedzy wami Beł ten, coby poigrać z cudzemi żonami Nie chciał, nadzieję tylko wziąwszy przed się taką, Iż z swem zamysłem wolą najdzie ich jednaką. Cóż, kiedyby was samych wprzód jeszcze wzywano, Albo podarki jakie umyślnie dawano! Wyskoczyłby i z skóry od radości drugi, Chcąc się zachować, chcąc swe oddać w skok posługi.
LXXXI.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 376
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nie przyszedł, ledwo nie sam po całych nocach w ręku sobie trzymał konia, tak nas sobie przecię lekce inne ważą; i owszem, przyznają, że się dobrze Polacy biją. Dziś zażartował chan z Karwowskim, rzekłszy, "żeśmy się już nieraz bijali; ale mów królowi, niechaj każe samej Litwie z nami poigrać, bośmy się jeszcze nigdy z sobą nie bili". Ja, za łaską bożą, zdrówem jeszcze, choć równa tej pracy, nie wiem, jeżeli kiedy była. Ale cóż mi po nim jest, jeśli nie usłyszę, a prędko, o polepszeniu tego, które sobie mam milion razy za droższe, nad
nie przyszedł, ledwo nie sam po całych nocach w ręku sobie trzymał konia, tak nas sobie przecię lekce ine ważą; i owszem, przyznają, że się dobrze Polacy biją. Dziś zażartował chan z Karwowskim, rzekłszy, "żeśmy się już nieraz bijali; ale mów królowi, niechaj każe samej Litwie z nami poigrać, bośmy się jeszcze nigdy z sobą nie bili". Ja, za łaską bożą, zdrówem jeszcze, choć równa tej pracy, nie wiem, jeżeli kiedy była. Ale cóż mi po nim jest, jeśli nie usłyszę, a prędko, o polepszeniu tego, które sobie mam milion razy za droższe, nad
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 474
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Wymówiwszy te słowa, sam się w kłębek skurczy, Z reztą żalu na ziemię jak snopek upadnie, Zęby ściął, oczy zamknął, już sobą niewładnie. Bogdajże takich Synów śmierć brała z kołyski! Nim do głowy Ojcowskiej siągną czyniąc spiski. Nim ręka w kieszeń Ojca potrafi się zmieścić, Poty z Synaczkiem można poigrać, popieścić, Często płaczą Rodzice, długo serce smucą, Gdy najukochańszym dzieciom Parki życia skrócą.
By wiedzieli na co je BÓG przezorny sprząta, Szczęśliwe niewinniątko! nim go grzech upląta. Jak zmotał Absalona sposobem pająnka. Od cienkiej siatki przyszło do łyka, postrąnka Nieprzylgnęła łagodność do twardej opoki, Przekleństwo się Ojcowskie chwyciło
Wymowiwszy te słowa, sam się w kłębek skurczy, Z reztą żalu na ziemię iak snopek upadnie, Zęby ściął, oczy zamknął, iuż sobą niewładnie. Bogdayże takich Synow śmierć brała z kołyski! Nim do głowy Oycowskiey siągną czyniąc spiski. Nim ręka w kieszeń Oyca potrafi się zmieścić, Poty z Synaczkiem można poigrać, popieścić, Często płaczą Rodzice, długo serce smucą, Gdy nayukochańszym dzieciom Parki życiá skrocą.
By wiedzieli na co ie BOG przezorny sprząta, Szczęśliwe niewińniątko! nim go grzech upląta. Ják zmotał Absalona sposobem paiąnka. Od cienkiey siatki przyszło do łyka, postrąnka Nieprzylgnęła łagodność do twárdey opoki, Przekleństwo się Oycowskie chwyciło
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 119
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
Taka ją więc pasja twej postaci łechce; Bo to frant, niechce tracić przed ludźmi swej sławy, Ciebie o jedenastej w noc chce do zabawy. Tylko przynieś pieniądze, a o Arlekinie Niezapomnij, a stary Mąż nich marnie ginie. Ledwiem wyperswadował, miłość i z naturą Pomogły mi, i ja się poigram z Laurą. Sędzia. Ach szczęśliwy momencie, pobiegnę skwapliwie, I sześć tysięcy złota, oddam jej życzliwie. Niechaj się nieturbuje dotrzymam sekretem, Tobie dam zysk, jak prędko wyidę z Gabinetu. SCENA III.
Gubernator: Laura. Gubernator: SKądżeś moja kochana, co cię tu prowadzi, Laura; Miłość
Taka ią więc passya twey postaci łechce; Bo to frant, niechce tracić przed ludźmi swey sławy, Ciebie o iedenastey w noc chce do zabawy. Tylko przynieś pieniądze, á o Arlekinie Niezapomniy, á stary Mąż nich marnie ginie. Ledwiem wyperswadował, miłość y z naturą Pomogły mi, y ia się poigram z Laurą. Sędźia. Ach szczęśliwy momencie, pobiegnę skwapliwie, Y sześć tysięcy złota, oddam iey życzliwie. Niechay się nieturbuie dotrzymam sekretem, Tobie dam zysk, iak prędko wyidę z Gabinetu. SCENA III.
Gubernator: Laura. Gubernator: ZKądżeś moia kochana, co cię tu prowadźi, Laura; Miłość
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFNiecnota
Strona: E2
Tytuł:
Niecnota w sidłach
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Matkę gdy się od takich skoków odwrócisz/ gdy się miluchno do niej obrócisz/ gdy i miluchno pocałujesz/ gdy się rączkami u świętej szyje uwiesisz; gdy usteczek twych śliczniejszych nad rubiny podasz do jej miłego pocałowania; gdy z chucią wielką do piersi Matki przysadzony/ pokażesz że te lepsze są nad wszytkie ostrza; gdy nakarmiony poigrasz sobie na łonie Matki/ raz odbierając od niej równiankę i mile onej wąchając/ raz tejże Matce do powąchania podawając; gdy też równiankę wziętą od Matki raz będziesz dawał Matce od siebie/ i z wdzięcznym uśmiechem/ umkniesz zaś Matce do siebie onę przytulając/ abo też jeśliby Matka równiankę zachwyciła jakby ją z rączki twojej
Mátkę gdy się od tákich skokow odwroćisz/ gdy się miluchno do niey obroćisz/ gdy i miluchno pocáłuiesz/ gdy się rączkámi v świętey szyie vwieśisz; gdy vsteczek twych ślicznieyszych nád rubiny podasz do iey miłego pocáłowánia; gdy z chućią wielką do pierśi Mátki przysádzony/ pokażesz że te lepsze są nad wszytkie ostrza; gdy nákarmiony poigrasz sobie ná łonie Mátki/ raz odbieráiąc od niey rowniankę y mile oney wącháiąc/ raz teyże Mátce do powąchánia podawáiąc; gdy też rowniankę wźiętą od Mátki raz będźiesz dawał Mátce od siebie/ y z wdźięcznym vśmiechem/ vmkniesz záś Mátce do siebie onę przytuláiąc/ ábo też ieśliby Mátká rowniankę záchwyćiłá iakby ią z rączki twoiey
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 338
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636