; Ale widząc, że ona o to nic nie dbała I w drogę dalszą jachać, nie bawiąc się, chciała, Aby za nią nadążył, przez sto ubogiemu Sztychów dał osiełkowi ostrogą swojemu. Ale on ledwie stępią wlecze się leniwo, Na cwał pewnie nie pójdzie nigdy, jako żywo.
XXXII.
A iż śpiesznie pojeżdżać Angelika jęła, Widząc, żeby mu zbyła i z oczu zginęła, Wrócił się w zad i przyzwał do swego mieszkania Czartów, zawsze posłusznych jego rozkazania. Jednego sobie obrał, którego nauczył, Na co go potrzebował; temu to poruczył, Aby wszedł zaraz w konia, co niósł w czasy one Gładką dziewkę i jego
; Ale widząc, że ona o to nic nie dbała I w drogę dalszą jachać, nie bawiąc się, chciała, Aby za nią nadążył, przez sto ubogiemu Sztychów dał osiełkowi ostrogą swojemu. Ale on ledwie stępią wlecze się leniwo, Na cwał pewnie nie pójdzie nigdy, jako żywo.
XXXII.
A iż śpiesznie pojeżdżać Angelika jęła, Widząc, żeby mu zbyła i z oczu zginęła, Wrócił się w zad i przyzwał do swego mieszkania Czartów, zawsze posłusznych jego rozkazania. Jednego sobie obrał, którego nauczył, Na co go potrzebował; temu to poruczył, Aby wszedł zaraz w konia, co niósł w czasy one Gładką dziewkę i jego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 155
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
od złych piekielnych duchów opętana, Albo, jako Hekuba, kiedy oszalała, Gdy swego Polidora martwego ujźrzała; Czasem stoi na skale, w morze patrząc, ale I sama skamieniałej jest podobna skale.
XXXV.
Ale niechaj narzeka, aż się nazad wrócę, A teraz do Rugiera znowu się obrócę, Który po długiem brzegu pojeżdżając rączo, Kwapił się w południowe najwiętsze gorąco; W pagórek uderzone nazad się wracały Promienie, od nich wierzchem drobne piaski wrzały Zbroja na niem od słońca tak się rozpaliła, Że się ledwo nie w ogień wszytka obróciła.
XXXVI.
Gdy go tak i strudzenie i pragnienie srodze Trapiło po piaszczystej, pustej onej drodze, Jadąc
od złych piekielnych duchów opętana, Albo, jako Hekuba, kiedy oszalała, Gdy swego Polidora martwego ujźrzała; Czasem stoi na skale, w morze patrząc, ale I sama skamieniałej jest podobna skale.
XXXV.
Ale niechaj narzeka, aż się nazad wrócę, A teraz do Rugiera znowu się obrócę, Który po długiem brzegu pojeżdżając rączo, Kwapił się w południowe najwiętsze gorąco; W pagórek uderzone nazad się wracały Promienie, od nich wierzchem drobne piaski wrzały Zbroja na niem od słońca tak się rozpaliła, Że się ledwo nie w ogień wszytka obróciła.
XXXVI.
Gdy go tak i strudzenie i pragnienie srodze Trapiło po piaszczystej, pustej onej drodze, Jadąc
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 205
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tego, aby się temu szpetnikowi Przez mój śrzodek miał dostać dziś, poganinowi.” Tak w on czas Angelika do siebie mówiła, Narzekając, że hełmu Orlanda zbawiła.
LXV.
Zbyt żałosna i sama na się rozgniewana, Czasem wszytkiem odkryta, czasem niewidziana, Według, jako potrzeba jej ukazowała, Przeciw wschodowi słońca pilnie pojeżdżała. Przebywszy wiele krajów, kiedy to kończyła Swoję drogę, na lesie młodzieńca trafiła, Który leżał, w pół piersi raniony, na ziemi Między towarzyszami dwiema zabitemi.
LXVI.
Ale was Angeliką nie chcę więcej bawić, Bo siła rzeczy pierwej trzeba mi odprawić, Jako o Sakrypancie, także o Feracie Darmo teraz odemnie
tego, aby się temu szpetnikowi Przez mój śrzodek miał dostać dziś, poganinowi.” Tak w on czas Angelika do siebie mówiła, Narzekając, że hełmu Orlanda zbawiła.
LXV.
Zbyt żałosna i sama na się rozgniewana, Czasem wszytkiem odkryta, czasem niewidziana, Według, jako potrzeba jej ukazowała, Przeciw wschodowi słońca pilnie pojeżdżała. Przebywszy wiele krajów, kiedy to kończyła Swoję drogę, na lesie młodzieńca trafiła, Który leżał, w pół piersi raniony, na ziemi Między towarzyszami dwiema zabitemi.
LXVI.
Ale was Angeliką nie chcę więcej bawić, Bo siła rzeczy pierwej trzeba mi odprawić, Jako o Sakrypancie, także o Feracie Darmo teraz odemnie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 264
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, I że co przedtem płocha i tak była dziwna, Nie miała jego żądzom z czasem być przeciwna.
LXI.
Tak sobie wolno jachał, wesoły z onego Towarzystwa miłego i tak uciesznego; Ale skoro godzina późna nastąpiła, Która wszytkie zwierzęta do wczasu wabiła, Widząc w poły zapadłe słońce i noc bliską, Począł śpiesznie pojeżdżać z swoją towarzyszką Tak długo, aż usłyszał gęśle z piszczałkami I ujźrzał wieś, gęstemi kurzącą dymami.
LXII.
W której było ubogich pasterzów mieszkanie, Nie piękne, ale dosyć wczesne nad mniemanie; Gdzie jeden z nich, iż już mrok ciemny następował, Prosił go, aby z panną u niego nocował. Przestał na
, I że co przedtem płocha i tak była dziwna, Nie miała jego żądzom z czasem być przeciwna.
LXI.
Tak sobie wolno jachał, wesoły z onego Towarzystwa miłego i tak uciesznego; Ale skoro godzina późna nastąpiła, Która wszytkie zwierzęta do wczasu wabiła, Widząc w poły zapadłe słońce i noc blizką, Począł śpiesznie pojeżdżać z swoją towarzyszką Tak długo, aż usłyszał gęśle z piszczałkami I ujźrzał wieś, gęstemi kurzącą dymami.
LXII.
W której było ubogich pasterzów mieszkanie, Nie piękne, ale dosyć wczesne nad mniemanie; Gdzie jeden z nich, iż już mrok ciemny następował, Prosił go, aby z panną u niego nocował. Przestał na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 310
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, będzie.
XLVIII.
Jednego śmierć na żywot ludzi niezliczonych Kładę, od okrutnego dziwu wybawionych”. „Jedź - pry - synu, w pokoju w umyśloną stronę, Niech Bóg ześle na twego żywota obronę Archanioła Michała!” Tak mówił pobożny I przeżegnał go potem pustelnik nabożny; A on nad Nilem jechał, śpiesznie pojeżdżając, Barziej trąbie, aniżli mieczowi ufając.
XLIX.
Między rzeką, a między bagnistem jeziorem Leży mała ścieżka tuż podle domu, w którem Jest mieszkanie olbrzyma niezwykłej srogości, I towarzystwa próżne i wszelkiej ludzkości. W niem są przybite głowy i członki ucięte Tych, którzy się trafiają w te kraje przeklęte; Niemasz w
, będzie.
XLVIII.
Jednego śmierć na żywot ludzi niezliczonych Kładę, od okrutnego dziwu wybawionych”. „Jedź - pry - synu, w pokoju w umyśloną stronę, Niech Bóg ześle na twego żywota obronę Archanioła Michała!” Tak mówił pobożny I przeżegnał go potem pustelnik nabożny; A on nad Nilem jechał, śpiesznie pojeżdżając, Barziej trąbie, aniżli mieczowi ufając.
XLIX.
Między rzeką, a między bagnistem jeziorem Leży mała ścieszka tuż podle domu, w którem Jest mieszkanie olbrzyma niezwykłej srogości, I towarzystwa próżne i wszelkiej ludzkości. W niem są przybite głowy i członki ucięte Tych, którzy się trafiają w te kraje przeklęte; Niemasz w
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 342
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Nie zrobiły, na grzbiet mu przywiązawszy, jedzie I w łańcuchu z triumfem za sobą go wiedzie,
LXI.
Szyszakiem go i tarczą nadto obciążając, Wszędzie, gdzie się obrócił, ludzie napełniając Radością niesłychaną z tego, że widzieli, Że tam bezpieczne przeście już podróżni mieli. Tak długo, kończąc drogę swą, Astolf pojeżdżał, Aż obaczył, że grobów egipskich dojeżdżał I wysokich piramid; potem zawołany Przeciwko ujźrzał Kair, pyszno zbudowany.
LXII.
Z miasta ludzie kupami wielkiemi bieżeli, Aby niezmierzonego olbrzyma widzieli, „Jako podobna - mówiąc jeden do drugiego - Aby ten tak mały miał związać tak wielkiego?” Astolf ledwie mógł jechać dalej,
Nie zrobiły, na grzbiet mu przywiązawszy, jedzie I w łańcuchu z tryumfem za sobą go wiedzie,
LXI.
Szyszakiem go i tarczą nadto obciążając, Wszędzie, gdzie się obrócił, ludzie napełniając Radością niesłychaną z tego, że widzieli, Że tam bezpieczne przeście już podróżni mieli. Tak długo, kończąc drogę swą, Astolf pojeżdżał, Aż obaczył, że grobów egipskich dojeżdżał I wysokich piramid; potem zawołany Przeciwko ujźrzał Kair, pyszno zbudowany.
LXII.
Z miasta ludzie kupami wielkiemi bieżeli, Aby niezmierzonego olbrzyma widzieli, „Jako podobna - mówiąc jeden do drugiego - Aby ten tak mały miał związać tak wielkiego?” Astolf ledwie mógł jechać dalej,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 345
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
gębę woda łynie; lecz skoro pojmie fortel ręką dwoić wody, suchym barkiem przebędzie i najgłębsze brody. Wejrzy, który uważasz wszytkich dróg trudności, naucz i mnie w podróżnych pracach sposobności. Dziecinne członki wożę w słabym wózku zgoła, sama sobą popycham towarzyskie koła, jako starość trójnożna, którą kostur wodzi, o tym koniu pojeżdża, przy którym i chodzi. Żebyś jednak w mych skargach nie miał wątpliwości, nie oskarżam przed Tobą nóg moich słabości. Żadnej wady golenie i stopy nie czują, gdyż przez pniaki i skały salty wyprawują. Z piórnonożną Kamillą w zawód bym puściła, co po wodach suchymi nogami chodziła. Próżno skarżę, łez
gębę woda łynie; lecz skoro pojmie fortel ręką dwoić wody, suchym barkiem przebędzie i najgłębsze brody. Wejrzy, który uważasz wszytkich dróg trudności, naucz i mnie w podróżnych pracach sposobności. Dziecinne członki wożę w słabym wózku zgoła, sama sobą popycham towarzyskie koła, jako starość trójnożna, którą kostur wodzi, o tym koniu pojeżdża, przy którym i chodzi. Żebyś jednak w mych skargach nie miał wątpliwości, nie oskarżam przed Tobą nóg moich słabości. Żadnej wady golenie i stopy nie czują, gdyż przez pniaki i skały salty wyprawują. Z piórnonożną Kamillą w zawód bym puściła, co po wodach suchymi nogami chodziła. Próżno skarżę, łez
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 83
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
wspomoże. VII
Ach, niestetyż, że mieszkanie moje przedłużyło się, mieszkałam z mieszkającymi w Cedar, długo obywatelką była dusza moja. W Psalmie 119
Czy też Słońce rok zwykłym biegiem odprawuje i po drogach gwiazdecznych kurs swój terminuje? Mniemałam, że się w wozie pasy potargały, gdy tak kołem leniwym czasy pojeżdżały. Ach, jużem ja swe dawno odprawiła lata, a śmierć nie chce docinać uwiędłego kwiata. Precz, dla Boga, Lachezys, ze lnu mojej nędze! Nie doprzędłaś co prędzej życia mego przędze? Bo żyć długo na świecie, cóż to za swobody? Darmo nas świat zaprasza na niepewne gody. Ach
wspomoże. VII
Ach, niestetyż, że mieszkanie moje przedłużyło się, mieszkałam z mieszkającymi w Cedar, długo obywatelką była dusza moja. W Psalmie 119
Czy też Słońce rok zwykłym biegiem odprawuje i po drogach gwiazdecznych kurs swój terminuje? Mniemałam, że się w wozie pasy potargały, gdy tak kołem leniwym czasy pojeżdżały. Ach, jużem ja swe dawno odprawiła lata, a śmierć nie chce docinać uwiędłego kwiata. Precz, dla Boga, Lachezys, ze lnu mojej nędze! Nie doprzędłaś co prędzej życia mego przędze? Bo żyć długo na świecie, cóż to za swobody? Darmo nas świat zaprasza na niepewne gody. Ach
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 145
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
po łąkach trawistych przechadzek zażywasz, potym latasz jako ptak i jak żeglarz pływasz. Otrzymałeś już władzą państwa trojakiego, już ci drogą trojaką wolno wniść do niego. Gdy tedy człowiekowi są te państwa dane, czemuż też nie ma zażyć tych dróg na przemianę? Neptun, bóg wodny, między morskimi wałami łuskowatymi tylko pojeżdża cugami, Jowisz zaś, który niebem i wiatrem kieruje, na skrzydlatych woźnikach kurs swój odprawuje; lecz człowiek ani barkiem wzwyż lata pierzystym, ani też morskie wały rznie styrem skrzelistym. Będziesz tedy mógł władać bez sił państwem onym, nie będąc ani ptakiem, ani galeonem. Mniejsza by to, choć by mu skrzydeł pozwolono
po łąkach trawistych przechadzek zażywasz, potym latasz jako ptak i jak żeglarz pływasz. Otrzymałeś już władzą państwa trojakiego, już ci drogą trojaką wolno wniść do niego. Gdy tedy człowiekowi są te państwa dane, czemuż też nie ma zażyć tych dróg na przemianę? Neptun, bóg wodny, między morskimi wałami łuskowatymi tylko pojeżdża cugami, Jowisz zaś, który niebem i wiatrem kieruje, na skrzydlatych woźnikach kurs swój odprawuje; lecz człowiek ani barkiem wzwyż lata pierzystym, ani też morskie wały rznie styrem skrzelistym. Będziesz tedy mógł władać bez sił państwem onym, nie będąc ani ptakiem, ani galeonem. Mniejsza by to, choć by mu skrzydeł pozwolono
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 170
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
dbała. Ale fortuna właśnie, jakoby na zmowie, Użyczyła pogody chytrej białejgłowie, Że koniec z pamiętnem złem dała niezbożnemu Zamysłowi, na straszny grzech odważonemu.
XXXVI.
Wielką z dawna nieprzyjaźń i niepojednany Zaciąg miał pewny szlachcic, Morandus nazwany, Z jej mężem i w niebytność jego tak beł śmiały, Że na przepych pojeżdżał aż pod same wały; Ale kiedy beł doma, do zamku onego Nie przybliżyłby się beł Argeusowego Na dwie mili. On zmyśla, że uczynił Bogu Ślub iść do Jeruzalem, do świętego grobu.
XXXVII.
I od wszytkich widziany, jawnie jedzie z domu I głosy o tem wszędzie puszcza, a nikomu Nie powierza
dbała. Ale fortuna właśnie, jakoby na zmowie, Użyczyła pogody chytrej białejgłowie, Że koniec z pamiętnem złem dała niezbożnemu Zamysłowi, na straszny grzech odważonemu.
XXXVI.
Wielką z dawna nieprzyjaźń i niepojednany Zaciąg miał pewny szlachcic, Morandus nazwany, Z jej mężem i w niebytność jego tak beł śmiały, Że na przepych pojeżdżał aż pod same wały; Ale kiedy beł doma, do zamku onego Nie przybliżyłby się beł Argeusowego Na dwie mili. On zmyśla, że uczynił Bogu Ślub iść do Jeruzalem, do świętego grobu.
XXXVII.
I od wszytkich widziany, jawnie jedzie z domu I głosy o tem wszędzie puszcza, a nikomu Nie powierza
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 159
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905