mała W kupie byś laskę z pieczęcią zastała. Ale teraz miń, bo pustki w tym dworze I dziedzic, łaskaw na cię, w bucentorze Albo w gondoli, równej w biegu strzale, Weneckie ściga łanie po kanale. Hetmańskie potem puścisz w bok fabryki, Który jak wstąpił między nieboszczyki, Zwiędła Korony sława na pokosie I koniec Polski na cienkim był włosie. Podle masz ojców wyzutych z Karmelu, Ostrego życia i potraw niewielu; Miń, tłusty wieprzu, mięsa tu nie jedzą I w grubej kapie o żarcie nie wiedzą. Dalej masz piętrem opuszczone z góry Aż na brzeg Wisły Kazanowskie mury, Gdzie pani rącze do Rzymu zawody Z powtórnym
mała W kupie byś laskę z pieczęcią zastała. Ale teraz miń, bo pustki w tym dworze I dziedzic, łaskaw na cię, w bucentorze Albo w gondoli, równej w biegu strzale, Weneckie ściga łanie po kanale. Hetmańskie potem puścisz w bok fabryki, Który jak wstąpił między nieboszczyki, Zwiędła Korony sława na pokosie I koniec Polski na cienkim był włosie. Podle masz ojców wyzutych z Karmelu, Ostrego życia i potraw niewielu; Miń, tłusty wieprzu, mięsa tu nie jedzą I w grubej kapie o żarcie nie wiedzą. Dalej masz piętrem opuszczone z góry Aż na brzeg Wisły Kazanowskie mury, Gdzie pani rącze do Rzymu zawody Z powtórnym
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 74
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wilcze nie dbaj rozterki, każdą dzikość jej pojrzenie I zwycięży, i odżenie. PASTERKA
(Konstancja Piotrowska)
Nie zostaniesz w żadnym błędzie, Każda z twych spraw stała będzie I mieszkać z tobą będą cnoty święte, Kiedy i imię masz od cnoty wzięte. ŻNIWIARKA pierwsza
(Maria d’Arqujen)
Nie koś siana na pokosy, Nie puszczaj sierpa na kłosy: To rzecz twej ręki mieć za kmieciów sługi, Serca ich orać i żąć ich wysługi; A ten snop słusznie nazwie się szczęśliwem, Który ty zwiążesz ręki twojej żniwem. ŻNIWIARKA wtóra
(Katarzyna de Gordon)
Niech ci się wiedzie, niech się wszytko szczęści, Niech się pod twoim
wilcze nie dbaj rozterki, każdą dzikość jej pojrzenie I zwycięży, i odżenie. PASTERKA
(Konstancja Piotrowska)
Nie zostaniesz w żadnym błędzie, Każda z twych spraw stała będzie I mieszkać z tobą będą cnoty święte, Kiedy i imię masz od cnoty wzięte. ŻNIWIARKA pierwsza
(Maria d’Arquien)
Nie koś siana na pokosy, Nie puszczaj sierpa na kłosy: To rzecz twej ręki mieć za kmieciów sługi, Serca ich orać i żąć ich wysługi; A ten snop słusznie nazwie się szczęśliwem, Który ty zwiążesz ręki twojej żniwem. ŻNIWIARKA wtóra
(Katarzyna de Gordon)
Niech ci się wiedzie, niech się wszytko szczęści, Niech się pod twoim
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 232
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Które jak swoje zaciągnęły węzły, Potężniej z sercem i myśli uwięzły. Nie płaczże tedy; wkrótce złote nici, Jakimi słońce światu nie rozświeci, Czesząc, przypomnisz sobie moję wróżkę. A teraz, chcesz-li, żeby-ć tę przegróżkę Niebo w sowitym nadgrodziło włosie, Daj mi te, które leżą na pokosie,
I pomotawszy ten dar w węzłów wiele, Wdziej mi na ręce niezbyte manele, A oraz wdziejesz na ręce okowy, Na serce pęto, skąd więzień nienowy Przyznam (na sławę twoję proszę o to), Żem jest niewolnik kupny za to złoto. DO JAGI
Dwieścieśkroć gęby, Jago, obiecała, Dwieścieś ust
Które jak swoje zaciągnęły węzły, Potężniej z sercem i myśli uwięzły. Nie płaczże tedy; wkrótce złote nici, Jakimi słońce światu nie rozświeci, Czesząc, przypomnisz sobie moję wróżkę. A teraz, chcesz-li, żeby-ć tę przegróżkę Niebo w sowitym nadgrodziło włosie, Daj mi te, które leżą na pokosie,
I pomotawszy ten dar w węzłów wiele, Wdziej mi na ręce niezbyte manele, A oraz wdziejesz na ręce okowy, Na serce pęto, skąd więzień nienowy Przyznam (na sławę twoję proszę o to), Żem jest niewolnik kupny za to złoto. DO JAGI
Dwieścieśkroć gęby, Jago, obiecała, Dwieścieś ust
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 269
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
tynf a po gr 8, wybrał z dymu po złp 5 i gr 2 nie miarkując się według zaprzysiężonych dymów, tak jako się mu podoba, nakłada i zasiew sobie żytny więcej włóki, pozabierawszy nam najlepsze grunta sadzibne13, własne żyto nasze od nas wybierając na obie strony zarobić i zasiać przynaglił i pod zasiewami naszymi sianożęci pokosie i do swego gumna sprowadzić namże ubogim ludziom kazał.
A na ostatnią zgubę naszą godząc, dwór w miasteczku W.K.M. Kuźnicy postawiony, gdzie jako ciągłych poddanych w wieczną niewolą obracając na dzienną i nocną straż zapędzają. Gdzie rezydując pomieniony im. pan Mroczek bez miłosierdzia uciemiężając ubogich ludzi postronkami zabija i
tynf a po gr 8, wybrał z dymu po złp 5 i gr 2 nie miarkując się według zaprzysiężonych dymów, tak jako się mu podoba, nakłada i zasiew sobie żytny więcej włóki, pozabierawszy nam najlepsze grunta sadzibne13, własne żyto nasze od nas wybierając na obie strony zarobić i zasiać przynaglił i pod zasiewami naszymi sianożęci pokosie i do swego gumna sprowadzić namże ubogim ludziom kazał.
A na ostatnią zgubę naszą godząc, dwór w miasteczku W.K.M. Kuźnicy postawiony, gdzie jako ciągłych poddanych w wieczną niewolą obracając na dzienną i nocną straż zapędzają. Gdzie rezydując pomięniony jm. pan Mroczek bez miłosierdzia uciemiężając ubogich ludzi postronkami zabija i
Skrót tekstu: SupKuzRzecz
Strona: 28
Tytuł:
Suplika poddanych kuźnickich do króla
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
listy urzędowe
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1718
Data wydania (nie wcześniej niż):
1718
Data wydania (nie później niż):
1718
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
chłopięta trzymały, Aż już prawie ostatnie zorze zapadały; Dopiero się rozeszli, każdy w swoje ślady, Chłopcy z bydłem do domu, Sylen do biesiady. SIELANKA CZWARTA KOSARZE
Miłko, Baty. Miłko Kosarzu, robotniku dobry, co-ć się stało? Przedtym miedzy czeladzią nad cię nie bywało. Teraz ani docinasz i pokosy psujesz, Ani równo z inszymi w rzędzie postępujesz, Ale po wszystkich idziesz; tak za trzodą w pole Owca idzie, gdy nogę na cierniu zakole. Jakim w południe będziesz abo do wieczora, Jeśli-ć zaraz z poranku robota niespora? Baty Miłku, nie przyrównywaj inszych do swej mocy, Bo ty kosisz nie
chłopięta trzymały, Aż już prawie ostatnie zorze zapadały; Dopiero się rozeszli, każdy w swoje ślady, Chłopcy z bydłem do domu, Sylen do biesiady. SIELANKA CZWARTA KOSARZE
Miłko, Baty. Miłko Kosarzu, robotniku dobry, co-ć się stało? Przedtym miedzy czeladzią nad cię nie bywało. Teraz ani docinasz i pokosy psujesz, Ani równo z inszymi w rzędzie postępujesz, Ale po wszystkich idziesz; tak za trzodą w pole Owca idzie, gdy nogę na cierniu zakole. Jakim w południe będziesz abo do wieczora, Jeśli-ć zaraz z poranku robota niespora? Baty Miłku, nie przyrównywaj inszych do swej mocy, Bo ty kosisz nie
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 29
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
już słońce ogniste promienie Do niskiej jadąc nachylało ziemie, Kiedy upały przykre ustawały I nieszporowe chwile nadchadzały, Gdyśmy pod niebem niemal wszyscy stali I na swój pojazd szczęśliwy patrzali, Ono nam palcem bosmani skazują Siedmiu psów morskich, których więc mianują Własnem przezwiskiem ludzie delfinami. A oni z wody wychodzą grzbietami, Na których stały pokosem szczeciny, Trochę od dzikiej pomierniejsze świni, Lecz wzrostem tylcy, skórą zaś bobrowi A łbem i nogą podobni kretowi. Wprzód rzędem wszyscy za sobą pływali, Potym dokoła pływając skakali, Znowu zaś dwiema stanęli rzędami, A na się wodą chlustali łapami, Toż zaś wężykiem pływali sapając, Swym biegiem morze pienili igrając. My
już słońce ogniste promienie Do niskiej jadąc nachylało ziemie, Kiedy upały przykre ustawały I nieszporowe chwile nadchadzały, Gdyśmy pod niebem niemal wszyscy stali I na swój pojazd szczęśliwy patrzali, Ono nam palcem bosmani skazują Siedmiu psów morskich, których więc mianują Własnem przezwiskiem ludzie delfinami. A oni z wody wychodzą grzbietami, Na których stały pokosem szczeciny, Trochę od dzikiej pomierniejsze świni, Lecz wzrostem tylcy, skórą zaś bobrowi A łbem i nogą podobni kretowi. Wprzód rzędem wszyscy za sobą pływali, Potym dokoła pływając skakali, Znowu zaś dwiema stanęli rzędami, A na się wodą chlustali łapami, Toż zaś wężykiem pływali sapając, Swym biegiem morze pienili igrając. My
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 59
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
w nim wszyscy faunowie kochają, Bez cienia żadnych plęsów nimfy nie wszczynają. Nagiej się przypatruje sam wolno Dianie A wżdy Akteonowych rogów nie dostanie. Cień w trudzie, cień we znoju cieszy podrożnego, Cień bydło, cień pastuszka obżywia nędznego.
Gdyby nocnej na ziemię cień nie puszczał rosy, Biedneby nasze zboża nie doszły pokosy, Owocowby w jesieni nie dała Pomona, Floraby z swego kwiecia była obnażona. Mizernyby nasz wiek był, kiedyby swojego Światu cień nie użyczał płaszcza czarnawego, Którym prace i troski ludzkie ukoiwa. W cieniu ptak rozmaity swoje gniazdo miewa. Przed cieniem żal swój słowik odnawia surowy, Cień drzewa i rozwiłe
w nim wszyscy faunowie kochają, Bez cienia żadnych plęsow nimfy nie wszczynają. Nagiej się przypatruje sam wolno Dyanie A wżdy Akteonowych rogow nie dostanie. Cień w trudzie, cień we znoju cieszy podrożnego, Cień bydło, cień pastuszka obżywia nędznego.
Gdyby nocnej na ziemię cień nie puszczał rosy, Biedneby nasze zboża nie doszły pokosy, Owocowby w jesieni nie dała Pomona, Floraby z swego kwiecia była obnażona. Mizernyby nasz wiek był, kiedyby swojego Światu cień nie użyczał płaszcza czarnawego, Ktorym prace i troski ludzkie ukoiwa. W cieniu ptak rozmaity swoje gniazdo miewa. Przed cieniem żal swoj słowik odnawia surowy, Cień drzewa i rozwiłe
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 281
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
salve w łeb z pistolettu, parą kul nabitego, byłaby, nieboga goła pewnie, jako więc mówią na niewczesnej kozodrzy. B. Ja w tym wystąpiwszy na okrągłe Teatrum świata wszystkiego, rzuczę tu i owdzie okiem, a potym z plecu w zapalczywości nieuchronną machnąwszy kosą, trzecią część świata żyjącego na śmiertelnym położyłem pokosie, a wtórym machnieniem by prędko przypadszy, śmierć nie zatrzymała kosy, pewniebym ściął wszystek naród ludzki. T. O pewnie, żebyś był Wmć wszystek świat, począwszy od głowy rościął do samego zadniego lica. B. Postrzegszy śmierć iż u Diabła ryby, a wielka klęska stała się w rodzaju ludzkim,
salve w łeb z pistolettu, párą kul nábitego, byłáby, niebogá goła pewnie, iáko więc mowią ná niewczesney kozodrzy. B. Ia w tym wystąpiwszy ná okrągłe Theátrum świátá wszystkiego, rzuczę tu y owdźie okiem, á potym z plecu w zápálczywośći nieuchronną machnąwszy kosą, trzećią część świátá żyiącego ná śmiertelnym położyłem pokośie, á wtorym machnieniem by prędko przypádszy, śmierć nie zátrzymáłá kosy, pewniebym śćiął wszystek narod ludzki. T. O pewnie, żebyś był Wmć wszystek świát, począwszy od głowy rośćiął do samego zadniego licá. B. Postrzegszy śmierć iż v Diabłá ryby, á wielka klęská stáłá się w rodzáiu ludzkim,
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 61
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
tak dolegliwości moje nie są tajne, Iż moje serce ognie palą niezwyczajne. Niech ten pierwszy twej będzie wizerunk usługi Na ugaszenie onych, które mię tak długi Czas trapią bez litości, że wolnej minuty Nie mam przed tęsknicami. Już je chyba suty Mogiłą grób zakończy, kiedy (rzewnem głosem Rzecze) stanę się śmierci żałosnym pokosem, Która już pono czuwa na mój kark z orężem, Już swą zahartowała kosę jadem wężem«.
Zaślochane dopiero otarszy zawojem Źrzenice — rzecz tak kończy z poufalcem swojem: »Idź, pokłoń się i powiedz »dzień dobry ode mnie! Więcej nic. Respons przynieś — i jeśli przyjemnie Na cię wejrzy, uważaj!
tak dolegliwości moje nie są tajne, Iż moje serce ognie palą niezwyczajne. Niech ten pierwszy twej będzie wizerunk usługi Na ugaszenie onych, ktore mię tak długi Czas trapią bez lutości, że wolnej minuty Nie mam przed tęsknicami. Już je chyba suty Mogiłą grob zakończy, kiedy (rzewnem głosem Rzecze) stanę sie śmierci żałosnym pokosem, Ktora już pono czuwa na moj kark z orężem, Już swą zahartowała kosę jadem wężem«.
Zaślochane dopiero otarszy zawojem Źrzenice — rzecz tak kończy z poufalcem swojem: »Idź, pokłoń się i powiedz »dzień dobry ode mnie! Więcej nic. Respons przynieś — i jeśli przyjemnie Na cie wejrzy, uważaj!
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 21
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
rzekło, Dwadzieścia ośm dział mieli. Nie straszniejsze piekło Ogniem, nie groźniejszy grzmot, gdy się zawiesiwszy Brzęczy nad głową, ani piorun przeraźliwszy, Szturm do Kozaków WOJNA CHOCIMSKA
Gdy z uchylonej chmury przez skryte szczeliny Rzuca z trzaskiem na ziemię raz wraz ciężkie kliny. Jaki ogień, jaki grzmot, jak gęste pioruny Walą ludzi pokosem, w dymie i w mgle onej! Choć-ci nie barzo równo postrzały się dzielą; Bowiem więcej Kozacy jednym działem ścielą, Niż ztem Turcy, gdy dotąd i jednego człeka Nie zabili, a z nich już w pół pola pasieka. Upornie przecie z sobą idą na wytrwaną, W pole ich chcą wywabić
rzekło, Dwadzieścia ośm dział mieli. Nie straszniejsze piekło Ogniem, nie groźniejszy grzmot, gdy się zawiesiwszy Brzęczy nad głową, ani piorun przeraźliwszy, Szturm do Kozaków WOJNA CHOCIMSKA
Gdy z uchylonej chmury przez skryte szczeliny Rzuca z trzaskiem na ziemię raz wraz ciężkie kliny. Jaki ogień, jaki grzmot, jak gęste pioruny Walą ludzi pokosem, w dymie i w mgle onéj! Choć-ci nie barzo równo postrzały się dzielą; Bowiem więcej Kozacy jednym działem ścielą, Niż stem Turcy, gdy dotąd i jednego człeka Nie zabili, a z nich już w pół pola pasieka. Upornie przecie z sobą idą na wytrwaną, W pole ich chcą wywabić
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 164
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924