toczy z siebie banki i piany.
Bolus Rubryka Ormińska. To bywa taka dobra Rubrika/ Ma czerwonego mało promyka. Ręce zatrudni twoje w łamaniu/ Zęby nie zelgną wmastykowaniu.
Balsamum Bałsam. Potym masz poznać sok Balsamowy/ Kolor najlepszy w nim Cytrynowy. Lskni się na pozór/ głowę trybuje/ Gdy go językiem kto pokosztuje. Przerazi mocą twe podniebienie/ I tego uczy nas doświadczenie. Ze gdy Balsamu w wodę naleje; Wierzch tylko wody Balsam odzieje. Gdzie wpuścisz wstatek/ tam mocno stanie. Gnat Cytrynowy kto go do staje.
Borax. Język ukąsi/ Borak cnotliwy/ Tu dziesz zaśoku z mlekiem z godliwy. I który będzie
toczy z śiebie bánki y piány.
Bolus Rubryka Orminská. To bywa táka dobra Rubriká/ Ma cżerwonego máło promyká. Ręce zátrudni twoie w łamániu/ Zęby nie zelgną wmástykowániu.
Bálsámum Báłsám. Potym masz poznáć sok Bálsámowy/ Kolor naylepszy w nim Cytrynowy. Lskni się ná pozor/ głowę trybuie/ Gdy go ięzykiem kto pokosztuie. Przerázi mocą twe podniebienie/ Y tego vcży nas doświádcżenie. Ze gdy Bálsámu w wodę náleie; Wierzch tylko wody Bálsam odźieie. Gdzie wpuśćisz wstátek/ tám mocno stánie. Gnat Cytrynowy kto go do stáie.
Borax. Ięzyk vkąśi/ Borák cnotliwy/ Tu dziesz záśoku z mlekiem z godliwy. Y ktory będźie
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: F2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
pałasz, Wysiekaj się z nimi, ujrzysz co udziałasz. Wysieką się przed tobą obadwa nogami, I pomkną kędy indzi co wskok z tłomoczkami. Pierzchnie checel pikarski, pierzchnie i luterski, A ty będziesz miał sławę jak człowiek rycerski. Ciebie tu trzeba, nie tych co dusze mordują, Proszę, niech ręku twoich trochę pokosztują. 3. de Konf. Carnific. NA KSIĄŻKĘ TEGOŻ SMOLĄ RABINA I
Książkę wszerz na dwu palcach, a wdłuż na dwie piędzi Wydał dokrów Samuel, gdzie trzy po trzy bredzi. Chciał się też snadź popisać przed swymi garbary, Których we zborze uczy z piekła wzięty wiary. Obyżeś ty był tylko
pałasz, Wysiekaj się z nimi, ujrzysz co udziałasz. Wysieką się przed tobą obadwa nogami, I pomkną kędy indzi co wskok z tłomoczkami. Pierzchnie checel pikarski, pierzchnie i luterski, A ty będziesz miał sławę jak człowiek rycerski. Ciebie tu trzeba, nie tych co dusze mordują, Proszę, niech ręku twoich trochę pokosztują. 3. de Conf. Carnific. NA KSIĄŻKĘ TEGOŻ SMOLĄ RABINA I
Książkę wszerz na dwu palcach, a wdłuż na dwie piędzi Wydał dokrow Samuel, gdzie trzy po trzy bredzi. Chciał sie też snadź popisać przed swymi garbary, Których we zborze uczy z piekła wzięty wiary. Obyżeś ty był tylko
Skrót tekstu: RamMKolKontr
Strona: 265
Tytuł:
Kolenda
Autor:
Mikołaj Aleksander Ramułt
Drukarnia:
Jan Wolrab
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
/ a daj gorąco na Stol
Skończonych Sto Potraw wystawiłem do twojego Pańskiego Stołu, do których jeszcze Przystawek masz 10. w Addytamencie. ADDyTAMENT. ALBO PRZYSTAWKA
ŻEbyś się zacny Czytelniku nie gorszył/ żem w przód położył Polskich potraw różne smaki/ chciałem w tym dogodzić twojemu geniuszowi, żebyś w przód pokosztowawszy Polskich Potraw/ a w nich swojego nieznalazszy ukontentowania do francuskich potajziów obrócił apetyt/ których masz taką deskrypcją. Potas Rumiany.
Weźmij Rurę Wołową/ Cielęciny łopatkę/ kurę/ albo Kapłona ochędożonego/ Skopowiny łopatkę/ grzbietu Wieprzowego nie mocz tego wszytkiego/ wstaw w garnek przestrono/ włóz pietruszki wiązkę/ zasol jako
/ á day gorąco ná Stol
Skończonych Sto Potraw wystáwiłem do twoiego Pańskiego Stołu, do ktorych ieszcze Przystawek masz 10. w Additamencie. ADDITAMENT. ALBO PRZYSTAWKA
ZEbyś się zacny Czytelniku nie gorszył/ żem w przod położył Polskich potraw rożne smaki/ chćiałem w tym dogodzić twoiemu geniuszowi, zebyś w przod pokosztowawszy Polskich Potraw/ á w nich swoiego nieznalazszy vkontentowánia do francuskich potayziow obroćił appetyt/ ktorych masz taką deskrypcyą. Potás Rumiány.
Weźmiy Rurę Wołową/ Cielęćiny łopatkę/ kurę/ álbo Kápłoná ochędożonego/ Skopowiny łopátkę/ grzbietu Wieprzowego nie mocz tego wszytkiego/ wstáw w gárnek przestrono/ włoz pietruszki wiązkę/ zasol iáko
Skrót tekstu: CzerComp
Strona: 37
Tytuł:
Compendium ferculorum albo zebranie potraw
Autor:
Stanisław Czerniecki
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
kulinaria
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1682
Data wydania (nie wcześniej niż):
1682
Data wydania (nie później niż):
1682
też izdebnem: a trzeci raz może doświadczyć tej wody przepuszczając onę albo dystillując w Alembiku. Warząc tedy wodę ciepliczną/ tak sobie postąpisz. Weźmiesz garniec nowy szklany dobrze wypalony/ i nalejesz wody onej pełno/ warzże tedy wodę onę tak długo/ aby jej wywrzała pierwej trzecia część: w ten czas powoniaj jej i pokosztuj/ jeśliż będzie miała i zapach i smak tenże co i pierwej/ tedy jeszcze znowu warz aż wywre do połowice: na ten czas powtóre skosztuj/ i powąchaj onej wody/ w której albo pozostanie cokolwiek zapachu i smaku onego pierwszego/ albo nie zostanie nic. To odprawiwszy/ dwóch rzeczy zaraz się dowiesz
też izdebnem: á trzeći raz może doświádcżyć tey wody przepuszcżaiąc onę álbo distilluiąc w Alembiku. Wárząc tedy wodę ćieplicżną/ ták sobie postąpisz. Weźmiesz gárniec nowy śklany dobrze wypalony/ y náleiesz wody oney pełno/ warzże tedy wodę onę ták długo/ áby iey wywrzáłá pierwey trzećia cżęść: w ten czás powoniay iey y pokosztuy/ iesliż będźie miáłá y zapách y smák tenże co y pierwey/ tedy ieszcże znowu warz áż wywre do połowice: ná ten cżás powtore skosztuy/ y powąchay oney wody/ w ktorey álbo pozostánie cokolwiek zapáchu y smáku onego pierwszego/ álbo nie zostánie nic. To odpráwiwszy/ dwoch rzecży záraz się dowiesz
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 76.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
stateczną pracę. Bo to są jak owe łebskie konie/ co/ co raz porwie/ co raz szarpie/ a potym wciąż poszedszy ustanie prędko/ i dla tegoż takim pospolicie krzywią się Zony. Bo jako Doktorowie mówią/ że to złego apetytu znak/ i nie ze wszem dobrego żołądka/ co to wszytkich potraw pokosztuje/ tak i o takim nie wiele trzymać. Lepsze owe żołądki/ co jednej potrawy najedzą się słusznie; na prostym ludu dowód tego. Chłop o jednej misie/ i o jednej Zonie/ a sam zdrów/ i nalepa nie próżna. Naprzeciw ci skołożrzy i odmieniający co raz potrawy ordynaryjnie Bezdzieckiemi są. Cóż za tym
státeczną pracę. Bo to są iák owe łebskie konie/ co/ co raz porwie/ co raz szárpie/ á potym wćiąż poszedszy ustánie prętko/ y dla tegosz tákim pospolićie krzywią się Zony. Bo iáko Doktorowie mowią/ że to złego áppetytu znák/ y nie ze wszem dobrego żołądká/ co to wszytkich potraw pokosztuie/ ták y o tákim nie wiele trzymáć. Lepsze owe żołądki/ co iedney potráwy náiedzą się słusznie; ná prostym ludu dowod tego. Chłop o iedney misie/ y o iedney Zonie/ á sám zdrow/ y nalepá nie prożna. Náprzećiw ći skołożrzy y odmieniáiący co raz potráwy ordynáryinie Bezdźieckiemi są. Cosz zá tym
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 49
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
od grabie głupiego. Swoje, gdziem zdybał, biorę: i to są słuszności, Kiedy każdy przy swojej zostawa własności. Przestańże na tem, chceszli: ja nie dysputuję, Raczej tą bronią słów tych poprawić ślubuję.
LIX.
I słuszniej, że ją męstwem sobie nagotujesz, Niżli się z Rodomontem dużem pokosztujesz; Bo i zwyczaj tak dawny służy żołnierzowi: Wprzód broń kupić, potem iść śmiele ku bojowi”. Odpowieda Tatarzyn, wzniówszy harde czoło: „Żaden głos uszu moich nigdy tak wesoło Nie uderzył: pódź, rzeczą sprobujem tej mowy; Gdy Rodomont pozwoli, jużem ja gotowy.
LX.
Dokaż tego, aby
od grabie głupiego. Swoje, gdziem zdybał, biorę: i to są słuszności, Kiedy każdy przy swojej zostawa własności. Przestańże na tem, chceszli: ja nie dysputuję, Raczej tą bronią słów tych poprawić ślubuję.
LIX.
I słuszniej, że ją męstwem sobie nagotujesz, Niżli się z Rodomontem dużem pokosztujesz; Bo i zwyczaj tak dawny służy żołnierzowi: Wprzód broń kupić, potem iść śmiele ku bojowi”. Odpowieda Tatarzyn, wzniówszy harde czoło: „Żaden głos uszu moich nigdy tak wesoło Nie uderzył: pódź, rzeczą sprobujem tej mowy; Gdy Rodomont pozwoli, jużem ja gotowy.
LX.
Dokaż tego, aby
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 335
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
go in manibus bene meritorum ledwie dziesiątą cześć widzę. Już ja połowę Ojczystej mojej uroniłem substancyjej. Już nieraz wiadomo to jest Całemu Wojsku i Wodzowi memu nie skąpo dla Ojczyzny utoczyło się krwie już bym się tez zgodził bene meritorum choć Regestr zawirać a przecię niedostało mi się i wielu inszym odemnie zasłużonym tego pokosztować chleba. A tak ich wiele widzę którzy Lancetem Francuskiem mediannę otworzywszy krew rozlewali, albo ich Cyrulik nieostrożnie golił. A przecię do chleba Bene meritorum najbardziej się cisną niepracując nań najpierwej go jeść, Panem z Niego zostać a potym uboższych opprimere et Bene meritos . Na sejmach i sejmikach Insulty robić i w zasługach od
go in manibus bene meritorum ledwie dziesiątą cześć widzę. Iuz ia połowę Oyczystey moiey uroniłęm substancyiey. Iuz nieraz wiadomo to iest Całęmu Woysku y Wodzowi memu nie skąpo dla Oyczyzny utoczyło się krwie iuz bym się tez zgodził bene meritorum choc Regestr zawirać a przecię niedostało mi się y wielu inszym odemnie zasłuzonym tego pokosztować chleba. A tak ich wiele widzę ktorzy Lancetem Francuskięm medyannę otworzywszy krew rozlewali, albo ich Cyrulik nieostroznie golił. A przecię do chleba Bene meritorum naybardziey się cisną niepracuiąc nąn naypierwey go ieść, Panem z Niego zostać a potym uboszszych opprimere et Bene meritos . Na seymach y seymikach Insulty robić y w zasługach od
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 133
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
z sobą na wieczerze, O jakże by się na tym nie omylił Głodnego gọścia żołądek posilił. Jakoż o kilka kroków ledwie ruszył, Obaczy Stoły suto zastawione, Ostrzy apetyt, bo kilka dni suszył, Smaki w potrawach modno zaprawione Kredense złote oczom widzieć miło, Czegożby w Domu Fortuny nie było? Jeźli gustownych pokosztuje Trunków, Co delikatność rodzajów wydaje, Tyle tam wina stawiano gatunków, Wszystko się główne ADOLFOWI zdaje, Sam nie wie które pić, jak nalać miarę, Obrał podobno, Węgierskie a stare. Jawnie poznaje po Pańskim Bankiecie Ze tu Fortuna sama Gospodynią, Ze jej Dom blisko, że go dojdzie przecię, Ze ukochaną ogląda
z sobą ná wieczerze, O iákże by się ná tym nie omylił Głodnego gọścia żołądek posilił. Jákoż o kilka krokow ledwie ruszył, Obáczy Stoły suto zástawione, Ostrzy appetyt, bo kilka dni suszył, Smáki w potráwach modno záprawione Kredense złote oczom widzieć miło, Czegożby w Domu Fortuny nie było? Jeźli gustownych pokosztuie Trunkow, Co delikatność rodzajow wydaie, Tyle tam wina stáwiano gátunkow, Wszystko się głowne ADOLFOWI zdaie, Sam nie wie ktore pić, iák nálać miarę, Obráł podobno, Węgierskie á stáre. Jáwnie poznaie po Pańskim Bankiecie Ze tu Fortuna sama Gospodynią, Ze iey Dom blisko, że go doydzie przecię, Ze ukocháną ogląda
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 43
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
za żywota lągnąć, Żeby nie zaginęło luterańskie plemię, Wy sami żywym plonem napełniajcie ziemię. W tej sprawie odrzucajcie od siebie skrupuły, Trzymając się obiema rękoma ampuły, Ampuły o dwóch uchach - wyście robotnicy, Którzy pieczą nosicie o Pańskiej winnicy. Przetoż niżeli wina z tej winnice dacie Inszym, pierwej go sami pokosztować macie. Macie inszym przyświecać, jako zapalona Świeca, z łoju i z knota miązszego zdwojona. Minister każdy ma być serdeczka śmiałego, Nie ma się bać, jako tchórz, grzechu najwiętszego. Owszem, byśmy się diabłu nie dawali cieszyć, Winniśmy z swej dobroci jak najwięcej grzeszyć. Bo skoro wszytkich diabłów grzechami
za żywota lągnąć, Żeby nie zaginęło luterańskie plemię, Wy sami żywym plonem napełniajcie ziemię. W tej sprawie odrzucajcie od siebie skrupuły, Trzymając sie obiema rękoma ampuły, Ampuły o dwóch uchach - wyście robotnicy, Którzy pieczą nosicie o Pańskiej winnicy. Przetoż niżeli wina z tej winnice dacie Inszym, pierwej go sami pokosztować macie. Macie inszym przyświecać, jako zapalona Świeca, z łoju i z knota miązszego zdwojona. Minister każdy ma być serdeczka śmiałego, Nie ma sie bać, jako tchórz, grzechu najwiętszego. Owszem, byśmy sie diabłu nie dawali cieszyć, Winniśmy z swej dobroci jak najwięcej grzeszyć. Bo skoro wszytkich diabłów grzechami
Skrót tekstu: ZimBLutKontr
Strona: 350
Tytuł:
Testament
Autor:
Bartłomiej Zimorowicz
Drukarnia:
Sebastian Fabrowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
nieinaczej wspłonął/ Jako gdyby kto ognia pod słomę nagrzonął: Lub liście/ lubby zażegłw stóg zwalone zioła. Uroda dziwnie śliczna: lecz onego zgoła Złość rusza przyrodzona: lub jego krainy Paskudny: pała wadą swą/ i swej rodziny. Pochop w nim jest/ fraucmeru czułość przeformować: Paniej starej wiarę wrąż: samej pokosztować: Datkiem najwiętszym; i snadź królestwa przystawić/ Lub pochwycić/ i potym o nie pole stawić. Nie jest nic/ czego w srogiej nie śmiałby miłości. Ogniów tajnych ogarnąć nie mogą wnętrzności. Styskuje na przewłokę/ i serdecznie prawi Progny rozkaz/ za którym żądze własne stawi. Miłość go mownym czyni: ilekolwiek
nieináczey wspłonął/ Iako gdyby kto ogniá pod słomę nagrzonął: Lub liśćie/ lubby záżegłw stog zwálone źiołá. Vrodá dźiwnie śliczna: lecz onego zgołá Złość rusza przyrodzona: lub iego kráiny Páskudny: pała wádą swą/ y swey rodźiny. Pochop w nim iest/ fraucmeru czułość przeformowáć: Pániey stárey wiárę wrąż: sámey pokosztowáć: Datkiem naywiętszym; y snadź krolestwá przystáwić/ Lub pochwyćić/ y potym o nie pole stáwić. Nie iest nic/ czego w srogiey nie śmiałby miłośći. Ogniow táynych ogárnąć nie mogą wnętrznośći. Styskuie ná przewłokę/ y serdecznie práwi Progny roskáz/ zá ktorym żądze własne stáwi. Miłość go mownym czyni: ilekolwiek
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 151
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636