„Doleżę bez wiązania” — nieboga powiada. Prawieć mu doleżała, ledwie ją dziesiąty Dotrzymał, skoro wszytkie opędziła kąty. 301 (F). JĘZYK BIAŁOGŁOWSKI
Gdy się miesiąc na niebie za dawnych ćmił czasów, Dźwiękiem miednic i głosem hucznych tołombasów Pomagali mu ludzie, żeby owym grzmotem Mógł się swoim w tej nuży pokrzepić obrotem. Gdyby żyła natenczas, język twojej żony Stałby za wszytkie bębny, miednice i dzwony. A ten nieborak: „Prawda — rzecze — ale dać mi Już pokój, miesiąc wskrzesi, a mnie rozum zaćmi.” 302 (F). NIEWIASTA Z KOŚCI STWORZONA
Z kości, mówią, niewiasta stwmrzona.
„Doleżę bez wiązania” — nieboga powiada. Prawieć mu doleżała, ledwie ją dziesiąty Dotrzymał, skoro wszytkie opędziła kąty. 301 (F). JĘZYK BIAŁOGŁOWSKI
Gdy się miesiąc na niebie za dawnych ćmił czasów, Dźwiękiem miednic i głosem hucznych tołombasów Pomagali mu ludzie, żeby owym grzmotem Mógł się swoim w tej nuży pokrzepić obrotem. Gdyby żyła natenczas, język twojej żony Stałby za wszytkie bębny, miednice i dzwony. A ten nieborak: „Prawda — rzecze — ale dać mi Już pokój, miesiąc wskrzesi, a mnie rozum zaćmi.” 302 (F). NIEWIASTA Z KOŚCI STWORZONA
Z kości, mówią, niewiasta stwmrzona.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 131
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, znowu ksiądz porośnie. Chceli który męczeństwa? W Podgórzu najprędzej Dostanie go; to sztuka nazbierać pieniędzy. 391 (D). DO KONFIDENTA
Wiecież co, panie bracie? zdechł on mój koń gniady. Miał też usterk, miał różne swoje insze wady, Ale też miał i cnoty, bo się w skok pokrzepił I porwał, usterknąwszy; więc nie jadł i nie pił Nad to, co mu się chciało — a ty jesz i pijesz Nad swój apetyt, leżysz w grzechu, a wżdy żyjesz? Bo ja człek, a to bydlę. Tym gorzej, nieboże, Że ciebie rozum odwieść od tego nie może; A przeto
, znowu ksiądz porośnie. Chceli który męczeństwa? W Podgórzu najprędzej Dostanie go; to sztuka nazbierać pieniędzy. 391 (D). DO KONFIDENTA
Wiecież co, panie bracie? zdechł on mój koń gniady. Miał też usterk, miał różne swoje insze wady, Ale też miał i cnoty, bo się w skok pokrzepił I porwał, usterknąwszy; więc nie jadł i nie pił Nad to, co mu się chciało — a ty jesz i pijesz Nad swój apetyt, leżysz w grzechu, a wżdy żyjesz? Bo ja człek, a to bydlę. Tym gorzej, nieboże, Że ciebie rozum odwieść od tego nie może; A przeto
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 166
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Ledwiem o zdrowie Jagi przerzekł słowo,
Wszyscy z ratunkiem przybyli gotowo. Rzuciła Wenus na stronę zaloty, A do lekarskiej spieszyła roboty; Przypadł z słojkami Febus swą osobą I z władzą silną nad każdą chorobą; Diana, pannie dziewica, przybyła I swego cechu od szkody broniła; Był Eskulapi, gotów swymi zioła Ustawające pokrzepić żywioły; I sam Alcydes opanował weście, Chcąc śmierć odgromić jako przy Alceście, Która nie mogąc wytrzymać tej zgodzie Bogów, wróciła do piekła o głodzie. Wszytko-ć się niebo z pomocą ozwało, Wszytko przy zdrowiu twym opowiedziało; Wróciło-ć, Jago, i zdrowie, i siły, I kształt urody
Ledwiem o zdrowie Jagi przerzekł słowo,
Wszyscy z ratunkiem przybyli gotowo. Rzuciła Wenus na stronę zaloty, A do lekarskiej spieszyła roboty; Przypadł z słojkami Febus swą osobą I z władzą silną nad każdą chorobą; Dyjana, pannie dziewica, przybyła I swego cechu od szkody broniła; Był Eskulapi, gotów swymi zioły Ustawające pokrzepić żywioły; I sam Alcydes opanował weście, Chcąc śmierć odgromić jako przy Alceście, Która nie mogąc wytrzymać tej zgodzie Bogów, wróciła do piekła o głodzie. Wszytko-ć się niebo z pomocą ozwało, Wszytko przy zdrowiu twym opowiedziało; Wróciło-ć, Jago, i zdrowie, i siły, I kształt urody
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 264
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
do tych czasów Grecji w-Grecjej/ Macedoniej w-Macedoniej/ Kartaginy w-Kartaginie/ Rzymu/ w-Rzymie szukamy ne cadavera quidem tantae magnitudini paria extant. I snadniej było post eversam Romam niektórym nowym miasteczkom Włoskim afferere famam et libertatem, florere bellica gloria, excutere jugum barbarorum, praeferre imperia, niźli się pokrzepić Rzymowi! Venetiarum, Florientinorum, Genuensium, których verus Roma ne nomen quidem audivit pośledniejszych czasów res terra marique praeclarè gestae leguntur, de Roma siletur. Illa olim Vrbs domitriks gentium w-krotkim czasie lat kilkadziesiąt od Gottów do Wandalów albo raczej à conjurata totius Septemtrionis in suam perniciem gentium eluvione quater capta et eversa legitur, Prawdziwie powiedział
do tych czásow Grecyey w-Grecyey/ Macedoniey w-Mácedoniey/ Kártáginy w-Kártáginie/ Rzymu/ w-Rzymie szukamy ne cadavera quidem tantae magnitudini paria extant. I snádniey było post eversam Romam niektorym nowym miásteczkom Włoskim afferere famam et libertatem, florere bellica gloria, excutere jugum barbarorum, praeferre imperia, niźli się pokrzepić Rzymowi! Venetiarum, Florientinorum, Genuensium, ktorych verus Roma ne nomen quidem audivit poślednieyszych czásow res terra marique praeclarè gestae leguntur, de Roma siletur. Illa olim Vrbs domitrix gentium w-krotkim czásie lát kilkádźieśiąt od Gottow do Wándalow álbo raczey à conjurata totius Septemtrionis in suam perniciem gentium eluvione quater capta et eversa legitur, Prawdźiwie powiedźiał
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 56
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
z wieczora ordynaryjne (który na tydzień dwa razy chodzi), do Anglii płynęliśmy. Kędy przeciwnego zażywszy wiatru i niebezpieczeństwa, niemniej też naruszenia zdrowia. Anglia
Nazajutrz wieczorem przypłynęliśmy ad limites Anglii, do miasta pierwszego nad samym morzem, na górze położonego, Dover nazwanego, dokąd, wysiadszy przenocowawszy dnia 27 Augusti i pokrzepiwszy się po niesposobności morskiej.
Nająwszy karety jechaliśmy. 91 dnia 28 rano na pokarm do miasta Canterbury mil 14 angielskich, co uczyni naszych 7, iż barzo dobre konie i piękne, angielskie, śpiesznie się jechało.
Ten kraj angielski barzo obfity we wszytko, jako w pola, role niesłychanie obfite i w pięknej dyzpozycyjej
z wieczora ordynaryjne (który na tydzień dwa razy chodzi), do Angliej płynęliśmy. Kędy przeciwnego zażywszy wiatru i niebezpieczeństwa, niemniej też naruszenia zdrowia. Anglia
Nazajutrz wieczorem przypłynęliśmy ad limites Angliej, do miasta pierwszego nad samym morzem, na górze położonego, Dover nazwanego, dokąd, wysiadszy przenocowawszy dnia 27 Augusti i pokrzepiwszy się po niesposobności morskiej.
Nająwszy karety jechaliśmy. 91 dnia 28 rano na pokarm do miasta Canterbury mil 14 angielskich, co uczyni naszych 7, iż barzo dobre konie i piękne, angielskie, śpiesznie się jechało.
Ten kraj angielski barzo obfity we wszytko, jako w pola, role niesłychanie obfite i w pięknej dyspozycjej
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 298
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
się teraz ona twa moc wielka podziała, która ludziom niewinnym szwanki zadawała? Czemu teraz w sercu twym pomsty nie gotujesz, czemu okiem nie mrugasz i zdrady nie knujesz?» Gdy takie urągania słyszy dusza drżąca, oto ujźrzy z daleka jak gwiazda lecąca do niej śpieszy, na którą dusza obróciła oczy pilno i nieco myśli pokrzepiła. Był to dusze Anioł Stróż, który jak przyśpieszył, mówiąc: «Bądź zdrów, Tundale!» – onego ucieszył. Bo widząc on młodzieńca nadzwyczaj pięknego, a siebie zaś imieniem własnym nazwanego,
od radości odpowie: «Ach, ojcze kochany, otom bólom piekielnym i śmierci oddany!». Któremu Anioł
się teraz ona twa moc wielka podziała, która ludziom niewinnym szwanki zadawała? Czemu teraz w sercu twym pomsty nie gotujesz, czemu okiem nie mrugasz i zdrady nie knujesz?» Gdy takie urągania słyszy dusza drżąca, oto ujźrzy z daleka jak gwiazda lecąca do niej śpieszy, na którą dusza obróciła oczy pilno i nieco myśli pokrzepiła. Był to dusze Anioł Stróż, który jak przyśpieszył, mówiąc: «Bądź zdrów, Tundale!» – onego ucieszył. Bo widząc on młodzieńca nadzwyczaj pięknego, a siebie zaś imieniem własnym nazwanego,
od radości odpowie: «Ach, ojcze kochany, otom bólom piekielnym i śmierci oddany!». Któremu Anioł
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 87
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
. A gdy się potępiona już być rozumiała, nie wiedzieć jak, się wolną od mąk oglądała. Słaba leżąc po kaźni, ledwie żywa była, wtym Anioła, światłości wodza, obaczyła. Niezmiernie się radując, chociaż utrapiona, poczęła Boga chwalić wielce ucieszona. Którą Anioł posilił, będącą we mdłości, dotknąwszy się, pokrzepił i przydał radości. § V O tarasie ognistym
A gdy dalej śpieszyli przez straszne ciemności, ukazał się dom jakiś niezmiernej wielkości, jakby góra wysoka barzo wystawiony, ognia pełny, jako piec wszytek rozpalony, z którego tysiąc kroków płomień zastępował, dusze, które mógł zająć, okrutnie katował. Ten, dusza, obaczywszy,
. A gdy się potępiona już być rozumiała, nie wiedzieć jak, się wolną od mąk oglądała. Słaba leżąc po kaźni, ledwie żywa była, wtym Anioła, światłości wodza, obaczyła. Niezmiernie się radując, chociaż utrapiona, poczęła Boga chwalić wielce ucieszona. Którą Anioł posilił, będącą we mdłości, dotknąwszy się, pokrzepił i przydał radości. § V O tarasie ognistym
A gdy dalej śpieszyli przez straszne ciemności, ukazał się dom jakiś niezmiernej wielkości, jakby góra wysoka barzo wystawiony, ognia pełny, jako piec wszytek rozpalony, z którego tysiąc kroków płomień zastępował, dusze, które mógł zająć, okrutnie katował. Ten, dusza, obaczywszy,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 91
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
mu się daje,
z łaźnie onej tak przykrej wyprowadzonego spyta, jakby się miewał, a zatym do niego rzecze: «Zaż tak przyjemne ciała lubieżności były, jakie są teraz piekielne przykrości?». Nie odpowiedział na to Tundalus znędzniony, sił bowiem do mówienia nie miał, utrapiony. Któremu rzecze Anioł: «Pokrzep się, Tundale, bo wiedz o tym, iż cię Bóg nie opuścił cale! On, kogo chce, do piekła może zaprowadzić, tegoż stamtąd, jeśli chce, może wyprowadzić. Wielkieś męki, ale nie wszytkie podejmował, od większych cię Bóg dobry z swej łaski zachował, boś jeszcze na dno
mu się daje,
z łaźnie onej tak przykrej wyprowadzonego spyta, jakby się miewał, a zatym do niego rzecze: «Zaż tak przyjemne ciała lubieżności były, jakie są teraz piekielne przykrości?». Nie odpowiedział na to Tundalus znędzniony, sił bowiem do mówienia nie miał, utrapiony. Któremu rzecze Anioł: «Pokrzep się, Tundale, bo wiedz o tym, iż cię Bóg nie opuścił cale! On, kogo chce, do piekła może zaprowadzić, tegoż stamtąd, jeżli chce, może wyprowadzić. Wielkieś męki, ale nie wszytkie podejmował, od większych cię Bóg dobry z swej łaski zachował, boś jeszcze na dno
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 97
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
jednak wziąwszy przewodnika, prawie po ciemku poszedłem pieszo do Warszawy. A tymczasem brat mój pułkownik na Pragę z województwa brzeskiego przyjechał, tak dla swoich biletów kapitulacji pułkowniczej, jako też dla mojej konsolacji. Który gdy mi dał znać o sobie, że jest na Pradze, poszedłem do niego. W nocy też mróz pokrzepił Wisłę.
Brat tedy mój pułkownik powiedał mi o złości księcia kanclerza. Powiedał, że mój ociec pisał list do księcia kanclerza, ekskuzując mnie, że cokolwiek czyniłem, tedy to dla posłuszeństwa Synowskiego czyniłem. Powiedał mi, że listy moje, które z Warszawy jeszcze przed drogą częstochowską tak do księcia kanclerza, jako
jednak wziąwszy przewodnika, prawie po ciemku poszedłem pieszo do Warszawy. A tymczasem brat mój pułkownik na Pragę z województwa brzeskiego przyjechał, tak dla swoich biletów kapitulacji pułkowniczej, jako też dla mojej konsolacji. Który gdy mi dał znać o sobie, że jest na Pradze, poszedłem do niego. W nocy też mróz pokrzepił Wisłę.
Brat tedy mój pułkownik powiedał mi o złości księcia kanclerza. Powiedał, że mój ociec pisał list do księcia kanclerza, ekskuzując mnie, że cokolwiek czyniłem, tedy to dla posłuszeństwa Synowskiego czyniłem. Powiedał mi, że listy moje, które z Warszawy jeszcze przed drogą częstochowską tak do księcia kanclerza, jako
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 360
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
i mnie dosyć osłabił, bo jadąc razem z Próżorem, teraźniejszym starostą kowieńskim, i z samą oraz z teraźniejszą żoną moją do Bobcina, rezydencji starosty kowieńskiego, i nocując w Poniewieżu u brata jego rodzonego Próżora, pisarza grodzkiego kowieńskiego, całą prawie noc słaby niemal aż do mdłości byłem, przecież nade dniem zasnąwszy smaczno pokrzepiłem się. Z Bobcina razem z żoną moją przyjechawszy do Czerwonego Dworu zacząłem koncertować zapisy przedszlubne z przysłanym od kasztelana witebskiego Wiszniewskim, regentem grodzkim kowieńskim, sławnym wykrętaczem.
Pierwej tedy intercyzę przedszlubną napisaliśmy w ten sens, że ja, biorąc zapis od żony mojej na pięćdziesiąt tysięcy, zapisałem jej simplici debito in
i mnie dosyć osłabił, bo jadąc razem z Prozorem, teraźniejszym starostą kowieńskim, i z samą oraz z teraźniejszą żoną moją do Bobcina, rezydencji starosty kowieńskiego, i nocując w Poniewieżu u brata jego rodzonego Prozora, pisarza grodzkiego kowieńskiego, całą prawie noc słaby niemal aż do mdłości byłem, przecież nade dniem zasnąwszy smaczno pokrzepiłem się. Z Bobcina razem z żoną moją przyjechawszy do Czerwonego Dworu zacząłem koncertować zapisy przedszlubne z przysłanym od kasztelana witebskiego Wiszniewskim, regentem grodzkim kowieńskim, sławnym wykrętaczem.
Pierwej tedy intercyzę przedszlubną napisaliśmy w ten sens, że ja, biorąc zapis od żony mojej na pięćdziesiąt tysięcy, zapisałem jej simplici debito in
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 603
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986