przyjmowania Herezją nazwawszy/ samych Azymitami otytułował. Oczym wziąwszy wiadomość Biskup Rzymski Leo Dziewiąty pisze do niego/ i do Leona Archiepiskopa Achridońskiego/ i mówi/ o jak to nie ostróżne strofowanie wasze/ gdy usta wasze wspinacie na niebp/ a językiem waszym pełzającym po ziemi/ ludzkiemi Argumentaciami i domysłami starożytną wiarę zrazić i obalić pokuszacie się. o to już po tysiącu i niemal dwudziestu po umęczeniu Zbawiciela naszego leciech/ poczyna przez nas uczona być Rzymska Cerkiew/ jakim sposobem pamięć męki tegoż/ ma być rozspamiętywana. W tejże Materii/ gdy tenże Michael Cerularius do inszych Patriatchów pisał/ od Piotra Antiocheńskiego Patriarchy miedzy inszymi o Przaśniku Rzymskim taki
przyimowánia Hęrezyą názwawszy/ sámych Azymitámi otytułował. Oczym wźiąwszy wiádomość Biskup Rzymski Leo Dźiewiąty pisze do niego/ y do Leoná Archiepiskopá Achridońskiego/ y mowi/ o iák to nie ostrożne strofowánie wásze/ gdy vstá wásze wspinaćie ná niebp/ á ięzykiem wászym pełzáiącym po źiemi/ ludzkiemi Argumentáciámi y domysłámi stárożytną wiárę zráźić y obálić pokuszaćie sie. o to iuż po tyśiącu y niemal dwudźiestu po vmęczeniu Zbáwicielá nászego lećiech/ poczyna przez nas vczona bydź Rzymska Cerkiew/ iákiem sposobem pámięć męki tegoż/ ma bydź rozspámiętywána. W teyże Máteriey/ gdy tenże Micháel Cerulárius do inszych Pátryátchow pisał/ od Piotrá Antyocheńskiego Pátryárchy miedzy inszymi o Przáśniku Rzymskim táki
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 151
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
zwojować?
M. Jakże już często na to oczy me patrzały, Że tych, którym i miecze i hartowne strzały Jako słabe niewiasty ciężko ich raniły, Nie mieczem, lecz gładkością, którą przerażeni W ich jarzmo swe ramiona dali zniewoleni.
P. Wątpię, by marna gładkość tyle siły miała, Żeby o wielkich mężów pokuszać się śmiała. Bo kto żywot rycerski kiedy posmakował, Nie tuszę, by się na te fraszki zapatrował.
Prócz ten, który swą młodość doma próżno strawił, A nigdy się marsowym dziełem nie zabawił. Tego zniewolić łacno i zhołdować snadnie, Bo sam na tę ponętę dobrowolnie padnie.
M. Jako żaden stan ludzki nie
zwojować?
M. Jakże już często na to oczy me patrzały, Że tych, ktorym i miecze i hartowne strzały Jako słabe niewiasty ciężko ich raniły, Nie mieczem, lecz gładkością, ktorą przerażeni W ich jarzmo swe ramiona dali zniewoleni.
P. Wątpię, by marna gładkość tyle siły miała, Żeby o wielkich mężow pokuszać się śmiała. Bo kto żywot rycerski kiedy posmakował, Nie tuszę, by się na te fraszki zapatrował.
Procz ten, ktory swą młodość doma prożno strawił, A nigdy się marsowym dziełem nie zabawił. Tego zniewolić łacno i zhołdować snadnie, Bo sam na tę ponętę dobrowolnie padnie.
M. Jako żaden stan ludzki nie
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 242
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
pięć bywa paznogci różnych wyrobione. I nic już bydlęcego na niej nie zostawa/ Prócz białości. Onąż się znowu Nimfą stawa/ Przestając na posłudze dwu nóg: lecz nie śmiała Przecię mówić/ bojąc się by nie zaryczała Krowim głosem. A wszakże przez gwałt się przymusza/ I z strachem zaniedbanych słów/ mówić pokusza. N A teraz ją już chwalą białym lnem odziani/ Jako wszech nazacniejszą Boginią kapłani. A Gdy jeszcze Cilleniusz. Cillenius, abo Cylleński, Merkurius; tak nazwany od Cylleny góry Arkadyiskiej, na której się był urodził. B Laską przyprawioną. Wężokrętem, którymy z piekła dusze wyprowadzał, i sen przywodził. C Jednak
pięć bywa páznogći rożnych wyrobione. Y nic iuż bydlęcego ná niey nie zostáwa/ Procz białośći. Onąż się znowu Nimphą sstawa/ Przestáiąc ná posłudze dwu nog: lecz nie śmiáłá Przećię mowić/ boiąc się by nie záryczáłá Krowim głosem. A wszákże przez gwałt się przymusza/ Y z stráchem zániedbanych słow/ mowić pokusza. N A teraz ią iuż chwalą białym lnem odźiani/ Iáko wszech nazacnieyszą Boginią kapłani. A Gdy ieszcze Cilleniusz. Cillenius, abo Cylleński, Merkuryus; ták názwány od Cylleny gory Arkadyiskiey, ná ktorey się był vrodźił. B Laską przypráwioną. Wężokrętem, ktorymy z piekła dusze wyprowadzał, y sen przywodźił. C Iednák
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 44
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
I zażywać powietrza zwyczajnego śmieli. Już i ciała okrutnych Ii cielców morskich całe Na wznak leżą po samych głębiach pozdychałe. I Kk Nereus z Dorydą/ i z swymi dziewkami/ Wieść jest/ że pod ciepłymi krył się sam wodami. Trzykroć i Ll Neptun z wód się wynurzać przymuszał/ I barki z srogą twarzą wykazać pokuszał: Trzykroć niemogąc wiatru ścierpieć ognistego/ Znowu uchodzić musiał/ aż do dna samego. A W tym Pirois ognisty. Mianuje tu Poeta, imionami własnymi, cztery konie, od których wóz z Słońcem bywa ciągniony. Jeden jest Pyrou, drugi Eous, trzeci Eton, czwarty Flegon. Którym to przypisuje, że im
Y záżywáć powietrza zwyczaynego śmieli. Iuż y ćiáłá okrutnych Ii ćielcow morskich cáłe Ná wznák leżą po sámych głębiách pozdycháłe. Y Kk Nereus z Dorydą/ y z swymi dźiewkámi/ Wieść iest/ że pod ćiepłymi krył się sam wodámi. Trzykroć y Ll Neptun z wod się wynurzáć przymuszał/ Y bárki z srogą twarzą wykazáć pokuszał: Trzykroć niemogąc wiátru śćierpieć ognistego/ Znowu vchodźić muśiał/ áż do dná sámego. A W tym Pirois ognisty. Miánuie tu Poetá, imionámi własnymi, cztery konie, od ktorych woz z Słońcem bywa ćiągniony. Ieden iest Pyrou, drugi Eous, trzeći Aeton, czwarty Phlegon. Ktorym to przypisuie, że im
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 65
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
: prowadź się dalej/ ja się stąd nieruszę/ Aże cię pewnie pierwej precz odejść przymuszę. C Rący tedy Cyleńczyk/ rzekł na onę mowę: Stańmyż tak/ i trzymajmy sobie tę umowę. W tym drzwi swym wężokrętem rzezane otwiera/ A owa gdy się porwać przeciw niemu zbiera: Którymkolwiek członkiem wstać siedząca pokusza/ Zaden się dla leniwej ciężkości nie rusza. Sama się przecię sili z proga na dźwignienie/ Ale już i w kolanach stwardziało spojenie: I wszystkie paznogcie i z palcami ziębnięją/ I żeły/ potraciwszy z siebie krew/ blednięją. Jako wrzód/ co go Rakiem zową/ niezleczony/ Szeroko się rozchodzić zwykł na różne
: prowadź się dáley/ ia się ztąd nieruszę/ Aże ćię pewnie pierwey precz odeyść przymuszę. C Rączy tedy Cyleńczyk/ rzekł ná onę mowę: Stańmyż ták/ y trzymaymy sobie tę vmowę. W tym drzwi swym wężokrętem rzezáne otwiera/ A owá gdy się porwáć przećiw niemu zbiera: Ktorymkolwiek członkiem wstáć śiedząca pokusza/ Zaden się dla leniwey ćięszkośći nie rusza. Sámá się przećię śili z progá ná dźwignienie/ Ale iuż y w kolánách ztwárdźiáło spoienie: Y wszystkie páznogćie y z pálcámi źiębnięią/ Y żeły/ potráćiwszy z śiebie krew/ blednięią. Iáko wrzod/ co go Rákiem zową/ niezleczony/ Szeroko się rozchodźić zwykł ná rożne
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 97
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Byka/ pokazuje się ku ostatkowi nieprzyjemnym/ a jakoby wiatr z chmurami chciał wzbudzić/ i mógłby też z mokrością polatujące grady/ i zimne deszcze/ placmi spuścić/ oprócz tego spodziewam się jak nawięcej żyznej nienagorszej pogody wiosennej. na wielu miejscach barzo nieforemnie wygłąda! A może ta zaczętą igra dziwny koniec wziąć! Niepokuszaj się na Lwa/ abowiem zaostrza żębów i pazurów. Powieść, coby się przy takowym nieba ułożeniu, na powietrzu i na ziemi względem pogody i innych rzeczy, za wołą Bożą, przydać mogło. w Czerwiu. Trzecia Część O Lecie.
PAtrz! Jako w Zegarku piasecznym jeden piaseczek po drugim wycieka; Tak się
Byká/ pokázuie śię ku ostátkowi nieprzyiemnym/ á iákoby wiátr z chmurámi chćiáł wzbudźić/ y mogłby tesz z mokrośćią polátuiące grády/ y źimne deszcze/ plácmi spuśćić/ oprocz tego spodźiewam śię iák nawięcey żyzney nienagorszey pogody wiosenney. ná wielu mieyscách bárzo nieforemnie wygłąda! A może tá záczętą igrá dźiwny koniec wźiąć! Niepokuszay śię ná Lwá/ ábowiem záostrza żębow y pázurow. Powieść, coby śię przy tákowym niebá ułożeniu, ná powietrzu y ná źiemi względem pogody y innych rzeczy, zá wołą Boźą, przydáć mogło. w Czerwiu. Trzećia Część O Lećie.
PAtrz! Iáko w Zegárku piasecznym ieden piásećzek po drugim wyćieka; Ták śię
Skrót tekstu: FurUważ
Strona: F3
Tytuł:
Astrophiczne uważanie o ułożeniu powietrza
Autor:
Stefan Furman
Drukarnia:
Dawid Frydrych Rhetiusz
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664
/ coby się niepodobało tobie. Nad to jeszcze gdyż dla ciała mego pracuje/ sporządzam to/ co ku zachowaniu onego ppotrzebno jest/ myśli mojej dalej niewynosił/ i żywot wieczny uwazał/ któregoś ty dziatkom twoijm przyobiecał. Proszę ciętedy/ gdyżeź jest obroncą ciała i duszy mojej/ u mocni mnie naprzeciwko pokuszam diabelskim i wybaw mnie od wszego złego. Agdyż to nie jest pożyteczno/ raz dobrze zapocząć/ a nie pozostac/ tedy ty bądź nie tylko dnia dzisiejszego moim Obroncą/ ale powszystkie dni żywota mojego/ przymnazaj co dzień twego daru łaski twojej we mnie/ aż mię doskonale z jednaś z Synem twoijm Jezusem Chrystusem/ który
/ coby sie niepodobało tobie. Nád to ieszcze gdyż dla ciałá mego pracuie/ sporządzam to/ co ku zachowániu onego ppotrzebno iest/ myśli moiey daley niewynosił/ y żywot wieczny uwazał/ ktoregoś ty dziatkõ twoijm przyobiecał. Proszę ciętedy/ gdyzeź iest obroncą ciałá y duszy moiey/ u mocni mie náprzećiwko pokuszam diabelskim y wybaw mie od wszego złego. Agdyż to nie iest pożyteczno/ raz dobrze zapocząć/ á nie pozostac/ tedy ty bądź nie tylko dnia dzisieyszego mojim Obroncą/ ale powszystkie dni żywotá moiego/ przymnazay co dźien twego daru łáski twoiey we mnie/ aż mię doskonale z iednaś z Synem twoijm Iezusem Chrystusem/ ktory
Skrót tekstu: PolPar
Strona: 252
Tytuł:
Französische und Polnische Parlament
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Gdańsk
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
rozmówki do nauki języka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1653
Data wydania (nie wcześniej niż):
1653
Data wydania (nie później niż):
1653
ten gruby naród windykować chciał i śmiał przez lat 96. życząc aby tę im presyą P. Bóg jako szczęśliwie począł prowadzić/ tak fortunnie postawił ku czci i chwale swej ś. ku rozszerzeniu państw I k. m. i na nieśmiertelną sławę K. I. m. Był wszystek poranek chmurny/ i deszcz się pokuszał/ ale skoro K. I. przeszedł ten most prawie o godzinie 10. na pułzegarzu: tejże prawie minuty tak się wypogdziło niebo/ że żadnej chmury widać nie było/ i tak aż do wieczora pogoda trwała. tegoż dnia w Wasilowie rota Kniazia Poryckiego przyszła 150 koni chłopno i konno. 22. Ruszyli
ten gruby narod windikowáć chćiał y śmiał przez lat 96. życząc áby tę im presyą P. Bog iáko sczęśliwie począł prowádźić/ ták fortunnie postáwił ku czći y chwale swey ś. ku rozszerzeniu panstw I k. m. y ná nieśmiertelną sławę K. I. m. Był wszystek poránek chmurny/ y descz sie pokuszał/ ále skoro K. I. przeszedł ten most práwie o godźinie 10. ná pułzegárzu: teyże práwie minuty ták sie wypogdźiło niebo/ że żadney chmury widáć nie było/ y ták áż do wieczorá pogodá trwáłá. tegoż dniá w Wasilowie rothá Kniaźiá Poryckiego przyszłá 150 koni chłopno y konno. 22. Ruszyli
Skrót tekstu: BielDiar
Strona: A3
Tytuł:
Diariusz wiadomości od wyjazdu króla z Wilna do Smoleńska
Autor:
Samuel Bielski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
, dziatkom moim, takowego szczęścia zajźrzeli, kusić się jednak o nie nigdy bez swego nieszczęścia żaden postronny nie mógł; z czasem jednak, gdy na miejsce onych moich miłych sprawców i ojców prawie zostawali z nich pochodzący wyrodkowie opiekunami mymi, zaraz mi tego zacnego szczęścia mego zajrzec poczęli i stąd przez chytre i fortelne praktyki swoje pokuszali się podkopać wolności moje. Lecz iżem naonczas miewała cnotliwe i ostrożne stróże starszych dziatek moich, tedy to zaraz poczuwali i zaraz się za to zgodnie, mężnie i mądrze ujmowali, w twarz się prawie o to takowym drapieżnym opiekunom zastawując i gwałtu na nie głośno wołając, przez co je też samo z takowych szkodliwych zamysłów
, dziatkom moim, takowego szczęścia zajźrzeli, kusić się jednak o nie nigdy bez swego nieszczęścia żaden postronny nie mógł; z czasem jednak, gdy na miejsce onych moich miłych sprawców i ojców prawie zostawali z nich pochodzący wyrodkowie opiekunami mymi, zaraz mi tego zacnego szczęścia mego zajrzec poczęli i stąd przez chytre i fortelne praktyki swoje pokuszali się podkopać wolności moje. Lecz iżem naonczas miewała cnotliwe i ostrożne stróże starszych dziatek moich, tedy to zaraz poczuwali i zaraz się za to zgodnie, mężnie i mądrze ujmowali, w twarz się prawie o to takowym drapieżnym opiekunom zastawując i gwałtu na nie głośno wołając, przez co je też samo z takowych szkodliwych zamysłów
Skrót tekstu: HerburtStrzałaCz_II
Strona: 164
Tytuł:
Strzała, którą Korona polska, śmiertelna już matka, strażą obtoczona, z ciężkiego więzienia swego do dziatek swych stanu rycerskiego wypuściła
Autor:
Jan Szczęsny Herburt
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918