cel trafi, Strzelca. A ten swoją mądrością święta zapowiada, Kiedy mu się przez cały rok raz prawda nada. Nie chwal mi go; trafi się ziarnko ślepej kurze. Znam po słońcu pogodę, znam ja deszcz po chmurze. 374 (F). ZŁA RADA RAJCY NAJGORSZA
Zła rada, jako trzcina: kto polęże na niej, Złomawszy się, bo krucha, często w rękę rani. Cóż dalej będzie z tego? Zwyczajna nowina: Z ręką do cyrulika, z trzciną do komina; Ona zgore na popiół, wyleczą się chorzy. Źle złej rady słuchać, źle radzić najgorzej: Częstokroć tamten wpadszy, wybrnie ze złej toni,
cel trafi, Strzelca. A ten swoją mądrością święta zapowiada, Kiedy mu się przez cały rok raz prawda nada. Nie chwal mi go; trafi się ziarnko ślepej kurze. Znam po słońcu pogodę, znam ja deszcz po chmurze. 374 (F). ZŁA RADA RAJCY NAJGORSZA
Zła rada, jako trzcina: kto polęże na niej, Złomawszy się, bo krucha, często w rękę rani. Cóż dalej będzie z tego? Zwyczajna nowina: Z ręką do cyrulika, z trzciną do komina; Ona zgore na popiół, wyleczą się chorzy. Źle złej rady słuchać, źle radzić najgorzej: Częstokroć tamten wpadszy, wybrnie ze złej toni,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 160
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
podwoje opiera spiżane. Woła: Konia! Stoi koń, kopyty grzmiąc próżno, Łuk i inne ozdoby pomiatane różno. Aż gdy rózgę Merkury niebaczną umoczy, A tem śmielsza Atropo nastąpi mu w oczy, Spuści głowę ku ziemi, spuści kark szyniony. I tak snadnie da jędzy zerznąć włos złocony. Niepodobniej hiacynt cypryjski polęże, Którego sadowniczy ostry sierp dosięże. Ani wdzięczniej jelonek młodo ustrzelany, Nieświadomy Dyktamna, lekarza swej rany.
Śmierci jego jeziora przyległe płakały, Lasy głuche płakały, i na odgłos skały Kazimierskie zawyły. Ciało ducha płone Na smutny amfiteatr zatem wystawione. Tak ledwie się pod zorzę pokazawszy światu, W pół południej dokonał ozdoby i
podwoje opiera spiżane. Woła: Konia! Stoi koń, kopyty grzmiąc próżno, Łuk i inne ozdoby pomiatane różno. Aż gdy rózgę Merkury niebaczną umoczy, A tem śmielsza Atropo nastąpi mu w oczy, Spuści głowę ku ziemi, spuści kark szyniony. I tak snadnie da jędzy zerznąć włos złocony. Niepodobniej hiacynt cypryjski polęże, Którego sadowniczy ostry sierp dosięże. Ani wdzięczniej jelonek młodo ustrzelany, Nieświadomy Dyktamna, lekarza swej rany.
Śmierci jego jeziora przyległe płakały, Lasy głuche płakały, i na odgłos skały Kazimierskie zawyły. Ciało ducha płone Na smutny amfiteatr zatem wystawione. Tak ledwie się pod zorzę pokazawszy światu, W pół południej dokonał ozdoby i
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 47
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Izraelczykami żołnierzowi swemy przykazał/ aby przeciwko jednego strzelali: co uczyniwszy/ lubo się zrazu zdało nie do rzeczy/ Achaba Króla zabili/ i wojsko rozproszyli. Toż czytam i o Cesarzu Juliuszu: toży u Antoniusa de Gueuara, który mówi Hetman w bitwie nie więcej tylko za jednego żołnierza bijącego się staniesz; zaś jeżeli polęże aby wszyscy zginęli: sprawi. Toż i u Curciu sa: Hetmana jednego z duchem i zdrowiem wszyscy żyją; Apolog do przedsięwzięcia mego powiemci: Posłał Ociec syna ciernie i inne z roli krzewiny wyczyścić/ do tej on przyszedszy/ a barzo zarosły grunt obaczywszy zdesperował/ a układszy się zasnął. Przydzie Ociec/ spiącego wzbudzi
Izráelczykámi żołnierzowi swemy przykazał/ áby przećiwko iednego strzeláli: co vczyniwszy/ lubo się zrázu zdáło nie do rzeczy/ Achábá Krolá zábili/ y woysko rosproszyli. Toż czytam y o Cesárzu Iuliuszu: toży v Antoniusá de Gueuara, ktory mowi Hetman w bitwie nie więcey tylko zá iednego żołnierzá biiącego się stániesz; záś ieżeli polęże áby wszyscy zginęli: spráwi. Toż y v Curciu sá: Hetmáná iednego z duchem y zdrowiem wszyscy żyią; Apolog do przedsięwźięćia me^o^ powiemći: Posłał Oćiec syná ciernie y inne z roli krzewiny wyczyśćić/ do tey on przyszedszy/ á bárzo zárosły grunt obaczywszy zdesperował/ á vkładszy sie zásnął. Przydzie Oćiec/ spiącego wzbudzi
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 135.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Chłopów całych w żelazie — padli od Polaków. Na kirisy są blachy i husarskie zbroje, Na bagnety są dzidy, potężne naboje, Macie artyleryją, są granaty, działa, Jeszcze Polska z orężów nie osierociała. Ni gęstym sobie ogniem zaprzątajcie głowy, Lecz słuchajcie wojennych postronnych osnowy. Mówią oni, że nigdy tyle nie polęże Od strzelby, jak gdy ręczne zewrą się oręże. Straszna bliskim narodom polska szabla była, Będzie teraz, byle jej bojaźń nie stępiła. Na ostatek
Jeżeli się bić nie chcecie, bodaj was zabito, Czyli wasze kirisie tchórzami podszyto? Broń Boże i pomyślić, by wasze wilczury Podbite tchórzem były, raczej łapikury Byli
Chłopów całych w żelezie — padli od Polaków. Na kirisy są blachy i husarskie zbroje, Na bagnety są dzidy, potężne naboje, Macie artyleryją, są granaty, działa, Jeszcze Polska z orężów nie osierociała. Ni gęstym sobie ogniem zaprzątajcie głowy, Lecz słuchajcie wojennych postronnych osnowy. Mówią oni, że nigdy tyle nie polęże Od strzelby, jak gdy ręczne zewrą się oręże. Straszna bliskim narodom polska szabla była, Będzie teraz, byle jej bojaźń nie stępiła. Na ostatek
Jeżeli się bić nie chcecie, bodaj was zabito, Czyli wasze kirisie tchórzami podszyto? Broń Boże i pomyślić, by wasze wilczury Podbite tchórzem były, raczej łapikury Byli
Skrót tekstu: ZarzLudzRzecz
Strona: 179
Tytuł:
Zarzuty niektóre od jakichś małego serca ludzi...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1734
Data wydania (nie wcześniej niż):
1734
Data wydania (nie później niż):
1734
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
jawor, drugą w dąb twardy ugodziła, Trzecią we lwy, a czwartą ani we lwy, ani W jawory, ale kogoś zuchwalszego rani; A rani całe miasto, gdzie zbójcy mieszkają, Co miedzy swym a obcym różnice nie mają. Nieszczesni, których ona gniewem swym dosięże! Tam bydło morem, zboże złym gradem polęże. Starcowie młode syny będą grześć, a żony Lada gdzie potyrają płód nie donoszony Abo w niewolstwie będą nędznice rodziły. Jej strzały każdego z nóg prawie obaliły. Wtóra strona Apollo gra na lutni, Pallas pięknie śpiwa, Apollo biesiad, żartów Dianna zażywa. Wesoła myśl nie bywa nigdy zazdrośliwa, Szczerym ludziom Dianna zawsze sprzyjaźliwa
jawor, drugą w dąb twardy ugodziła, Trzecią we lwy, a czwartą ani we lwy, ani W jawory, ale kogoś zuchwalszego rani; A rani całe miasto, gdzie zbójcy mieszkają, Co miedzy swym a obcym różnice nie mają. Nieszczesni, których ona gniewem swym dosięże! Tam bydło morem, zboże złym gradem polęże. Starcowie młode syny będą grześć, a żony Leda gdzie potyrają płód nie donoszony Abo w niewolstwie będą nędznice rodziły. Jej strzały każdego z nóg prawie obaliły. Wtóra strona Apollo gra na lutni, Pallas pięknie śpiwa, Apollo biesiad, żartów Dyjanna zażywa. Wesoła myśl nie bywa nigdy zazdrośliwa, Szczerym ludziom Dyjanna zawsze sprzyjaźliwa
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 75
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
piłą w zgórę go rogiem rzuci lepij. Potem się wzajem zewrą wszytką mocą, rykiem, Chcąc mężniejszym ten nad tym usieść pasownikiem. Lecz gdy obaj w jednakiej sile się uznają, Choć ku sobie tchną śmiercią, turnie poprzestają. Równa moc góry nie zna; choć przez troje poty, Równa cnota od równej nie polęże cnoty. DO JANA DRUŻBY
Jeśliś z serca ukochał i z swej duszy cale, W czym ukochać przystoi, taki ogień chwalę. Ciesz się i w tej obfituj dalej szczęśliwości, Nie żył ten, kto nie kochał i nie znał miłości. NAGROBEK JEDNEMU
Wczora żył i pił, dziś go do swych cieni Zła nagle
piłą w zgórę go rogiem rzuci lepij. Potem się wzajem zewrą wszytką mocą, rykiem, Chcąc mężniejszym ten nad tym usieść pasownikiem. Lecz gdy obaj w jednakiej sile się uznają, Choć ku sobie tchną śmiercią, turnie poprzestają. Równa moc góry nie zna; choć przez troje poty, Równa cnota od równej nie polęże cnoty. DO JANA DRUŻBY
Jeśliś z serca ukochał i z swej duszy cale, W czym ukochać przystoi, taki ogień chwalę. Ciesz się i w tej obfituj dalej szczęśliwości, Nie żył ten, kto nie kochał i nie znał miłości. NAGROBEK JEDNEMU
Wczora żył i pił, dziś go do swych cieni Zła nagle
Skrót tekstu: GawHelBar_II
Strona: 122
Tytuł:
Gaj zielony... [Helikon]
Autor:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
straśliwie oraz zaszczekawszy/ Wypadną tu Pasterze/ i owe porwawszy Swe armaty/ coś pojżrzą ali Lampart srogi Trzód ich już już dopada/ które znagłej trwogi Pierzchną ku swym koszarom. Więc pierwej go psimi Obrotami stanowiąc/ owże przed drugimi Wydawszy się Danteo/ tak go w łeb dosięże Szybko z proce/ że trupem zarazem polęże; I ani drgnie nogami: którym się obłowem Wlekąc go rozciągnionym po ziemi tułowem Pisząc przed Paskwaliną; kiedy ona blisko Znowu śmierci/ ze strachu pod jeden tam nisko Chlew przypadszy/ czekała końca tej rozprawy. Toż masz piękna Dziewico/ takie tu zabawy Nasze i krotofile. Czego acz się nie raz Samemu mnie zdarzyło
stráśliwie oraz zászczekawszy/ Wypádną tu Pásterze/ y owe porwawszy Swe ármaty/ coś poyżrzą áli Lámpárt srogi Trzod ich iuż iuż dopada/ ktore znagłey trwogi Pierzchną ku swym koszárom. Więc pierwey go psimi Obrotámi stánowiąc/ owże przed drugimi Wydawszy się Dántheo/ ták go w łeb dosięże Szybko z proce/ że trupem zárázem polęże; Y áni drgnie nogámi: ktorym się obłowem Wlekąc go rościągnionym po ziemi tułowem Pisząc przed Pasqualiną; kiedy oná blisko Znowu śmierci/ ze stráchu pod ieden tám nisko Chlew przypadszy/ czekáłá koncá tey rospráwy. Toż masz piękna Dziewico/ tákie tu zábáwy Násze y krotofile. Czego ácz się nie raz Sámemu mnie zdárzyło
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 61
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
o Jezu cierpliwy/ Niewymowna dobroci/ czemuż na te dziwy I na te wszeteczeństwa nie podniesiesz ręku; Abo/ pióronowego swym obłokom sęku/ Męki Pańskiej.
Abo nie każesz spuścić kamiennego gradu/ Żeby skruszył tyraństwo niezwykłego jadu? Snadź posłuszeństwo tego niechce mieć po tobie/ To na śmierć z tobą pójdzie/ i polęże w grobie. Już tu Kaifaszowe huczą mury grzmotem/ Do żelaznych wrot/ co raz uderzają młotem. Zapalają kagańce/ pochodnie z parkanu/ Co żywo się wywiesza z okien przeciw Panu. Wchodzą orszaki w bramy; Tu brzęk głośnych kluczy: Owdzie łańcuch grzmotnemi ogniwami huczy. Po wytoczonych baniach lejąc łoskot srogi/ Obstąpili
o Iezu ćierpliwy/ Niewymowna dobroci/ czemusz ná te dźiwy I ná te wszeteczeństwá nie podnieśiesz ręku; Abo/ pioronowego swym obłokom sęku/ Męki Páńskiey.
Abo nie każesz spuścić kamiennego gradu/ Zeby skruszył tyráństwo niezwykłego iádu? Snadź posłuszeństwo tego niechce mieć po tobie/ To ná śmierć z tobą poydźie/ y polęże w grobie. Iuż tu Káiphaszowe huczą mury grzmotem/ Do żeláznych wrot/ co raz vderzáią młotem. Zápaláią kágáńce/ pochodnie z párkánu/ Co żywo się wywiesza z okien przećiw Pánu. Wchodzą orszaki w bramy; Tu brzęk głośnych kluczy: Owdźie łáńcuch grzmotnemi ogniwámi huczy. Po wytoczonych bániách leiąc łoskot srogi/ Obstąpili
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 25.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
Mogły przerazić mężne serce twoje, Które ochoty rycerskiej dodają Wszytkim, co w wojsku mym się potykają. A kiedy przyjdzie potężnie nacierać, Pomni me stopy w bitwie pilno zbierać. Gdyby mdłość abo strach cię opanował, Do mnie, jać wodki nie będę żałował. Kto dla niedbalstwa swego nie dosięże Mego ratunku, swą winą polęże.
Ż. Widzę bez ciebie niechybne zginienie, Widzę u ciebie samego zbawienie. Otożci ręka, wodzu niezwalczony! Idę za tobą, jednak uniżony Proszę, byś oka ze mnie nie chciał żyjmać, Ale hetmańską straż nademną trzymać. Chciej jak najczęściej z nieba na mię wołać, A dźwiękiem trąby w mężne serce
Mogły przerazić mężne serce twoje, Ktore ochoty rycerskiej dodają Wszytkim, co w wojsku mym się potykają. A kiedy przyjdzie potężnie nacierać, Pomni me stopy w bitwie pilno zbierać. Gdyby mdłość abo strach cię opanował, Do mnie, jać wodki nie będę żałował. Kto dla niedbalstwa swego nie dosięże Mego ratunku, swą winą polęże.
Ż. Widzę bez ciebie niechybne zginienie, Widzę u ciebie samego zbawienie. Otożci ręka, wodzu niezwalczony! Idę za tobą, jednak uniżony Proszę, byś oka ze mnie nie chciał zyjmać, Ale hetmańską straż nademną trzymać. Chciej jak najczęściej z nieba na mię wołać, A dźwiękiem trąby w mężne serce
Skrót tekstu: ZaciągWir_II
Strona: 329
Tytuł:
Zaciąg pana Chrystusow żołnierza chrześciańskiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
niebem i ziemią tak kieruje/ że żadne/ małe i wielkie stworzenie/ bez niego być i żyć nie może. Mocny jest zgoła JEZUS, nie tylko się złamać/ ale ani nakrzywić może/ strzyma każdego który się na nim wesprze/ i owszem żaden bez niego stać nie może/ każdy upadnie który na Jezusie nie polęże. Lecz ten upadek nie z niego/ ale bez niego. Nie jest to z laski że kto upada/ gdy się kto łaską nie wspiera/ lubo upadek lasce się przypisuje/ że jej nie było używanie/ i nic nie winna laska że bez niej który w upadku bierze urazę by była w ręce laska/ że
niebem y źiemią ták kieruie/ że żadne/ máłe y wielkie stworzenie/ bez niego być y żyć nie może. Mocny iest zgołá IEZVS, nie tylko się złamáć/ ále áni nákrzywić może/ strzyma káżdego ktory się ná nim wesprze/ y owszem żaden bez niego stać nie może/ każdy vpadnie ktory ná Iezuśie nie polęże. Lecz ten vpadek nie z niego/ ále bez niego. Nie iest to z laski że kto vpada/ gdy się kto łaską nie wspiera/ lubo vpadek lasce się przypisuie/ że iey nie było vżywánie/ y nic nie winná laská że bez niey ktory w vpádku bierze vrázę by byłá w ręce láská/ że
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 506
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636