naleźć, jedno jeszcze Powiem, jeśli tam przydziesz o północy, miejsce: Pewnie go najdziesz w domu, kędy Sen przebywa, Bo bez niego źle sypia, kiedy odpoczywa”.
XCI.
Acz Zdrada pospolicie zawżdy jest kłamliwa, Zda się jej ona powieść teraz tak prawdziwa, Że jej Michał uwierzył święty i z klasztoru Poleciał zaraz do Snu spokojnego dworu. Nie kwapi się umyślnie i owszem się waży Na skrzydłach na powietrzu, aby uszedł straży; I na czas właśnie przyszedł, gdzie Sen miał złożenie, Które wiedział, gdzie było, i nalazł Milczenie.
XCII.
Jest dolina wesoła w Arabiej suchej, Daleko od miast i wsi w pewnej
naleść, jedno jeszcze Powiem, jeśli tam przydziesz o północy, miejsce: Pewnie go najdziesz w domu, kędy Sen przebywa, Bo bez niego źle sypia, kiedy odpoczywa”.
XCI.
Acz Zdrada pospolicie zawżdy jest kłamliwa, Zda się jej ona powieść teraz tak prawdziwa, Że jej Michał uwierzył święty i z klasztoru Poleciał zaraz do Snu spokojnego dworu. Nie kwapi się umyślnie i owszem się waży Na skrzydłach na powietrzu, aby uszedł straży; I na czas właśnie przyszedł, gdzie Sen miał złożenie, Które wiedział, gdzie było, i nalazł Milczenie.
XCII.
Jest dolina wesoła w Arabiej suchej, Daleko od miast i wsi w pewnej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 318
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
bym szczęścia mego nie winiła. Gdy w strasznych macierzyńskich bólach i w jęczeniu rodziłam się, podobno w zwierzęcym plemieniu, ach, matko, wiem, żeś wtenczas Rebeką została i straconej nieprędkoś cnoty żałowała! Zadrżała mamka, ociec wzrok swój ulękniony odwrócił, bok kolebki w lewą, lub nie tkniony, poleciał – wszyscy w strachu, tak mówili sobie: „Ojcze, w tak się nieszczęsnej córka rodzi dobie! Dniu smutny, nie znaj słońca ni światła Cyntyjej, niech cię roczne dni puszczą wiecznej amnistyjej. Zgiń, jak i ów, którego miesiące nie chciały mieć w kompucie, gdy greckie czasy zaczynały. Jeślibyś się
bym szczęścia mego nie winiła. Gdy w strasznych macierzyńskich bólach i w jęczeniu rodziłam się, podobno w zwierzęcym plemieniu, ach, matko, wiem, żeś wtenczas Rebeką została i straconej nieprędkoś cnoty żałowała! Zadrżała mamka, ociec wzrok swój ulękniony odwrócił, bok kolebki w lewą, lub nie tkniony, poleciał – wszyscy w strachu, tak mówili sobie: „Ojcze, w tak się nieszczęsnej córka rodzi dobie! Dniu smutny, nie znaj słońca ni światła Cyntyjej, niech cię roczne dni puszczą wiecznej amnistyjej. Zgiń, jak i ów, którego miesiące nie chciały mieć w kompucie, gdy greckie czasy zaczynały. Jeślibyś się
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 150
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
jako Orzeł nie rad na ziemi bawi/ ale tylko najadszy się/ abo napiwszy leci zaraz pod niebiosa/ i tam na wysokich górach/ i niedostępnych skałach odpoczywa. Tak Chrystus Pan jako Orzeł niebieski spuściwszy się tu na niskość naszę/ nie bawił się długo/ ale tylko skosztowawszy gorzkiej męki i żądła śmiertelnego za nas/ poleciał do nieba powiedziawszy Dederunt in escam meam fel, et in fiti mea potuaerunt me aceto. Usiadł na onej gorze Syjońskiej/ na niedostępnym majestacie swoim/ gdzie lucem habitat inaccessibilem. A tu zostawił Ucznie swoje/ którym rozkazał nas pociągać za sobą/ i prowadzić do onych pałaców niebieskich/ które nam zgotował przed wieki. Euntes
iako Orzeł nie rad ná źiemi báwi/ ále tylko naiadszy się/ abo nápiwszy leći záraz pod niebiosá/ y tám ná wysokich gorach/ y niedostępnych skáłách odpoczywa. Ták Chrystus Pán iáko Orzeł niebieski spuśćiwszy się tu ná niskość nászę/ nie bawił się długo/ ále tylko skosztowawszy gorzkiey męki y żądłá śmiertelnego zá nas/ polećiáł do niebá powiedźiawszy Dederunt in escam meam fel, et in fiti mea potuaerunt me aceto. Vśiadł ná oney gorze Syońskiey/ ná niedostępnym máiestáćie swoim/ gdźie lucem habitat inaccessibilem. A tu zostáwił Vcznie swoie/ ktorym rozkazał nas poćiągáć zá sobą/ y prowádźić do onych páłacow niebieskich/ ktore nam zgotował przed wieki. Euntes
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 2
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
pewnego, z Rzymu aż do Saracenów w Arabię profugus, który prostakom opowiedział, że do którego człeka Duch Święty w postaci Gołębia przyleci, i będzie z nim rozmawiał, żebyście go za wielkiego mieli Proroka. W tym z kąta sekretnego wypuścił Gołębia głodnego, przed tym od nikogo nie widanego. ten do ucha MahomETA poleciał prosto po swoje pożywienie, łatwo od prostych Duchem Świętym poczytany, jako świadczy Tomas Bruxellensis Lib: 10 cap: 1. Tenże Gołąb siadał na ramieniu Mahometa, gdy swoje głupie bajał Kazania, aby rozumiano, że każe z inspiracyj, Ducha Z. Stąd do tych czas w Mesze przy Meczecie, wielkie mnóstwo Gołębi
pewnego, z Rzymu aż do Saracenow w Arabię profugus, ktory prostakom opowiedział, że do ktorego człeka Duch Swięty w postaci Gołębia przyleci, y będzie z nim rozmawiał, żebyście go za wielkiego mieli Proroka. W tym z kąta sekretnego wypuścił Gołębia głodnego, przed tym od nikogo nie widanego. ten do ucha MACHOMETA poleciał prosto po swoie pożywienie, łatwo od prostych Duchem Swiętym poczytany, iako swiadczy Thomas Bruxellensis Lib: 10 cap: 1. Tenże Gołąb siadał na ramieniu Machometa, gdy swoie głupie baiał Kazania, aby rozumiano, że każe z inspiracyi, Ducha S. Ztąd do tych czás w Mesze przy Meczecie, wielkie mnostwo Gołębi
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1096
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
przeprawą i wojskiem litewskim majaczył, ale go ichmpp. litewscy, kawaleria w harczowaniu potężnie gromiła: czterech zabiła, kilkunastu raniła; jeden rajtar litewski dwóch razem zabił z swej strzelby. To im nie pomogło, nie przestali infestować i z tyłu, i z boku, ale kiedy dano ognia z polnych działek, jak proch poleciał nazad. Wczora na ostatek przeprawujących napadli byli, ale i tych na odwodzie będące chorągwie zemknęli, osobliwie jednego z działka kor. wyrychtowano tak, aż z konia spadł. I tak z łaski Bożej bez szkody w ludziach dziś przeprawa skończona. Pachołków po trawę jeżdżących jednych zabija, drugich rani, trzecich w niewolą bierze orda
przeprawą i wojskiem litewskim majaczył, ale go ichmpp. litewscy, kawaleryja w harczowaniu potężnie gromiła: czterech zabiła, kilkunastu raniła; jeden rajtar litewski dwóch razem zabił z swej strzelby. To im nie pomogło, nie przestali infestować i z tyłu, i z boku, ale kiedy dano ognia z polnych działek, jak proch poleciał nazad. Wczora na ostatek przeprawujących napadli byli, ale i tych na odwodzie będące chorągwie zemknęli, osobliwie jednego z działka kor. wyrychtowano tak, aż z konia spadł. I tak z łaski Bożej bez szkody w ludziach dziś przeprawa skończona. Pachołków po trawę jeżdżących jednych zabija, drugich rani, trzecich w niewolą bierze orda
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 231
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
postąpić dalej wyszło tedy piechoty ku nam ze sześć tysięcy za przeprawę / alec jak poszło do nich trzy Regimenty zaraz ich nasi wystrzelali stej strony i wparowali za rzekę, Poczęto tedy bić z armaty z tamtej strony i razono naszych. Towarzysza jednego pole mnie stojącego jak uderzyła kula w łeb konia a ze ogonem wyleciała Towarzysz poleciał do Góru od kulbaki wyżej niźli na trzy łokcie a nic mu. Gdzie tedy szło lewe skrzydło i Corpus to tam mieli ciężką przeprawę gdzie zaś nasze prawe skrzydło tośmy mieli błota jak przez siedmioro stajan i lepiej ze miejscem kon zapadał po tebinki, miejscem uszedł po wierzchu tylko się tak owe chwasty zrosłe zaginały jako
postąpic daley wyszło tedy piechoty ku nam ze sześć tysięcy za przeprawę / alec iak poszło do nich trzy Regimenty zaraz ich nasi wystrzelali ztey strony y wparowali za rzekę, Poczęto tedy bic z armaty z tamtey strony y razono naszych. Towarzysza iednego pole mnie stoiącego iak uderzyła kula w łeb konia a ze ogonem wyleciała Towarzysz poleciał do Goru od kulbaki wyzey nizli na trzy łokcie a nic mu. Gdzie tedy szło lewe skrzydło y Corpus to tam mieli cięszką przeprawę gdzie zas nasze prawe skrzydło tosmy mieli błota iak przez siedmioro staian y lepiey ze mieyscęm kon zapadał po tebinki, mieyscęm uszedł po wierzchu tylko się tak owe chwasty zrosłe zaginały iako
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 93v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
racz Wć moja duszo uczynić to za mnie, oznajmiwszy jej o wszystkim i zaleciwszy modlitwom i dalsze intencje nasze. Rzecz dziwna, że we czwartek, kiedyśmy szli do nieprzyjaciela, tedy pies jakiś czarny bez uszu ustawicznie nam zachodził drogę, którego odegnać nie możono; orzeł przy tym czarny jakiś przyleciał nad nas niziusieńko i poleciał w tył nas. Teraz zaś wczora naprzód gołąb biały upadał po kilka razy przed chorągwiami, a orzeł biały śliczny, obleciawszy nisko nade mną, prowadził mię do nieprzyjaciela. Więcej już nie mając czasu, całuję bez przestanku wszystkie śliczności jedynego serca mego. A M. le Marquis et a ma soeur mes baisemains. Dzieci
racz Wć moja duszo uczynić to za mnie, oznajmiwszy jej o wszystkim i zaleciwszy modlitwom i dalsze intencje nasze. Rzecz dziwna, że we czwartek, kiedyśmy szli do nieprzyjaciela, tedy pies jakiś czarny bez uszu ustawicznie nam zachodził drogę, którego odegnać nie możono; orzeł przy tym czarny jakiś przyleciał nad nas niziusieńko i poleciał w tył nas. Teraz zaś wczora naprzód gołąb biały upadał po kilka razy przed chorągwiami, a orzeł biały śliczny, obleciawszy nisko nade mną, prowadził mię do nieprzyjaciela. Więcej już nie mając czasu, całuję bez przestanku wszystkie śliczności jedynego serca mego. A M. le Marquis et a ma soeur mes baisemains. Dzieci
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 558
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
i wyprawi przodem, Przyzna mu obrót, sposobność na zdradę, Da wolność wszelką popuściwszy lecy, Byle się dobył do pięknej Fortecy, Przyrzekł wakanse przez najwyższe stopnie: Ministrem będziesz mego gabinetu, Kiedy tak umiesz poradzić roztropnie, Wszelkiegoć od tąd powierzę sekretu, Intratyć znaczne obiecuję przy tem, Co większa moim będziesz faworytem. Poleciał Szatan nazwan biegłym Szachem, Z przydatkiem pochwał, że dobry na szepty,
Zważa Fortecę, czy pod skrytym dachem Ma się utaić? czy wniść w gęsto chepty? Wkradł się pod Bramę słyszenia nieznacznie, Słowiczym głosem piosnkę śpiewać zacznie: Śliczna strukturo, fabryko kosztowna, Któż cię z przymiotów twych wychwalić zdoła, Własność rozumu
y wyprawi przodem, Przyzna mu obrot, sposobność ná zdradę, Da wolność wszelką popuściwszy lecy, Byle się dobył do piękney Fortecy, Przyrzekł wakanse przez náywyższe stopnie: Ministrem będziesz mego gabinetu, Kiedy ták umiesz poradzić rostropnie, Wszelkiegoć od tąd powierzę sekretu, Jntrátyć znaczne obiecuię przy tem, Co większa moim będziesz faworytem. Poleciał Szatan názwan biegłym Szachem, Z przydatkiem pochwał, że dobry ná szepty,
Zważa Fortecę, czy pod skrytym dachem Ma się utaić? czy wniść w gęsto chepty? Wkradł się pod Brámę słyszęnia nieznacznie, Słowiczym głosem piosnkę śpiewać zácznie: Sliczna strukturo, fabryko kosztowna, Ktoż cię z przymiotow twych wychwálić zdoła, Własność rozumu
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 184
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
, Póki do żalu łotrów nie przymuszę. Ah! Przewodniku kochany, bądź pewny: Co żywo krzyknie, ręcz za nami śmiele, Ze się zbierzemy razem na płacz rzewny, Forteca, Rządca, i Obywatele, Ty czyń coś zaczął, spiesz z wziętemi karty, Przebij się gwałtem przez mury, przez warty. Poleciał Poseł, potężnie kołace, We drzwi Królewskie, warta go odpycha,
Idź precz prostaku, nie wiesz, co Pałace, Ten głośniej jęczy, kołace i wzdycha, Mówią powtórnie: że Król w gabinecie, Importun do drzwi dobywa się przecie. Słyszy Królewicz, że się żołnierz swarzy, Z jakimś żebrakiem, że mu
, Poki do żalu łotrow nie przymuszę. Ah! Przewodniku kochány, bądź pewny: Co żywo krzyknie, ręcz zá nami śmiele, Ze się zbierzemy rázem ná płacz rzewny, Forteca, Rządca, y Obywátele, Ty czyń coś záczął, spiesz z wziętemi kárty, Przebij się gwałtem przez mury, przez wárty. Poleciał Poseł, potężnie kołace, We drzwi Krolewskie, wárta go odpycha,
Jdź precz prostáku, nie wiesz, co Páłace, Ten głośniey ięczy, kołace y wzdycha, Mowią powtornie: że Krol w gábinecie, Jmportun do drzwi dobywa się przecie. Słyszy Krolewicz, że się żołnierz swárzy, Z iakimś żebrákiem, że mu
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 234
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
z Rzymu za morze do Mahometa uciekł/ i gołębia nauczył ziarna brać i jeść z ucha Mahometowego/ i ludziej zwodził ten kleryk/ mówiąc: do którego człowieka Duch Z. w postaci gołębinej przyleci/ i będzie z nim rozmawiał/ żebyście tego człowieka za wielkiego i przełożonego mieli/ potym wypuścił potajemnie gołębia/ który poleciał i usiadł na ramionach Mahometowych/ i wpuścił nos swój w ucho Mahometowe/ i brał i jadł ziarna/ które w uchu były Mahometowym/ widząc to Saraceni wierzyli/ że Duch Z. w postaci gołębia do ucha Mahometowi Boskie słowa i tajemnicy powiada/ i z Mahometem rozmawia/ i według świadectwa historyków jest w mieście Mecha
z Rzymu za morze do Máchometá vćiekł/ y gołębia náuczył ziárna brać y ieść z vcha Máchometowego/ y ludźiey zwodził ten klerik/ mowiąc: do ktorego człowieka Duch S. w postáći gołębiney przyleći/ y będzie z nim rozmáwiał/ żebyśćie tego człowieká zá wielkiego y przełożonego mieli/ potym wypuśćił potaiemnie gołębiá/ ktory polećiáł y vśiádł na ramionach Máchometowych/ y wpuśćił nos swoy w vcho Máchometowe/ y brał y iadł ziárna/ ktore w vchu były Máchometowym/ widząc to Saraceni wierzyli/ że Duch S. w postáći gołębia do vcha Máchometowi Boskie słowa y táiemnicy powiáda/ y z Máchometem rozmáwia/ y według świadectwa historykow iest w mieśćie Mecha
Skrót tekstu: GalAlk
Strona: 20
Tytuł:
Alkoran Machometów
Autor:
Joannicjusz Galatowski
Drukarnia:
Łazarz Baranowicz
Miejsce wydania:
Czernihów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683