, czemu dawno zwyknie, Jako pierwej bez kurka, bez podsypki prztyknie. Da ognia na ostatek; śmieją się sąsiedzi, Kot nie drgnie, a ów cicho jak w jesieni siedzi. Toż drugi, trzeci, czwarty. Daj go katu, rzecze, Podobno sczarowany, jednak nie uciecze. I obróciwszy łożem, pomalutku dybie; A skoro się ku onej dobrze zbliżył skibie, Co siły ma, uderzy, a sam oraz całem Przywali niewinnego zajączka swym ciałem. Chce ogon uskuść, nie masz, tylko słoma z grochu; A co złomał rucznicę, co napsował prochu, To wniwecz, i solenne zaraz czyni wota, Że grzech wielki
, czemu dawno zwyknie, Jako pierwej bez kurka, bez podsypki prztyknie. Da ognia na ostatek; śmieją się sąsiedzi, Kot nie drgnie, a ów cicho jak w jesieni siedzi. Toż drugi, trzeci, czwarty. Daj go katu, rzecze, Podobno sczarowany, jednak nie uciecze. I obróciwszy łożem, pomalutku dybie; A skoro się ku onej dobrze zbliżył skibie, Co siły ma, uderzy, a sam oraz całem Przywali niewinnego zajączka swym ciałem. Chce ogon uskuść, nie masz, tylko słoma z grochu; A co złomał rucznicę, co napsował prochu, To wniwecz, i solenne zaraz czyni wota, Że grzech wielki
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 301
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dusi, Kiedy się żwawy Osman o Kozaków kusi. Tylko też było szkody z onej srogiej burze; Bowiem ci w swoich szańcach siedząc jako w murze, Tak szkaradą kul gęstwą, która się tam zwali, Jednego tylko z swoich junaków stradali. A skoro kilka godzin bez wszelkiego skutku Grzmi Osman, każe się swym zmykać pomalutku; Jeśli się tam jeszcze kto morduje z tym światem, Dorznąć go, a te działa wszytkie z aparatem Wprowadzić do taboru, wygnać niedobitki, A tak podciąć giaurom twardoustym łydki. Już umilknęły działa, już nie ryczą smocy, Kiedy tyran zajadły wszytkie wywrze mocy, Żeby obóz kozacki, ze czterech stron prawie Obegnawszy,
dusi, Kiedy się żwawy Osman o Kozaków kusi. Tylko też było szkody z onej srogiej burze; Bowiem ci w swoich szańcach siedząc jako w murze, Tak szkaradą kul gęstwą, która się tam zwali, Jednego tylko z swoich junaków stradali. A skoro kilka godzin bez wszelkiego skutku Grzmi Osman, każe się swym zmykać pomalutku; Jeśli się tam jeszcze kto morduje z tym światem, Dorznąć go, a te działa wszytkie z aparatem Wprowadzić do taboru, wygnać niedobitki, A tak podciąć giaurom twardoustym łydki. Już umilknęły działa, już nie ryczą smocy, Kiedy tyran zajadły wszytkie wywrze mocy, Żeby obóz kozacki, ze czterech stron prawie Obegnawszy,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 169
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
ułomny skóry, Łacniej sam jeden żyje, niż kto samowtóry. Ślepemu trzeba wodza, trzeba sługę chować, I jego, i sam siebie jałmużną strawować. Samemu trudno chodzić, choćby najostrożniej Chciał stąpać. Otośmy tu obaawa podrożni, Poczekaj, a przypatrz się.” Toż zmrużywszy oczy, Macając ścieżki laską, pomalutku kroczy. Czeka ów, a widząc go przed sobą stajaniem, Śmiejąc się jego głupstwu, poszedł drogą za niem.
Aż pieniędzy we złocie trzos nadybie duży, Który minie ów błazen, co oczy zamruży. Ledwie się nim opasze, pojrzy, a ten w dole: I przetaki połomie, i sam się pokole
ułomny skóry, Łacniej sam jeden żyje, niż kto samowtóry. Ślepemu trzeba wodza, trzeba sługę chować, I jego, i sam siebie jałmużną strawować. Samemu trudno chodzić, choćby najostrożniej Chciał stąpać. Otośmy tu obaawa podrożni, Poczekaj, a przypatrz się.” Toż zmrużywszy oczy, Macając ścieżki laską, pomalutku kroczy. Czeka ów, a widząc go przed sobą stajaniem, Śmiejąc się jego głupstwu, poszedł drogą za niem.
Aż pieniędzy we złocie trzos nadybie duży, Który minie ów błazen, co oczy zamruży. Ledwie się nim opasze, pojźry, a ten w dole: I przetaki połomie, i sam się pokole
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 258
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Zdechł Pluto, umilkł Cerber; Scylle i Gorgony, Zdrewniawszy, swoje pod się chowali ogony. Nie snuje się Iksyjon, uplątany w kole, Nie ssie wargi Tantalus przy obłudnym stole. Nie szarpał sęp wątroby do skały przybiłem Tytyjuszu i wody nie czerpały sitem Belidy ani Syzyf bez wszelkiego skutku Wielki kamień windował w górę pomalutku. Kiedy tam i sam chodzą, aż własny on Michał, Poznałem go prawdziwie, co nas z nieba spychał,
Obaczył mnie pod ławą, choć w ciasnym kąciku. „A tuś, sprośna gadzino! Tuś mi, sadowniku! Gdzieżeś podział wężowy łupież swego grzbieta? Umiałeś Ewie boskie tłumaczyć
Zdechł Pluto, umilkł Cerber; Scylle i Gorgony, Zdrewniawszy, swoje pod się chowali ogony. Nie snuje się Iksyjon, uplątany w kole, Nie ssie wargi Tantalus przy obłudnym stole. Nie szarpał sęp wątroby do skały przybiłem Tytyjuszu i wody nie czerpały sitem Belidy ani Syzyf bez wszelkiego skutku Wielki kamień windował w górę pomalutku. Kiedy tam i sam chodzą, aż własny on Michał, Poznałem go prawdziwie, co nas z nieba spychał,
Obaczył mnie pod ławą, choć w ciasnym kąciku. „A tuś, sprośna gadzino! Tuś mi, sadowniku! Gdzieżeś podział wężowy łupież swego grzbieta? Umiałeś Ewie boskie tłumaczyć
Skrót tekstu: PotZmartKuk_I
Strona: 631
Tytuł:
Dialog o zmartwychwstaniu pańskim.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987