, ale przez nieudciwe rachowanie się i kłopocenie z kościelnym będzie: Siła ta jaj, owa gumułek, tamta szelągów na ofertę przyniosła? Jako i kędy się podziały? I tam dalej. Nuż ubiory, ułożenie i ochędostwo jakie? Albę prawdziwie śmiechu Herodowego godną, roczny brud zasmrodzi i zaklajstruje, w rękawach terpentyną od nosa pomarszczy i pofałduje, lada łyczko pod szyją zawiąże, pasek uciesznie poreliga i opnie, stuła jak do ścięcia szyję odkryje, ornat co wszytko jako burka na bakier przyrzuci. A cóż o samej straszliwej tajemnicy Boskiej powiedzieć się może? Introib jako w cepy z ministrantem się nie zgodzi albo jak przez próg przestąpienie będzie, prędki,
, ale przez nieudciwe rachowanie się i kłopocenie z kościelnym będzie: Siła ta jaj, owa gumułek, tamta szelągów na ofertę przyniosła? Jako i kędy się podziały? I tam dalej. Nuż ubiory, ułożenie i ochędostwo jakie? Albę prawdziwie śmiechu Herodowego godną, roczny brud zasmrodzi i zaklajstruje, w rękawach terpentyną od nosa pomarszczy i pofałduje, lada łyczko pod szyją zawiąże, pasek uciesznie poreliga i opnie, stuła jak do ścięcia szyję odkryje, ornat co wszytko jako burka na bakier przyrzuci. A cóż o samej straszliwej tajemnicy Boskiej powiedzieć się może? Introib jako w cepy z ministrantem się nie zgodzi albo jak przez próg przestąpienie będzie, prędki,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 228
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
W którym snują się strachy/ i ciemności brudne/ Gdzie ni gwiazd/ ni Księżyca/ ni słońca jasnego Niemasz/ okrom ciemności/ i czasu tęsknego.
Zaprawdę w utrapieniu tym będąc teskliwym Prócz inszych biad/ przed czasem/ zgrzybiałem/ i siwym Stałem się. Prawie smutek w mego wieku porę Męskiego/ pomarszczył mi w drobne fałdy skorę Na ciele. Ciało tłuste jakby rozpuszczone Spłyneło; włosy jako śniegiem przykurzone Stały się białe/ a krew ledwie wemnie ciepła/ Która się od frasuńku/ i tęsknoty skrzepła. I tak tym smutkiem jestem zdebilitowany/ Iż/ jeżeli nie będę z niego ratowany/ Przyjdzie mej duszy z ciałem pożegnać
W ktorym snuią się stráchy/ y ćiemnośći brudne/ Gdzie ni gwiázd/ ni Xiężyca/ ni słońcá iásnego Niemasz/ okrom ćiemnośći/ y cżasu tesknego.
Zápráwdę w utrapieniu tym będąc teskliwym Procż inszych biad/ przed cżasem/ zgrzybiałem/ y śiwym Stałem się. Práwie smutek w mego wieku porę Męskiego/ pomarszcżył mi w drobne fałdy skorę Ná ćiele. Ciáło tłuste iakby rospuszcżone Spłyneło; włosy iako sniegiem przykurzone Stały się białe/ á krew ledwie wemnie ćiepłá/ Ktorá się od frasuńku/ y tesknoty skrzepłá. Y tak tym smutkiem iestem zdebilitowány/ Iż/ ieżeli nie będę z niego rátowány/ Prziydźie mey duszy z ćiáłem pożegnáć
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 85
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
odległych krajach kąty grube, Że też do leonowych budynków przezacnych Bynamniej w sobie tęsknic nie czujesz niesmacznych?
Izaż nie wiesz, że alkierz z okienkiem przychylnym, Z któregoś ty strzelała na mię okiem pilnym, Którym do ciebie moje zalatały chęci, Ustawicznie się z twojej niebytności smęci?
Dla ciebie ogródeczka mego bujne zioła Frasobliwe nadzwyczaj pomarszczyły czoła,
Do ciebie z liliami fiołki steskniły, Drzewa niedonoszone płody poroniły.
Hejże, kochana dziewko, pokaż nam swe czoło, Na którego ozdoby już nie tylko sioło, Ale i roksolańska stolica dwójgrodna Zawsze się zapatrować nie zawsze jest godna.
Patrzaj, jako cię z chęcią wyglądają wieże, Jako lew, który miasta z
odległych krajach kąty grube, Że też do leonowych budynków przezacnych Bynamniej w sobie tesknic nie czujesz niesmacznych?
Izaż nie wiesz, że alkierz z okienkiem przychylnym, Z któregoś ty strzelała na mię okiem pilnym, Którym do ciebie moje zalatały chęci, Ustawicznie się z twojej niebytności smęci?
Dla ciebie ogródeczka mego bujne zioła Frasobliwe nadzwyczaj pomarszczyły czoła,
Do ciebie z lilijami fijołki steskniły, Drzewa niedonoszone płody poroniły.
Hejże, kochana dziewko, pokaż nam swe czoło, Na którego ozdoby już nie tylko sioło, Ale i roksolańska stolica dwójgrodna Zawsze się zapatrować nie zawsze jest godna.
Patrzaj, jako cię z chęcią wyglądają wieże, Jako lew, który miasta z
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 96
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
. Kiedy słabe dni 30. Co toż uczyni choć kto z przerywaniem w wodzie Druzbackiej się kąpie/ a Lęckowską pije. W godzinach zaś nie masz pewnej miary/ tylko ta/ tak długo siedzieć/ póki się skora dobrze nie zaczerwieni/ i sierotki się na nia nie wydadzą/ brzuszca w palców ręku i nóg nie pomarszczą/ abowiem jedno ciało prędzej się zagrzewa/ drugie później. W wodzie prostej może i pięć godzin wysiadać bez szkody. W Cieplicznej nad trzy godziny siedzieć/ dłużej żaden nie radzi/ i to jeszcze mniej po obiedzie. Stąd barzo zły jest ów zwyczaj/ wysiadać w wannie godzin sto/ abo pułtorasta. Bo i darmo
. Kiedy słabe dni 30. Co toż uczyni choć kto z przerywániem w wodźie Druzbáckiey się kąpie/ á Lęckowską piie. W godźinách záś nie mász pewney miáry/ tylko tá/ ták długo śiedźieć/ poki się skorá dobrze nie záczerwieni/ y śierotki się na nia nie wydádzą/ brzuszcá w pálców ręku y nog nie pomarszczą/ ábowiem iedno ćiáło prędzey sie zágrzewa/ drugie poźniey. W wodźie prostey może y pięć godźin wyśiadáć bez szkody. W Ciepliczney nad trzy godziny śiedźieć/ dłużey żaden nie rádźi/ y to ieszcze mniey po obiedźie. Ztąd bárzo zły iest ow zwyczay/ wyśiadáć w wánnie godzin sto/ ábo pułtorásta. Bo y darmo
Skrót tekstu: PetrJWod
Strona: 41
Tytuł:
O wodach w Drużbaku i Łęckowej
Autor:
Jan Innocenty Petrycy
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1635
Data wydania (nie wcześniej niż):
1635
Data wydania (nie później niż):
1635