A gdzie by co naprawić trzeba i na czoło Wystawić municyją z sąsiadów któremu, Tam uchwałę sejmową dzierżawcy onemu Powiedziawszy, wizerunk do budynku podać, Eżby sam roboty przyjrzał pilnie żądać, Tudzież aby intraty trzecią część obrócił I darował, a robił, by się czas nie krócił.
Tymże sposobem stawiać zamki od Kijowa Począwszy ponad Nieprzu aż do Oczakowa, Które dobyć łatwiej jest niżeli Smoleńsko, Bo nie ma takich murów, ale dość błażeńsko I nieporządnie parkan lepiony gliniany. Jest wprawdzie zameczek, lecz niewielki, ceglany. To wszytko w krótkim czasie mógłby łatwie sprawić, Chociaj też i nad morzem twierdzę trzeba stawić Od gęby Dniepru, aże gdzie
A gdzie by co naprawić trzeba i na czoło Wystawić municyją z sąsiadów któremu, Tam uchwałę sejmową dzierżawcy onemu Powiedziawszy, wizerunk do budynku podać, Aeżby sam roboty przyjrzał pilnie żądać, Tudzież aby intraty trzecią część obrócił I darował, a robił, by się czas nie krócił.
Tymże sposobem stawiać zamki od Kijowa Począwszy ponad Nieprzu aż do Oczakowa, Które dobyć łatwiej jest niżeli Smoleńsko, Bo nie ma takich murów, ale dość błażeńsko I nieporządnie parkan lepiony gliniany. Jest wprawdzie zameczek, lecz niewielki, ceglany. To wszytko w krótkim czasie mógłby łatwie sprawić, Chociaj też i nad morzem twierdzę trzeba stawić Od gęby Dniepru, aże gdzie
Skrót tekstu: StarVotBar_I
Strona: 310
Tytuł:
Votum o naprawie Rzeczypospolitej
Autor:
Szymon Starowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Ona zaś siedzącego na tronie gdy widzi Holoferna, podniesie oko i zawstydzi, Twarz cudnie oblekając w owe karmazyny, Które płci tej natura dała dla przyczyny Skromnego wstydu, a ten bardziej je okrasi, Niż miłosna ta bladość, co się sama łasi. Ten tron zaś Pismo święte konopeum zowie, Ja mniemam, że baldachin ponad jego głowie Lub namiotek pomniejszy, bo był zawieszony, W którym siedział Holofern sam niezwyciężony. Ten to tedy pawilon, droższego nad który Nie było, był z bogatej wysokiej purpury, Złotem wyhaftowany; floresy się lśniały, A lite złota sztuki misterne wisiały, Które w szmaragi drogie i inne klejnoty Osadzone równały szacunku roboty,
Ona zaś siedzącego na tronie gdy widzi Holoferna, podniesie oko i zawstydzi, Twarz cudnie oblekając w owe karmazyny, Które płci tej natura dała dla przyczyny Skromnego wstydu, a ten bardziej je okrasi, Niż miłosna ta bladość, co się sama łasi. Ten tron zaś Pismo święte konopeum zowie, Ja mniemam, że baldachin ponad jego głowie Lub namiotek pomniejszy, bo był zawieszony, W którym siedział Holofern sam niezwyciężony. Ten to tedy pawilon, droższego nad który Nie było, był z bogatej wysokiej purpury, Złotem wyhaftowany; floresy się lśniały, A lite złota sztuki misterne wisiały, Które w szmaragi drogie i inne klejnoty Osadzone równały szacunku roboty,
Skrót tekstu: JabłJHistBar_II
Strona: 532
Tytuł:
Historie arcypiękne do wiedzenia potrzebne ...
Autor:
Jan Kajetan Jabłonowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Dawała i nasza artyleria z armat ognia i kilkunastu Moskwy ubiła. Potem Oziembłowski cofnął się w swoją stronę, a my, trochę poczekawszy, także w drugą stronę obróciliśmy się i poszliśmy do Wizan, ku granicy pruskiej.
Na resztę na Wielkanoc stanęliśmy w Filipowie, pod samą granicą pruską, skąd potem ponad tąż granicą pruską wojsko nasze coraz mniejsze, gdyż wielu do domów swoich odjeżdżało, poszło pod komendą Massalskiego do Warmii, pod Reszel, a Pociej regimentarz prosto przez Prusy, z którym i ja pojechałem był do tejże Warmii, do Reszla, potem stanął o milę za Reszlem w pałacu biskupskim w Biszdorfie.
Dawała i nasza artyleria z armat ognia i kilkunastu Moskwy ubiła. Potem Oziembłowski cofnął się w swoją stronę, a my, trochę poczekawszy, także w drugą stronę obróciliśmy się i poszliśmy do Wizan, ku granicy pruskiej.
Na resztę na Wielkanoc stanęliśmy w Filipowie, pod samą granicą pruską, skąd potem ponad tąż granicą pruską wojsko nasze coraz mniejsze, gdyż wielu do domów swoich odjeżdżało, poszło pod komendą Massalskiego do Warmii, pod Reszel, a Pociej regimentarz prosto przez Prusy, z którym i ja pojechałem był do tejże Warmii, do Reszla, potem stanął o milę za Reszlem w pałacu biskupskim w Biszdorfie.
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 101
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, powiedał o tym rewersale, ale go nie ukazał.
Zbierali się zatem obiedwie strony, ile możności ich było, na początek tego trybunału. My też obadwa we wtorek po Przewodnej Niedzieli z Zabiełłą, marszałkiem kowieńskim, teraźniejszym łowczym lit., wyjechaliśmy z Czerwonego Dworu do Wilna, a jadąc od Pożajścia do Rumszyszek ponad Niemnem w ciemnej nocy, takeśmy się w karecie z przykrej barzo góry na bok wywrócili, że kareta dwa razy i z końmi przewróciła się. Cud to był
opatrzności boskiej, żeśmy obydwa karków nie połamali, choć nas do trzech dni karki bolały, i że żaden ani człek, ani koń cugowy, nie
, powiedał o tym rewersale, ale go nie ukazał.
Zbierali się zatem obiedwie strony, ile możności ich było, na początek tego trybunału. My też obadwa we wtorek po Przewodnej Niedzieli z Zabiełłą, marszałkiem kowieńskim, teraźniejszym łowczym lit., wyjechaliśmy z Czerwonego Dworu do Wilna, a jadąc od Pożajścia do Rumszyszek ponad Niemnem w ciemnej nocy, takeśmy się w karecie z przykrej barzo góry na bok wywrócili, źe kareta dwa razy i z końmi przewróciła się. Cud to był
opatrzności boskiej, żeśmy obydwa karków nie połamali, choć nas do trzech dni karki bolały, i że żaden ani człek, ani koń cugowy, nie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 648
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
tam, gdzie Series różnych w Świecie Narodów
dziś stoi Miasto Mons Pesulanus vulgo Montpelier. Sąsiadami tego ludu są Ruteni Francuskiego alias Miasta Rodes Obywatele. NASAMONES byli ludzie okrutni w Afryce blisko Syrtes z rozbitych Okrętów żyjący.
NOMADES zowią się Scytyiskie Populi.
NUMIDE ludzie byli Afrykańscy, dzisiaj w Numidyj Kraju, wdzisiejszej alias Barbaryj, ponad Morze Medyterrańskie leżącej. Numidów Król Celebris w Historiach Jugurta, od Rzymianów zwyciężony w triumfie. Inaczej zowią się Nomades, osobliwie u Greków, co się wykłada: na paszy między bydłem mieszkający, gdyż oni najwięcej koło bydła chodzili, wypasali, stąd prowent mieli, a drugi z wyśmienitego Marmuru; dlaczego Marmor Numi dicum,
tam, gdzie Series rożnych w Swiecie Narodow
dziś stoi Miasto Mons Pesulanus vulgo Montpelier. Sąsiadami tego ludu są Rutheni Francuskiego alias Miasta Rhodes Obywatele. NASAMONES byli ludzie okrutni w Afryce blisko Syrtes z rozbitych Okrętow żyiący.
NOMADES zowią się Scytyiskie Populi.
NUMIDAE ludzie byli Afrykańscy, dzisiay w Numidyi Kraiu, wdzisieyszey alias Barbarii, ponad Morze Medyterrańskie leżącey. Numidow Krol Celebris w Historyach Iugurtha, od Rzymianow zwyciężony w tryumfie. Ináczey zowią się Nomades, osobliwie u Grekow, co się wykłada: na paszy między bydłem mieszkaiący, gdyż oni naywięcey koło bydła chodzili, wypasali, ztąd prowent mieli, a drugi z wyśmienitego Marmuru; dlaczego Marmor Numi dicum,
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 150
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
rozzierali sobie. Oni wtem w zamek z tą kupą iść raczą. Aż mnóstwo Turków wielkie wtem obaczą,
Którzy nad skały blisko się zbliżali, Iż oblężeńcy ku nim nie strzelali. Zatrwożony lud stal w mieście wzdychając, A na starszyznę wielce narzekając, Obawiając się, by to traktowanie Nie stało się im wielkie oszukanie. Ponad namiotem cesarza samego Słup było widać koloru czarnego. Zdało się to tam z samego namiotu, Iż ten słup sięgał do nieba od płotu, Lecz ten znak różnie ludzie go widzieli, Że się przemieniał, tak tam powiedzieli, Iż z tego słupa jakby był wąż potem, Miecz zaś i miotła, to twierdzono o tem
rozzierali sobie. Oni wtem w zamek z tą kupą iść raczą. Aż mnóstwo Turków wielkie wtem obaczą,
Którzy nad skały blisko się zbliżali, Iż oblężeńcy ku nim nie strzelali. Zatrwożony lud stal w mieście wzdychając, A na starszyznę wielce narzekając, Obawiając się, by to traktowanie Nie stało się im wielkie oszukanie. Ponad namiotem cesarza samego Słup było widać koloru czarnego. Zdało się to tam z samego namiotu, Iż ten słup sięgał do nieba od płotu, Lecz ten znak różnie ludzie go widzieli, Że się przemieniał, tak tam powiedzieli, Iż z tego słupa jakby był wąż potem, Miecz zaś i miotła, to twierdzono o tem
Skrót tekstu: MakSRelBar_II
Strona: 180
Tytuł:
Relacja Kamieńca wziętego przez Turków w roku 1672 ...
Autor:
Stanisław Makowiecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
konia gotowego,
Każ mi rychło dać! Niech ja to pokażę, A ten tym Turkom przechód niechaj zrażę!” Gdyż właśnie wtenczas z straży powracali, Kiedy ostatek oni traktowali. On wnet rozkazał, by masztalerz swego Podał mi konia, ja wsiadłszy na niego Mimo szańc w skok biegł i wołał: „Strzelajcie! Ponad Kamieniec Turkom iść nie dajcie! Strzelajcie pilno, zraźcie ich przechody, Pokażcie, żeśmy nieschylni do zgody!” Gdy niegotowość pomocników była, A ta już kupa blisko nadchodziła, Krzyknie na swoich, aby wnet strzelali, A ci wnet głosu jego usłuchali. Jęli z hakownic ognia dawać rządnie, Zamieszali ich zarazem porządnie
konia gotowego,
Każ mi rychło dać! Niech ja to pokażę, A ten tym Turkom przechód niechaj zrażę!” Gdyż właśnie wtenczas z straży powracali, Kiedy ostatek oni traktowali. On wnet rozkazał, by masztalerz swego Podał mi konia, ja wsiadłszy na niego Mimo szańc w skok biegł i wołał: „Strzelajcie! Ponad Kamieniec Turkom iść nie dajcie! Strzelajcie pilno, zraźcie ich przechody, Pokażcie, żeśmy nieschylni do zgody!” Gdy niegotowość pomocników była, A ta już kupa blisko nadchodziła, Krzyknie na swoich, aby wnet strzelali, A ci wnet głosu jego usłuchali. Jęli z hakownic ognia dawać rządnie, Zamieszali ich zarazem porządnie
Skrót tekstu: MakSRelBar_II
Strona: 181
Tytuł:
Relacja Kamieńca wziętego przez Turków w roku 1672 ...
Autor:
Stanisław Makowiecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
do sytości. Te znaki przyjaźniejszej chęci Turcy dali, Że nas na osobliwsze akty zapraszali. ... Drzewa przy domach sadzą, jak i na podsieniu Na publicznych ulicach, dla zażycia cieniu, Zwłaszcza wino, które się gdy w górę wybije, Liściem, ąronami wkoło wystawy pokryje. Tymi ulica cała czasem zagajona, Ponad głowy idących słodkie chwieje grona. A lub drażni, nie złudzi ręki na zerwanie, Bo ją w skromności trzyma niechybne karanie. Insze drzewa, jak. figi, oliwki, migdały, Cytryny, pomarańcze, laur, cyprys wspaniały, Dziedzińce i przydomne chowają ogrody, Które ochłodę biorą z bliskich fontann wody.
A lub
do sytości. Te znaki przyjaźniejszej chęci Turcy dali, Że nas na osobliwsze akty zapraszali. ... Drzewa przy domach sadzą, jak i na podsieniu Na publicznych ulicach, dla zażycia cieniu, Zwłaszcza wino, które się gdy w górę wybije, Liściem, ąronami wkoło wystawy pokryje. Tymi ulica cała czasem zagajona, Ponad głowy idących słodkie chwieje grona. A lub drażni, nie złudzi ręki na zerwanie, Bo ją w skromności trzyma niechybne karanie. Insze drzewa, jak. figi, oliwki, migdały, Cytryny, pomarańcze, laur, cyprys wspaniały, Dziedzińce i przydomne chowają ogrody, Które ochłodę biorą z bliskich fontann wody.
A lub
Skrót tekstu: GośPosBar_II
Strona: 460
Tytuł:
Poselstwo wielkie Stanisława Chomentowskiego...
Autor:
Franciszek Gościecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Lubo też od kozy wodnego statku, którego na Dnieprze i Czarnym Morzu zażywali. Nie jest to jaka Gens distincta w Polsce, ale raczej stek, zbior, i niepodściwa komyania ultajów, zbiegów, nierobów, łotrów, Popowiczów, Browarników, i chłopów Polskich, swobodę i zdobycz lubiących, którzy w Dnieprze ryby, ponad Dnieprem ludzkie łowią chudoby, kóz dzikich i innych zwierząt bawią się i żyją. strzelaniem. Częstokroć obrawszy sobie bardziej licentiosum, niżeli Bellicosum jednego za Wodza, raz Polaków uznając za Panów, drugi raz onychże chcąc mieć sub suo Dominio, w liczbie kilku kroć sto tysięcy na Polaków Panów swoich karki i Fortuny wychodzą.
Lubo też od kozy wodnego statku, ktorego ná Dnieprze y Czarnym Morzu záżywali. Nie iest to iáka Gens distincta w Polszcze, ale raczey stek, zbior, y niepodściwá komyania ultáiow, zbiegow, nierobow, łotrow, Popowiczow, Browárnikow, y chłopow Polskich, swobodę y zdobycz lubiących, ktorzy w Dnieprze ryby, ponád Dnieprem ludzkie łowią chudoby, kóz dźikich y innych zwierząt bawią się y żyią. strzelániem. Częstokroć obráwszy sobie bardźiey licentiosum, niżeli Bellicosum iednego zá Wodza, ráz Polákow uznáiąc zá Panow, drugi ráz onychże chcąc mieć sub suo Dominio, w liczbie kilku kroć sto tysięcy ná Polakow Panow swoich karki y Fortuny wychodzą.
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 705
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
przysądzili granice leszczynianom: Po zawierzchu góry, począwszy od siarski drogi, od narożnice Karpiakówki idą kopce dołem do studzienek, nazwane Wodołęcze. Dali kopce są na Czerkoniówce. Stamtąd prosto po podlesiu są kopce na Grabaniówce. Stamtąd wyży potoka granica idzie na Chomówke. I tak już po zawierszu prosto kopce wysypano aż do granice łoskiej ponad studniami, przez sołtystwo Feczka Wańciszaka i przez sołtystwo łka Dzwon- czyka, powyży czarnego źródliska. Dali idzie granica Iwana Wojtowicza leszczyńskiego przez wirzch aż do łoskich kopców. Które to granice uznane sprawiedliwie powagą swoją stwirdza wiecznymi czasy wielmożna jejmość dobrodzika, surowo przykazując pokój na s. 409 zawsze a miedzy tymi poddanymi. Jeżeliby
przysądzili granice leszczynianom: Po zawierzchu góry, począwszy od siarski drogi, od narożnice Karpiakówki idą kopce dołem do studzienek, nazwane Wodołęcze. Dali kopce są na Czerkoniówce. Stamtąd prosto po podlesiu są kopce na Grabaniówce. Stamtąd wyży potoka granica idzie na Chomówke. I tak już po zawierszu prosto kopce wysypano aż do granice łoskiej ponad studniami, przez sołtystwo Feczka Wańciszaka i przez sołtystwo łka Dzwon- czyka, powyży czarnego źródliska. Dali idzie granica Iwana Wojtowicza leszczyńskiego przez wirzch aż do łoskich kopców. Które to granice uznane sprawiedliwie powagą swoją stwirdza wiecznymi czasy wielmożna jejmość dobrodzika, surowo przykazując pokój na s. 409 zawsze a miedzy tymi poddanymi. Jeżeliby
Skrót tekstu: KsKlim_1
Strona: 354
Tytuł:
Księga sądowa kresu klimkowskiego_1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1702 a 1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwik Łysiak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965