ognia, jest po różnych lochach ziemi znajdująca się siarka, saletra, kamfora, i inne gorące, tłuste, marglowate, słone, rozrzucone w wnętrznościach ziemi materie. Koniec i pożytek tych podziemnych ogniów z Prowidencyj Boskiej sporządzonych, jest wieloraki. Pierwszy: aby wody morskie z siebie słone, tłuste, ciężkie i nieużyteczne, ponikami i długiemi anfraktami wypływając to w zródłach, to w studniach, to w rzekach, przefiltrowane i przewarzone, ogniem podziemnym, użyteczne się stały do picia i innych potrzeb ludzkich. Drugi: dla alchimii, to jest wyrobienia rozmaitych minerałów, kruszców i sodyn ziemnych. Jako to złota, srebra, miedzi, ołowiu, żelaza
ognia, iest po rożnych lochach ziemi znayduiąca się siarka, saletra, kamfora, y inne gorące, tłuste, marglowate, słone, rozrzucone w wnętrznościach ziemi materye. Koniec y pożytek tych podziemnych ogniow z Prowidencyi Boskiey zporządzonych, iest wieloráki. Pierwszy: áby wody morskie z siebie słone, tłuste, ciężkie y nieużyteczne, ponikami y długiemi anfraktami wypływaiąc to w zrodłach, to w studniach, to w rzekach, przefiltrowane y przewarzone, ogniem podziemnym, użyteczne się stały do picia y innych potrzeb ludzkich. Drugi: dla alchimii, to iest wyrobienia rozmaitych minerałow, kruszcow y sodyn ziemnych. Iako to złota, srebra, miedzi, ołowiu, żelaza
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: B2v
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
pod różnemi niezliczonemi formami, to żyjących to nie żyjących rzeczy, to jest bestii, ptastwa, ryb, drzew, ziół. I toż ciało które z nas każdy nosi, będzie przyszłemi czasami materią, robactwa, bestii, ptastwa, ziół, ba materią ciał innych ludzi. I jako morza niejbuwa, lubo podziemnemi ponikami, z zródłach, rzekach, po całym ziemnym rozlewa się świecie. Iż też wody znowu się wracają do morza. Jako w swoich deszczach, śniegach, obłokach nie ustaje według czasu Atmosfera, choć na czas obfite na ziemię spadają deszcze. Iż znowu ziemia ewaporuje humory, słońce ciągnie w góre ekshalacje, z których się
pod rożnemi niezliczonemi formami, to żyiących to nie żyiących rzeczy, to iest bestyi, ptástwá, ryb, drzew, zioł. Y toż ciáło ktore z nás káżdy nosi, będzie przyszłemi czasami máteryą, robáctwá, bestyi, ptástwa, zioł, bá máteryą ciał innych ludzi. Y iako morża nieybuwá, lubo podziemnemi ponikami, z zrodłách, rzekách, po cáłym ziemnym rozlewa się świecie. Iż też wody znowu się wrácáią do morżá. Iako w swoich deszczach, śniegach, obłokach nie ustaie według czasu Atmosfera, choć ná czas obfite ná ziemię spádáią deszcze. Iż znowu ziemiá ewaporuie chumory, słońce ciągnie w gore exchálácye, z ktorych się
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: B2v
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
rzeki biorąc w początkach swoich, gdy albo z bagnów, albo ze skał, mają swego duktu inceptę, być musi, że podziemnemi nurtami skąd inąd dochodzi nieustanna woda. Co samo też zeznaje Dawid. Psal. 123. Bo Bóg ziemię ufundował na morzach, i nad rzekami wydoskonalił ją. Koniec i pożytek tych podziemnych poników jest. Aby służyła do wyrabiania różnych minerałów w ziemi i z ziemi woda oraz z ogniem. Jako i cegła z ziemi wody i ognia się wyrabia. Aby przez wielorakie anfrakty czyszcząc się i filtrując to morskie to mineralne wody, użyteczne wypływały na wierzch ziemi dla konserwacyj zwierząt, ptastwa, ryb, różnych żywiołów i człowieka
rzeki biorąc w początkách swoich, gdy álbo z bágnow, álbo ze skáł, máią swego duktu inceptę, być musi, że podziemnemi nurtámi zkąd inąd dochodzi nieustanná wodá. Co sámo też zeznáie Dawid. Psal. 123. Bo Bog ziemię ufundował ná morzach, y nad rzekami wydoskonalił ią. Koniec y pożytek tych podziemnych ponikow iest. Aby służyłá do wyrabiánia rożnych minerałow w ziemi y z ziemi wodá oráz z ogniem. Iáko y cegłá z ziemi wody y ogniá się wyrábiá. Aby przez wielorákie ánfrákty czyszcząc się y filtruiąc to morskie to mineralne wody, użyteczne wypływáły ná wierzch ziemi dlá konserwacyi zwierząt, ptástwa, ryb, rożnych żywiołow y człowieká
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: B3
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
, w niebieskim diamencie ryty, Tarczą przyjaźni naszej nieodbity. Jadę, ach, jadę, ale tylko nogę Dźwigam od ciebie, a dusze nie mogę; Zwierzchnia się tylko ta z tobą rozstaje Postać, ale duch przy tobie zostaje. Niechajże przez czas naszego rozstania Wiernymi będą posłami wzdychania, A jako Alfeus przez zimne poniki Doszedł kochanej trynakryjskiej rzeki, Tak choć nam dłuższy rozdział Bóg wymyśli, Niechaj się sforne nawiedzają myśli. Gwiazdy na niebie, chociaż różnym torem Bieżąc, przyjaznym łączą się wyborem, I choć przeciwną osiędą linią, Chętnymi na się aspektami biją, I drzewo z drzewem, choć ich grunt rozmyka, Jeśli nie liściem, korzeniem
, w niebieskim dyjamencie ryty, Tarczą przyjaźni naszej nieodbity. Jadę, ach, jadę, ale tylko nogę Dźwigam od ciebie, a dusze nie mogę; Zwierzchnia się tylko ta z tobą rozstaje Postać, ale duch przy tobie zostaje. Niechajże przez czas naszego rozstania Wiernymi będą posłami wzdychania, A jako Alfeus przez zimne poniki Doszedł kochanej trynakryjskiej rzéki, Tak choć nam dłuższy rozdział Bóg wymyśli, Niechaj się sforne nawiedzają myśli. Gwiazdy na niebie, chociaż różnym torem Bieżąc, przyjaznym łączą się wyborem, I choć przeciwną osiędą liniją, Chętnymi na się aspektami biją, I drzewo z drzewem, choć ich grunt rozmyka, Jeśli nie liściem, korzeniem
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 239
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
i tedy Drą się gwałtem, aż kiedy cześć przez te parowy Wozów się przeprawiła, cześć w-dolinie owy Zatarszy pozostała, Szyk już przełomiony, lako w-dziure gotową z tej i z-owej strony, Przypadną Tatarowie niesłychanym gwałtem I ogarną strwożonych. Nie inakszym kształtem Powodź z-Wiosny do stawu niezmiernego wpadszy, A skrytym się ponikiem przez groblą wykradszy Przerwe wielką uczyni: która bez żadnego Sobie wstretu, cóżkolwiek ma zastąpionego, Zabierze i potopi. Biada tym co w-domu Ich zastanie, bo uciec niepodobna komu. Część PIERWSZA Nasi strwożeni. Taborem ustępują. WOJNY DOMOWEJ PIERWSZEJ
Lubo jeszcze na Skrzydle Kalinowski lewem Polny Hetman pracował, zmałoważnym gniewem Szforcując się
i tedy Drą sie gwałtem, aż kiedy cześć przez te parowy Wozow sie przeprawiła, cześć w-dolinie owy Zátarszy pozostała, Szyk iuż przełomiony, láko w-dźiure gotową z tey i z-owey strony, Przypadną Tátárowie niesłychanym gwałtem I ogarną strwożonych. Nie inakszym kształtem Powodź z-Wiosny do stawu niezmiernego wpadszy, A skrytym sie ponikiem przez groblą wykradszy Przerwe wielką uczyni: ktora bez żadnego Sobie wstretu, cożkolwiek ma zastąpionego, Zábierze i potopi. Biadá tym co w-domu Ich zástánie, bo ućiec niepodobna komu. CZESC PIERWSZA Nasi strwożeni. Taborem ustępują. WOYNY DOMOWEY PIERWSZEY
Lubo ieszcze ná Skrzydle Kálinowski lewem Polny Hetman pracował, zmałoważnym gniewem Szforcuyąc sie
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 10
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
-Dział dużych go witają. Ale trudno dobyć Już w tych rowach: i owszem ilekroć się kuszą Razy nasze i kule próżny tylko muszą Mieć swój efekt. Prócz które w-Zamku dolatały I Wieńce i Granaty, zwierzchu ich siegały. Jako oni daleko, w-grobach tych zapadszy, A co raz się ponikiem i czołgiem wykradszy, Więcej naszych szkodzili, tak że ledwie komu Było się gdzie wychylić, zaraz jako z-gromu, Piorun Jowiszowego, gotowe posłrzały I śmierci Płaczorode, Jedze krwawe siały, Tak Zbroski, Śierakowki, Swarszewki, Ciekliniński, Złocki, Dzierzek, Halaim i Podhorodyński Z-wielą inszych pobici: Ale też
-Dźiał dużych go witaią. Ale trudno dobyć Iuż w tych rowach: i owszem ilekroć sie kuszą Razy nasze i kule prożny tylko muszą Mieć swoy effekt. Procz ktore w-Zamku dolatáły I Wieńce i Granaty, zwierzchu ich siegáły. Iáko oni daleko, w-grobách tych západszy, A co raz sie ponikiem i czołgiem wykradszy, Wiecey naszych szkodźili, ták że ledwie komu Było sie gdźie wychylić, záraz iáko z-gromu, Piorun Iowiszowego, gotowe posłrzały I śmierći Płáczorode, Iedze krwáwe siały, Ták Zbroski, Śierákowki, Swárszewki, Cieklininski, Złocki, Dźierzek, Háláim i Podhorodynski Z-wielą inszych pobići: Ale też
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 69
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
w piwnicy kto się mógł kryjomy Już utaić: leciały porywane domy, Baszty, Cerkwie, parkany straszliwą ruiną. Nawet w-którym Azylu nadzieje jedyną Biedni mieli, Ofiary Boże Wielki Twoje Ubłagalne sprawując, w- Kościelne podwoje Kule biły, i miejsca nie było żadnego Do głowy im skłonienia nigdziej już wolnego. Nakoniec przez kopane kryjomo poniki, Do miasta się skradali, gdyby nie Lawniki Butbler postrzegł, i zaraz pilnując tej Wieże Która Bramy z-tej strony Wieśniowieckiej strzeże, Nazad ich nie popedził ognia im dodawszy, Przecież w-tym nieskończonym opale zostawszy. Czym weselsze ucieszy się znacznie. Chmielnicki pod stary Zbaraż przenosi swój obóz. Skąd ciężki srodze Miastu
w piwnicy kto sie mogł kryiomy Iuż utaić: lećiały porywáne domy, Baszty, Cerkwie, parkany straszliwą ruiną. Nawet w-ktorym Azylu nadźieie iedyną Biedni mieli, Ofiary Boże Wielki Twoie Ubłagálne sprawuiąc, w- Kośćielne podwoie Kule biły, i mieyscá nie było żadnego Do głowy im skłonienia nigdźiey iuż wolnego. Nakoniec przez kopane kryiomo poniki, Do miasta sie skradali, gdyby nie Lawniki Butbler postrzegł, i zaraz pilnuiąc tey Wieże Ktora Bramy z-tey strony Wieśniowieckiey strzeże, Nazad ich nie popedźił ognia im dodawszy, Przećież w-tym nieskończonym opale zostawszy. Czym weselsze ućieszy się znacznie. Chmielnicki pod stary Zbaraż przenosi swoy oboz. Zkąd ćięszki srodze Miastu
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 77
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
z narodu różnego, Turków, Tatarów, Wołoszy, Multanów, Miał nieprzyjaciel wojska zebranego, Wielki zaś hetman z pocztów ruskich panów
Nie więcej nad ośm tysięcy, a swego Nad trzy tysiące zwłaszcza kwarcjanów I coś Niżowców, śmiele jednak stanie, W najwyższym panu swe kładąc ufanie.
Więc cudzoziemskich najpierwej sprobuje Sposobów, obóz skrytemi poniki I dużym wkoło okopem waruje, Aby pogaństwo myliło swe szyki, Gdy się zwyczajnym pochopem wparuje W te samołówki i gotowe wniki: Jakoż się stało, że nad swe mniemanie, Wziął nieprzyjaciel z nich dobre witanie.
Gdy jednak szczęścia z różnych strón szukając Zostawał w swoim uporze Abazy, l stąd i zowąd gwałtem
z narodu różnego, Turków, Tatarów, Wołoszy, Multanów, Miał nieprzyjaciel wojska zebranego, Wielki zaś hetman z pocztów ruskich panów
Nie więcej nad ośm tysięcy, a swego Nad trzy tysiące zwłaszcza kwarcyanów I coś Niżowców, śmiele jednak stanie, W najwyższym panu swe kładąc ufanie.
Więc cudzoziemskich najpierwej sprobuje Sposobów, obóz skrytemi poniki I dużym wkoło okopem waruje, Aby pogaństwo myliło swe szyki, Gdy się zwyczajnym pochopem wparuje W te samołówki i gotowe wniki: Jakoż się stało, że nad swe mniemanie, Wziął nieprzyjaciel z nich dobre witanie.
Gdy jednak szczęścia z różnych strón szukając Zostawał w swoim uporze Abazy, l ztąd i zowąd gwałtem
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 333
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
Klio, gdy często widziała, że je ścierała przeklęta Zazdrość, odtąd w alabastrze serdecznym będzie pewnie je kowała, pewnie będą wycięte.
Zaczym, wielmożny, nie frasuj, Starosta, już Twojej miłej niegdy Eurydyki bieg jest skończony, już celeusma śpiewa wesołe, nie tak, jak na ziemi z prosta marynarz, morskie przebywszy poniki i Charybd wniki, wydaje pienie, gdy Zefier powiewa, ale jak koncert niebieskiej muzyki Imię już błaga święte.
Pegaz Korwin VI. EGLOGA
Is amantium mos est, ut amorem suum silentio tegere nequeant, sed eum efferunt et produnt, et flammas infra pectus cohibere non possunt.
Co czynisz, pióro, szczupłe są warsztaty
Klio, gdy często widziała, że je ścierała przeklęta Zazdrość, odtąd w alabastrze serdecznym będzie pewnie je kowała, pewnie będą wycięte.
Zaczym, wielmożny, nie frasuj, Starosta, już Twojej miłej niegdy Eurydyki bieg jest skończony, już celeusma śpiewa wesołe, nie tak, jak na ziemi z prosta marynarz, morskie przebywszy poniki i Charybd wniki, wydaje pienie, gdy Zefier powiewa, ale jak koncert niebieskiej muzyki Imię już błaga święte.
Pegaz Korwin VI. EGLOGA
Is amantium mos est, ut amorem suum silentio tegere nequeant, sed eum efferunt et produnt, et flammas infra pectus cohibere non possunt.
Co czynisz, pióro, szczupłe są warsztaty
Skrót tekstu: WieszczArchGur
Strona: 57
Tytuł:
Archetyp
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
ślepym apetytem/ rozumem się niechcą Rządzić ludzkim/ ale tam idą lozem gdzie chcą Jako bydło nikczemne. I ty wspomni sobie Ześ będąc rozbujana w swojej tej ozdobie I wdziękach przyrodzonych/ o toś się starała Jedno samo/ żebyś się wszytkim podobała I wszędy cię chwalono. Otożeś w te wpadła Dobrowolne poniki. Bo się stąd zakradła Miłość marna/ która się z próżnowania rodzi A oczu niestrzeżonych. Czemu mi przychodzi Barzo się zadziwować/ że ludzkie to plemię/ Jednę mając za Matkę spolną wszytkim ziemię Podnosi się w tę dumę: i kto być zginiony Od jednego odoru świece źle zgaszonej W Matczynem mógł żywocie/ tym się tu
ślepym áppetytem/ rozumem się niechcą Rządzić ludzkim/ ále tám idą lozem gdzie chcą Iáko bydło nikczemne. Y ty wspomni sobie Ześ będąc rozbuiána w swoiey tey ozdobie Y wdziękách przyrodzonych/ o toś się stáráłá Iedno sámo/ żebyś się wszytkim podobáłá Y wszędy cię chwalono. Otożeś w te wpádłá Dobrowolne poniki. Bo się ztąd zákrádłá Miłosc márna/ ktora się z prożnowánia rodzi A oczu niestrzeżonych. Czemu mi przychodzi Bárzo się zádziwowáć/ że ludzkie to plemię/ Iednę máiąc zá Mátkę spolną wszytkim ziemię Podnosi się w tę dumę: y kto bydz zginiony Od iednego odoru swiece źle zgászoney W Mátczynem mogł żywocie/ tym się tu
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 41
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701