o dwie mile do Czarnej, upiwszy się, chciał im dać kijami. Jeden uciekł na koniu od swojej karety forytarskim, a drugiego zamknął sam w świrniu. Poszła piechota trybunalska po eliberacją w więzieniu będącego deputata i po wzięcie Czyża, który się do bronienia przysposobił. Piechocie trybunalskiej beczkę miodu wystawił, gorzałki i piwa, popoił to. Deputata wypuścił i sam nazajutrz rano przybiegł do Wilna i przeprosił obydwóch deputatów, że ilacji nie czynili i nie popierali w trybunale o tę krzywdę. Ten tedy pijany Czyż wadzić się zaczął z różnymi kolegami. Na resztę Bujnickiego trącił w twarz. Nazajutrz in conclavi o to wniesienie. Ja jako gospodarz nie chciałem
o dwie mile do Czarnej, upiwszy się, chciał im dać kijami. Jeden uciekł na koniu od swojej karety forytarskim, a drugiego zamknął sam w świrniu. Poszła piechota trybunalska po eliberacją w więzieniu będącego deputata i po wzięcie Czyża, który się do bronienia przysposobił. Piechocie trybunalskiej beczkę miodu wystawił, gorzałki i piwa, popoił to. Deputata wypuścił i sam nazajutrz rano przybiegł do Wilna i przeprosił obodwoch deputatów, że ilacji nie czynili i nie popierali w trybunale o tę krzywdę. Ten tedy pijany Czyż wadzić się zaczął z różnymi kolegami. Na resztę Bujnickiego trącił w twarz. Nazajutrz in conclavi o to wniesienie. Ja jako gospodarz nie chciałem
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 167
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
naHerby się onemu złożywszy/ sposobem niezwyczajnym w około rynku/ sprocessjami do pogrzebu nieśli/ Jezuity niektóre wytrębując i powoływając/ jako mężobójce/ i krwie rożlewce szlachetnego Bartłomieja Ptaszkowskiego. Najdowali się wten czas tacy/ którzy mówić śmieli/ że widzieli oczyma swemi Jezuity dające pieniądze na to piechocie; drudzy że jezuici wprzód piechotę popoili; trzeci że słyszeli Jezuity rozkazujące aby bito/ zabijano/ na kupę włuczono/ czwarci że się Jezuici niektórzy/ wsuknie hajduckie poubierali i onym kredencowali tę utarczkę. Lecz te wszytkie zmyślone a fałszywe baśni były. Stej prawdziwej tego relacji/ rozsądź baczny czytelniku/ słusznieli Jezuitom krwie rożlanie/ i zabicie tego Przepiórki przypisane być
náHerby się onęmu złożywszy/ sposobem niezwycżáynym w około rynku/ zprocessyámi do pogrzebu nieśli/ Iezuity niektore wytrębuiąc y powoływáiąc/ iáko mężoboyce/ y krwie rożlewce śláchetnego Bártłomieiá Ptászkowskiego. Náydowáli się wtęn czás tácy/ ktorzy mowić smieli/ że widźieli ocżymá swemi Iezuity dáiące pieniądze ná to piechoćie; drudzy że iezuići wprzod piechotę popoili; trzeći że słyszeli Iezuity roskázuiące aby bito/ zábiiáno/ ná kupę włucżono/ czwarći że się Iezuići niektorzy/ wsuknie háyduckie poubieráli y onym kredencowáli tę vtarczkę. Lecz te wszytkie zmyslone á fáłszywe baśni były. Ztey prawdźiwey tego relácyey/ rozsądź báczny czytelniku/ słusznieli Iezuitom krwie rożlanie/ y zábićie tego Przepiorki przypisáne bydź
Skrót tekstu: SzemGrat
Strona: 155
Tytuł:
Gratis plebański
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627
trzech praezentujemy Oni tez prosili przysiągali że się tego nikt upominać nie będzie biorąc to na się. u Ksiąg recognoverunt jak nadobrowolnych Konfessatach że tak jest, że nas najechali zrabować i powiązać chcieli którą ich Oris Confessionem , z pieczęcią Miejscką i atestacjami Burmistrzów i całego urzędu Wziąłem Ich tam przy owym stadzie zostawiwszy. Narozieznym samych popoiwszy. I konie Im własne o które prosili oddawszy. A było tez oprócz tego w czym wybrać. Wachmistrz jednak owego Deresza wziął, przedał go potym kapitanowi, Gorzkowskiemu za 340 złotych ale bardzo mało powiedali że to był od Moskwy zdobyczny.
Poszedłem tedy ku Leplowi gdzie Obozem stał Wojewoda tym Traktem na Dunacy Dolcze i
trzech praezentuiemy Oni tez prosili przysiągali że się tego nikt upominać nie będzie biorąc to na się. u Xiąg recognoverunt iak nadobrowolnych Confessatach że tak iest, że nas naiechali zrabować y powiązać chcieli ktorą ich Oris Confessionem , z pieczęcią Mieyscką y attestacyiami Burmistrzow y całego urzędu Wziąłem Ich tam przy owym stadzie zostawiwszy. Narozieznym samych popoiwszy. I konie Im własne o ktore prosili oddawszy. A było tez oprocz tego w czym wybrać. Wachmistrz iednak owego Deresza wziął, przedał go potym kapitanowi, Gorzkowskiemu za 340 złotych ale bardzo mało powiedali że to był od Moskwy zdobyczny.
Poszedłęm tedy ku Leplowi gdzie Obozem stał Woiewoda tym Traktem na Dunacy Dolcze y
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 158
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
452. NA TOŻ TRZECI RAZ
Śpi świat, pijany winem, zamrużywszy oczy, Nalewa babilońska swacha, czart go toczy. Śpi świat rówien martwemu, opiwszy się, drzewu, Winem z prasy bożego na swe grzechy gniewu. Diabeł na warcie, żeby nikt nie budził, stoi; Grozi palcem z daleka, psów nawet popoi, Najpierwej im toż wino postawiwszy w wiedrze, Żeby spali, nie szczekał żaden na katedrze Abo niezrozumianym głosem. Chceli pyska Uchylić który, chleba po kawałku ciska. Niechżeby który krzyknął, jako ogar w borze: Heretyk! zamurować na śmierć go w klasztorze Abo ściąć, abo spalić! Tak smaczny sen światu Przerywać
452. NA TOŻ TRZECI RAZ
Śpi świat, pijany winem, zamrużywszy oczy, Nalewa babilońska swacha, czart go toczy. Śpi świat rówien martwemu, opiwszy się, drzewu, Winem z prasy bożego na swe grzechy gniewu. Diabeł na warcie, żeby nikt nie budził, stoi; Grozi palcem z daleka, psów nawet popoi, Najpierwej im toż wino postawiwszy w wiedrze, Żeby spali, nie szczekał żaden na katedrze Abo niezrozumianym głosem. Chceli pyska Uchylić który, chleba po kawałku ciska. Niechżeby który krzyknął, jako ogar w borze: Heretyk! zamurować na śmierć go w klasztorze Abo ściąć, abo spalić! Tak smaczny sen światu Przerywać
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 271
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
który pojmany w potrzebie/ w sadzony był do Kasztelu nad Morzem/ com go dopiero wspomniał/ i uszedł z niego w ten sposób. Dodali mu w Pasztecie sznura jedwabnego/ świdra/ i piłki/ z czym się tak dobrze sprawił/ że wypiłowawszy kratkę żelazną u okna z izdebki/ w której siedział/ i popoiwszy wartę/ spuścił się po sznurze z najwyższej wieże Kasztelu, pod czas ciemnej nocy/ zastał konie gotowe na dole/ i uciekł do Polski. Przypisali ten wynalazek Posłowi Francuskiemu/ i bez dalszej Inkwizycji w sadzili go do więzienia w Kasztelu siedmi wież/ kędy był przez cztery Miesiące/ i niewyszedłby był tak prędko
ktory poimány w potrzebie/ w sádzony był do Kasztelu nád Morzem/ com go dopiero wspomniał/ y vszedł z niego w ten sposob. Dodáli mu w Pásztećie sznurá iedwábnego/ świdrá/ y piłki/ z czym się ták dobrze spráwił/ że wypiłowáwszy krátkę żelázną v okná z izdebki/ w ktorey śiedźiał/ y popoiwszy wártę/ spuśćił się po sznurze z naywyższey wieże Kasztelu, pod czás ćiemney nocy/ zástał konie gotowe ná dole/ y vćiekł do Polski. Przypisáli ten wynálázek Posłowi Fráncuskiemu/ y bez dálszey Inquisitiey w sádźili go do więźienia w Kasztelu śiedmi wież/ kędy był przez cztery Mieśiące/ y niewyszedłby był ták prętko
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 109
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
bez najmniejszej armaty. Było tam Szwedów 80, ale i miasto całe z bronią stanęło przy Szwedach. Szedł Malborkowi sukurs z Elbląga, dwa tysiące Szwedów, dla tego dniem przed ostatniem oblężeniem uprosili oblężeńcy armisticium broni na pół dnia, a w tem wina antałami, wiadrami i róźnemi naczyniami spuszczali naszym z wałów, chcąc ich popoić, żeby ich Szwedzi na pomoc im idący mogli snadniej użyć; ale ta sztuka nie uszła, i wino wypili, i jak noc nastąpiła, niż szwedzka odsiecz przyszła, wzięto miasto, o czem usłyszawszy sukurs wrócił się. Szwedów w Malborku w pień wycięto, a miasto cały dzień rabować pozwolono; tak szczęśliwy to był
bez najmniejszéj armaty. Było tam Szwedów 80, ale i miasto całe z bronią stanęło przy Szwedach. Szedł Malborgowi sukurs z Elbląga, dwa tysiące Szwedów, dla tego dniem przed ostatniém oblężeniem uprosili oblężeńcy armisticium broni na pół dnia, a w tém wina antałami, wiadrami i róźnemi naczyniami spuszczali naszym z wałów, chcąc ich popoić, żeby ich Szwedzi na pomoc im idący mogli snadniéj użyć; ale ta sztuka nie uszła, i wino wypili, i jak noc nastąpiła, niż szwedzka odsiecz przyszła, wzięto miasto, o czém usłyszawszy sukurs wrócił się. Szwedów w Malborgu w pień wycięto, a miasto cały dzień rabować pozwolono; tak szczęśliwy to był
Skrót tekstu: OtwEDziejeCzech
Strona: 77
Tytuł:
Dzieje Polski pod panowaniem Augusta II od roku 1696 – 1728
Autor:
Erazm Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1696 a 1728
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1728
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1849
baczem nadobną/ wiemy tu o takich Deputatach co lubią białą płeć. Tu rzekę Do diabła Panowie/ złota dam/ żony pasz. Prawieby się to mogło nazwać korupcją Gdyby mi Żonę miano z korumpować. Rzeką Trzeba przecię Mość Panie różnemi kaptować Różnych tu sposobami. Uczyniłem i to Żem zaprosił Ich Mości/ popoił do woli. I Żeniem się umizgać kazał/ lecz po prząckę Spraweczka po obiedzie przypadła/ zastanę Pijanych jednych Panów Deputatów/ drugich Młodych/ nie umiejętnych. Do których się Księża Przymieszali/ poznawszy Żonę mą w Kościele. Dobra moja/ wygrałem/ rzekę do Praktyka. I tak się stało/ bo mi starszy w
baczem nadobną/ wiemy tu o tákich Deputatách co lubią białą płeć. Tu rzekę Do dyabła Pánowie/ złota dam/ żony pasz. Prawieby się to mogło názwáć koruptią Gdyby mi Żonę miano z korrumpowáć. Rzeką Trzebá przećię Mość Pánie rożnemi kaptowáć Rożnych tu sposobámi. Vczyniłem y to Żem záprośił Ich Mośći/ popoił do woli. Y Żeniem się vmizgáć kazał/ lecz po prząckę Spraweczka po obiedźie przypadła/ zastanę Piianych iednych Panow Deputatow/ drugich Młodych/ nie vmieiętnych. Do ktorych się Xięża Przymieszali/ poznawszy Żonę mą w Kośćiele. Dobra moiá/ wygrałem/ rzekę do Praktyká. Y ták się stało/ bo mi starszy w
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 84
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
ręku trzyma, a drugi przed nim gra na gęśilczkach i będzie pił do Lucyfera.
Tere bzdere, Lucyferze, mój łaskawy panie! Upiłem się, jako świnia, nie dałem nic za nie. Wierem ci nie był w kościele; prosto idę z karczmy, Wszakże mniemam, żeć pożytek przyprowadzę znaczny. Popoiłem wszytkich ludzi, winem, piwem, miodem, Żadnegom, mój dobrodzieju, nie umorzył głodem.
Jeszczem ich nauczył robić wybornego trunku, Którym gdy się zabawiają, zabędą frasunku. A ten trunek takiej mocy: kto go jedno skusi, Wszytko, co my rozkażemy, to wypełnić musi. Co był po trzeźwu
ręku trzyma, a drugi przed nim gra na gęśilczkach i będzie pił do Lucifera.
Tere bzdere, Luciferze, mój łaskawy panie! Upiłem się, jako świnia, nie dałem nic za nie. Wieręm ci nie był w kościele; prosto idę z karczmy, Wszakże mniemam, żeć pożytek przyprowadzę znaczny. Popoiłem wszytkich ludzi, winem, piwem, miodem, Żadnegom, mój dobrodzieju, nie umorzył głodem.
Jeszczem ich nauczył robić wybornego trunku, Którym gdy się zabawiają, zabędą frasunku. A ten trunek takiej mocy: kto go jedno skusi, Wszytko, co my rozkażemy, to wypełnić musi. Co był po trzeźwu
Skrót tekstu: SejmPiek
Strona: 52
Tytuł:
Sejm piekielny straszliwy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1903
myją roskosznicy, wycierają zioła. Każ też nakłaść ciernia, ostu, do podziemnych lochów, Aby było dobrze leżeć dla samych pieszczochów. A drudzy spać nie mogą, kiedy im nie grają: Każ w piekielne trąby trąbić, niech muzykę mają. A ja muszę póść do rzędu a pilnować swego, Żebym mógł ludzi popoić wszystkich do jednego. Będę im dobrze szynkował, a skoro po rzędzie, Przyjdę z nimi, że ich tuta pełne piekło będzie. Lelek nocny.
Awo ja też, ślepy Lelek, miłościwy panie, Mamci jakieś ślepie we łbie, a nie widzę na nie. Przeto gdy mam co sprawować, muszę aże w nocy
myją roskosznicy, wycierają zioły. Każ też nakłaść ciernia, ostu, do podziemnych lochów, Aby było dobrze leżeć dla samych pieszczochów. A drudzy spać nie mogą, kiedy im nie grają: Każ w piekielne trąby trąbić, niech muzykę mają. A ja muszę póść do rzędu a pilnować swego, Żebym mógł ludzi popoić wszystkich do jednego. Będę im dobrze szynkował, a skoro po rzędzie, Przyjdę z nimi, że ich tuta pełne piekło będzie. Lelek nocny.
Awo ja też, ślepy Lelek, miłościwy panie, Mamci jakieś ślepie we łbie, a nie widzę na nie. Przeto gdy mam co sprawować, muszę aże w nocy
Skrót tekstu: SejmPiek
Strona: 56
Tytuł:
Sejm piekielny straszliwy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1903