Sławetny jeden Pan, według dawnego rządu tutecznego Kościoła, odmurował mu stajenkę, i tam go zaprowadził: Niech mu też Pan Bóg dom w-niebie zbuduje. Ale chce mi się tak rokować, że to w-dzisiejszą Niedzielę ma wjeżdżać na Arcy-Biskupstwo Z. Wojciech do Gniezna: i tak że niechciał wieżdzać sześcią Koni, poprowadzono mu tego osieł- ka. Dogonię ja albo tego osiełka, i poprowadzę go Z. Wojciechowi, i uklęknąwszy przed nim, wsadziwszy go na bydlę, rzekę mu: Benedicite Reverendissime Pater Błogosławcie Najwielebniejszy Ojcze: spyta mię Z. Wojciech, a na cóż? Na Kazanie do Maryj Magdaleny w-Poznaniu. a o-
Sławetny ieden Pan, według dawnego rządu tutecznego Kośćiołá, odmurował mu stáienkę, i tám go záprowádźił: Niech mu też Pan Bog dom w-niebie zbuduie. Ale chce mi się ták rokowáć, że to w-dźiśieyszą Niedźielę ma wieżdżáć ná Arcy-Biskupstwo S. Woyćiech do Gniezná: i ták że niechćiał wieżdzáć sześćią Koni, poprowádzono mu tego ośieł- ká. Dogonię ia álbo tego ośiełká, i poprowádzę go S. Woyćiechowi, i uklęknąwszy przed nim, wsádźiwszy go ná bydlę, rzekę mu: Benedicite Reverendissime Pater Błogosławćie Naywielebnieyszy Oycze: zpyta mię S. Woyćiech, á ná coż? Ná Kazánie do Máryi Mágdáleny w-Poznániu. á o-
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 81
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
w. karetach do kilkudziesiąt asystować go muszą i wszyscy w grozie wielkiej zostają.
Tymi czasy przyjechał do Smoleńska z Nieświża Niemiec Jan Gumers, porucznikiem się zwał i artyleryją zawiadował, znać, że uciekł.
Przysłał mi p. wojewoda paszport jego od imp. Trypolskiego gubernatora nieświeskiego, uwolniając go od służby, znać zmyszlony. Poprowadzono go do stolicy i jest wiadomość, że car im. przed sobą kazał mu indzinigerskie sztuki ukazywać, a tu p. Buszowi pułkownikowi parę koni żmujdzinów dał, żeby po nim się ręczył, że nie ucieknie. I jest tu siła hultajstwa, co panów zdradzając uciekają i chrzczą się, a Moskal żaden do nas nie
w. karetach do kilkudziesiąt asystować go muszą i wszyscy w grozie wielkiej zostają.
Tymi czasy przyjechał do Smoleńska z Nieświża Niemiec Jan Gummers, porucznikiem się zwał i artyleryją zawiadował, znać, że uciekł.
Przysłał mi p. wojewoda paszport jego od jmp. Trypolskiego gubernatora nieświeskiego, uwolniając go od służby, znać zmyszlony. Poprowadzono go do stolicy i jest wiadomość, że car jm. przed sobą kazał mu indzinigerskie sztuki ukazywać, a tu p. Buszowi pułkownikowi parę koni żmujdzinów dał, żeby po nim się ręczył, że nie ucieknie. I jest tu siła hultajstwa, co panów zdradzając uciekają i chrzczą się, a Moskal żaden do nas nie
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 358
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
a ja do izby do swoich koni. Ów obuchem uderzonu już był wylazł i uciekł a ten od konia uderzony leży we mdłości rozumiałem że już niezywy, kazałem go za nogi wywlec az ów stęknął. Dopiero rzeką żyje żyje trzezwić go obaczył się, wstał i poszedł A owych tez tam po pokrzywach pozbirano i poprowadzono łając groząc. Myślę co tu czynić zemknąc się niema czym az z Godzina w noc idzie kupa Ludzi z 50 albo z 60. Zawoła mój Czeladnik nieprzystępuj bo strzelę czego potrzebujesz? Stanęli. Potym rzeką a o coś cię tacy synowie. pokaleczyli Ludzi. Odpowiedziałem ja kto Guza szuka snadno znajdzie
a ia do izby do swoich koni. Ow obuchęm uderzonu iuz był wylazł y uciekł a ten od konia uderzony lezy we mdłosci rozumiałęm że iuz niezywy, kazałęm go za nogi wywlec az ow stęknął. Dopiero rzeką zyie zyie trzezwić go obaczył się, wstał y poszedł A owych tez tam po pokrzywach pozbirano y poprowadzono łaiąc groząc. Myslę co tu czynic zemknąc się niema czym az z Godzina w noc idzie kupa Ludzi z 50 albo z 60. Zawoła moy Czeladnik nieprzystępuy bo strzelę czego potrzebuiesz? Stanęli. Potym rzeką a o cos cie tacy synowie. pokaleczyli Ludzi. Odpowiedziałęm ia kto Guza szuka snadno znaydzie
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 181
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688