nie wiem, przysięgam bez grzechu, Skąd cię pochwalić: czy z płaczu, czy z śmiechu? DO PRZYSTAREJ
Głupiuchna-ście, gospodze. Jeżeli tak mniemacie, Że kiedy twarz zatkacie, Ubijecie mię srodze. Głupiuchna-ście, gospodze.
Muszę-ć to rzec niebodze, Że bardziej bawełnice Niż twoje stare lice Popuszczą żądzom wodze. Głupiuchna-ście, gospodze.
Znać, mówią, lwa po nodze, I ja z tego, co widzę, Z tego, co kryjesz, szydzę; Ufaj mojej przestrodze. Głupiuchna-ście, gospodze.
Darmo w polu i drodze Tej skóry słońcu bronisz, I kiedy się zasłonisz, Czynisz krzywdę
nie wiem, przysięgam bez grzechu, Skąd cię pochwalić: czy z płaczu, czy z śmiechu? DO PRZYSTAREJ
Głupiuchna-ście, gospodze. Jeżeli tak mniemacie, Że kiedy twarz zatkacie, Ubijecie mię srodze. Głupiuchna-ście, gospodze.
Muszę-ć to rzec niebodze, Że bardziej bawełnice Niż twoje stare lice Popuszczą żądzom wodze. Głupiuchna-ście, gospodze.
Znać, mówią, lwa po nodze, I ja z tego, co widzę, Z tego, co kryjesz, szydzę; Ufaj mojej przestrodze. Głupiuchna-ście, gospodze.
Darmo w polu i drodze Tej skóry słońcu bronisz, I kiedy się zasłonisz, Czynisz krzywdę
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 83
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
naukę, Wielkim głosem: „I jam też doma zabił sukę.” Pojźrą wszyscy po sobie, gdy tak rzekł wyraźnie, Aż ktoś: „Do czegożeś ją to tu przytknął, błaźnie?” A ów znowu jak z bicza, nie myślący siła: „Do płotu — pry — widłami, aże popuściła.” 432 (P). TĘSKNO PANA WE CZCI
Kto urząd albo żonę nie wedle swej bierze Proporcyjej; kto się nic nie znając na sterze, Chce sam pływać po Wiśle; kto wielkie budynki Rozczyna, wprzód się swojej nie radziwszy skrzynki; Kto cale zdrowym będąc, wdaje się w lekarstwa, Albo zdrowia nie
naukę, Wielkim głosem: „I jam też doma zabił sukę.” Pojźrą wszyscy po sobie, gdy tak rzekł wyraźnie, Aż ktoś: „Do czegożeś ją to tu przytknął, błaźnie?” A ów znowu jak z bicza, nie myślący siła: „Do płotu — pry — widłami, aże popuściła.” 432 (P). TĘSKNO PANA WE CZCI
Kto urząd albo żonę nie wedle swej bierze Proporcyjej; kto się nic nie znając na sterze, Chce sam pływać po Wiśle; kto wielkie budynki Rozczyna, wprzód się swojej nie radziwszy skrzynki; Kto cale zdrowym będąc, wdaje się w lekarstwa, Albo zdrowia nie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 375
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
się, kierując Wzdłuż od Hiperborejskiej nieludzkiej Scycji Do Hirkany, i zajął części Sarmacjej. Kiedy beł tam, gdzie dzieli od Azji morze Europę, widział Rusów, Prusy i Pomorze.
LXXII.
Choć Rugier Bradamantę tak barzo miłował I choć się do niej kwapił, ale jak skosztował Smaku, który miał zawsze zwiedzieć świat, popuścił Wodze w tem swojej żądzy i dalej się puścił; Chocia nie prosto jechał i choć z drogi zstąpił, I do Polski, do Węgier i do Niemiec wstąpił I tak długo krajami północnemi jechał, Aż potem do ostatnich Anglików przyjechał.
LXXIII.
Ale wy - bobyście się omylili srodze - Nie wierzcie, aby
się, kierując Wzdłuż od Hiperborejskiej nieludzkiej Scytyej Do Hirkany, i zajął części Sarmacyej. Kiedy beł tam, gdzie dzieli od Azyi morze Europę, widział Rusow, Prusy i Pomorze.
LXXII.
Choć Rugier Bradamantę tak barzo miłował I choć się do niej kwapił, ale jak skosztował Smaku, który miał zawsze zwiedzieć świat, popuścił Wodze w tem swojej żądzej i dalej się puścił; Chocia nie prosto jechał i choć z drogi zstąpił, I do Polski, do Węgier i do Niemiec wstąpił I tak długo krajami północnemi jechał, Aż potem do ostatnich Anglików przyjechał.
LXXIII.
Ale wy - bobyście się omylili srodze - Nie wierzcie, aby
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 214
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
herbom, stanowiskom I przyuczał się panów angielskich przezwiskom, Jeden, drugi i potem inszy dziwne zwierze Widzieć ubrane w lotne przybiegali pierze I w wielkiej się gromadzie do niego kupili I okrąg koło niego prędko uczynili.
XCI.
On widząc, że się zewsząd do niego zbiegali, Aby się byli jeszcze barziej dziwowali, Skrzydlatemu koniowi popuścił wodzami I zajął go po bokach trochę ostrogami. Lotny koń poszedł w górę, skrzydłami machając, Zdumiały lud na on dziw w miejscu zostawiając. Skoro tak wszytkie strony obejźrzał Anglii, Obrócił hypogryfa wciąż ku Irlandiej.
XCII.
I widział Hibernią i onę wsławioną Jaskinią, od świętego starca urobioną, W której, jeśli to
herbom, stanowiskom I przyuczał się panów angielskich przezwiskom, Jeden, drugi i potem inszy dziwne źwierze Widzieć ubrane w lotne przybiegali pierze I w wielkiej się gromadzie do niego kupili I okrąg koło niego prętko uczynili.
XCI.
On widząc, że się zewsząd do niego zbiegali, Aby się byli jeszcze barziej dziwowali, Skrzydlatemu koniowi popuścił wodzami I zajął go po bokach trochę ostrogami. Lotny koń poszedł w górę, skrzydłami machając, Zdumiały lud na on dziw w miejscu zostawiając. Skoro tak wszytkie strony obejźrzał Angliej, Obrócił hypogryfa wciąż ku Irlandyej.
XCII.
I widział Hibernią i onę wsławioną Jaskinią, od świętego starca urobioną, W której, jeśli to
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 219
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Kiedy pierwszy pułk szkocki nastąpił sprawiony; Przed nim Zerbin królewic z drzewem wymierzonem Ukazował tor hufcom sobie powierzonem; Za niem z niemniejszem pędem Szotowie bieżeli W tamtę stronę, gdzie swego hetmana widzieli, I nie inaczej wszyscy biegli na pogany, Jeno, jako zgłodzeni wilcy na barany.
LII.
Wtem wszyscy rączem koniom rzeźwiej popuścili, A skoro się do siebie wzajem przybliżyli I on tak mały rozdział i pole zginęło, Które strony dzieliło i nagle zniknęło, Począł się taniec, mało podomno widziany, Bo sami tylko siekli Szotowie pogany, Sami tylko poganie byli tak strwożeni, Jakoby byli na śmierć tam byli zwiedzieni.
LIII.
Każdy się Szot zdał
, Kiedy pierwszy pułk szkocki nastąpił sprawiony; Przed nim Zerbin królewic z drzewem wymierzonem Ukazował tor hufcom sobie powierzonem; Za niem z niemniejszem pędem Szotowie bieżeli W tamtę stronę, gdzie swego hetmana widzieli, I nie inaczej wszyscy biegli na pogany, Jeno, jako zgłodzeni wilcy na barany.
LII.
Wtem wszyscy rączem koniom rzeźwiej popuścili, A skoro się do siebie wzajem przybliżyli I on tak mały rozdział i pole zginęło, Które strony dzieliło i nagle zniknęło, Począł się taniec, mało podomno widziany, Bo sami tylko siekli Szotowie pogany, Sami tylko poganie byli tak strwożeni, Jakoby byli na śmierć tam byli zwiedzieni.
LIII.
Każdy się Szot zdał
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 370
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
staranie. Na koniec mało baczni Tyndarowicowie, Kastor i drugi, co się Polidewkiem zowie, Przypadli na cudzy targ i w dom przyjachali Do Lewcyppa, a tam swych biesiad zażywali, Przemawiając do siebie inszym poślubione Oblubienice, a te nędznice zwiedzione Dały się dobrowolnie unieść mimo wolą Ojcowską, bo białej płci jako raz swą wolą Popuścisz, już się potym poważą wszystkiego Ani w nich wstydu najdziesz szczętu namniejszego. Krzyknie sława, rzuci się, co żywo, w pogonią. Oni, dufając sobie, nic z drogi nie stronią. Jeszcze na przepych w te tu kraje się puścili. Chociaj w nich o potrzebie jawnej pewni byli Od synów Afarowych, bo
staranie. Na koniec mało baczni Tyndarowicowie, Kastor i drugi, co się Polidewkiem zowie, Przypadli na cudzy targ i w dom przyjachali Do Lewcyppa, a tam swych biesiad zażywali, Przemawiając do siebie inszym poślubione Oblubienice, a te nędznice zwiedzione Dały się dobrowolnie unieść mimo wolą Ojcowską, bo białej płci jako raz swą wolą Popuścisz, już się potym poważą wszystkiego Ani w nich wstydu najdziesz szczętu namniejszego. Krzyknie sława, rzuci się, co żywo, w pogonią. Oni, dufając sobie, nic z drogi nie stronią. Jeszcze na przepych w te tu kraje się puścili. Chociaj w nich o potrzebie jawnej pewni byli Od synów Afarowych, bo
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 51
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
do samego. Więc mu go przyprowadzili i już go nań podsadzili: TRANSAKCJA ALBO OPISANIE
Nie śmie zaciąć, co się boi, choć koń dość statecznie stoi.
Tu już ogary puścili, że zająca wystawili. Puszcza charty, biega za nim; koń się też komosi pod nim. Ociec obróciwszy k niemu: „Popuść cuglów” - rzecze jemu. Ale on wszytkie porzucił pewnieby beł zdrowia skrócił, Mało szyje z konia nie złamał.
Kiedyby mu nie zabiegli, bo i zająca odbiegli. Straszno było wtenczas duszy, gdy się już trzymał za uszy I za grzywę coraz chwyta, bo rącze końskie kopyta Już z kulbaki wysadzili;
do samego. Więc mu go przyprowadzili i już go nań podsadzili: TRANSAKCYJA ALBO OPISANIE
Nie śmie zaciąć, co się boi, choć koń dość statecznie stoi.
Tu już ogary puścili, że zająca wystawili. Puszcza charty, biega za nim; koń się też komosi pod nim. Ociec obróciwszy k niemu: „Popuść cuglów” - rzecze jemu. Ale on wszytkie porzucił pewnieby beł zdrowia skrócił, Mało szyje z konia nie złamał.
Kiedyby mu nie zabiegli, bo i zająca odbiegli. Straszno było wtenczas duszy, gdy się już trzymał za uszy I za grzywę coraz chwyta, bo rącze końskie kopyta Już z kulbaki wysadzili;
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 26
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
płacmi też dżdżu i śniegu/ podług postanowienia i sposobu krain. Chroń się nocnego przebiegania i wieczornych tanców? Wierność jest pochybliwa! Mars jeszcze ma dobrą nadzieje/ i jest animuszu dobrego! szermuje mieczem na niektórych miejscach chyżo/ rękę wyciagająć około swej głowy! Panie zastępów nie dopuszczaj mu a powściągni go! albo mu uzdy popuść między temi narody/ którzy go nieznają/ ani chwalą! ¤ Ostatnia Kwadra Grudnia 10. dn. podług nów. albo 3. List. podług star. Kal. między jedną[...] wtórą pr. pol. niema przy sobie barzo pochybnych Aspektów/ ani innych na nie[...] odę celujących ważnych przyczyn! Będziemy się jednak
płácmi tesz dżdżu y śniegu/ podług postánowienia y sposobu kráin. Chroń śię nocnego przebiegánia y wiećzornych táncow? Wierność iest pochybliwa! Márs ieszcze ma dobrą nadźieie/ y iest ánimuszu dobrego! szermuie mieczem ná niektorych mieyscách chyżo/ rękę wyćiagáiąć około swey głowy! Pánie zastępow nie dopuszczay mu á powśćiągni go! álbo mu uzdy popuść między temi narody/ ktorzy go nieznaią/ áni chwalą! ¤ Ostátnia Kwádrá Grudnia 10. dn. podług now. álbo 3. List. podług stár. Kál. międźy iedną[...] wtorą pr. pol. niema przy sobie bárzo pochybnych Aspektow/ áni innych ná nie[...] odę celuiących ważnych przyczyn! Będźiemy śię iednák
Skrót tekstu: FurUważ
Strona: H2v
Tytuł:
Astrophiczne uważanie o ułożeniu powietrza
Autor:
Stefan Furman
Drukarnia:
Dawid Frydrych Rhetiusz
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664
a na noc do Jaworowa jachała, tam tylko przenocowawszy nazajutrz do Wysocka. Król im. jadł obiad w Grzybowicach o milę ode Lwowa, dwiema godzinami stanął w Żółkwi. Pogodny dzień był .do jazdy. Tam imp. wojewodę ruskiego zastał. Imp. chorąży kor. jadąc na koniu żegnać króla im. trochę cuglów popuścił onemu, padł z nim na równej drodze, gębę, nos stłukł mu i piersiom trochę dostało się, aż go z miejsca podniesiono; począł, się krzepić, ale ból piersi powrócić mu się kazał nazad. I tak króla im. nie pożegnał, ojca nabawił żalu.
Ośmiu Lipków z Okopów przyprowadzono, którzy teraz
a na noc do Jaworowa jachała, tam tylko przenocowawszy nazajutrz do Wysocka. Król jm. jadł obiad w Grzybowicach o milę ode Lwowa, dwiema godzinami stanął w Żółkwi. Pogodny dzień był .do jazdy. Tam jmp. wojewodę ruskiego zastał. Jmp. chorąży kor. jadąc na koniu żegnać króla jm. trochę cuglów popuścił onemu, padł z nim na równej drodze, gębę, nos stłukł mu i piersiom trochę dostało się, aż go z miejsca podniesiono; począł, się krzepić, ale ból piersi powrócić mu się kazał nazad. I tak króla jm. nie pożegnał, ojca nabawił żalu.
Ośmiu Lipków z Okopów przyprowadzono, którzy teraz
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 146
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
bonum posse S. Aug.
UCieszna Młodzi/ złam w czas złe nałogi/ A z złamaniem ich nie wdaj się w odłogi. Kto dziś ma trudność/ przełamać swawolą/ Ten co dzień w większą wdaje się niewolę. Dźwiga czartowski tłomok poproźnicy/ Czart go prowadzi na żelaznej smyczy. Podczas mu rzkomo wodzy kęs popuści/ Lecz się do Boga wrócić niedopuści. Przez zakamiałe serce złym stwardziałe/ Brzydkie Aniołom grzechem zaśmierdziałe W piekło go pędzi/ oczy mu związawszy/ Bindą złej żądze/ mocno skrępowawszy. Biczem go z tyłu płomienistym siecze/ Postępuj (prawi) przeklęty człowiecze. I co ma głosu z piersi go dobywa/ A urągając
bonum posse S. Aug.
VCieszna Młodźi/ złam w czás złe nałogi/ A z złamániem ich nie wday się w odłogi. Kto dźiś ma trudność/ przełamáć swawolą/ Ten co dźień w wiekszą wdaie się niewolę. Dzwiga czártowski tłomok poproźnicy/ Czárt go prowadźi na żelazney smyczy. Podczás mu rzkomo wodzy kęs popuśći/ Lecz się do Boga wroćić niedopuśći. Przez zakamiałe serce złym stwardźiáłe/ Brzydkie Anyołom grzechem zaśmierdźiáłe W piekło go pędźi/ oczy mu związawszy/ Bindą złey żądze/ mocno skrępowawszy. Biczem go z tyłu płomienistym śiecze/ Postępuy (prawi) przeklęty człowiecze. Y co ma głosu z pierśi go dobywa/ A vrągaiąc
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: C3
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618