ś dziś zmartwychwstał, o wielki Kraku! Na miasta twego płakałbyś ruiny, Tak wszytkie giną ręki ludzkiej czyny.
Niedźwiedź w kagańcu a koń na łyczaku My (lecz to teraz), przy Diony synie Nie urwiemy się, choć na pajęczynie.
Klej z wiśni ciecze, żywica z świerszczaku, Na starym dębie porasta mchu wiele, Na naszych ręku rodzą się bąbele.
Droższyś dziś złota, droższy i kanaku Świetnych promieni, gdyż przy kupie złota Midas od głodu dokończył żywota.
Jako papudze, krukowi i szpaku Nie dawają jeść, ażby Wprzód gadały, Tak i nas morzą, żebyśmy śpiewały.
Włoczy do jamy bobak na
ś dziś zmartwychwstał, o wielki Kraku! Na miasta twego płakałbyś ruiny, Tak wszytkie giną ręki ludzkiej czyny.
Niedźwiedź w kagańcu a koń na łyczaku My (lecz to teraz), przy Dyony synie Nie urwiemy się, choć na pajęczynie.
Klej z wiśni ciecze, żywica z świerszczaku, Na starym dębie porasta mchu wiele, Na naszych ręku rodzą się bąbele.
Droższyś dziś złota, droższy i kanaku Świetnych promieni, gdyż przy kupie złota Midas od głodu dokończył żywota.
Jako papudze, krukowi i szpaku Nie dawają jeść, ażby wprzod gadały, Tak i nas morzą, żebyśmy śpiewały.
Włoczy do jamy bobak na
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 366
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
tym doktorski rozsądek, Że trzeba na każdy dzień zagrzewać żołądek — Cóż w ciepłocie nad futro, więc gdzie go dopadła, Jaki taki kawalec na każdy dzień zjadła; Skąd choć wielkie cierpiała zdrowia niedostatki, Przyznać się i nie chciała tym turbować matki. Aż kiedy roku pora dochodzi siedmnasta, Postrzegszy, że jej ciało włosami porasta, Kiedy już matka miała do niej dziewosłęby, Zlęknie się niesłychanie, żeby jej i gęby Futra, które jadała, z oczyma i z nosem Na straszydło kosmatym nie zarosły włosem. Tedy mieszek z pieniędzmi ukradszy macierzy, Co w skok się kuśnierzowi swej przygody zwierzy Kuśnierz, rzeczy wiadomy, acz się zrazu trwoży, Skoro
tym doktorski rozsądek, Że trzeba na każdy dzień zagrzewać żołądek — Cóż w ciepłocie nad futro, więc gdzie go dopadła, Jaki taki kawalec na każdy dzień zjadła; Skąd choć wielkie cierpiała zdrowia niedostatki, Przyznać się i nie chciała tym turbować matki. Aż kiedy roku pora dochodzi siedmnasta, Postrzegszy, że jej ciało włosami porasta, Kiedy już matka miała do niej dziewosłęby, Zlęknie się niesłychanie, żeby jej i gęby Futra, które jadała, z oczyma i z nosem Na straszydło kosmatym nie zarosły włosem. Tedy mieszek z pieniądzmi ukradszy macierzy, Co w skok się kuśnierzowi swej przygody zwierzy Kuśnierz, rzeczy wiadomy, acz się zrazu trwoży, Skoro
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 396
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pełnią się wonnością Przyległe kraje, i z pierwszą starością Chcącego dzielą. Hamuje swe biegi Księżyc, i Planet niebieskich szeregi Staną: Natura pracuje zdumiała; Aby wiecznego ptaka zachowała; Uśmierza ognie. Natychmiast wspalone Wraca się członki życie przywrócone. Nikt nie pomaga, tu ciepłe popioły Poczną się ruszać, i miękkim napoły Porastać pierzem; a który jedynem Był sobie Ojcem, wnet się staje Synem. I dwojakiego żywota granice, Jednego ognia dzielą tajemnice. Co prędzej gdzie Nil wodami swojemi, Oblewa Egipt: pod skrzydłami nowemi Leci; a w obce swój popiół krainy, W zielonym liściu niesie, i perzyny. Nieźliczonego do kola gromady Ptastwa,
pełnią się wonnośćią Przyległe kráie, y z pierwszą stárośćią Chcącego dźielą. Hámuie swe biegi Xiężyc, y Plánet niebieskich szeregi Stáną: Náturá prácuie zdumiáła; Aby wiecznego ptaká záchowałá; Vśmierza ognie. Nátychmiast wspalone Wraca się członki żyćie przywrocone. Nikt nie pomaga, tu ćiepłe popioły Poczną się ruszáć, y miękkim nápoły Porastáć pierzem; á ktory iedynem Był sobie Oycem, wnet się stáie Synem. Y dwoiákiego żywotá gránice, Iednego ogniá dźielą táiemnice. Co prędzey gdźie Nil wodámi swoiemi, Oblewa Egipt: pod skrzydłámi nowemi Leći; á w obce swoy popioł kráiny, W źielonym liśćiu nieśie, y perzyny. Nieźliczonego do kolá gromády Ptástwá,
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 59
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
Z WĄSAMI
W siedmiudziesiąt lat babę widzący na stypie, A czarnawy na gębie wąsik się jej sypie: „Nierząd to — rzekę — księże; dziewki z młodą cerą Jałmużnę starych ludzi w imię boże bierą. Nie ma ta dwudziestu lat, was świadkiem, niewiasta.” Na to ksiądz: „Jako drzewo stare mchem porasta, Tak i tej gęba włosem; drwi natura z ludzi: Wybrawszy babie zęby, wąsami obłudzi. Możesz mi Waszeć wierzyć, że ta jej opucha Do twarzy się przeniosła z wytartego brzucha.” Wierzę cale, co twierdzi tak poważny świadek; Znać, że babom i w dziąsła zaziera, i w zadek. Tak
Z WĄSAMI
W siedmiudziesiąt lat babę widzący na stypie, A czarnawy na gębie wąsik się jej sypie: „Nierząd to — rzekę — księże; dziewki z młodą cerą Jałmużnę starych ludzi w imię boże bierą. Nie ma ta dwudziestu lat, was świadkiem, niewiasta.” Na to ksiądz: „Jako drzewo stare mchem porasta, Tak i tej gęba włosem; drwi natura z ludzi: Wybrawszy babie zęby, wąsami obłudzi. Możesz mi Waszeć wierzyć, że ta jej opucha Do twarzy się przeniosła z wytartego brzucha.” Wierzę cale, co twierdzi tak poważny świadek; Znać, że babom i w dziąsła zaziera, i w zadek. Tak
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 535
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w szturmie opali, kto krwią zarumieni, Nie dla wziątku, do swoich przypuszczał klejnotów Sernych, Pachołowieckich, Szydłowskich, Polotów. Takich i pod Żółkiewskim, i pod Chodkiewiczem W kompucie krwią szlachectwa nabytego liczem. Dziś, żal się Boże, lada Szot i zamsik z miasta, Kto się tylko nie leni, mchem orlim porasta. 8. DO TEGOŻ
Herby szlachty koronnej i Wielkiego Księstwa Litewskiego, gniazda cnót, charaktery męstwa Chciałbym pisać, lecz siła pieniędzmi do cechu Wkupionych lezie w pióro; twoja to rzecz, Lechu: Jako Orzeł, bo tego nie czyni ptak inny, Spróbuj do słońca, oddziel od bękartów syny. Niechaj
w szturmie opali, kto krwią zarumieni, Nie dla wziątku, do swoich przypuszczał klejnotów Sernych, Pachołowieckich, Szydłowskich, Polotów. Takich i pod Żółkiewskim, i pod Chodkiewiczem W kompucie krwią szlachectwa nabytego liczem. Dziś, żal się Boże, leda Szot i zamsik z miasta, Kto się tylko nie leni, mchem orlim porasta. 8. DO TEGOŻ
Herby szlachty koronnej i Wielkiego Księstwa Litewskiego, gniazda cnót, charaktery męstwa Chciałbym pisać, lecz siła pieniędzmi do cechu Wkupionych lezie w pióro; twoja to rzecz, Lechu: Jako Orzeł, bo tego nie czyni ptak iny, Spróbuj do słońca, oddziel od bękartów syny. Niechaj
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 394
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z wiosną Skrzydła mi wiatrem, jako i wam, nie wyrosną.” Weźmie go tedy orzeł pod obłoki aże, A niosąc, swym się skrzydłom przypatrować każe. „Będzie dosyć na próbę; proszę was, puśćcie mię” — Mówi żółw, póki jeszcze blisko widział ziemię. A orzeł: „Jeszcze nie tu porastamy pióry.” Puści potem na skałę, wyniósszy pod chmury. Widząc ów, że kamieniem szybkim na dół leci, To orła, to Jowisza prosi, bo nikt trzeci Ratować go nie może. Obiecuje razem Czołgać się, jako dotąd, aż do śmierci płazem. Tymczasem puszczą nity, choć twarde kirysy: Zjadł go
z wiosną Skrzydła mi wiatrem, jako i wam, nie wyrosną.” Weźmie go tedy orzeł pod obłoki aże, A niosąc, swym się skrzydłom przypatrować każe. „Będzie dosyć na próbę; proszę was, puśćcie mię” — Mówi żółw, póki jeszcze blisko widział ziemię. A orzeł: „Jeszcze nie tu porastamy pióry.” Puści potem na skałę, wyniósszy pod chmury. Widząc ów, że kamieniem szybkim na dół leci, To orła, to Jowisza prosi, bo nikt trzeci Ratować go nie może. Obiecuje razem Czołgać się, jako dotąd, aż do śmierci płazem. Tymczasem puszczą nity, choć twarde kirysy: Zjadł go
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 210
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Kiedy kto nieopatrzny, za wszytko to stanie. Lecz w drodze bez pieniędzy, bez wiosła na łodzi Nie wytrwa; lub na koniu, lub człek pieszo chodzi. Krew druga w ludzkim ciele; bo ten żyje, kto ma Pieniądze, acz potrzebne i w drodze, i doma. 421. NA MIEJSCU KAMIEŃ PORASTA. WILK LEŻĄC NIE TYJE NA TOŻ DRUGI RAZ
Znam człeka, który, jako swe kupiec towary Sztychuje i odmienia, tak też i on wiary: Arianem, kalwinem, lutrem, katolikiem Wszędy był, ale długo nie mógł wytrwać z nikiem. Co raz w inszym kościele odmieniając krzciny, Ni czci, cnoty, ni
, Kiedy kto nieopatrzny, za wszytko to stanie. Lecz w drodze bez pieniędzy, bez wiosła na łodzi Nie wytrwa; lub na koniu, lub człek pieszo chodzi. Krew druga w ludzkim ciele; bo ten żyje, kto ma Pieniądze, acz potrzebne i w drodze, i doma. 421. NA MIEJSCU KAMIEŃ PORASTA. WILK LEŻĄC NIE TYJE NA TOŻ DRUGI RAZ
Znam człeka, który, jako swe kupiec towary Sztychuje i odmienia, tak też i on wiary: Aryjanem, kalwinem, lutrem, katolikiem Wszędy był, ale długo nie mógł wytrwać z nikiem. Co raz w inszym kościele odmieniając krzciny, Ni czci, cnoty, ni
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 252
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
gwałt — cóż, chleba o male. Lepiej by się i z gackiem obeszła natura, Dawszy abo myszą sierć, abo ptaszę pióra; Lecz że ni to, ni owo, pół ptaka, pół myszy, Wstydzi się słońca i dnia jasnego się liszy. Jeden cech lepsza trzymać, nie być nietoperzem: Myszą siercią porastać abo ptaszym pierzem. Znałem, prawda, który był, i spanoszał potem: Księdzem i politykiem, lekarzem, koczotem. 457. ŚLEPEMU ZWIERCIADŁO
Co ma ślepy z zwierciadłem, co z wijolą głuchy? Nieuk z księgą, z grzebieniem łysy bez opuchy? Co szaleni z pieniędzmi, z ostrogą piechoty? Co ma
gwałt — cóż, chleba o male. Lepiej by się i z gackiem obeszła natura, Dawszy abo myszą sierć, abo ptaszę pióra; Lecz że ni to, ni owo, pół ptaka, pół myszy, Wstydzi się słońca i dnia jasnego się liszy. Jeden cech lepsza trzymać, nie być nietoperzem: Myszą siercią porastać abo ptaszym pierzem. Znałem, prawda, który był, i spanoszał potem: Księdzem i politykiem, lekarzem, koczotem. 457. ŚLEPEMU ZWIERCIADŁO
Co ma ślepy z zwierciadłem, co z wijolą głuchy? Nieuk z księgą, z grzebieniem łysy bez opuchy? Co szaleni z pieniądzmi, z ostrogą piechoty? Co ma
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 274
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
posępi, abo z sobą śmieje. W sobie, niż na papierze, pokaże sam pierwej Kunszt w słowach i w dowcipie ćwiczonej Minerwy, Zbierając po Parnasie róże i fiołki; Kogo nie stać na wino, piwa i gorzałki Zażyje, byle mózgu, byle zagrzał głowy: Kwieciem łąka po deszczu, ta po trunku słowy Porasta. Przecież zaraz różni ich gatunek: Daleko od gorzałki wino lepszy trunek. Lecz i to nie bez braku, bo szczuplej i chudzej, Trąci zaraz prywatą, gdy z piwnice cudzej; Kto go ze swojej toczy bez wszelkiej prywaty, Uszczknione w Helikonie garścią sypie kwiaty. Są jeszcze, co nie winem, nie gorzałką
posępi, abo z sobą śmieje. W sobie, niż na papierze, pokaże sam pierwej Kunszt w słowach i w dowcipie ćwiczonej Minerwy, Zbierając po Parnasie róże i fijałki; Kogo nie stać na wino, piwa i gorzałki Zażyje, byle mózgu, byle zagrzał głowy: Kwieciem łąka po deszczu, ta po trunku słowy Porasta. Przecież zaraz różni ich gatunek: Daleko od gorzałki wino lepszy trunek. Lecz i to nie bez braku, bo szczuplej i chudzej, Trąci zaraz prywatą, gdy z piwnice cudzej; Kto go ze swojej toczy bez wszelkiej prywaty, Uszczknione w Helikonie garścią sypie kwiaty. Są jeszcze, co nie winem, nie gorzałką
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 327
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
takowy/ że po skórze ma krostki białe/ na to trzeba mu wyciągnąć skorę nad łopadkami co nabarziej wzgórę/ i żęgadłem rozpalonym przepalić że mu się dwie aperturze uczynią/ tym to wystoi. A może przytym smarować/ którym zwysszy pomienionych sposobów.
A kiedy pies parchu nie ma/ a sierść ma złą/ że porastać niechce zgoła. Glist pełną bańkę. Super infunde Oliwy starej ad plenitudinem Miej to lecie na gorącym słońcu.
Zimie w gorącu w izbie ad putrefactionem, potym weźmi jarych psczoł/ rozetrzy/ maż tą maścią/ by był jako dłoń poroście. O Ślinogorzu.
NA Ślinogorz/ mało co więdzą Myśliwcy/ krom złotowierzbowej witki
tákowy/ że po skorze ma krostki białe/ ná to trzebá mu wyćiągnąć skorę nád łopádkámi co nabárźiey wzgorę/ y żęgádłem rospálonym przepalić że mu sie dwie áperturze vcżynią/ tym to wystoi. A może przytym smárowáć/ ktorym zwysszy pomienionych sposobow.
A kiedy pies párchu nie ma/ a śierść ma złą/ że porastáć niechce zgołá. Glist pełną báńkę. Super infunde Oliwy stárey ad plenitudinem Miey to lećie ná gorącym słońcu.
Zimie w gorącu w izbie ad putrefactionem, potym weźmi iárych pscżoł/ rozetrzy/ maż tą máśćią/ by był iako dłoń porośćie. O Slinogorzu.
NA Slinogorz/ máło co więdzą Myśliwcy/ krom złotowierzbowey witki
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 24
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618