w czarce, nigdym spodku w akwie Nie dopijał; lecz jeśli węża do driakwie Aptekarze mieszają, i jam się ośmielił, Wypijałem aż do dna i razum nie dzielił. Nierychło, z swoją szkodą, poznałem jaszczura: Za cóż stoi, choć brzuch zdrów, kiedy w mózgu dziura? Dość krótko posiedziawszy onegda z Waszecią, Nie wiem, jako kto, jam spać musiał iść za trzecią. 355 (F). DO PANA WDOWCA
Chcesz się żenić? Radziłbym pokój tej imprezie, Minęłoć lat pięćdziesiąt, róg już w kupę lezie, Zimny kurcz krzywi członki, wedle starej mody, A Wenus potrzebuje
w czarce, nigdym spodku w akwie Nie dopijał; lecz jeśli węża do dryjakwie Aptekarze mieszają, i jam się ośmielił, Wypijałem aż do dna i razum nie dzielił. Nierychło, z swoją szkodą, poznałem jaszczura: Za cóż stoi, choć brzuch zdrów, kiedy w mózgu dziura? Dość krótko posiedziawszy onegda z Waszecią, Nie wiem, jako kto, jam spać musiał iść za trzecią. 355 (F). DO PANA WDOWCA
Chcesz się żenić? Radziłbym pokój tej imprezie, Minęłoć lat pięćdziesiąt, róg już w kupę lezie, Zimny kurcz krzywi członki, wedle starej mody, A Wenus potrzebuje
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 151
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
więc tu pij, byłeś śmierci dożył. 209. DO PANNY NA MUCHY
Trzy dziewięci much w maju potrzeba zjeść pierwej, Tak radzą doktorowie, nim oblecą ścierwy. Ja choć się tym plugastwem z przyrodzenia brzydzę, Choć nie w maju, choć a to na mięsie je widzę, Tylko mi Waszmość pozwól, a posiedź z pokojem, Wszytkie te muchy z twarzy waszmościnej pojem. 210 KATOLIK Z LUTREM
W Wielki Czwartek wieczerzy Pańskiej była wzmianka. Aż luter: „Trzeba dziś jeść koniecznie baranka Przykładem Chrystusowym.” Katolik niewiele Myśląc: „Toteż będziecie śledzia jeść w niedzielę; Wolę szołdrę i lada kołacza poskrobek. Panie, kto dziś je
więc tu pij, byłeś śmierci dożył. 209. DO PANNY NA MUCHY
Trzy dziewięci much w maju potrzeba zjeść pierwej, Tak radzą doktorowie, nim oblecą ścierwy. Ja choć się tym plugastwem z przyrodzenia brzydzę, Choć nie w maju, choć a to na mięsie je widzę, Tylko mi Waszmość pozwól, a posiedź z pokojem, Wszytkie te muchy z twarzy waszmościnej pojem. 210 KATOLIK Z LUTREM
W Wielki Czwartek wieczerzy Pańskiej była wzmianka. Aż luter: „Trzeba dziś jeść koniecznie baranka Przykładem Chrystusowym.” Katolik niewiele Myśląc: „Toteż będziecie śledzia jeść w niedzielę; Wolę szołdrę i leda kołacza poskrobek. Panie, kto dziś je
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 288
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
On znowu: „Przecie-ć z ciebie sknera! Darmo-ć te boty przyszły; wzdy kup chleba, sera, Niech się z sobą ucieszem! Każ dać konew piwa!” Pozwolił. Ten się — pijąc — na koncept zdobywa: — „Nie żałuję-ć tych botów, ale świeże, z szydła. Posiedź tu, jeszcze-ć do nich kupię smarowidła.” I poszedł. Z rybiem tłustem kupił w rynku smalcu, Przyniozszy, w zanadrze mu kładzie po kawalcu Mówiąc: „Żebyś nie zgubił!” — I samego tronem
Poświektał — i koszulę, i kożuch z sukmomem. Chłop się zmarszczy od smrodu: «
On znowu: „Przecie-ć z ciebie sknera! Darmo-ć te boty przyszły; wzdy kup chleba, sera, Niech się z sobą ucieszem! Każ dać konew piwa!” Pozwolił. Ten się — pijąc — na koncept zdobywa: — „Nie żałuję-ć tych botów, ale świeże, z szydła. Posiedź tu, jeszcze-ć do nich kupię smarowidła.” I poszedł. Z rybiem tłustem kupił w rynku smalcu, Przyniozszy, w zanadrze mu kładzie po kawalcu Mówiąc: „Żebyś nie zgubił!” — I samego tronem
Poświektał — i koszulę, i kożuch z sukmomem. Chłop się zmarszczy od smrodu: «
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 22
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Klasztoru tkać potrzeba. O słuchu i wzroku wspomina Dawid, czemu nie ośmaku? czemu nie każe jej smakować, et gusta bo by zaś poszedszy za Oblubienca Niebieskiego, przebierna była w-potrawach, przebarszczała by, a ono to dobry czasem i barsźcz. Nie zaleca jej chodzenia, kroku, bo na miejscu by nie posiedziała, włóczyła by się bez potrzebnie, od Kościoła do Kościoła, od Jeruzalem do Betlejem; a to szpetna na służbie Boskiej. Nie mówi i o tym Dawid, aby miała powonienie, albo cuch; bo by się chciała perfumować, a przy tym P. Bogu służyć. Ani tego wyciąga Dawid, aby umiała mówić
Klásztoru tkáć potrzebá. O słuchu y wzroku wspomina Dawid, czemu nie osmáku? czemu nie każe iey smákowáć, et gusta bo by záś poszedszy zá Oblubiencá Niebieskiego, przebierna byłá w-potráwách, przebarszczáłá by, á ono to dobry czásem i barsźcz. Nie záleca iey chodzęnia, kroku, bo ná mieyscu by nie pośiedźiáłá, włoczyłá by się bez potrzebnie, od Kośćiołá do Kośćiołá, od Ieruzalem do Betlehem; á to szpetna ná służbie Boskiey. Nie mowi i o tym Dawid, áby miáłá powonienie, álbo cuch; bo by się chćiáłá perfumowáć, á przy tym P. Bogu służyć. Ani tego wyćiąga Dawid, áby vmiáłá mowić
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 45
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
miejsce miewał. Może się i to twierdzić. Widzicie kto to zostanie mądrym. Kto będzie i tytułem i rzeczą, Consummatus Theologus, Zupełnie Teolog: nie ten, co to ni twój lew, circuit quaerens, wszędzie go pełno, po nocy grasowniczek, guza szuka circuit quaerens. W-dzień w-domu nie posiedzi: Circuit. A nuż kiedy lepiej wie co circulus vittosus, taniec, aniżeli co argument, albo regressus demonstrativus. Jeżeli będzie ni twój orzeł: okoć bystre, ale cóż? wszystko coś wysoko albo w-słońce patrzy, ni twój orlik, zawsze główka okryta opuszona, na głowie zawsze Tibi soli, nad drugich
mieysce miewał. Może się i to twierdźić. Widźićie kto to zostánie mądrym. Kto będźie i tytułem i rzeczą, Consummatus Theologus, Zupełnie Teolog: nie ten, co to ni twoy lew, circuit quaerens, wszędźie go pełno, po nocy grásowniczek, guzá szuka circuit quaerens. W-dźień w-domu nie pośiedźi: Circuit. A nuż kiedy lepiey wie co circulus vittosus, taniec, ániżeli co argument, álbo regressus demonstrativus. Ieżeli będźie ni twoy orzeł: okoć bystre, ále coż? wszystko coś wysoko álbo w-słońce pátrzy, ni twoy orlik, záwsze głowká okryta opuszona, ná głowie záwsze Tibi soli, nád drugich
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 53
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Ale on niestrwożony i broni tak wiele I obrócone na się wraz nieprzyjaciele Tak waży, jako owiec by najwiętsze stada Wilk, szukając głodnemu brzuchowi obiada.
LXXIX.
Trzymał w potężnej ręce straszliwy miecz goły, Którem na głowę wszytkie bił nieprzyjacioły, Że ktoby porachować i liczbę chciał wiedzieć Pobitych, długo nad tem musiałby posiedzieć. Krew ciecze strumieniami po drodze pełnemi, Pola się okrywają trupami gęstemi; Bo żadne zbroje, tarcze, szyszaki, kaftany Nie mogą Orlandowej strzymać Duryndany,
LXXX.
Ani żadne zawoje, choć miąższo dokoła Zwite, powierzonego pilnie strzegą czoła. Nie tylko po powietrzu skargi niepojęte, Ale i ręce lecą i głowy ucięte;
Ale on niestrwożony i broni tak wiele I obrócone na się wraz nieprzyjaciele Tak waży, jako owiec by najwiętsze stada Wilk, szukając głodnemu brzuchowi obiada.
LXXIX.
Trzymał w potężnej ręce straszliwy miecz goły, Którem na głowę wszytkie bił nieprzyjacioły, Że ktoby porachować i liczbę chciał wiedzieć Pobitych, długo nad tem musiałby posiedzieć. Krew ciecze strumieniami po drodze pełnemi, Pola się okrywają trupami gęstemi; Bo żadne zbroje, tarcze, szyszaki, kaftany Nie mogą Orlandowej strzymać Duryndany,
LXXX.
Ani żadne zawoje, choć miąższo dokoła Zwite, powierzonego pilnie strzegą czoła. Nie tylko po powietrzu skargi niepojęte, Ale i ręce lecą i głowy ucięte;
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 268
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
lit., do Białegostoku, gdzie rozumiałem, że generałowie Kamińscy i z kasztelanką będą, ale ich nie było. Powróciłem w post z Białegostoku do Rasnej, gdzie ociec nasz mnie Czemery, a bratu memu, teraźniejszemu pułkownikowi, Stupiczew do posesji naszych wypuścił. Nie tając też dłużej śmierci brata naszego Leona, posiedzieliśmy o niej ojcu naszemu, który domyślając się już tego z racji, że przez tak długi czas żadnej wiadomości od niego nie miał, już przygotowanym, a zawsze z wolą boską zgadzającym się przyjął to sercem.
Nastąpiły roczki marcowe, na które pozew wydał ociec mój Łaźniewskiemu, stolnikowi inflanckiemu, o pożyczone 12 000 tynfów
lit., do Białegostoku, gdzie rozumiałem, że generałowie Kamińscy i z kasztelanką będą, ale ich nie było. Powróciłem w post z Białegostoku do Rasnej, gdzie ociec nasz mnie Czemery, a bratu memu, teraźniejszemu pułkownikowi, Stupiczew do posesji naszych wypuścił. Nie tając też dłużej śmierci brata naszego Leona, posiedzieliśmy o niej ojcu naszemu, który domyślając się już tego z racji, że przez tak długi czas żadnej wiadomości od niego nie miał, już przygotowanym, a zawsze z wolą boską zgadzającym się przyjął to sercem.
Nastąpiły roczki marcowe, na które pozew wydał ociec mój Łaźniewskiemu, stolnikowi inflantskiemu, o pożyczone 12 000 tynfów
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 263
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
sobie wodzić, potym kłusem go spocić, to czyniąc trzy dni zniemi, potym wziąć na sta ynią nadmorzone: gdzie je Jeździec ma czekać z sianem w ręku trzymanym lub z owsem, i dawać przy głaskaniu po szyj; zletka po siedle potrzepując, ze słupka albo z kamienia nań wsiąść, i trochę posiedzieć, i znowu zsiąść i wsiąść razy kilka to powtarzając; a potym potroszku się na nich przejezdzać, aż się włożą do jazdy. STAJNIA supra namieniona, ma być regularnie erygowana, która czyli murowana, co najlepiej, czyli z tarcic, dylów, lub z chrostu, oblepiona, albo zahatami opatrzona, ma
sobie wodzić, potym kłusem go spocić, to czyniąc trzy dni zniemi, potym wziąć na sta ynią nadmorzone: gdzie ie Iezdziec ma czekać z sianem w ręku trzymanym lub z owsem, y dawać przy głaskaniu po szyi; zletka po siedle potrzepuiąc, ze słupka albo z kamienia nań wsiąść, y troche posiedzieć, y znowu zsiąść y wsiąść razy kilka to powtarzaiąc; á potym potroszku się na nich przeiezdzać, aż się włożą do iazdy. STAYNIA supra namieniona, ma bydź regularnie erygowana, ktora czyli murowana, co naylepiey, czyli z tarcic, dylow, lub z chrostu, oblepiona, albo zahatami opatrzona, ma
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 480
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
much mnóstwo, i choroby końskie. Stajnie wielkie fundowane bywają z trojgiem drzwi, w rogach i wpo środku, in casum jakiego niebezpiczeństwa. Przy drzwiach tych a principaliter przy srednich, stawiać potrzeba ganki z ławami, częścią dla ornamentu, częścią dla wygody i potrzeby; gdzie by Pan własny do stajni przyszedłszy, miał sobie posiedzieć: gdyż u Arystotela Persa jednego pytano, czym by konia w ciało wbić, utuczyć? odpowiedział, że oko Pańskie konie tuczy. Szlachcic jeden Litewski tym się szczycił; że kamieniem konie tuczył, alias iż siedział na kamieniu przy, czyli w stajni, gdy koniom obroki dawano. Stajnie najlepsze które w lecie chłodne,
much mnostwo, y choroby końskie. Staynie wielkie fundowane bywaią z troygiem drzwi, w rogách y wpo srodku, in casum iakiego niebespiczeństwa. Przy drzwiach tych á principaliter przy srednich, stawiać potrzeba ganki z ławami, częscią dla ornamentu, częścią dla wygody y potrzeby; gdzie by Pan własny do stayni przyszedłszy, miał sobie posiedzieć: gdyż u Aristotela Persa iednego pytano, czym by konia w ciało wbić, utuczyć? odpowiedział, że oko Pańskie konie tuczy. Szlachcic ieden Litewski tym się szczycił; że kamieniem konie tuczył, alias iż siedział na kamieniu przy, czyli w stayni, gdy koniom obroki dawano. Staynie naylepsze ktore w lecie chłodne,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 480
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
samym w ręce myśliwych, według Demokryta. Co czynić, aby mrówki ruszyć z gniazda?
Wziąć lebiodki suszonej, utłuc na miałki proszek, i na miejscu albo gniezdzie mrowczym posypać, zaraz opuszczą miejsce. Albertus. Jaskołki młode białemi uczynić?
Oliwą czyli olejem jajka wgniazdzie jaskółczym pośmarować, gdy dni piętnaście jaskółka na nich posiedzi, białe wyklują się jaskółczęta, ale za czasem znowu nabędą czarności. Cardanus. Jak plamy z sukna, materyj wywabić?
Weź soli ordynaryjnej miałko utartej, mydła czarnego według potrzeby, tym makuły nasmarować, wysuszyć, pierwej ługiem potym ciepłą wodą wypłukać, i wysuszyć, zejdą plamy. Alexius, Albo tez weź nogę zadnią
samym w ręce myśliwych, według Demokryta. Co czynić, aby mrowki ruszyc z gniazda?
Wziąć lebiodki susżoney, utłuc na miałki proszek, y na mieyscu albo gniezdzie mrowczym posypać, zaraz opuszczą mieysce. Albertus. Iaskołki młode białemi uczynić?
Oliwą czyli oleiem iayká wgniazdzie iaskołczym posmarować, gdy dni piętnaście iaskołka na nich posiedzi, białe wykluią się iaskołczęta, ale za czasem znowu nabędą czarności. Cardanus. Iak plamy z sukna, materyi wywabić?
Weź soli ordynaryiney miáłko utartey, mydła czarnego według potrzeby, tym mâkuły nasmarować, wysuszyć, pierwey ługiem potym ciepłą wodą wypłukáć, y wysuszyć, zeydą plamy. Alexius, Albo tez weź nogę zadnią
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 515
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754