świeże przedeń dwie położy rzepie, Garczek wody, wszytka cześć: marszczy zrazu czołem, Bankiet sobie wspomniawszy za królewskim stołem, Potem, jak weźmie łupić, długo nie dowierzał, Żeby rzepa: „Jak żyw-em smaczniej nie wieczerzał; Nic nie są kuropatwy, nic nie są jarząbki.” Toż oręże i swoje poskładawszy trąbki, Ledwie że się na trawie posłanej porzuci, Słońce wznidzie, a on się razu nie ocuci. „Fraszka łabędzie puchy; nuża — rzecze — z głodem Trawę mchem, cukrem rzepę, wodę czyni miodem.” Więc nazajutrz skoro go wyprowadzi z boru, Bitego mu się do wsi każe trzymać toru; „
świeże przedeń dwie położy rzepie, Garczek wody, wszytka cześć: marszczy zrazu czołem, Bankiet sobie wspomniawszy za królewskim stołem, Potem, jak weźmie łupić, długo nie dowierzał, Żeby rzepa: „Jak żyw-em smaczniej nie wieczerzał; Nic nie są kuropatwy, nic nie są jarząbki.” Toż oręże i swoje poskładawszy trąbki, Ledwie że się na trawie posłanej porzuci, Słońce wznidzie, a on się razu nie ocuci. „Fraszka łabędzie puchy; nuża — rzecze — z głodem Trawę mchem, cukrem rzepę, wodę czyni miodem.” Więc nazajutrz skoro go wyprowadzi z boru, Bitego mu się do wsi każe trzymać toru; „
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 423
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wielkości palca. Samce większe były. Naprzód zjadłszy trawę, potym zboża; przeniosła się doTarascon, do Beaucaire, gdzie zniszczywszy ogrody, pszyszła, nie oddalając się od Renu rzeki, aż do Bourbon, Valabreugnes, Montsrin, Aramont: zima, szpaki, i bociany, wygubiły ją. Na początku jesieni w rozpadlinach ziemi poskładała błonki nakształt rurek napełnione. jajami: zebrano je, i spalono około trzech tysięcy cetnarów. W każdej rurce błoniastej, było około 25 jaj.
Tegoż roku szarańcza około Jarosławia, i Lublina, zboża wszystkie pożarła.
12 Października w nocy, ogień na powietrzu nakształt zorzy północnej widziany w Pradze, w Wrocławiu
wielkości palca. Samce większe były. Naprzod ziadłszy trawę, potym zboża; przeniosła się doTarascon, do Beaucaire, gdzie zniszczywszy ogrody, pszyszła, nie oddalaiąc się od Rhenu rzeki, aż do Bourbon, Valabreugnes, Montsrin, Aramont: zima, szpaki, y bociany, wygubiły ią. Na początku iesieni w rozpadlinach ziemi poskładała błonki nakształt rurek napełnione. iaiami: zebrano ie, i spalono około trzech tysięcy cetnarow. W każdey rurce błoniastey, było około 25 iay.
Tegoż roku szarańcza około Jarosławia, y Lublina, zboża wszystkie pożarła.
12 Października w nocy, ogień na powietrzu nakształt zorzy połnocney widziany w Pradze, w Wrocławiu
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 101
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
im fałdziki i załamywania jeżeli ich gdzie trzeba; pomaluj potym farbą przyzwoitą. Jeżeli i które potrzebują wypukłości albo zagiętości okrągłej/ te włóż na chustkę tro chę mokrą/ tą stroną która nie malowana/ że odwilżeje. Potym zagrzawszy żelazka/ przyłosz mocno do listków/ na poduszce złożonych/ a uczyni się wupukłość spodem. Poskładaj listki w kwiatek/ przy drociku srzodkiem/ a na koniec ową gęstą gumią/ pędzlikiem powlecz po wierzchu. Kolor piękny cielisty/ czerwony/ karmazynowy mieć będziesz/ z jąderek kiermesu/ po włosku grana. Tak. Weźmij trochę tych ziarnek szarych/ co w sobie mają karmin/ zgnieć/ miałko wsyp w szkło albo miseczkę
im fáłdźiki i záłámywánia ieżeli ich gdźie trzebá; pomaluy potym fárbą przyzwoitą. Ieżeli i ktore potrzebuią wypukłośći albo zágiętośći okrągłey/ te włoż ná chustkę tro chę mokrą/ tą stroną ktorá nie málowáná/ że odwilżeie. Potym zágrzáwszy żelázká/ przyłosz mocno do listkow/ ná poduszce złożonych/ á uczyni się wupukłość spodem. Poskłádáy listki w kwiátek/ przy droćiku srzodkiem/ á ná koniec ową gęstą gumią/ pędzlikiem powlecz po wierzchu. Kolor piękny ćielisty/ czerwony/ karmázynowy mieć będźiesz/ z iąderek kiermesu/ po włosku gráná. Tak. Weźmiy trochę tych źiárnek szárych/ co w sobie máią kármin/ zgnieć/ miáłko wsyp w śkło álbo miseczkę
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 207
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
laudamus mile był przywitany, wszedszy w Światnicę Pańską, poklęknął przed Cudownym Obrazem N. MARYJ Panny, i z wielkiemi pokornego serca aspiracjami, solenne Majestatowi Boskiemu konsekrował wota. Pierwsze Nieszpory w Wigilią Koronacyj.
Ukontantowawszy świętą modlitwą intenta swoje I W KORONATOR wszedł tam gdzie hojna Dobrodziejów ręka z afektu ku Matce Boskiej drogie kościołowi ramecznemu poskładała deposita, gdzie wziąwszy nasie Pasterski ubior z poprzedzającemi Infułatami, Kanonikami, i czterdziestu klerykami pochodnie zapalone niosącemi wyszedł przed wielki ołtarz, przed którym zacząwszy Nieszpor pod drogim je bałdachimem na Tronie swoim Pasterskim próżequował, Po Nieszporach było kazanie panegiryczne, po kazaniu odprawił procesją I. W. KORONATOR po Cmentarzu dość z wielkim aplauzem
laudamus mile był przywitany, wszedszy w Swiatnicę Páńską, poklęknął przed Cudownym Obrazem N. MARYI Pánny, y z wielkiemi pokornego sercá áspirácyámi, solenne Májestatowi Boskiemu konsekrował wotá. Pierwsze Nieszpory w Wigilią Koronacyi.
Vkontantowáwszy świętą modlitwą intenta swoie I W KORONATOR wszedł tám gdźie hoyna Dobrodźieiow ręká z áffektu ku Mátce Boskiey drogie kościołowi rámecznemu poskłádáłá deposita, gdźie wziąwszy náśie Pásterski ubior z poprzedzáiącemi Infułatámi, Kánonikámi, y czterdźiestu klerykámi pochodnie zápalone niosącemi wyszedł przed wielki ołtarz, przed ktorym zacząwszy Nieszpor pod drogim ie báłdáchimem na Tronie swoim Pásterskim prozequował, Po Nieszporách było kázánie pánegiryczne, po kázániu odpráwił procesyą I. W. KORONATOR po Cmentarzu dość z wielkim ápplauzem
Skrót tekstu: RelKor
Strona: Bv
Tytuł:
Relacja koronacji cudownego obrazu Najświętszej Marii Panny na Górze Różańcowej
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Bracka Św. Trójcy
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1728
Data wydania (nie wcześniej niż):
1728
Data wydania (nie później niż):
1728
dla lada przeszkody nie tylko rozrywają/ ale opuszczają modlitwę/ a ci prędzej/ coby jej mimo inszych pilnować powinni Formularz Modlitwy/ nie jest wyjęty z Alkoranu, ale tylko niektóre wierszyki należące do własności Boskich/ jako to naprzykład: w Imię Boga Wszechmogącego: albo Bóg jest miłosierny/ sprawiedliwy/ etc. Ostatek poskładali czterej Doktorowie/ o których mówiłem wyżej/ Ebbubeker, Omar, Osman, i Hali. Imiona ich ledwo nienawsztykich Meczetach znajdują się wyryte złotemi literami. Kształtują postawę rozmaicie pod czas Modlitwy/ zakładają ręce jednę na drugą u pasa/ schylają się i uginają/ uklękują drudzy na kolana podobnych postur czynią/ w których rozmaitości
dla ládá przeszkody nie tylko rozrywáią/ ále opuszczáią modlitwę/ á ći prędzey/ coby iey mimo inszych pilnowáć powinni Formularz Modlitwy/ nie iest wyięty z Alkoranu, ále tylko niektore wierszyki náleżące do własnośći Boskich/ iáko to náprzykład: w Imię Bogá Wszechmogącego: álbo Bog iest miłośierny/ spráwiedliwy/ etc. Ostátek poskłádáli czterey Doktorowie/ o ktorych mowiłem wyżey/ Ebbubeker, Omar, Osman, y Hali. Imioná ich ledwo nienáwsztykich Meczetách znayduią się wyryte złotemi literámi. Kształtuią postáwę rozmáićie pod czas Modlitwy/ zákłádáią ręce iednę ná drugą v pásá/ schyláią się y vgináią/ vklękuią drudzy ná koláná podobnych postur czynią/ w ktorych rozmáitośći
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 192
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
miedzianonodzy Cielcy/ ogniem parzą Z nodrzy diamentowych/ i trawy się skwarzą Okurzrone: a jaki huk pełne sprawują Kominy/ lub gdy w piecach ziemnych sięzajmują Krzemienie wypalone/ wodą zakropione: Tak pierssi w sobie mając płomienie zamknione/. I spiekłe gardła huszą. w bród się Jason wali. Ci ogromni/ straszliwe k niemu poskładali Oblicza/ i żelazem zakowane rogi/ A w ziemne prochy/ tłukli rozpadłemi nogi/ I rykiem/ napełnili miejsca wszytkie/ dymnym. Minijczykowei strachem potrętwieli zimnym Ów żaru nie czuje nic; tak czary mogące: I śmiałą rękąmuszcze podgardla wiszące/ Nawet ubrane w jarzmo poniewala chodzić W pługu/ i pola krojem niezwykłym rozwodzić.
miedźiánonodzy Cielcy/ ogniem párzą Z nodrzy dyámentowych/ y trawy się skwárzą Okurzrone: á iáki huk pełne spráwuią Kominy/ lub gdy w piecách źiemnych sięzáymuią Krzemienie wypalone/ wodą zákropione: Ták piersśi w sobie máiąc płomienie zámknione/. Y spiekłe gárdłá huszą. w brod się Iáson wáli. Ci ogromni/ strászliwe k niemu poskłádáli Obliczá/ y żelázem zákowáne rogi/ A w źiemne prochy/ tłukli rospadłemi nogi/ Y rykiem/ nápełnili mieyscá wszytkie/ dymnym. Miniyczykowei stráchem potrętwieli źimnym Ow żaru nie czuie nic; ták czáry mogące: Y śmiáłą rękąmuszcze podgárdla wiszące/ Náwet vbráne w iárzmo poniewala chodźić W pługu/ y polá kroiem niezwykłym rozwodźić.
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 163
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
strzaskiem ukwapliwy Wpadnie pasterz Anetor z Fokajskiej krainy: O Peleu/ Peleu/ złe/ przebóg/ nowiny. Coby takiego było? skazuje przełożyć. Sam Bohatyr Trachiński poczyna się trwożyć. Ów znowu: stada zgrzane na brzegem był zegnał; Gdy tyle miałgnać Faebus/ jel nieba przegnał. Więc dobytków po piasku część się poskładała/ A wleżączki po morzu szerokim patrzała: Część tam owdzie chodziła: w pław niektóre poszły; Tylko co nad wodami szyje same niosły. Jest przy morzu kaplica/ ni marmorem sławna/ Ni złotem/ tramy ją ćmią/ a dąbrowa dawna. Nereus/ z Nereidy rządza nią; te tuszył Jej bogi/ jak na
strzaskiem vkwápliwy Wpádnie pásterz Anetor z Phokáyskiey kráiny: O Peleu/ Peleu/ złe/ przebog/ nowiny. Coby tákiego było? skázuie przełożyć. Sam Bohátyr Tráchinski poczyna się trwożyć. Ow znowu: stádá zgrzane ná brzegem był zegnał; Gdy tyle miałgnáć Phaebus/ iel nieba przegnał. Więc dobytkow po piasku część się poskłádáłá/ A wleżączki po morzu szerokim pátrzáłá: Część tám owdźie chodźiła: w pław niektore poszły; Tylko co nád wodámi szyie same niosły. Iest przy morzu káplicá/ ni mármorem sławna/ Ni złotem/ tramy ią ćmią/ á dąbrowá dawna. Nereus/ z Nereidy rządza nią; te tuszył Iey bogi/ iak ná
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 278
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
większego zada Znoszą żelaza, złota, miedzi, stale Aż Wentidius gdy go to ubada Co pod Cezarem kiedyś Rotmistrzował A wten czas dobrze z Antonem się chował: LXXVI. Niemogąc dłużej jego znieść drapieży Pchnie w Kolonie, które Cezar nadał A iż był znaczny Wojskowym; z ich leży Wnet Weteranów dwa Pułki poskładał Z którymi zaraz prosto w mury bieży Żeby Cicero tak siła nie gadał I pewnieby go pojmał był, gdyby mu Niźli on przyszedł; nie uskrobał z Rzymu LXXVII. Dopiero tumult powstanie niezmierny Ze wszyscy prawie już zdesperowawszy Z dziećmi z Zonami w lochy i w kawerny Kryc się poczęli o tym usłyszawszy A Wentidius; Antonowi
większego zada Znoszą żelaza, złota, miedzi, stale Asz Wentidius gdy go to ubada Co pod Caezarem kiedys Rotmistrzował A wten czas dobrze z Antonem śię chował: LXXVI. Niemogąc dłużey iego znieść drapieży Pchnie w Kolonie, ktore Caezar nadał A isz był znaczny Woyskowym; z ich leży Wnet Weteranow dwa Pułki poskładał Z ktorymi zaraz prosto w mury bieży Zeby Cicero tak siła nie gadał I pewnieby go poymał był, gdyby mu Nizli on przyszedł; nie uskrobał z Rzymu LXXVII. Dopiero tumult powstanie niezmierny Ze wszyscy prawie iuz zdesperowawszy Z dziećmi z Zonami w lochy y w kawerny Kryc się poczęli ó tym usłyszawszy A Wentidius; Antonowi
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 124
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693
znam moję robotę. Jąm cię zabił, i bym sam niejednę niecnotę Zrobił, chcąc ojciec czynić niezwykłe poczwary Ojcam wezwał, otóz masz Zacne jego dary. O nader ciężka biedo, Sieroctwo w starości! Złoż człońki, i co syna twojego jest kości. Nieszczesny Ojcze, przytul smutnemi piersiami. A człońki rozrzućone poskładaj z człońkami, Jak mają być. które się zsobą niezgadzają Przystosuj. Ot tu ręce mężne leżeć mają. Tu lewa ręka, Konie wstrzymywać ćwiczona, Ma być, boku lewego poznawam znamiona. Jak wielu cząstek nie masz których płakać trżeba! Nad tą pracą rękom się zabawić potrzeba, Zatamujcie obfite łzy suche jagody
znąm moię robotę. Jąm cię zábił, y bym sąm nieiednę niecnotę Zrobił, chcąc oyciec czynić niezwykłe poczwáry Oycám wezwał, otoz masz Zacne iego dáry. O náder cięszka biedo, Sieroctwo w stárośći! Złoż cżłońki, y co syná twoiego iest kośći. Nieszczesny Oyćże, przytul smutnęmi piersiámi. A cżłońki rozrzućone poskładay z cżłońkámi, Ják máią bydź. ktore się zsobą niezgadzáią Przystosuy. Ot tu ręce mężne leżeć máią. Tu lewa ręka, Konie wstrzymywáć ćwicżoná, Ma bydź, boku lewego poznáwam známioná. Ják wielu cząstek nie mász ktorych płákáć trżebá! Nád tą pracą rękom się zábawić potrżebá, Zátámuycie obfite łzy suche iágody
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 179
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696