łasce/ tyś u nas w Cenie/ Twój Koncent młodszych w tąniec wyżenie. Do nie strawianej starszych przywiedzie/ Tyś dobrej myśli kunszt przy obiedzie. Gdy Hebanowy smyczek twe strony/ Pogłaszcze/ dajesz tak dziwne tony. Zaraz się porwą wzawody Młodzi/ Którym rumiana Wenus rej wodzi/ Gdzie szkocznym taktem wraz poskakują/ I alternatą Panny częstują. Tam wolno palce ścisnąć i dłoni Wolno podrapać której niebroni/ Może uszczypnąć może nieznacznie/ Pieszczoną rękę całować smacznie. A cóż ma Heban nad cię Jaworze/ Ty masz głos w Cenie/ a on wpozorze. On swym widokiem ucieszy oczy/ Po tobie wesoł człek gdy wyskoczy
łásce/ tyś v nas w Cenie/ Twoy Koncent młodszych w tąniec wyżęnie. Do nie stráwiáney stárszych przywiedźie/ Tyś dobrey myśli kunszt przy obiedźie. Gdy Hebanowy smyczek twe strony/ Pogłaszcze/ dáiesz ták dźiwne tony. Zaraz się porwą wzawody Młodźi/ Ktorym rumiána Venus rey wodźi/ Gdźie szkocznym táktem wraz poskákuią/ Y álternatą Pánny częstuią. Tám wolno pálce śćisnąć y dłoni Wolno podrapáć ktorey niebroni/ Może vszczypnąć może nieznácznie/ Pieszczoną rękę cáłowáć smácznie. A coż ma Heban nád ćię Iáworze/ Ty masz głos w Cenie/ á on wpozorze. On swym widokiem vćieszy oczy/ Po tobie wesoł człek gdy wyskoczy
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 216
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Światłości, niech się Twej nacałuję twarzy do sytości! Gdy potym większe lata będą następować i czas przyjdzie słów pierwszych naukę pojmować, zaraz bym za mistrzynią u Ciebie być chciała, bym Cię liter przynamniej poznać nauczała. Więc, gdybyś już na ręku nie chciał posiadywać, lecz na koniu drewnianym śmiałbyś poskakiwać, uczyłabym, jako masz ostrożnie w stąpaniu postępować, i jak się sprawować w bieganiu. Nóżeczki na kamieniu gdyby szwankowały, zaraz by Cię me ręce suplementowały. Owszem, życzę, byś często padał na twarz Twoję, by upadłego ręce obłapiały moje. Ani żadnej nagrody chcę po takiej pracy, dość będę
Światłości, niech się Twej nacałuję twarzy do sytości! Gdy potym większe lata będą następować i czas przyjdzie słów pierwszych naukę pojmować, zaraz bym za mistrzynią u Ciebie być chciała, bym Cię liter przynamniej poznać nauczała. Więc, gdybyś już na ręku nie chciał posiadywać, lecz na koniu drewnianym śmiałbyś poskakiwać, uczyłabym, jako masz ostrożnie w stąpaniu postępować, i jak się sprawować w bieganiu. Nóżeczki na kamieniu gdyby szwankowały, zaraz by Cię me ręce suplementowały. Owszem, życzę, byś często padał na twarz Twoję, by upadłego ręce obłapiały moje. Ani żadnej nagrody chcę po takiej pracy, dość będę
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 102
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
bieżeć/ bo przodek kiedy na głowie utknie/ choćby był namocniejszy zad/ tedy trudno się na nim ma pachołek odzierżeć. W prawdzie który koń w przodku niż w zadzie rubszy/ i mocniejszy/ co z tąd znać iż kłusząc wyższej/ i nogi podniósłszy zadnie/ tedy może w obracaniu kształtny być. A jako Jelen poskakując stawić nogi ma Ale z koniem skoku wilczego/ przez złe razy/ i pewnością i gładkiem bieżeniem trudno porównać ma. Lecz to wszystko bez dobrej gęby/ zwłaszcza do dzielności/ mógłby odmienić. Naprzód gęba krótka/ a podustwa w dzierżeniu wolna/ abo rządnie postanwiona/ nigdy zła nie może być. Bo jako Koń
bieżeć/ bo przodek kiedy ná głowie vtknie/ chocby był namocnieyszy zad/ tedy trudno sie ná nim ma páchołek odźierżeć. W prawdźie ktory koń w przodku niż w zádźie rubszy/ y mocnieyszy/ co z tąd znáć iż kłusząc wyższey/ y nogi podnioższy zádnie/ tedy może w obracániu ksztáłtny bydź. A iáko Ielen poskákuiąc stáwić nogi ma Ale z końiem skoku wilczego/ przez złe rázy/ y pewnośćią y głádkiem bieżeniem trudno porownáć ma. Lecz to wszystko bez dobrey gęby/ zwłaszczá do dźielnośći/ mogłby odmienić. Naprzod gębá krotka/ á podustwá w dźierżeniu wolna/ abo rządnie postánwiona/ nigdy zła nie może bydź. Bo iáko Koń
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 6
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
by tęgiraz/ a tak kiedy skoczysz wciąsz/ biegajże od miejsca do miejsca/ już jednym trybem aż do zadzierżenia. Jedno nigdzie nie obracaj dwa za jeden/ boby się tym do potrzeby popsował koń/ w której z miejsca musi prędki wyskok być. A potym z onego lekko miejsca odjechawszy/ tedy wciąsz nie poskakując możesz prosto wskoczyć w łamanie krótkie/ abo w jakie będziesz chciał koła. A takim przeciw Koniowi nie omylnym sposobem postępując nie omylna cię/ też i kształtna tak wdługą jako też i w krótkie jego dzielność i wyprawa podka. Okrom w potrzebie w tej nie jako kto chce/ ale jako czas i potrzeba przyniesie/
by tęgiraz/ á ták kiedy skoczysz wćiąsz/ biegayże od mieyscá do mieyscá/ iuż iednym trybem áż do zádźierżenia. Iedno nigdźie nie obrácay dwá zá ieden/ boby sie tym do potrzeby popsował koń/ w ktorey z mieyscá muśi prędki wyskok bydź. A potym z onego lekko mieyscá odiechawszy/ tedy wćiąsz nie poskákuiąc możesz prosto wskoczyć w łamánie krotkie/ ábo w iákie będźiesz chćiał kołá. A tákim przećiw Koniowi nie omylnym sposobem postępuiąc nie omylna ćię/ też y kształtna ták wdługą iáko też y w krotkie iego dźielność y wypráwá podka. Okrom w potrzebie w tey nie iáko kto chce/ ále iáko czás y potrzeba przynieśie/
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 15
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
tym już samemu Kolanami musi się trzymać. W bieganiu tedy/ aby nigdzie indzie/ jedno między uszy Koniowi patrzał/ bo jeśli inacej/ będą obadwa barzo chybiali kształtu/ a wsiadszy trochę postać/ i z siadszy nie płocho z ręku w ręce odawać go/ gdyż jeśli inacej/ tedy stąd Konie czerstwe na dosiadaniu poskakiwać/ a posiedzeniu nazad wybijać zwykli. Stajnia/ w tej ochędostwo wedle możności/ abo upodobania czyjego być może zbudowania. Tylko żeby szeroka a nie wąska. Coby po obudwu stron Konie stać mogły/ i cudnie okna w niej/ a żeby głowy Końskie na Wschód Słońca/ albo na Południe/ abo też po jednej
tym iuż sámemu Kolánámi muśi sie trzymáć. W biegániu tedy/ áby nigdźie indźie/ iedno między vszy Koniowi patrzał/ bo iesli inácey/ będą obádwá bárzo chybiáli kształtu/ á wśiadszy trochę postać/ y z śiadszy nie płocho z ręku w ręce odawáć go/ gdyż ieśli inácey/ tedy stąd Konie czerstwe ná dośiadaniu poskakiwáć/ á pośiedzeniu názad wybiiáć zwykli. Stáynia/ w tey ochędostwo wedle możnośći/ ábo vpodobánia czyiego bydź może zbudowánia. Tylko żeby szeroka á nie wąska. Coby po obudwu stron Konie stáć mogły/ y cudnie okná w niey/ á żeby głowy Końskie ná Wschod Słońcá/ álbo ná Południe/ ábo też po iedney
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 30
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
. VIII. DO PIESKA POETA
Catelle, quid catelle
Piesku, o pieseczku mały, długoż będziesz tak zuchwały? Budzisz Pana swym szczekaniem i częstem się porywaniem. Kiedyż się wżdy uspokoisz? Nie wiem, co za dziwy broisz. Mniemasz, że tak masz być wdzięczny, wszystko skaczesz niestateczny; na dwu nóżkach poskakujesz, raz Dziecięciu pochlebujesz, a drugi raz wedle Niego kładziesz się by co dobrego. Nieobacznie się porywasz, a sen smaczny Mu przerywasz. Szczenię złe, zapamiętałe, oto żeś nazbyt zuchwałe, dosyć czasu do szczekania, gdy Dziecię wolne od spania. Igranie twe ma być w mierze, bo cię potym prętem wzbierze
. VIII. DO PIESKA POETA
Catelle, quid catelle
Piesku, o pieseczku mały, długoż będziesz tak zuchwały? Budzisz Pana swym szczekaniem i częstem się porywaniem. Kiedyż się wżdy uspokoisz? Nie wiem, co za dziwy broisz. Mniemasz, że tak masz być wdzięczny, wszystko skaczesz niestateczny; na dwu nóżkach poskakujesz, raz Dziecięciu pochlebujesz, a drugi raz wedle Niego kładziesz się by co dobrego. Nieobacznie się porywasz, a sen smaczny Mu przerywasz. Szczenię złe, zapamiętałe, oto żeś nazbyt zuchwałe, dosyć czasu do szczekania, gdy Dziecię wolne od spania. Igranie twe ma być w mierze, bo cię potym prętem wzbierze
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 53
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
opuszczą śmierci mojej bez pomsty. Wrzucają go potym na jedno teatrum wielkie i szerokie/ a z nim też i jego stróża/ także upstrzonego i pokrytego rozmaitemi piórami/ dawszy mu niemały w rękę tessak: tam on skacze/ świszcze/ a ono kordowsko w ręku trzyma/ i nim do więzienia zmierza. więzień też już poskakuje k niemu/ aby mu go z ręku wydarł/ już też uskakuje się na zad/ aby razu uszedł: a pod tym czasem białegłowy i pacholęta pociągając go/ już na prawą stronę/ już na lewą powrozami/ nie dopuszczą mu nigdy/ ani ruszyć się daleko z miejsca/ ani też odpocząć. Nakoniec stróż
opusczą śmierći moiey bez pomsty. Wrzucáią go potym ná iedno theátrum wielkie y szerokie/ á z nim też y iego strożá/ tákże vpstrzonego y pokrytego rozmáitemi piorámi/ dawszy mu niemáły w rękę tessak: tám on skacze/ świscze/ á ono kordowsko w ręku trzyma/ y nim do więźieniá zmierza. więźień też iuż poskákuie k niemu/ áby mu go z ręku wydárł/ iuż też vskákuie się ná zad/ áby rázu vszedł: á pod tym czásem białegłowy y pácholętá poćiągáiąc go/ iuż ná práwą stronę/ iuż ná lewą powrozámi/ nie dopusczą mu nigdy/ áni ruszyć się dáleko z mieyscá/ áni też odpocząć. Nákoniec stroż
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 86
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
ogniem dziennym ani Febus jasnogorący, ani nocna pani. On otoczywszy piórmi lotnymi ramiona, Wyniesie was z niskości tych nad Oryjona. Onoż i siostra jego Zgoda, dusze z duchem Lutując, przepasuje was wiecznym łańcuchem; Ta skroniom waszym róże gotuje wyborne, Ta słodkobrzmiącej lutni ćwiczy strony sforne; Za nią w tropy wesoła poskakuje rota: Powolność, Wiara, Pokój, Dobra Myśl, Ochota. I Fortuna życzliwa na takie igrzysko Nie omieszkała, owszem, przystąpiwszy blisko, Bindę z oczu zdejmuje, a z szczęśliwej czary Na głowę waszę wlewa niepojęte dary. Bóg też, dawca wszelkiego dobra, swą osobą, Że tam przebywa, gdzie dwaj zgodnie
ogniem dziennym ani Febus jasnogorący, ani nocna pani. On otoczywszy piórmi lotnymi ramiona, Wyniesie was z niskości tych nad Oryjona. Onoż i siostra jego Zgoda, dusze z duchem Lutując, przepasuje was wiecznym łańcuchem; Ta skroniom waszym róże gotuje wyborne, Ta słodkobrzmiącej lutni ćwiczy strony sforne; Za nią w tropy wesoła poskakuje rota: Powolność, Wiara, Pokój, Dobra Myśl, Ochota. I Fortuna życzliwa na takie igrzysko Nie omieszkała, owszem, przystąpiwszy blisko, Bindę z oczu zdejmuje, a z szczęśliwej czary Na głowę waszę wlewa niepojęte dary. Bóg też, dawca wszelkiego dobra, swą osobą, Że tam przebywa, gdzie dwaj zgodnie
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 26
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
Welikara prybierzało. Tut czetyry korakwi naszych Panow prewodnych tot czas zabrali naszych kommissarow y pobezeli znaty szczo hdes czuwaiut Czarneckoho. Towarzysz mowi cy poberemo ich. Baba oy poberyte Panunka pre Boh zywy postynayte dyczczych synow. Posłał tedy że by Chorągwie przyszły kazą tedy babie prowadzić do Gospody Komisarskiej. Baba zochotą wielką w jednym gzle poskakuje i pokazała gdzie Komisarze stoją. Staną tedy Chorągwie w rynku Komisarze w strach jak im dali znać, warta że pełne Miasto wojska. Każe komendant Charlewskiemu pytać p. Moskiewsku kto tu stoi? Pytać o Komisarzów Moskiewskich? Tym większy w strach. Już piechota co stała przy karawanach na Rynku ustąpiła do sieni a wtym zsiadło
Welikara prybierzało. Tut czetyry korakwi naszych Panow prewodnych tot czas zabrali naszych kommissarow y pobezeli znaty szczo hdes czuwaiut Czarneckoho. Towarzysz mowi cy poberemo ich. Baba oy poberyte Panunka pre Boh zywy postynayte dyczczych synow. Posłał tedy że by Chorągwie przyszły kazą tedy babie prowadzić do Gospody kommissarskiey. Baba zochotą wielką w iednym gzle poskakuie y pokazała gdzie kommissarze stoią. Staną tedy Chorągwie w rynku kommissarze w strach iak im dali znać, warta że pełne Miasto woyska. Kaze kommendant Charlewskiemu pytac p. Moskiewsku kto tu stoi? Pytac o kommissarzow Moskiewskich? Tym większy w strach. Iuz piechota co stała przy karawanach na Rynku ustąpiła do sieni a wtym zsiadło
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 98v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
nasza. Idę śpieszno aż ujrzę w koło gęste roje Faunów leśnych/ Satyrów/ którzy piosnki swoje Zaczynali/ a owe panienki przed nimi Driady tańcowały/ rękami swojemi Poklaskując; na co ja długo patrząc miło/ Ulubiłem toż sobie/ zaraz się chwyciło Serce moje takiejże biesiady zażywać/ I po trawce zielonej chybko poskakiwać. Przyjdę do nich/ a oni swoje zielonymi Lby kosmate nakry wieńcy/ i głośnymi Piszczałkami po lesie onym wykrzykali/ Tak dalece iż wszystek zwierz k sobie zwabiali. Ujrzy mię z ich pojstżodka/ Sylenem go zwano/ Jeden/ i rzecze do mnie/ po co cię posłano Tu młode dziecię do nas/ kto cię
nászá. Idę śpieszno áż uyrzę w koło gęste roie Faunow leśnych/ Satyrow/ ktorzy piosnki swoie Záczynáli/ á owe pánienki przed nimi Dryády táńcowáły/ rękámi swoiemi Pokláskuiąc; ná co ia długo pátrząc miło/ Ulubiłem toż sobie/ záraz sie chwyćiło Serce moie tákieyże bieśiády záżywać/ Y po trawce zieloney chybko poskákiwáć. Przyidę do nich/ á oni swoie zielonymi Lby kosmáte nákry wieńcy/ y głosnymi Pisczałkámi po leśie onym wykrzykáli/ Ták dálece iż wszystek zwierz k sobie zwabiáli. Uyrzy mię z ich poystżodká/ Sylenem go zwano/ Ieden/ y rzecże do mnie/ po co ćię posłano Tu młode dziećię do nas/ kto ćię
Skrót tekstu: ChełHGwar
Strona: A2
Tytuł:
Gwar leśny
Autor:
Henryk Chełchowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1630
Data wydania (nie wcześniej niż):
1630
Data wydania (nie później niż):
1630