miały białegłowy. Uderzysz kość: kruszy się; chylisz: równa słomie, Miasto tego, co się zgiąć miała, zaraz łomie. Miękka panna jak łyko; niechajże się zręczy, Aż wór kości, dotkniesz się, zgrzyta, skrzypi, szczęczy. 303 (F). MOSKIEWSKA ODPOWIEDŹ
Ktoś spytany, gdzie oka postradał, krótko się Sprawił, więcej nie rzekszy, tylko, że przy nosie. 304 (F). DO ŁYSEGO
Wczora, na twoję głowę patrząc w oknie łysą, Długom rozeznać nie mógł, czy tam jeden, czy są Trzej podle siebie siedząc; z tej przyczyny a to, Że we środku jak misa,
miały białegłowy. Uderzysz kość: kruszy się; chylisz: równa słomie, Miasto tego, co się zgiąć miała, zaraz łomie. Miękka panna jak łyko; niechajże się zręczy, Aż wór kości, dotkniesz się, zgrzyta, skrzypi, szczęczy. 303 (F). MOSKIEWSKA ODPOWIEDŹ
Ktoś spytany, gdzie oka postradał, krótko się Sprawił, więcej nie rzekszy, tylko, że przy nosie. 304 (F). DO ŁYSEGO
Wczora, na twoję głowę patrząc w oknie łysą, Długom rozeznać nie mógł, czy tam jeden, czy są Trzej podle siebie siedząc; z tej przyczyny a to, Że we środku jak misa,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 131
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Trzykroć szczęśliwy, któremuś ty, Panie, Dal tak prawdziwe wolej twej poznanie. A ten szczęśliwszy, który ją w żywocie Swoim wyraża, który się przy cnocie Tak opowiada, że nie tylko rzeczy Te, w których ciało i umysł człowieczy Kocha się, sławy, dostatków, rodziny, Nawet i samej ojczystej dziedziny
Wiecznie postrada, ale się nie zbrania Chrystusowego nosić urągania, Cierpieć wygnaństwo, głod i niedostatek, Ciężkie więzienie i śmierć naostatek Goto w jest podjąć i na ogień śmiele Pojdzie przy prawdzie; w takimci kościele Jest chrześcijańska wiara nieobłudna, A który taki? gadka to nietrudna. 683. Ad Poloniam de pactis cum Sveco Prussicis.
Trzykroć szczęśliwy, ktoremuś ty, Panie, Dal tak prawdziwe wolej twej poznanie. A ten szczęśliwszy, ktory ją w żywocie Swoim wyraża, ktory się przy cnocie Tak opowiada, że nie tylko rzeczy Te, w ktorych ciało i umysł człowieczy Kocha się, sławy, dostatkow, rodziny, Nawet i samej ojczystej dziedziny
Wiecznie postrada, ale się nie zbrania Chrystusowego nosić urągania, Cierpieć wygnaństwo, głod i niedostatek, Ciężkie więzienie i śmierć naostatek Goto w jest podjąć i na ogień śmiele Pojdzie przy prawdzie; w takimci kościele Jest chrześcijańska wiara nieobłudna, A ktory taki? gadka to nietrudna. 683. Ad Poloniam de pactis cum Sveco Prussicis.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 403
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
to i mara Ze mną i z mymi troskami zrownana. Choć jej ojczyzna w popiół rozsypana, Choć przez miecz srogi Poległ mąż drogi, Choć ukochaną córę jej zarzniono, Choć wnuka z wieże wysokiej zrzucono, Choć się jej bali, Gdy los miotali, Tę przecię w żalach swoich ulgę miała, Że gdy wszytkiego oraz postradała, Już też los srogi Nie nalazł drogi, Którąby był mógł jeszcze co nowego Do utrapienia przydać jej dawnego: Tak wszytkie groby, Wszytkie żałoby W kupę złożywszy, oraz opłakała A już się bogów niechętnych nie bała Ni gorszej doli Oprócz niewoli.
Mnie biednej koniec nieszczęścia jednego Drugiego stopień, gdym zdrajcę mojego A
to i mara Ze mną i z mymi troskami zrownana. Choć jej ojczyzna w popioł rozsypana, Choć przez miecz srogi Poległ mąż drogi, Choć ukochaną corę jej zarzniono, Choć wnuka z wieże wysokiej zrzucono, Choć się jej bali, Gdy los miotali, Tę przecię w żalach swoich ulgę miała, Że gdy wszytkiego oraz postradała, Już też los srogi Nie nalazł drogi, Ktorąby był mogł jeszcze co nowego Do utrapienia przydać jej dawnego: Tak wszytkie groby, Wszytkie żałoby W kupę złożywszy, oraz opłakała A już się bogow niechętnych nie bała Ni gorszej doli Oprocz niewoli.
Mnie biednej koniec nieszczęścia jednego Drugiego stopień, gdym zdrajcę mojego A
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 434
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
to zawadzi, Gdy mię wielki gospodarz w swój ogrod przesadzi. Siostrzenicy swojej od chłopów zabitej anno 1655.
Ledwiern tylko słoneczne ujrzała promienie A już muszę w podziemne ustępować cienie. Ledwie żywota mego nitkę zaczynała Ciągnąć skwapliwa parka a już ją urwała. Ledwiem co w te przestrone świata weszła wrota, Prawie na samym progu postradam żywota A jeszcze od okrutnej wściekłych zbojców ręki Wycierpiałam ubogie dziewczę srogie męki. Panie, niewinnam grzechu, anim nim zmazana, A zato, że krew moja za ciebie wylana, Niechaj w poczty niewinnych dziewic męczennicze I ja się lubo w wieku niedorosłym liczę. Próżno mię o kochani płaczecie rodzicy,
to zawadzi, Gdy mię wielki gospodarz w swoj ogrod przesadzi. Siestrzenicy swojej od chłopow zabitej anno 1655.
Ledwiern tylko słoneczne ujrzała promienie A już muszę w podziemne ustępować cienie. Ledwie żywota mego nitkę zaczynała Ciągnąć skwapliwa parka a już ją urwała. Ledwiem co w te przestrone świata weszła wrota, Prawie na samym progu postradam żywota A jeszcze od okrutnej wściekłych zbojcow ręki Wycierpiałam ubogie dziewczę srogie męki. Panie, niewinnam grzechu, anim nim zmazana, A zato, że krew moja za ciebie wylana, Niechaj w poczty niewinnych dziewic męczennicze I ja się lubo w wieku niedorosłym liczę. Prożno mię o kochani płaczecie rodzicy,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 477
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
toż zapłata twoja, wierny sługo: Nie mów nic panu, chociaż cię co boli; Lepiej, że cię śmierć z milczeniem podgoli. Wywlecz kto język, przyczynę mej winy; Jeśli ten winny, przecz cierpi kto inny? Oczy co winne, żeś im zakazała Paść się w twej twarzy i mnieś postradała, Okrutna dziewko, wszytkich mych radości? Atoli dosyć czyniąc surowości Twej i mandatom, idę między skały,
Żeby mię oczy twoje nie widziały. Nie apeluję, bo twe wszytkie słowa Pokorna bierze za dekreta głowa; Lecz wy, o wiatry, co to tu szumicie I po jaskiniach w koło się bawicie, Zanieście jej
toż zapłata twoja, wierny sługo: Nie mów nic panu, chociaż cię co boli; Lepiej, że cię śmierć z milczeniem podgoli. Wywlecz kto język, przyczynę mej winy; Jeśli ten winny, przecz cierpi kto iny? Oczy co winne, żeś im zakazała Paść się w twej twarzy i mnieś postradała, Okrutna dziewko, wszytkich mych radości? Atoli dosyć czyniąc surowości Twej i mandatom, idę między skały,
Żeby mię oczy twoje nie widziały. Nie apeluję, bo twe wszytkie słowa Pokorna bierze za dekreta głowa; Lecz wy, o wiatry, co to tu szumicie I po jaskiniach w koło się bawicie, Zanieście jej
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 20
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Tak smętna po Syruciu zostałaś sierota, Żebyś rada do śmierci otworzyła wrota I sama mu pomogła niepowrotnej drogi; Lecz w tym wieku miłości przykład by był srogi. Powściągnij łzy perłowe, Bóg żywotem rządzi, Da-ć w nagrodę Wicherta; kto słucha, nie błądzi. RESPONS
Nie męża, lecz połowę-m serca postradała: Wprzód niźli swój hymen znam, jużem owdowiała; Niesłuszną-m tedy wdową, lecz sierotą pewnie, Żałuję jak kochanka, nie jak męża, rzewnie. Nie ciesz mię, ktośkolwiek jest, od Prus pociechami, Nietrwałe są radości, co równe z Wichrami. EPITAFIUM KRÓLOM ICHMOŚCIOM JANOWI KAZIMIERZOWI I MICHAŁOWI PIERWSZEMU
Joanni Casimiro et
Tak smętna po Syruciu zostałaś sierota, Żebyś rada do śmierci otworzyła wrota I sama mu pomogła niepowrotnej drogi; Lecz w tym wieku miłości przykład by był srogi. Powściągnij łzy perłowe, Bóg żywotem rządzi, Da-ć w nagrodę Wicherta; kto słucha, nie błądzi. RESPONS
Nie męża, lecz połowę-m serca postradała: Wprzód niźli swój hymen znam, jużem owdowiała; Niesłuszną-m tedy wdową, lecz sierotą pewnie, Żałuję jak kochanka, nie jak męża, rzewnie. Nie ciesz mię, ktośkolwiek jest, od Prus pociechami, Nietrwałe są radości, co równe z Wichrami. EPITAFIUM KRÓLOM ICHMOŚCIOM JANOWI KAZIMIERZOWI I MICHAŁOWI PIERWSZEMU
Joanni Casimiro et
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 341
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
.” „Do tegoć, moja, rośniesz” — matka odpowieda. „Urodzę sobie syna.” „Na toć panny żyją.” „Nuż mi go, pani matko, na wojnie zabiją? Będzie mi go barzo żal.” „O, smutna nowina — Rzecze mać — gdy ja wnuka, ty postradasz syna! Czymże się cieszyć będę, uboga niewiasta?”
Nuż obie w płacz; tu ociec, przyjechawszy z miasta, Zrozumiawszy, skąd on żal, żeby darmo zdrowia Nie psowały i, wedle starego przysłowia, Owoc rwały, skoro kwiat opadnie najpewniej, Tak matkę jako babkę kańczugiem rozrzewni. 121 (P).
.” „Do tegoć, moja, rośniesz” — matka odpowieda. „Urodzę sobie syna.” „Na toć panny żyją.” „Nuż mi go, pani matko, na wojnie zabiją? Będzie mi go barzo żal.” „O, smutna nowina — Rzecze mać — gdy ja wnuka, ty postradasz syna! Czymże się cieszyć będę, uboga niewiasta?”
Nuż obie w płacz; tu ociec, przyjechawszy z miasta, Zrozumiawszy, skąd on żal, żeby darmo zdrowia Nie psowały i, wedle starego przysłowia, Owoc rwały, skoro kwiat opadnie najpewniej, Tak matkę jako babkę kańczugiem rozrzewni. 121 (P).
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 254
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
krew nosem dostateczna/ Pójdzie jedno nasmaruj nozdrza nazad wsteczna.
O Pieprzu. Pieprz czarny zwykł wyczyściać humory niezdrowe/ Z tegoż Flegmy strawieniu pomocy gotowe. Biały zaś Pieprz żołądek zwykł mocno ratować/ I piersi od boleści i kaszlu zachować. Yeśli Febra/ Górączka poczyna cię badać/ Przed czasem wziąwszy kilka ziarn/ możesz postradać.
O ciężkości słuchu skąd przypada. Kto pija o obiedzie/ śpi/ często się wrzuszy/ Na wątli sobie słuch i u nad psuje uszy.
O Brzmieniu wuszach. Głód przydłuższy i ciała mocne poruszenie/ Pijaństwo zimno w uszach/ czynią częste brzmienie Niemniej womit i spadek/ i tłuczone razy Przynoszą/ uszu brzmienie
krew nosem dostáteczna/ Poydźie iedno násmáruy nozdrza názad wsteczna.
O Pieprzu. Pieprz czarny zwykł wyczyśćiáć humory niezdrowe/ Z tegosz Phlegmy ztrawieniu pomocy gotowe. Biały záś Pieprz żołądek zwykł mocno rátowáć/ Y pierśi od boleśći y kászlu záchowáć. Yesli Febrá/ Gorączká poczyna ćię bádáć/ Przed czásem wźiąwszy kilká ziarn/ możesz postrádáć.
O ćięszkości słuchu skąd przypada. Kto pija o obiedźie/ spi/ często się wrzuszy/ Ná wątli sobie słuch y u nád psuie vszy.
O Brzmieniu wvszách. Głod przydłuższy y ćiáłá mocne poruszenie/ Pijáństwo źimno w vszách/ czynią częste brzmienie Niemniey womit y spadek/ y tłuczone rázy Przynoszą/ vszu brzmienie
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: D2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
bracia! Jeśliże w takiej sforze kiedy Żyli i umierali synowie cnej Ledy! Toż wdzięcznemi parami dwa Władysławowie, Także i dwa usiądą drudzy Rafałowie, Mile poczęstowawszy miejscy się swojemi, Grzeczni wszyscy, i ktoby brakować chciał niemi, I jednego nad drugich z delektem przekładać, Przyszłoby mu od słońca z Ikarem postradać Piór bezpiecznych: a jednak starszy z nich i laty, I tą, w którą u wszystkich miłość jest bogaty, Kanclerzyc kredencuje: skąd o nim to głoszą Jednostajne fawory, że samą rozkoszą I ludzkiem jest kochaniem. Ale oprócz siła Cnót w nim inszych, i godność wielka przystąpiła, Która go na publikach wszelakich zaleca
bracia! Jeśliże w takiej sforze kiedy Żyli i umierali synowie cnej Ledy! Toż wdzięcznemi parami dwa Władysławowie, Także i dwa usiędą drudzy Rafałowie, Mile poczęstowawszy miejscy się swojemi, Grzeczni wszyscy, i ktoby brakować chciał niemi, I jednego nad drugich z delektem przekładać, Przyszłoby mu od słońca z Ikarem postradać Piór bezpiecznych: a jednak starszy z nich i laty, I tą, w którą u wszystkich miłość jest bogaty, Kanclerzyc kredencuje: zkąd o nim to głoszą Jednostajne fawory, że samą rozkoszą I ludzkiem jest kochaniem. Ale oprócz siła Cnót w nim inszych, i godność wielka przystąpiła, Która go na publikach wszelakich zaleca
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 136
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
gładkość w twej twarzy przebywa. Kto cię ujrzy, kochać się zaraz musi w tobie, Cnota twa, abo gładkość zniewoli go sobie. 766. Odpowiedź przyjaźni
. Nader to była, Anno, niefortunna chwila, Która cię oczom moim najpierwej stawiła, Boś mi zaraz podała drogę tak długiego Żalu, w którymem serca postradał swojego. Niestetyż mnie! czemu, gdy twarz twoję ujrzałem, Obyczajów i myśli twych nie uważałem? Ślepa miłość broniła, lecz ślepą nie była, Kiedyć palmę gładkości samej przysądziła Między tysiącem innych, o których ta była Sława, że ich też gładkość nie upośledziła. Gdybyś jak twarzy statku tak
gładkość w twej twarzy przebywa. Kto cię ujrzy, kochać się zaraz musi w tobie, Cnota twa, abo gładkość zniewoli go sobie. 766. Odpowiedź przyjaźni
. Nader to była, Anno, niefortunna chwila, Ktora cię oczom moim najpierwej stawiła, Boś mi zaraz podała drogę tak długiego Żalu, w ktorymem serca postradał swojego. Niestetysz mnie! czemu, gdy twarz twoję ujrzałem, Obyczajow i myśli twych nie uważałem? Ślepa miłość broniła, lecz ślepą nie była, Kiedyć palmę gładkości samej przysądziła Między tysiącem innych, o ktorych ta była Sława, że ich też gładkość nie upośledziła. Gdybyś jak twarzy statku tak
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 250
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911