KRYFSTOSÓW prosili, aby na grobach wystawione konserwowali Krzyże i kamienie, TAWOLSA, Bożka bogactw i chudoby: ULANICZĘ wszystkich sprzętów domowych Boginię i budzącą śpiących; KRUKISA Bożka Świń, ALABATISA Bożka Lnu i przędziwa, tudziesz Boginię Wasgantos, ad eundem finem Panny i dziewki wenerowały : Bożkowi zaś Ziemiannik zwanemu dnia 2. Novemb. stoły potrawami zastawiwszy, czczyli Sacra Ilgi nazwane ferendo in victimam, SIANO, CHLEB, PIWO, CIELĘ, ŚWINIĘ, KOGUTA, i GĘS, dziękując za ziemskie pożytki, a o nowe prosząc in posterum. Śmik, Śmik, Perłewenu Bożek Oraczów któremu zaczynając orać, pierwszą zawsze skibę ofiarowali, w całym Roku strzegąc się pod ciężkim
KRYFSTOSOW prosili, áby ná grobách wystáwione konserwowáli Krzyże y kámienie, TAWOLSA, Bożká bogactw y chudoby: ULANICZĘ wszystkich sprzętow domowych Boginię y budzącą śpiących; KRUKISA Bożká Swiń, ALABATHISA Bożká Lnu y przędziwa, tudżiesz Boginię Wasgánthos, ad eundem finem Panny y dziewki wenerowały : Bożkòwi záś Ziemiannik zwánemu dniá 2. Novemb. stoły potráwámi zástáwiwszy, czczili Sacra Ilgi nazwáne ferendo in victimam, SIANO, CHLEB, PIWO, CIELĘ, SWINIĘ, KOGUTA, y GĘS, dziękuiąc zá ziemskie pożytki, á o nowe prosząc in posterum. Smik, Smik, Perłewenu Bożek Oraczow ktoremu zaczynáiąc oráć, pierwszą záwsze skibę ofiárowáli, w cáłym Roku strzegąc się pod ciężkim
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 27
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
smaku zaprawy akomodować. Miejsce bankietu znać, i czas, jeżeli zimie, albo Lecie; na Wiosnę, albo Jesień, naprzykład: Posłów Francuskich, Francuskiemi, Niemieckich, Niemieckiemi, Włoskich, Włoskiemi, Polskich Polskimi nasycając Potrawami, a tam kędy Potajziów albo Zup, nie znają, Polskimi, Szafrannemi, Pieprznemi cieszyć Potrawami, III. Powinien tez Kuchmistrz wiedzieć czas, o której godzinie ma być dawany Bankiet, i o to się bardzo pytać, bo należy żeby Kucharze potraw dogotowali, albo nie rozwarzyli, nie rozmoczyli, pieczystego nie wysuszyli, dla czego smak i ozdoba ginie, bo to jest własność potraw, które nie tylko smaczno,
smaku zapráwy ákkomodowáć. Mieysce bankietu znáć, y czas, ieżeli źimie, álbo Lecie; ná Wiosnę, álbo Ieśień, náprzykład: Posłow Francuskich, Francuskiemi, Niemieckich, Niemieckiemi, Włoskich, Włoskiemi, Polskich Polskimi násycáiąc Potráwámi, á tám kędy Potayźiow albo Zup, nie znáią, Polskimi, Száfrannemi, Pieprznemi ćieszyć Potrawámi, III. Powinien tez Kuchmistrz wiedźieć czás, o ktorey godźinie ma bydź dáwany Bánkiet, y o to się bárdzo pytáć, bo nalezy żeby Kuchárze potraw dogotowáli, álbo nie rozwarzyli, nie rozmoczyli, pieczystego nie wysuszyli, dla czego smák y ozdobá ginie, bo to iest własność potraw, ktore nie tylko smáczno,
Skrót tekstu: CzerComp
Strona: 9
Tytuł:
Compendium ferculorum albo zebranie potraw
Autor:
Stanisław Czerniecki
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
kulinaria
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1682
Data wydania (nie wcześniej niż):
1682
Data wydania (nie później niż):
1682
bywa publicznej audiencyj przy największej ostentacyj, najczęściej w dzień ten, kiedy Janczarom żołd trzy miesięczny oddają w Dywanie. Tam Poseł prowadzony bywa, aby i summ Janczarom wyliczonych, i samych Janczarów napatrzył się z admiracją i aprehensyą. Potym stół srebrną pokryty miednicą bez obrusów, serwet, nożów, na misach przedniej Porcellany, specjalnemi potrawami zastawiony bywa. Do którego Poseł,Wielki Wezyr, Radni Wezyrowie, TEFTERDAR, aliàs Poddskarbi zasiadają. Na stole nie długo bawią potrawy dla wielu i kilkanaście razy powtórzonego dania i noszenia. Po solennym traktamencie Ciausz Baszy zaprowadza Posła do osobnego Pokoju, strojąc go i Asystentów jego kilkunastu w kaftany złotogłowe figurami ptaków, in Symbolum
bywá publiczney audyencyi przy náywiększey ostentácyi, náyczęściey w dźień ten, kiedy Iánczarom żołd trzy miesięczny oddáią w Dywánie. Tam Poseł prowádzony bywá, aby y summ Ianczarom wyliczonych, y samych Ianczarow nápatrzył się z admirácyą y apprehensyą. Potym stoł srebrną pokryty miednicą bez obrusow, serwet, nożow, ná misach przedniey Porcellany, specyalnemi potráwami zástawiony bywá. Do ktorego Poseł,Wielki Wezyr, Rádni Wezyrowie, TEFTERDAR, aliàs Poddskarbi zásiadaią. Ná stole nie długo bawią potráwy dla wielu y kilkánáście rázy powtorzonego dania y noszenia. Po solennym tráktamencie Ciausz Baszy záprowadzá Posłá do osobnego Pokoiu, stroiąc go y Asystentow iego kilkunástu w káftany złotogłowe figurámi ptakow, in Symbolum
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 491
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
dwudzistym szóstym stopniu Niedźwiadka/ w domu dwudziestym trzecim. To wtóry zabobon. Wszom za skorą w ciele zalągłym. Trzeci.
Ci Zabobonnicy twierdzą/ że tenże korzeń podług trzeciego sposobu kopania bez naci w wiązanki powiązany/ a nad stołem/ na którymby jadano/ powieszony/ ma potężność i moc wyciągania jadu i trucizny potrawami pokryte. I tak/ że one potrawy ziadowiczone/ pozbywszy z siebie przez to trucizny/ mogą być bezpiecznie bez wszelakiej szkody pożywane. (Turn.) Jad z potraw na stole wyciąga/ i do jedzenia sposobne czyni. Rozsądek.
Sa którzy Miarz własnym Dzięgielem mieć chcą/ ale się mylą/ bo i różna postać
dwudźistym szostym stopniu Niedźwiadká/ w domu dwudziestym trzecim. To wtory zabobon. Wszom zá skorą w ćiele zálągłym. Trzeći.
Ci Zábobonnicy twierdzą/ że tenże korzeń podług trzećiego sposobu kopánia bez náći w wiązánki powiązány/ á nád stołem/ ná ktorymby iadano/ powieszony/ ma potężność y moc wyćiągánia iádu y trućizny potráwámi pokryte. Y ták/ że one potráwy ziádowiczone/ pozbywszy z śiebie przez to trućizny/ mogą być bespiecznie bez wszelákiey szkody pożywáne. (Turn.) Iad z potraw ná stole wyćiąga/ y do iedzenia sposobne czyni. Rozsądek.
Sá ktorzy Miarz własnym Dźięgielem mieć chcą/ ále sie mylą/ bo y rozna postáć
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 123
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
dziewko moja, mieszkaj z nami!”
CI.
Mnich, co uszu przykładał na tę powieść jego, Bojąc się, przedsięwzięcia aby tak świętego Nie zraził królik żalem panny napełnionej, Duchownem chce pokarmem zabiec mowie onej; Słów używa poważnych, rozkosz świecką gani, Szczęśliwych zowie, na stan co mniski wybrani. Rodomont, potrawami iż wzgardził takiemi, Na zakonnika pojrzał oczyma wściekłemi. PIEŚŃ XXVIII.
CII.
I rzecz jego fukaniem gniewliwem przerywa, Do swej u boku broni zaraz się porywa, A potem wolne puszcza wodze swej wściekłości, Milczeć każe i z konia bez wszelkiej litości Zrzuca go - dalej zasię co się z niemi działo, W inszej
dziewko moja, mieszkaj z nami!”
CI.
Mnich, co uszu przykładał na tę powieść jego, Bojąc się, przedsięwzięcia aby tak świętego Nie zraził królik żalem panny napełnionej, Duchownem chce pokarmem zabiedz mowie onej; Słów używa poważnych, rozkosz świecką gani, Szczęśliwych zowie, na stan co mniski wybrani. Rodomont, potrawami iż wzgardził takiemi, Na zakonnika pojrzał oczyma wściekłemi. PIEŚŃ XXVIII.
CII.
I rzecz jego fukaniem gniewliwem przerywa, Do swej u boku broni zaraz się porywa, A potem wolne puszcza wodze swej wściekłości, Milczeć każe i z konia bez wszelkiej litości Zrzuca go - dalej zasię co się z niemi działo, W inszej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 381
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
82. Czemu się w człowieku żółć rodzi i inne humory? Ciała, mięsa wszytkie są ze krwie, krew ma w sobie wszystkie cztery humory, lubo nie wszytka jednako: zaczym też i ma te humory, te ciepło przyrodzone w człowieku oddziela, i niektórych według wady, albo mocy żołądkowej przyczynia. Między innemi też potrawami są nie które sposobniejsze aby się z nich ten albo ów humor ciepłem przyrodzonym wywarzył. 83. Czemu się mole łacniej lęgą w szacie wełnianej niż lnianej? Wełna, pierze, futro, albo są część ciała, albo z ciała i humorów ciała zrosły, które mają nieco jeszcze dawnej natury, a zwłaszcza futro tak źle
82. Czemu się w człowieku żołć rodźi y inne humory? Ciáła, mięsa wszytkie są ze krwie, krew má w sobie wszystkie cztery humory, lubo nie wszytká iednáko: zaczym też y má te humory, te ćiepło przyrodzone w człowieku oddzielá, y niektorych według wády, albo mocy żołądkowey przyczyniá. Między innemi też potrawami są nie ktore sposobnieysze aby się z nich ten álbo ow humor ćiepłem przyrodzonym wywárzył. 83. Czemu się mole łácniey lęgą w szaćie wełniáney niż lniáney? Wełná, pierze, futro, álbo są część ćiáła, álbo z ćiała y humorow ćiáła zrosły, ktore máią nieco ieszcze dáwney nátury, á zwłászcza futro ták źle
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 180
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
, i mózg odgania dymy które żyły suche zatykały, albo gdy co boli, bo naten czas duchy się zbiegają do miejsca obrażonego i przez gwałt rozbijają dymy które żyły pozatykały. a którzy mają pełen humorów żołądek, ci głodni zasypiają, bo dymy na ten czas u nich hojniej wstępują do głowy, niż kiedy humory potrawami założone. znajdują się jednak krom dymów z innych, w niektórych rzeczach własności, które sen przywodzą, dla swej grubości choć gorącej. 1. Czemu wiele spać szkodzi? Tacy ludzie zwykli dostawać ocieżałości, bo w nich się gwałt rodzi flegmy, albowiem we śnie zatrzymują się te wilgotności które na jawie odchodzą. 2.
, y mozg odganiá dymy ktore żyły suche zátykały, álbo gdy co boli, bo náten czás duchy się zbiegáią do mieysca obrażonego y przez gwałt rozbiiáią dymy ktore żyły pozatykáły. á ktorzy máią pełen humorow żołądek, ći głodni zásypiáią, bo dymy ná ten czás u nich hoyniey wstępuią do głowy, niż kiedy humory potrawámi záłożone. znáyduią się iednak krom dymow z innych, w niektorych rzeczách włásnośći, ktore sen przywodzą, dla swey grubośći choc gorącey. 1. Czemu wiele spác szkodźi? Tácy ludzie zwykli dostáwáć oćieżáłośći, bo w nich się gwáłt rodźi flegmy, álbowiem we śnie zátrzymuią się te wilgotnośći ktore ná iawie odchodzą. 2.
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 285
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
ziemię przed Bogiem. Nad rękami pastwiąc się, paznokcie głębiej przyrzynał, ostrym łancuszkiem ich sciskał. Nogi martwiąc, umyślnie dłużej na jednej nodze stawał: kamyczki do trzewików podkładał, stopy i boki ogniem przypalał. Golenie, żywot, i piersi rozgami smagał, i żelaznym grzebieniem czesał: Język, tymże szarpał, gorącemi potrawami parzył, ziemię, cegłę, i inne chropowate rzeczy lizał. Miał i nadzwyczajne niektóre umartwienia. Przy dokończeniu każdego roku, trzysta sześćdziesiąt i pięć razy się zacinał, to jest tyle, wiele dni w roku: grzebieniem żelaznym tak wiele razy się szarpał, jak wiele znaczniejszych w ciele ludzkim liczą kości, to jest 225
źiemię przed Bogiem. Nad rękami pastwiąc się, paznokcie głębiey przyrzynał, ostrym łancuszkiem ich zciskał. Nogi martwiąc, umyślnie dłużey na iedney nodze stawał: kamyczki do trzewikow podkładał, stopy y boki ogniem przypalał. Golenie, żywot, y piersi rozgami smagał, y żelaznym grzebieniem czesał: Język, tymże szarpał, gorącemi potrawami parzył, ziemię, cegłę, y inne chropowate rzeczy lizał. Miał y nadzwyczayne niektore umartwienia. Przy dokończeniu każdego roku, trzysta sześćdziesiąt y pięć razy się zacinał, to iest tyle, wiele dni w roku: grzebieniem żelaznym tak wiele razy się szarpał, iak wiele znacznieyszych w ciele ludzkim liczą kości, to iest 225
Skrót tekstu: NiesKor_II
Strona: 94
Tytuł:
Korona polska, t. II
Autor:
Kasper Niesiecki
Drukarnia:
Collegium lwowskiego Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
herbarze
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1738
Data wydania (nie wcześniej niż):
1738
Data wydania (nie później niż):
1738
trzeba szukać wśrzód dnia/ i to ich tu Nieznajdziesz. Darmo szukasz stary Filozofie. Nomen Amicitiae tylko nam zostało Sama rzecz uleciała. Gdy w dom twój przyjedzie Przyjaciel/ szpiegaś nabył/ nabyłeś obmowcę Za twoje uraczenie/ i za dobre mienie. W domu twym opisze cię/ i Żonę/ i sługi Potrawom da przyganę/ da i napojowi. Wyjachawszy za wrota plunie. A bodaj go Zabito/ żałował mi jeść dać/ koniom owsa Z sieczką dał/ niepostoi ma noga u niego. I tak za dobre odda złym cię wspominaniem. Kędysz wżdy owa szczerość/ owa otworzystość Staropolska/ kiedy się cieszyli sąmsiedzi/ Po szelągu
trzebá szukáć wśrzod dniá/ y to ich tu Nieznaydźiesz. Darmo szukász stáry Philozophie. Nomen Amicitiae tylko nąm zostało Samá rzecz vlećiałá. Gdy w dom twoy przyiedźie Przyiaćiel/ szpiegaś nabył/ nabyłeś obmowcę Zá twoie vraczenie/ y zá dobre mienie. W domu twym opisze ćię/ y Żonę/ y sługi Potrawom da przyganę/ da y napoiowi. Wyiachawszy zá wrota plunie. A boday go Zábito/ żałował mi ieść dáć/ koniom owsá Z sieczką dał/ niepostoi ma nogá v niego. Y ták zá dobre odda złym ćię wspominániem. Kędysz wżdy owa szczerość/ owa otworzystość Staropolska/ kiedy się ćieszyli sąmsiedźi/ Po szelągu
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 65
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
śmierci prawdziwa chwała, nie w oczy. SATYRA V. Na niewdzięcznych i obmownych gości.
PRoszę cię Mikołaju do siebie w dom/ ale Po Staropolsku mówiąc na sztukę męsa/ choć Będzie przy tym co więcej/ nie jednak ad Luxum, Za wczasu cię przestrzegam. Jeżeliś jest z owych Smakowniczków co owo cudzym przyganiają Potrawom/ powiedz mi wczas/ je takich nie lubię. Raczej owych co wszedszy do cudzego domu Ślepymi i niemymy są oraz gościami. Cum veneris in domum alienam, mutus Sis et surdus , tak dawna łacina powiada. Ale gościa takiego uchowaj mię Boże Co się na moje wino krzywi i na piwo/ Co potrawom przygania/
śmierći prawdźiwa chwała, nie w oczy. SATYRA V. Ná niewdźięcznych y obmownych gośći.
PRoszę ćię Mikołáiu do siebie w dom/ ále Po Staropolsku mowiąc ná sztukę męsá/ choć Będźie przy tym co więcey/ nie iednák ad Luxum, Zá wczásu ćię przestrzegam. Ieżeliś iest z owych Smakowniczkow co owo cudzym przyganiáią Potrawom/ powiedz mi wczás/ ie tákich nie lubię. Raczey owych co wszedszy do cudzego domu Slepymi y niemymy są oraz gośćiámi. Cum veneris in domum alienam, mutus Sis et surdus , ták dawna łáćiná powiada. Ale gośćia tákiego vchoway mię Boże Co się ná moie wino krzywi y ná piwo/ Co potrawom przygania/
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 144
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650