, doliny, góry w one czasy, W jasny dzień i ciemną noc, często potykając Zbójce, to je za sobą, to przed sobą mając. Widział i lwy i smoki i inszy zwierz srogi, Który mu zastępował często podle drogi; Ale skoro swą trąbę do gęby przyłożył, I zbójce uciekali i zwierz się potrwożył.
XXXIX.
Jechał przez Arabią, szczęśliwą nazwaną, Mirrą i pachniącemi kadzidły nadaną, Którą sobie mieszkaniem ze wszystkiego świata Feniks obrał, co żyje nieprzetrwane lata, Aż przyjechał do wody, która zatopiła Faraona i z jego ręki wyzwoliła Uchodzące z niewolej izraelskie plemię; Potem wjechał na piękną bohatyrów ziemię.
XL.
Nad rzeką
, doliny, góry w one czasy, W jasny dzień i ciemną noc, często potykając Zbójce, to je za sobą, to przed sobą mając. Widział i lwy i smoki i inszy źwierz srogi, Który mu zastępował często podle drogi; Ale skoro swą trąbę do gęby przyłożył, I zbójce uciekali i źwierz się potrwożył.
XXXIX.
Jechał przez Arabią, szczęśliwą nazwaną, Mirrą i pachniącemi kadzidły nadaną, Którą sobie mieszkaniem ze wszystkiego świata Feniks obrał, co żyje nieprzetrwane lata, Aż przyjechał do wody, która zatopiła Faraona i z jego ręki wyzwoliła Uchodzące z niewolej izraelskie plemię; Potem wjechał na piękną bohatyrów ziemię.
XL.
Nad rzeką
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 340
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
karty grała. Z Tarnopola przybiegł kozak, że Czemerysi stado tameczne zabrali; tenże powiedział, że zapewne zaharę prowadzi orda, której rachują na trzydzieści tysięcy. Imp. Olewiński o pół milę stąd, mając u siebie dworskich, przed samym wieczorem za zdrowie królewskie z dział bić kazał; uderzono cztery razy, wszystkich nas potrwożył; przez całą tedy noc warty porozsadząno na różne miejsca dla ostrożności i wielu się takich znajdowało, że będąc przy wszelkiej gotowości całej nocy nie spali. Die 4 ejusdem w Kukizowie
Królowa im. brała lekarstwo dziś, które ją tak zdebilitowało, że jedząc obiad z królem im. u stołu zemdlała, aż od niego odejść
karty grała. Z Tarnopola przybiegł kozak, że Czemerysi stado tameczne zabrali; tenże powiedział, że zapewne zaharę prowadzi orda, której rachują na trzydzieści tysięcy. Jmp. Olewiński o pół milę stąd, mając u siebie dworskich, przed samym wieczorem za zdrowie królewskie z dział bić kazał; uderzono cztery razy, wszystkich nas potrwożył; przez całą tedy noc warty porozsadząno na różne miejsca dla ostrożności i wielu się takich znajdowało, że będąc przy wszelkiej gotowości całej nocy nie spali. Die 4 eiusdem w Kukizowie
Królowa jm. brała lekarstwo dziś, które ją tak zdebilitowało, że jedząc obiad z królem jm. u stołu zemdlała, aż od niego odejść
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 135
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
błąd wpadali I chcąc Astolfa zabić, mieczów dobywali. On, od wszytkich nakoło zewsząd obstąpiony, Wspomniał sobie na swój róg, nieraz doświadczony; I by beł nie zatrąbił, pewnie żeby byli Na onym miejscu cnego rycerza zabili.
XXI.
Ale skoro jeno róg do gęby przyłożył I dźwięk straszny wypuścił, tak wszytkich potrwożył, Że w zawód uciekali, by gołębie w ciszą, Kiedy więc wystrzeloną rusznicę usłyszą. Ale i czarnoksiężnik niemniej potrwożony I na sercu niezmiernem strachem pomrożony, Zbladł na twarzy i jako nadalej uchodzi, Aż tam, gdzie go dźwięk strasznej trąby nie dochodzi. PIEŚŃ XXII.
XXII.
Uciekł sam strażnik, wszyscy uciekli więźniowie
błąd wpadali I chcąc Astolfa zabić, mieczów dobywali. On, od wszytkich nakoło zewsząd obstąpiony, Wspomniał sobie na swój róg, nieraz doświadczony; I by beł nie zatrąbił, pewnie żeby byli Na onym miejscu cnego rycerza zabili.
XXI.
Ale skoro jeno róg do gęby przyłożył I dźwięk straszny wypuścił, tak wszytkich potrwożył, Że w zawód uciekali, by gołębie w ciszą, Kiedy więc wystrzeloną rusznicę usłyszą. Ale i czarnoksiężnik niemniej potrwożony I na sercu niezmiernem strachem pomrożony, Zbladł na twarzy i jako nadalej uchodzi, Aż tam, gdzie go dźwięk strasznej trąby nie dochodzi. PIEŚŃ XXII.
XXII.
Uciekł sam strażnik, wszyscy uciekli więźniowie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 174
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
może zdobyć. Przez wszytek ten czas niemógł Cesarz opłonąć z strachu/ ogladając się wszytko/ żeby go nie zabito/ jako Ojca/ aż go Mustafa Basza odżywił/ kiedy wziąwszy go za rękę/ pokazał wszytek ten lud uzbrojony/ i gotowy przynim umierać. W tym jednak okazowaniu/ trafił się przypadek/ który potrwożył wszystkich. Jeden albowiem z tych młodych ludzi/ widząc Cesarza idącego mimo okno swojej Izby/ począł wołać na wszytek głos: Boże chowaj na dziesięć tysięcy lat Cesarza naszego. Na co drudzy odpowiedzieli/ wszyscy jednym głosem/ Allaha Allaha: co jest głos Wojskowy u Turków/ który się różniozszy w jednym momencie na odleglejsze miejsca
może zdobyć. Przez wszytek ten czás niemogł Cesarz opłonąć z stráchu/ ogladáiąc się wszytko/ żeby go nie zábito/ iáko Oycá/ áż go Mustáfá Bászá odżywił/ kiedy wźiąwszy go zá rękę/ pokazał wszytek ten lud vzbroiony/ y gotowy przynim vmieráć. W tym iednák okazowániu/ tráfił się przypádek/ ktory potrwożył wszystkich. Ieden álbowiem z tych młodych ludźi/ widząc Cesárzá idącego mimo okno swoiey Izby/ począł wołáć ná wszytek głos: Boże choway ná dźieśięć tyśięcy lát Cesárzá nászego. Ná co drudzy odpowiedźieli/ wszyscy iednym głosem/ Allaha Allaha: co iest głos Woyskowy v Turkow/ ktory się rozniozszy w iednym momenćie ná odlegleysze mieyscá
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 21
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
się trafiła za czasu jego/ i godna jest/ aby ją tu położyć. Pod czas Wojny Sołtan Solimana z Cesarzem Chrześcijańskim/ brano siła wieźniów i z tej i z owej strony. Pytano Muftego, jeżeli się godzi zamienić mniejszą liczbę Chrześcijan wziętych od Turków/ za większą Turków od Chrześcijan zabranych. Barzo się nieborak Mufty potrwożył tą trudnością/ nie wiedząc co z nią rzec/ z jednej strony się mu zdała rzecz sromotna/ niżej szacować Turczyna niż Chrześcijanina/ z drugiej zaś niemiłosierna/ trzymać w niewoli Muzułmanów dla gołego konceptu i próżnej opiniej. Naostatek żeby wybrnąć z tak głębokiej toni/ poszedł na radę do swoich Ksiąg. Znalazł Sentencje poważnych
się tráfiłá zá czásu iego/ y godna iest/ áby ią tu położyć. Pod czás Woyny Sołtan Solimáná z Cesárzem Chrześćiáńskim/ brano śiłá wieźniow y z tey y z owey strony. Pytano Muftego, ieżeli się godźi zámienić mnieyszą liczbę Chrześćian wźiętych od Turkow/ zá większą Turkow od Chrześćian zábránych. Bárzo się nieborák Mufty potrwożył tą trudnośćią/ nie wiedząc co z nią rzec/ z iedney strony się mu zdáłá rzecz sromotna/ niżey szácowáć Turczyná niż Chrześćiániná/ z drugiey záś niemiłośierna/ trzymáć w niewoli Muzułmánow dla gołego konceptu y prożney opiniey. Náostátek żeby wybrnąć z ták głębokiey toni/ poszedł ná rádę do swoich Xiąg. Ználazł Sentencie poważnych
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 135
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
był przyszedł/ u Melodunu stanął/ jest to miasto Senońskie/ także leży na wyspie rzeki Sekwany/ jako się trochę przed tym o Luteciej powiedziało. Znalazszy tam statków wodnych około piącidziesiąt/ zaraz je tudzież spolił i do siebie poprzywięzował/ żołnierzem napełnił/ nowiną oną mieszczany/ z których tam było siłu dla wojny zwołano/ potrwożył/ zaczym miasto bez odporu wszego wziął. Tamże też most/ co go byli nieprzyjaciele przedtym zepsowali/ naprawił/ wojsko przewiódł/ po rzece ku Lutecjej płynął. Ale Francuzowie dowiedziawszy się tego od tych którzy byli z Melodunu uszli/ Lutecją spalić/ a mosty wszytkie pozmiatać kazali/ sami jeziorem puściwszy się/ na brzegu Sekwany
był przyszedł/ v Melodunu stanął/ iest to miásto Senońskie/ tákże leży ná wyspie rzeki Sekwany/ iáko sie trochę przed tym o Luteciey powiedźiáło. Ználazszy tám státkow wodnych około piąćidźieśiąt/ záraz ie tudźiesz spolił y do śiebie poprzywięzował/ żołnierzem nápełnił/ nowiną oną miesczány/ z ktorych tám było śiłu dla woyny zwołano/ potrwożył/ záczym miásto bez odporu wszego wźiął. Támże też most/ co go byli nieprzyiaćiele przedtym zepsowáli/ nápráwił/ woysko przewiodł/ po rzece ku Lutecyey płynął. Ale Fráncuzowie dowiedźiawszy sie tego od tych ktorzy byli z Melodunu vszli/ Lutecyą spalić/ a mosty wszytkie pozmiátáć kazáli/ sami ieźiorem puśćiwszy sie/ na brzegu Sekwany
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 188.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
.
LIII.
Posyła król z pułkami Lotreka nowemi, Nie dla tego, by wojnę miał odnawiać z niemi W Lombardyjej, ale z rąk kazał wziąć przeklętych Pasterza i zacnych z niem ludzi wiele wziętych. Lecz ten, leniwo idąc, już zastał wolnego; Ażeby wojska darmo nie rozpuszczał swego, Miasto obiegł i wszystko królestwo potrwożył, Gdzie kości przodek jego syreny położył.
LI
A tu zaś wodną cesarz armatę wyprawił, Aby swojem pomoc dał, aby je wybawił; Ale się z niem, potkawszy, Doria probuje, Zabija, łupi, wiąże, ogniem wszystko psuje. Cóż z tego: gdy się szczęściu rozkazować zdali, Nad wszystko spodziewanie złych
.
LIII.
Posyła król z pułkami Lotreka nowemi, Nie dla tego, by wojnę miał odnawiać z niemi W Lombardyjej, ale z rąk kazał wziąć przeklętych Pasterza i zacnych z niem ludzi wiele wziętych. Lecz ten, leniwo idąc, już zastał wolnego; Ażeby wojska darmo nie rozpuszczał swego, Miasto obiegł i wszystko królestwo potrwożył, Gdzie kości przodek jego syreny położył.
LI
A tu zaś wodną cesarz armatę wyprawił, Aby swojem pomoc dał, aby je wybawił; Ale się z niem, potkawszy, Dorya probuje, Zabija, łupi, wiąże, ogniem wszystko psuje. Cóż z tego: gdy się szczęściu rozkazować zdali, Nad wszystko spodziewanie złych
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 42
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
obmowy, której bym pewnie nie uszedł, tyle mając, jak mam, nieprzyjaciół. 21. Spocząłem po wizycie mi oddanej niezupełnie, bom się ruszył do Radzyna oddać dawno zamierzoną wizytę IWYMci panu Potockiemu staroście tłumackiemu, memu dystygwowanemu przyjacielowi i łaskawcy. 22. Rad srodze mi będąc, ledwie dział hukiem nie potrwożył tędy przechodzące pułki moskiewskie, których tu i po drodze dość-em się napatrzył. 22.Polowałem z gospodarzem tego miejsca, który widząc moją w strzylaniu eksperiencję, darował mi dwie sfory gończych. 24. Prawie z narażeniem się godpodarzowi, mając moje interesa, ruszyłem się do Worońca na noc, gdzie znalazszy umyślnego z
obmowy, której bym pewnie nie uszedł, tyle mając, jak mam, nieprzyjaciół. 21. Spocząłem po wizycie mi oddanej niezupełnie, bom się ruszył do Radzyna oddać dawno zamierzoną wizytę JWJMci panu Potockiemu staroście tłumackiemu, memu dystygwowanemu przyjacielowi i łaskawcy. 22. Rad srodze mi będąc, ledwie dział hukiem nie potrwożył tędy przechodzące pułki moskiewskie, których tu i po drodze dość-em się napatrzył. 22.Polowałem z gospodarzem tego miejsca, który widząc moją w strzylaniu eksperiencję, darował mi dwie sfory gończych. 24. Prawie z narażeniem się godpodarzowi, mając moje interesa, ruszyłem się do Worońca na noc, gdzie znalazszy umyślnego z
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 72
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
ja też swym twego/ żelazem/ Pokosztuje czerewia/ utopił zarazem Miecz po jelsca w łopatce: jeszczeż rękę wszczynił We wnąrz/ tąż obracając ranę w ranie czynił. Oto zlękli mięszancy jurmem przypadają: Pociski na jednego walą/ i znaszają: Pociski odskaują/ żadnem nie zraniony Pazem stoi Caeneus/ nawet ni draśniony. Potrwożył ich nowy dziw. Oh wieczna sromoto/ Krzyknął Monich: ledwie mąż wojsku silen o to. Atoli mąż: myśmy swą ladajaką sprawą/ Tym czym on był. Cóż się nam z swą chwalić postawą? Co z dwuraźna potęgą? cóż krzeczy sprawiła Natura/ najmocniesze gdy zwierze zspoliła? Nie wierzę by nas matka
ia też swym twego/ żelázem/ Pokosztuie czerewia/ vtopił zárazem Miecz po ielscá w łopátce: ieszczeż rękę wszcżynił We wnąrz/ tąż obrácaiąc ránę w ránie czynił. Oto zlękli mięszancy jurmem przypadáią: Poćiski ná iednego wálą/ y znaszáią: Poćiski odskáuią/ żadnem nie zrániony Pázem stoi Caeneus/ náwet ni draśniony. Potrwożył ich nowy dźiw. Oh wieczna sromoto/ Krzyknął Monich: ledwie mąż woysku śilen o to. Atoli mąż: mysmy swą ledáiaką spráwą/ Tym czym on był. Coż się nam z swą chwalić postáwą? Co z dwuráźna potęgą? coż krzeczy spráwiłá Náturá/ naymocniesze gdy źwierze zspoliłá? Nie wierzę by nas mátka
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 309
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
, i noc aż do drugiego dnia Przesiedzą, póki nie zgórę pochodnia. CLXXXIII. I naprzód Ołtarz w miejscu tym wystawią Toż potym Kościół pod jego imieniem Gdzie go Boskiemi honorami sławią Bo Oktaujus jego przywłaszczeniem Syn, i Sukcesor, jako go objawią Cesarz nazwany, za swym rozrządzeniem Państwo to do dziś, które on potrwożył Utrzymał, zmocnił, jego w Bogi włożył. CLXXXIV. Którym i insi Rzymianie przykładem, Cesarzów swoich między Bogi liczą, Niedbając choć był Tyranem szkaradem Albo wszetecznym, albo pijanicą. O wstydzie? takim trzymać się zakładem Tym, co wolnością największą się szczycą Jakich się oni nabawili molów Co w przód i wzmianki nie
, y noc asz do drugiego dnia Prześiedzą, poki nie zgore pochodnia. CLXXXIII. I naprzod Ołtarz w mieyscu tym wystawią Tosz potym Kośćioł pod iego imieniem Gdźie go Boskiemi honorami sławią Bo Oktauius iego przywłaszczeniem Syn, y Sukcessor, iako go obiawią Caesarz nazwany, za swym rozrządzeniem Państwo to do dźiś, ktore on potrwożył Vtrzymał, zmocnił, iego w Bogi włożył. CLXXXIV. Ktorym y inśi Rzymianie przykładem, Cesarzow swoich między Bogi liczą, Niedbaiąc choć był Tyrannem szkaradem Albo wszetecznym, albo piianicą. O wstydźie? takim trzymać śię zakładem Tym, co wolnośćią naywiększą śię szczycą Iakich śię oni nabawili molow Co w przod y wzmianki nie
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 49
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693