. Ucho jedno wziął Biber akademik, ale Zgwałcił przysięgę Bogu i cnocie zuchwale. Był to końsztarz foremny - będąc w Karyntyjej. Wymyślił nowy sposób swej ceremonijej, Aby inakszą formą kielich z ciałem zjawił, I tą się po wenecku faryna objawił.
Uszył z różnego płacia na łokci półtora Chłopka, ale ta uszu nie miała potwora. Nos woskowy przy oczach, kapelusz na głowie. Pludry długie, jakie więc noszą Olendrowie. W tych pludrach były okna, w których różne chował Stuczki dla komunikantów - te obrzezował Jako szybę okrągło, drugie granowite Z białej i grubej mąki, owo pospolite. Miał do tego i kielich z dawna przebutwiały, I nasienia
. Ucho jedno wziął Biber akademik, ale Zgwałcił przysięgę Bogu i cnocie zuchwale. Był to końsztarz foremny - będąc w Karyntyjej. Wymyślił nowy sposób swej ceremonijej, Aby inakszą formą kielich z ciałem zjawił, I tą się po wenecku faryna objawił.
Uszył z różnego płacia na łokci półtora Chłopka, ale ta uszu nie miała potwora. Nos woskowy przy oczach, kapelusz na głowie. Pludry długie, jakie więc noszą Olendrowie. W tych pludrach były okna, w których różne chował Stuczki dla komunikantów - te obrzezował Jako szybę okrągło, drugie granowite Z białej i grubej mąki, owo pospolite. Miał do tego i kielich z dawna przebutwiały, I nasienia
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 363
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
. To z ziemi, i drzew, wychodząc, lub na powietrzu latając, gdy zmieszane z wodą deszczową w niej pływa, a dla szczupłości rozeznane być nie może, kolorem swoim łudzi niewiadomych. We Francij P. Peirese, widząc wieśniaków takowym deszczem przestraszonych do domów uciekających, przedsięwzioł doświadczyć , coby to była za potwora. Przypatrując się więc kroplom deszczowym postrzegł, iż były napełnione robaczkami czerwonymi, które na ów czas gromadnie po powietrzu latały. Nad to doszedł: iż deszcz, który tegoż czasu padał w mieście, gdzie podobne robactwo nieznajdowało się, niemiał tej czerwoności. Ściany też do domów wiejskich, były w prawdzie czerwonością
. To z ziemi, y drzew, wychodząc, lub na powietrzu lataiąc, gdy zmieszane z wodą deszczową w niey pływa, a dla sczupłości rozeznane być nie może, kolorem swoim łudzi niewiadomych. We Franciy P. Peirese, widząc wieśniakow takowym deszczem przestraszonych do domow uciekaiących, przedsięwzioł doświadczyć , coby to była za potwora. Przypatruiąc się więc kroplom deszczowym postrzegł, iż były napełnione robaczkami czerwonymi, ktore na ow czas gromadnie po powietrzu latały. Nad to doszedł: iż deszcz, ktory tegoż czasu padał w mieście, gdzie podobne robactwo nieznaydowało się, niemiał tey czerwoności. Ściany też do domow wieyskich, były w prawdzie czerwonością
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 252
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
Galerami/ które strzegą Protu i nawigacjej Aleksandryjskiej: napełnił Galerę swoję przedniejszą dwiemasty i dwudziestą więziestą więźniów Chrześcijańskich miedzy któremi trzej byli Grecy/ dwaj Angielczykowie/ a Włoch jeden: inszy wszyscy abo z Rusi/ abo z Moskwy byli. Tam się pokazało/ jaką Pan Bóg pogodę i okazją daje Panom Chrześcijańskim/ na potłumienie tej potwory Pogańskiej/ której się wszyscy nazbyt boją. Bo ten Rassymbek/ bawiąc się nieco przy inszej armacie Tureckiej na morzy/ kędy wpada Niestr/ dla budowania Zamku/ z rozkazania Cesarskiego/ przeciwko najazdom Kozaków/ ludzi wszystkim Turkom barzo strasznych: a potym napoczątku przeszłej zimy wracając się ku domowi/ wziął na swoję Galerę w
Galerámi/ ktore strzegą Protu y náwigácyey Alexándryiskiey: nápełnił Galerę swoię przednieyszą dwiemásty y dwudźiestą więźiestą więźniow Chrześćiáńskich miedzy ktoremi trzey byli Grecy/ dwáy Angielczykowie/ á Włoch ieden: inszy wszyscy ábo z Ruśi/ ábo z Moskwy byli. Tám sie pokazáło/ iáką Pán Bog pogodę y okázyą dáie Pánom Chrześćiáńskim/ ná potłumienie tey potwory Pogáńskiey/ ktorey się wszyscy názbyt boią. Bo ten Rássymbek/ báwiąc się nieco przy inszey ármaćie Tureckiey ná morzy/ kędy wpada Niestr/ dla budowánia Zamku/ z roskazánia Cesárskiego/ przećiwko naiázdom Kozakow/ ludźi wszystkim Turkom bárzo strásznych: á potym nápoczątku przeszłey źimy wracáiąc sie ku domowi/ wźiął ná swoię Gálerę w
Skrót tekstu: OpisGal
Strona: A2v
Tytuł:
Opisanie krótkie zdobycia galery przedniejszej aleksandryjskiej
Autor:
Marco Marnaviti
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
nieprzyjaciela moim grzechem cieszyć? Ach! kto jestem/ i com jest? i jako się rządzę Duchem/ gdym tego widzieć nie chciał/ iżę błądzę? Zem niechciał wzroku mego wznieść na to/ iż wszytkie Nieprawości śmiertelne są szpetne/ i brzydkie. I tego dziwowiska obaczyć sprosności/ I tej grzechów potwory nie chciałem brzydkości; Lubo tak wiele razy w słych mi podawano Mową/ i do czytania drukiem wyrażono: Ze są grzechy śmiertelne strasznym dziwowiskiem/ I sprosnością/ a chytrym diabłom pośmiewiskiem. Heraklita Chrześcijańskiego
O jakie moje było nieznosne szaleństwo W takie dla krótkich rozkosz leść niebezpieczeństwo? Za któremi się zguby tysiączne gromadzą/ A
nieprzyiáćielá moim grzechem ćieszyć? Ach! kto iestem/ y com iest? y iáko się rządzę Duchem/ gdym tego widźieć nie chćiáł/ iżę błądzę? Zem niechćiáł wzroku mego wznieść ná to/ iż wszytkie Niepráwośći śmiertelne są szpetne/ y brzytkie. Y tego dźiwowiská obacżyć sprosnośći/ Y tey grzechow potwory nie chćiałem brzydkośći; Lubo ták wiele rázy w słych mi podawano Mową/ y do cżytániá drukiem wyrażono: Ze są grzechy śmiertelne strásznym dźiwowiskiem/ Y sprosnośćią/ a chytrym diábłom pośmiewiskiem. Heráklitá Chrześćiáńskiego
O iákie moie było nieznosne száleństwo W tákie dla krotkich roskosz leść niebespiecżeństwo? Zá ktoremi się zguby tyśiącżne gromádzą/ A
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 34
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
Słowieńskiej KAMENIE/ I wdzięczne pienie Do ludzi bają/ z wiecznogłośną chwałą/ Ale my zasię/ niesławą nie małą Wam MUZE zacne/ co Wiersze psujemy/ Tylko wrzescemy. Siła nas takich co Rytmik piszemy/ Lecz Wiersza mądrze nigdy niestawiemy My Rymołowcy/ tam to Poetowie/ Znać ich po mowie. Owo my zgoła Potwory/ chwytamy Słów u tych mężów/ bo łaski nie znamy Waszej o Panny/ której ja swojego Wieku młodego Pragnę i szukam/ wlejcie wenę swoję/ W pióro me/ kiedy Złotą Wolność wiodę/ Wdzięczną swobodę. Naszej KORONY potym zamieszaniu/ Za grzechy znaczne raczej pokaraniu/ I tu ją stawię: bowiem wasze dzieło/
Słowieńskiey KAMENIE/ Y wdźięczne pienie Do ludźi báią/ z wiecznogłośną chwałą/ Ale my zásię/ niesławą nie máłą Wam MVZE zacne/ co Wiersze psuiemy/ Tylko wrzescemy. Siła nas tákich co Rytmik piszemy/ Lecz Wierszá mądrze nigdy niestawiemy My Rymołowcy/ tám to Poetowie/ Znáć ich po mowie. Owo my zgołá Potwory/ chwytamy Słow v tych mężow/ bo łáski nie znamy Wászey o Pánny/ ktorey ia swoiego Wieku młodego Prágnę y szukam/ wleyćie wenę swoię/ W pioro me/ kiedy Złotą Wolność wiodę/ Wdźięczną swobodę. Nászey KORONY potym zámieszániu/ Zá grzechy znáczne ráczey pokarániu/ Y tu ią stáwię: bowiem wásze dźieło/
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: A2
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
Będą więc tego świadkami wiecznemi, Żołnin, Śleporod, Mnoha z Kumejkami, Horycz, Pułtawa, Hołtwa i z Łubniami.
I insze bitwy fortunnie sprawione, Pod Podhrebiszczem i Konstantynowem Z temi hydrami, nuż i drugie one, Tak pod Przyłuką jak i Niemirowem, I pale ichże wodzami natknione: Gdy one brzydkie potwory surowym Tym śmierci karał sposobem: Pułiana, Przedniego ruskiej czerni atamana.
I pod Machnówką, Gandzę mającego Spół z Krzywosapką charamzy zebranej, Ośmdziesiąt tysiąc na zgubę polskiego Narodu i swych panów zbuntowanej: Owa ilekroć trzeba była tego, Przeciw swejwoli tejto wyuzdanej Chłopstwa zmiennego, zacny książę stawał, A swej ojczyzny bronić nieprzestawał.
Będą więc tego świadkami wiecznemi, Żołnin, Śleporod, Mnoha z Kumejkami, Horycz, Pułtawa, Hołtwa i z Łubniami.
I insze bitwy fortunnie sprawione, Pod Podhrebiszczem i Konstantynowem Z temi hydrami, nuż i drugie one, Tak pod Przyłuką jak i Niemirowem, I pale ichże wodzami natknione: Gdy one brzydkie potwory surowym Tym śmierci karał sposobem: Pułiana, Przedniego ruskiej czerni atamana.
I pod Machnówką, Gandzę mającego Spół z Krzywosapką charamzy zebranej, Ośmdziesiąt tysiąc na zgubę polskiego Narodu i swych panów zbuntowanej: Owa ilekroć trzeba była tego, Przeciw swejwoli tejto wyuzdanej Chłopstwa zmiennego, zacny xiążę stawał, A swej ojczyzny bronić nieprzestawał.
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 326
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
nie utyje Której w Raju był dostał/ Za co w przeklęctwie został. Bowiem mu powiedziano/ Ze łep jego z nieść miano. Teraz go Panna starła/ I wybawiła z garła. Lud grzechem utopiony/ Przez płód błogosławiony. Który się już narodził/ Swych z piekła wyswobodził. Przed tym rozumna stwora/ I otchłani potwora. Swój pokłon oddawają/ Na kolana padają/ Także poczet Anielski/ Widząc że Pan niebieski. Święty/ święty śpiewają. Jemu cześć chwałę dają. Weseli się Dziewica. Iż spłodziła Dziedzica. Z pałacu wysokiego/ Dla człowieka niskiego: Tego my dziś witajmy/ Przez pokorę błagajmy. By nam grzechy odpuścił/ A
nie vtyie Ktorey w Ráiu był dostał/ Zá co w przeklęctwie został. Bowiem mu powiedźiano/ Ze łep iego z nieść miano. Teraz go Pánná stárłá/ I wybáwiłá z gárłá. Lud grzechem vtopiony/ Przez płod błogosłáwiony. Ktory sie iuż národźił/ Swych z piekłá wyswobodźił. Przed tym rozumna stworá/ I otchłáni potworá. Swoy pokłon oddawáią/ Ná koláná padáią/ Tákże pocżet Anielski/ Widząc że Pan niebieski. Swięty/ swięty śpiewáią. Iemu cżeść chwałę dáią. Weseli sie Dźiewicá. Iż spłodźiłá Dźiedźicá. Z páłácu wysokiego/ Dla cżłowieká niskiego: Tego my dźiś witaymy/ Przez pokorę błagaymy. By nam grzechy odpuśćił/ A
Skrót tekstu: ŻabSymf
Strona: B2v
Tytuł:
Symfonie anielskie
Autor:
Jan Żabczyc
Drukarnia:
Marcin Filipowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1631
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1631
wiedzieli, skąd zacząć. W tych rozmowach minęły całe dnie i nocy, i tyleż przy powtarzaniu naszych przypadków. Stelej pod czas swojej nędzy, gdzie więcej, niż ja, ucierpiał. Bez politowania, bez przyjaciela, przez wszystek czas był niewolnikiem, i co większa, był towarzyszem złośliwego razem wiezionego Kniazia Eskina. Ten potwora przemienił mu jego chatkę wieczorem w piekło, gdy się we dnie ciężaru niewoli nadzwigał. Z tysiąca niskomyślnych psot, których się sama lęka natura, jednę tylko opowiem. Stelej zachorował, i nie mógł się kilka dni z swego podnieść posłania. Przymuszonym być się widział, aby Eskina, gdy wieczorem z kniei przyszedł, prosił
wiedzieli, zkąd zacząć. W tych rozmowach minęły całe dnie i nocy, i tyleż przy powtarzaniu naszych przypadkow. Steley pod czas swoiey nędzy, gdzie więcey, niż ia, ućierpiał. Bez politowania, bez przyiaćiela, przez wszystek czas był niewolnikiem, i co większa, był towarzyszem złośliwego razem wiezionego Kniazia Eskina. Ten potwora przemienił mu iego chatkę wieczorem w piekło, gdy śię we dnie ćiężaru niewoli nadzwigał. Z tyśiąca niskomyślnych psot, ktorych śię sama lęka natura, iednę tylko opowiem. Steley zachorował, i nie mogł śię kilka dni z swego podnieść posłania. Przymuszonym bydź śię widział, aby Eskina, gdy wieczorem z kniei przyszedł, prośił
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 117
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
podnosi/ A dzień ją ten kłopotów wszytkich tych ma zbawić W Kościele cnej Junony/ nie chciał jej zabawić/ I drogę tam pokażał/ lubo jeśli można/ Sam jej był przewodnikiem. Wprawdzie ta pobożna Droga mi jest wiadoma/ którąc i pokażę/ Ale tam iść (odpowie) sam się niepoważę/ Leśną bywszy potworą/ ani/ choć podobnym/ Jednym z wami człowiekiem. Oprócz za osobnym Darem tej to Bogini/ widzieć mi się godzi Pawia jej kochanego/ który się przechodzi Po łące tej żerując wesołej/ i ślicznej Czasów pewnych/ ogon ma od spiże roźlicznej/ Wymyślonych kolorów niepodobnie długi/ A oczu w nich tak wiele; jako
podnosi/ A dzien ią ten kłopotow wszytkich tych ma zbáwić W Kościele cney Iunony/ nie chciał iey zábáwić/ Y drogę tám pokażał/ lubo ieżli można/ Sam iey był przewodnikiem. Wprawdzie tá pobożna Drogá mi iest wiádoma/ ktorąc y pokażę/ Ale tám iść (odpowie) sam się niepoważę/ Leśną bywszy potworą/ áni/ choć podobnym/ Iednym z wámi człowiekiem. Oprocz zá osobnym Dárem tey to Bogini/ widzieć mi się godzi Pawiá iey kochanego/ ktory się przechodzi Po łące tey żeruiąc wesołey/ y śliczney Czásow pewnych/ ogon ma od spiże roźliczney/ Wymyślonych kolorow niepodobnie długi/ A oczu w nich ták wiele; iáko
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 109
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
to co bogdajby świat zespowany uznał za prawdę, że bez Religii, która nas Bogu czyni poddaniemi, i z nim ściśle złączonemi, nie masz pomiędzy ludźmi prawdziwej i gruntownej cnoty.
Darmo sobie, darmo z nowej jakiejsi krainy poczciwych ludzi początek wywodzący śmieszni Obywatele podchlebiają, i nadymają się próżno z wytwornej poczciwości, która potworem jest tylko, i obłudą bez Religii. Cóż albowiem będzie, jeżeli nie Religia prawidłem nigdy niedmiennym obyczajów? Co początkiem jednostaj- MARCINA ŚWIĘTEGO
nym dla wszystkich stanów, i dla wszystkich ludzi powinności? co do znoszenia wszelkich prac, i trudności, które się przy wykonaniu cnoty znajdują, stanie się pobudką, jeżeli nie Religia?
to co bogdayby świat zespowany uznał za prawdę, że bez Religii, ktora nas Bogu czyni poddaniemi, y z nim ściśle złączonemi, nie masz pomiędzy ludźmi prawdziwey y gruntowney cnoty.
Darmo sobie, darmo z nowey iakieyśi krainy poczciwych ludzi początek wywodzący śmieszni Obywatele podchlebiaią, y nadymaią się prożno z wytworney poczciwości, ktora potworem iest tylko, y obłudą bez Religii. Coż albowiem będzie, ieżeli nie Religia prawidłem nigdy niedmiennym obyczaiow? Co początkiem iednostay- MARCINA SWIĘTEGO
nym dla wszystkich stanow, y dla wszystkich ludzi powinności? co do znoszenia wszelkich prac, y trudności, ktore się przy wykonaniu cnoty znayduią, stanie się pobudką, ieżeli nie Religia?
Skrót tekstu: PiotrKaz
Strona: 22
Tytuł:
Kazania przeciwko zdaniom i zgorszeniom wieku naszego
Autor:
Gracjan Józef Piotrowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772