strony Chłapotynia, i duże wylawszy Na się razy z-obu stron, zaraz nie strzymali Zdrajcy pola, i jedni w-lasy zaciekali, Drudzy nazad zginionym jako bydło Hurmem Do Miasta się ścisneli. Ale i z-tąd szturmem Ognistym wykurzeni, nie mając nadzieje Żadnej w-nogach, muszą w-wstaw gdzie ich wiatr powieje I błąd ślepy. Tam jako kaczki ich strzelano Powissach i ostrowach; że mało co dano Komu wyniść: Z-kąd wody tamte utracieły Kolor własny, i długo pragnąć ich nie pieły Trzody żadne. Wódz jeden uszedł do Korczyka Czego nasi zarazem doszedszy z-iezyka. Poszli tamże tej nocy: i on z-nim Spalili, Jegoż przecie
strony Chłápotyniá, i duże wylawszy Na sie razy z-obu stron, zaraz nie strzymali Zdraycy pola, i iedni w-lasy záćiekali, Drudzy nazad zginionym iako bydło Hurmem Do Miasta sie śćisneli. Ale i z-tąd szturmem Ognistym wykurzeni, nie maiąc nadźieie Zadney w-nogach, muszą w-wstaw gdźie ich wiatr powieie I błąd ślepy. Tam iako kaczki ich strzelano Powissach i ostrowach; że máło co dano Komu wyniść: Z-kąd wody támte utráćieły Kolor własny, i długo prágnąć ich nie pieły Trzody zadne. Wodz ieden uszedł do Korczyká Czego náśi zárázem doszedszy z-iezyká. Poszli tamże tey nocy: i on z-nim Spalili, Iegoż przećie
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 49
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
. 4. Cóż w sobie tak szacujesz O nietrwała młodości! Z czego tak triumfujesz Marna ziemska gładkości? Kiedy nie w tej prędkości, Płyną bystre powodzi: Jak ginie światło, które w pięknych oczach wschodzi. 5. 5. Szalony kto pokłada, w naturze swą nadzieję; Która zaraz upada, Skoro zły wiatr powieje. Mija, mija, niszczeje Szczęśliwość prędko zeszła; I ledwie co jest teraz: już była, i przeszła. 6. Znika pędem skwapliwy Rozkosz, co miłość rodzi. A krokiem nie leniwym Ckliwość z wzgardą przychodzi. Tym co dziś kwitną młodzi, Jutro się czas odmieni; I nagle śnieg przypruszy co się dziś
. 4. Coż w sobie ták szácuiesz O nietrwáła młodośći! Z czego ták tryumfuiesz Márna źiemska głádkośći? Kiedy nie w tey prętkośći, Płyną bystre powodźi: Iák ginie świátło, ktore w pięknych oczách wschodźi. 5. 5. Szalony kto pokłada, w náturze swą nádźieię; Ktora záraz upada, Skoro zły wiátr powieie. Mija, mija, niszczeie Szczęśliwość prętko zeszłá; Y ledwie co iest teraz: iuż byłá, y przeszłá. 6. Znika pędem skwápliwy Roskosz, co miłość rodźi. A krokiem nie leniwym Ckliwość z wzgárdą przychodźi. Tym co dźiś kwitną młodźi, Iutro się czás odmieni; Y nagle śnieg przypruszy co się dźiś
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 161
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
następują fale. Jużem daleko w ocean światowy Zabrnął, horyzont aż pod południowy Męskiego wieku: młodzieńskie me lata Z skwapliwej łodzi lotne pędzą fata.
Już słabej łodki mojej śmiertelności Nadweredziły rożne nawałności. I jużby jej czas ustać w prędkim biegu, Przecię nie może przybić się do brzegu. Bo wiatr szkodliwy coraz gdy powieje, Moje daleko unosi nadzieje, Od portu tego, w którym sobie życzę, Rzucić spokojnie dni moich kotwicę. Bo choć się zbliżę i pełen nadzieje Patrzam na port swój i mile się śmieję, Cóż potym, kiedy z boku wnet zdradliwe Na szczęście moje, dość i tak leniwe, Uderzą austry, prawie co godzina
następują fale. Jużem daleko w ocean światowy Zabrnął, horyzont aż pod południowy Męskiego wieku: młodzieńskie me lata Z skwapliwej łodzi lotne pędzą fata.
Już słabej łodki mojej śmiertelności Nadweredziły rożne nawałności. I jużby jej czas ustać w prędkim biegu, Przecię nie może przybić się do brzegu. Bo wiatr szkodliwy coraz gdy powieje, Moje daleko unosi nadzieje, Od portu tego, w ktorym sobie życzę, Rzucić spokojnie dni moich kotwicę. Bo choć się zbliżę i pełen nadzieje Patrzam na port swoj i mile się śmieję, Coż potym, kiedy z boku wnet zdradliwe Na szczęście moje, dość i tak leniwe, Uderzą austry, prawie co godzina
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 33
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910