co patrzę? czy się rozum mroczy? Tyżeś to ziemska niegdy/ gdyś żyła Bogini? Twojesz to własne ciało w tej śmiertelnej skrzyni? Gdziez owo wdziędzne czoło/ przedziwnej piękności? Które wstydziło gładkość i słoniowej kości. Nic nie mówicie usta/ usta koralowe/ Wzrokiem nie szafujecie oczy kryształowe. Dwie brwi nad powiekami jakdwie tęcze były: Te obiednwie dwa hufce robactwa pokryły. Owe skronie/ co wdziędznie jak roża kwitnęły Patrz jako wsprosnej ropie/ obie zatonęły! Ropa zalała usta/ pełne ropy oczy/ Wszytka w ropę topnieje/ wszytkę robak toczy. Onę/ która Cesarsko/ hojnie czestowała/ Patrz/ jak hojnym/ robactwu
co pátrzę? czy się rozum mroczy? Tyżeś to źiemská niegdy/ gdyś żyłá Bogini? Twoiesz to włásne ćiáło w tey śmiertelney skrzyni? Gdźiez owo wdźiędzne czoło/ przedźiwney pięknośći? Ktore wstydźiło głádkość y słoniowey kośći. Nic nie mowićie vstá/ vstá korálowe/ Wzrokiem nie száfuiećie oczy kryształowe. Dwie brwi nád powiekámi iákdwie tęcze były: Te obiednwie dwá hufce robáctwá pokryły. Owe skronie/ co wdźiędznie iák rożá kwitnęły Pátrz iáko wsprosney ropie/ obie zátonęły! Ropá zálałá vstá/ pełne ropy oczy/ Wszytká w ropę topnieie/ wszytkę robak toczy. Onę/ ktorá Cesársko/ hoynie czestowáłá/ Pátrz/ iák hoynym/ robáctwu
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B2
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
wszelkiej nieprawdy. Zaczym wsprawach takich okazować ojcowską omyłkę/ pokrywać jest nagość jego/ a nie odkrywać: poty odkryta zostawała/ póki zaprawdę rozumiana bywszy/ napadające na się niewiadomie/ pogorszała: objawiona zostawszy/ stała się zakrytą: bo się już nią więcej z nas nikt pogorszać niemoże/ tylko ten/ który upornymi powiekami zazdrością ociekł oczy napuściwszy/ niczego dobrego widzieć niechce. Matt. 15. Isai. 5. P. C. Apologia Rom: c. 3. Fol. 56. Fol. 32. Fol. 47. Ioan. c. 3.
TO ZYZANI i z urodzenia i z wiary Rusin/ o Wierze
wszelkiey nieprawdy. Záczym wspráwách tákich okázowáć oycowską omyłkę/ pokrywáć iest nágość iego/ á nie odkrywáć: poty odkryta zostáwałá/ poki záprawdę rozumiána bywszy/ nápádáiące ná się niewiádomie/ pogorszáłá: obiáwiona zostawszy/ stáłá się zákrytą: bo sie iuż nią więcey z nas nikt pogorszáć niemoże/ tylko ten/ ktory vpornymi powiekámi zazdrośćią oćiekł ocży nápuśćiwszi/ niczego dobrego widźieć niechce. Matt. 15. Isai. 5. P. C. Apologia Rom: c. 3. Fol. 56. Fol. 32. Fol. 47. Ioan. c. 3.
TO ZYZANI y z vrodzenia y z wiáry Ruśin/ o Wierze
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 45
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
do siebie chorby niezna i nieprzyznawa/ trudny jest do uleczenia/ i bliższym jest śmierci taki/ niż żywota. Poty z Filaleta. ORTOLOGOWE BLEDY I HerEZIE REFUTVIA Się.
PRzypatrzmyż się jeszcze Przezacny narodzie Ruski/ i Ortologowemu Lamentowi. Ten azali przykrymi swojemi łzami/ i nam Zyzanim i Filaletem ociekłych oczu powieki/ odłepcze i przyzrzeć uczyni/ a do obaczenia nad tak Zyzaniego i Filaletowych/ jak i swoich błędów i Herezji pobudzi i przywiedzie. Bo ci trzej świątkowie naszy/ Lampy są wieków naszych Ruskie: bodaj się były nigdy nierozświecały. nigdyby abowiem Cerkiew nasza Ruska do takich omacnych ciemnot/ do tak szkaradnej zmazy/
do siebie chorby niezna y nieprzyznawa/ trudny iest do vleczenia/ y bliższym iest smierći táki/ niż żywotá. Poty z Philáletá. ORTHOLOGOWE BLEDY Y HAEREZIE REFVTVIA SIE.
PRzypátrzmyż sie iescże Przezacny národźie Ruski/ y Ortologowemu Lámentowi. Ten ázali przykrymi swoiemi łzámi/ y nam Zyzánim y Philáletem oćiekłych ocżu powieki/ odłepcze y przyzrzeć vcżyni/ á do obacżenia nad ták Zyzániego y Philáletowych/ iák y swoich błędow y Hęreziy pobudźi y przywiedźie. Bo ći trzey świątkowie nászy/ Lámpy są wiekow nászych Ruskie: boday sie były nigdy nierozświecáły. nigdyby ábowiem Cerkiew nászá Ruska do tákich omácnych ćiemnot/ do ták szkárádney zmázy/
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 60
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
przeciw wodzie płynąc gdy ramiona Opuścisz, prędko powodź niewściągniona Tam cię zaniesie, kędy niezebrniony Nurt zakręcony.
Wszytkich mieszkańców swoich świat przeklęty Zwabiwszy na swe zdradliwe ponęty Na miękkim łonie piastuje zmamione, Snem opojone.
I jakie kiedy w pogańskie krainy Ciężkie uczynił więzień przenosiny, Od bisurmańskiej gdzie nieznośne męki Ponosi ręki,
Jeśli snem kiedy powieka zmorzona Od ciężkiej prace, przecię nieuśpiona Myśl go przenosi, choć w kajdanach nogi, W ojczyste progi,
Tak i ta nasza z nieba udzielona Cząstka światłości, w cieniu położona, Wzdycha do swojej niebieskiej dziedziny Z ziemskiej niziny,
Brzydkim tłumokiem ciała obciążona I snem głębokim prawie opojona, Jako niewolnik srogiego tyrana Władzy poddana.
przeciw wodzie płynąc gdy ramiona Opuścisz, prędko powodź niewściągniona Tam cię zaniesie, kędy niezebrniony Nurt zakręcony.
Wszytkich mieszkańcow swoich świat przeklęty Zwabiwszy na swe zdradliwe ponęty Na miękkim łonie piastuje zmamione, Snem opojone.
I jakie kiedy w pogańskie krainy Ciężkie uczynił więzień przenosiny, Od bisurmańskiej gdzie nieznośne męki Ponosi ręki,
Jeśli snem kiedy powieka zmorzona Od ciężkiej prace, przecię nieuśpiona Myśl go przenosi, choć w kajdanach nogi, W ojczyste progi,
Tak i ta nasza z nieba udzielona Cząstka światłości, w cieniu położona, Wzdycha do swojej niebieskiej dziedziny Z ziemskiej niziny,
Brzydkim tłumokiem ciała obciążona I snem głębokim prawie opojona, Jako niewolnik srogiego tyrana Władzy poddana.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 338
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Nasze przygody, pokoje i zwady Pójdą w przykłady. 666. List do Imci Pana Aleksandra Mierzeńskiego, porucznika chorągwie pancernej księcia Imci Janusza Radziwiła, wojewody wileńskiego i hetmana wielkiego W. X. L.
Jako więc kiedy w pogańskie krainy Ciężkie uczynił więzień przenosiny, Od bisurmańskiej gdzie nieznośne ręki Ponosi męki,
Jeśli snem kiedy powieka zmorzona Od ciężkiej prace, przecię nieuśpiona Myśl go przenosi, choć w kajdanach nogi, W ojczyste progi.
Śni mu się, że już odrzucił okowy, Że widzi komin, czuje dym domowy,
Że już na własną wstępuje dziedzinę, Wita rodzinę.
Zgrzybiały ociec, laty nachylona Matka, nie o swej mocy wywiedziona,
Nasze przygody, pokoje i zwady Pojdą w przykłady. 666. List do Imci Pana Alexandra Mierzeńskiego, porucznika chorągwie pancernej księcia Imci Janusza Radziwiła, wojewody wileńskiego i hetmana wielkiego W. X. L.
Jako więc kiedy w pogańskie krainy Ciężkie uczynił więzień przenosiny, Od bisurmańskiej gdzie nieznośne ręki Ponosi męki,
Jeśli snem kiedy powieka zmorzona Od ciężkiej prace, przecię nieuśpiona Myśl go przenosi, choć w kajdanach nogi, W ojczyste progi.
Śni mu się, że już odrzucił okowy, Że widzi komin, czuje dym domowy,
Że już na własną wstępuje dziedzinę, Wita rodzinę.
Zgrzybiały ociec, laty nachylona Matka, nie o swej mocy wywiedziona,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 354
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
tu śmiertelności Przystępujemy do doskonałości. Cóż na ziemi pod obrotem Słońca z jej porówna lotem? Nie tak ptak rączy, nie tak nieścigniona Leci z cięciwy strzała wypuszczona, Nie tak się ognie błyskają, Nie tak gromy wypadają. Tą człowiek, jako jest ziemia szeroka I jako długa, w jednym mgnieniu oka, Nim raz powieka zapadnie, Wszytkę może zwiedzić snadnie, Gdzie na Bazorskie bogaty skopuły Ormus pogląda, lubo gdzie insuły Kanarskie leżą, na końcu Świata, przy zachodnim słońcu. Gdzie od Grodontu akwilony wieją, Gdzie austry z krain, które dziś nadzieją Dobrą tamci nazywają, Co na południe mieszkają.
Zwiedziawszy nawet tutejsze Triony, Przeleci prędko
tu śmiertelności Przystępujemy do doskonałości. Coż na ziemi pod obrotem Słońca z jej porowna lotem? Nie tak ptak rączy, nie tak nieścigniona Leci z cięciwy strzała wypuszczona, Nie tak się ognie błyskają, Nie tak gromy wypadają. Tą człowiek, jako jest ziemia szyroka I jako długa, w jednym mgnieniu oka, Nim raz powieka zapadnie, Wszytkę może zwiedzić snadnie, Gdzie na Bazorskie bogaty skopuły Ormus pogląda, lubo gdzie insuły Kanarskie leżą, na końcu Świata, przy zachodnim słońcu. Gdzie od Grodontu akwilony wieją, Gdzie austry z krain, ktore dziś nadzieją Dobrą tamci nazywają, Co na południe mieszkają.
Zwiedziawszy nawet tutejsze Triony, Przeleci prędko
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 442
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
i winie Nietęskliwie czas zbiegał niebieskiej drużynie. Ale jako na ziemi, tak, widzę, i w niebie Wesele i żałoba blisko chodzą siebie. Jowisz tam jeszcze nie był, ale gdy w to koło Przybył, różne od inszych niósł we wszytkim czoło. Ponury był i zmarszczki na skroniach zebrane, I łzy z obudwu powiek obficie wylane, I kryjomego żalu świadectwo na czele Znać dawały, że tam nie przyszedł na wesele. Wstawszy wszyscy, pierwsze mu zaraz miejsce dali, A on: „Wierzę — rzekł do nich — żeście się zebrali W kupę na szczęście moje, abym wam pospołu Użyczył nowin, które jeden kursor z dołu
i winie Nietęskliwie czas zbiegał niebieskiej drużynie. Ale jako na ziemi, tak, widzę, i w niebie Wesele i żałoba blisko chodzą siebie. Jowisz tam jeszcze nie był, ale gdy w to koło Przybył, różne od inszych niósł we wszytkim czoło. Ponury był i zmarszczki na skroniach zebrane, I łzy z obudwu powiek obficie wylane, I kryjomego żalu świadectwo na czele Znać dawały, że tam nie przyszedł na wesele. Wstawszy wszyscy, pierwsze mu zaraz miejsce dali, A on: „Wierzę — rzekł do nich — żeście się zebrali W kupę na szczęście moje, abym wam pospołu Użyczył nowin, które jeden kursor z dołu
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 128
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nazbyt! Dozwól, Kupidynku,
Poddanym swoim nieco odpoczynku! Wszak i kat, kiedy na mękach szpieguje Prawdy, raz ciągnie, drugi pofolguje. Trwalsze twe państwo byłoby i dzieła, Gdyby tyraństwo litość przegrodziła, Ale ty trapisz, lubo słońce zgaśnie, Lub wstaje, lub kto czuje, lubo zaśnie, Skąd choć powieki zamkną cienie, Mój robak nie śpi i moje płomienie; A tym mię zdradniej twoja służba bawi, Żeś mi łaskawszy przez sen niż na jawi: A to dopiero tak mi się coś śniło, Że mię pieszczone dziewczę obłapiło, Czegom na jawi nie doczekał jeszcze Ani doczekać tuszy serce wieszcze; I rzekła:
nazbyt! Dozwól, Kupidynku,
Poddanym swoim nieco odpoczynku! Wszak i kat, kiedy na mękach szpieguje Prawdy, raz ciągnie, drugi pofolguje. Trwalsze twe państwo byłoby i dzieła, Gdyby tyraństwo litość przegrodziła, Ale ty trapisz, lubo słońce zgaśnie, Lub wstaje, lub kto czuje, lubo zaśnie, Skąd choć powieki zamkną cienie, Mój robak nie śpi i moje płomienie; A tym mię zdradniej twoja służba bawi, Żeś mi łaskawszy przez sen niż na jawi: A to dopiero tak mi się coś śniło, Że mię pieszczone dziewczę obłapiło, Czegom na jawi nie doczekał jeszcze Ani doczekać tuszy serce wieszcze; I rzekła:
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 240
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nad zapał gorącej choroby; A wam dopiero to płacze wyciska, Że na niej służba nasza nic nie zyska. Na was by raczej przyszło płakać, oczy, Bo i ta rana, którą serce broczy, I ta niezbyta myśli mych zabawa — Wasz to kryminał i wasza to sprawa. Nie na toć tylko dało wam powieki Niebo, żebyście albo w śmierć na wieki, Albo w sen przez noc światło wasze kryły, Ale żebyście, gdzie źle, nie patrzyły, A wy tameście kierowały wzroki, Skądeście płomień przewiozły głęboki W serdeczne gmachy, który dziw, że kości Spaliwszy, waszej przepuścił wilgości. Lecz jeśli płakać,
nad zapał gorącej choroby; A wam dopiero to płacze wyciska, Że na niej służba nasza nic nie zyska. Na was by raczej przyszło płakać, oczy, Bo i ta rana, którą serce broczy, I ta niezbyta myśli mych zabawa — Wasz to kryminał i wasza to sprawa. Nie na toć tylko dało wam powieki Niebo, żebyście albo w śmierć na wieki, Albo w sen przez noc światło wasze kryły, Ale żebyście, gdzie źle, nie patrzyły, A wy tameście kierowały wzroki, Skądeście płomień przewiozły głęboki W serdeczne gmachy, który dziw, że kości Spaliwszy, waszej przepuścił wilgości. Lecz jeśli płakać,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 266
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
moje!
Dobranoc, dziewczę moje! Ty śpisz, ja czuję, tyś w łóżku, ja kwilę Pod niebem, z czego mękę mam we dwoje, Patrząc na twój wczas, na moję złą chwilę. Już śpijmy albo nie śpijmy oboje! Dobranoc, serce moje! NA OBRAZ
Musi ten obraz, na który powieki Miłość me toczy, mieć swój powab tęgi, Gdy kochając w nim rwę dane przysięgi, Żem w samej tobie miał kochać na wieki. PACIORKI DAROWNE
Wdzięczne pacierze, wzięte z wdzięcznej ręki, Naprzód jej samej na was oddam dzięki; Powiedzcie jednak, wszakeście już moje, Jeśli niesłusznie straszy mię to dwoje:
moje!
Dobranoc, dziewczę moje! Ty śpisz, ja czuję, tyś w łóżku, ja kwilę Pod niebem, z czego mękę mam we dwoje, Patrząc na twój wczas, na moję złą chwilę. Już śpijmy albo nie śpijmy oboje! Dobranoc, serce moje! NA OBRAZ
Musi ten obraz, na który powieki Miłość me toczy, mieć swój powab tęgi, Gdy kochając w nim rwę dane przysięgi, Żem w samej tobie miał kochać na wieki. PACIORKI DAROWNE
Wdzięczne pacierze, wzięte z wdzięcznej ręki, Naprzód jej samej na was oddam dzięki; Powiedzcie jednak, wszakeście już moje, Jeśli niesłusznie straszy mię to dwoje:
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 273
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971