swych posług nie tracę: Czy że cię kocham, czy że dobrze płacę?
Widzę, że pałasz, i równie nas piecze Ogień, i równie Kupido siecze, I wzajem mamy zapalone żądze: Mnie piecze miłość, a ciebie — pieniądze.
To prawda, że mi rozkazować wolno, Że się ty stawiasz we wszem powolno; Ale chociaż mię twoim zowiesz panem, Płacę podatki i jestem poddanem.
Gładki-m w twych oczach i piękny-m u ciebie, Póki mam w worku, jak anioł w niebie; Ale gdy mieszek poczyna być kusy, Piekło tak szpetnej nie chowa pokusy.
Siła mi o swych ogniach wierzyć każesz I często mi ich dowód pokażesz
swych posług nie tracę: Czy że cię kocham, czy że dobrze płacę?
Widzę, że pałasz, i równie nas piecze Ogień, i równie Kupido siecze, I wzajem mamy zapalone żądze: Mnie piecze miłość, a ciebie — pieniądze.
To prawda, że mi rozkazować wolno, Że się ty stawiasz we wszem powolno; Ale chociaż mię twoim zowiesz panem, Płacę podatki i jestem poddanem.
Gładki-m w twych oczach i piękny-m u ciebie, Póki mam w worku, jak anioł w niebie; Ale gdy mieszek poczyna być kusy, Piekło tak szpetnej nie chowa pokusy.
Siła mi o swych ogniach wierzyć każesz I często mi ich dowód pokażesz
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 15
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
konniwencja, na wnętrzność własnej matki ojczyzny jaszczurcza złość i zawziętość, zgoła wściekłe i bezbożne na wszytko en pares, że jest w górze absolutum, sic volo, sic iubeo.
Zygmunt: Prawdziwie nie bez łez słucham, co powiadasz, mój bracie, a i nie bez śmiechu uważałem, co powiem. Nigdy tak powolnie niedźwiedzie cyganom, cyganie fartycznie błazeńskim obrywkom, faktorowie szalbierskim odbytom nie naskakują, jako prywatnemu przez zgubę publiczną zyskowi nasi teraźniejsi niektórzy panowie.
Wacław: Nie od rzeczy, dalibog, to podobieństwo twoje. Sejmy, zjazdy, rady i tam insze publiczne i sekretne akty są to ich niejakie teatra, albo raczej targowiska,
konniwencyja, na wnętrzność własnej matki ojczyzny jaszczurcza złość i zawziętość, zgoła wściekłe i bezbożne na wszytko en pares, że jest w górze absolutum, sic volo, sic iubeo.
Zygmunt: Prawdziwie nie bez łez słucham, co powiadasz, mój bracie, a i nie bez śmiechu uważałem, co powiem. Nigdy tak powolnie niedźwiedzie cyganom, cyganie fartycznie błazeńskim obrywkom, faktorowie szalbierskim odbytom nie naskakują, jako prywatnemu przez zgubę publiczną zyskowi nasi teraźniejsi niektórzy panowie.
Wacław: Nie od rzeczy, dalibóg, to podobieństwo twoje. Sejmy, zjazdy, rady i tam insze publiczne i sekretne akty są to ich niejakie teatra, albo raczej targowiska,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 273
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
i zniszcz wszytkie niezbożne przeciw słowu twemu namówione rady/ dotąd aż dostatecznie Królować będziesz/ sam napełniając wszytko.
124 Która jest trzecia prośba?
Bądź wolą twa jako w niebie tak i na ziemi: To jest. Daj abyśmy wszyscy wyrzekszy się swojej własnej woli/ twej która sama święta jest/ we wszytkim chętliwie i powolnie poszłuszni byli: a nie inaczej każdy znas w powołaniu swym tobie ochotnie i wiernie służył: jedno jako i w niebie Anieli tobie powolni są.
125 Która jest czwarta prośba?
Chleb nasz powiszedni daj nam dziś: To jest/ Dodawaj nam rzeczy wszytkich/ życiu doczesnemu potrzebnych/ abyśmy znali iż od ciebie jak
y zniszcz wszytkie niezbożne przeciw słowu twemu námowione rády/ dotąd áż dostátecznie Krolowáć będźiesz/ sam napełniáiąc wszytko.
124 Ktora iest trzecia proźbá?
Bądź wolą twa iáko w niebie ták y ná źiemi: To iest. Day ábysmy wszyscy wyrzekszy śię swoiey własney woli/ twey ktora sámá święta iest/ we wszytkim chętliwie y powolnie poszłuszni byli: á nie ináczey káżdy znas w powołániu swym tobie ochotnie y wiernie służył: iedno iáko y w niebie Anieli tobie powolni są.
125 Ktora iest czwarta proźbá?
Chleb nász powiszedni day nam dźiś: To iest/ Dodaway nam rzeczy wszytkich/ życiu doczesnemu potrzebnych/ ábysmy ználi iż od ćiebie iák
Skrót tekstu: RybMKat
Strona: 50
Tytuł:
Katechizmy
Autor:
Maciej Rybiński
Drukarnia:
Andrzej Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
słowy czytamy jasnymi To nam podane w Piśmie przykazanie: Iż ukłonami mamy czcić takimi Samego Boga, Jemuż oddawanie Służby należy.” Odstąpił od Niego Zatem Lucyper do czasu pewnego. 44
A lubo wodze przestrone mu puścił Na pierwszym wstępie Jezus dobrowolnie I nosić mu się raz, drugi dopuścił Z miejsca na miejsce dając się powolnie, Ze wstydem jednak potem Go opuścił, Gdy postępując z Nim sobie swowolnie Żadną Go zdradą kuszenia swojego Nie mógł zwieść jako Adama pierwszego. 45
Tak więc mastalerz. gdy urodziwego Konia na błoniu zgonić usiłuje, Co zbył munsztuka z siebie pienistego, Stąd koło niego i stąd zaskakuje, Koń przerywa bieg i że w ręce
słowy czytamy jasnymi To nam podane w Piśmie przykazanie: Iż ukłonami mamy czcić takimi Samego Boga, Jemuż oddawanie Służby należy.” Odstąpił od Niego Zatem Lucyper do czasu pewnego. 44
A lubo wodze przestrone mu puścił Na pierwszym wstępie Jezus dobrowolnie I nosić mu się raz, drugi dopuścił Z miejsca na miejsce dając się powolnie, Ze wstydem jednak potem Go opuścił, Gdy postępując z Nim sobie swowolnie Żadną Go zdradą kuszenia swojego Nie mógł zwieść jako Adama pierwszego. 45
Tak więc mastalerz. gdy urodziwego Konia na błoniu zgonić usiłuje, Co zbył munsztuka z siebie pienistego, Stąd koło niego i stąd zaskakuje, Koń przerywa bieg i że w ręce
Skrót tekstu: OdymWŚwiatBar_I
Strona: 823
Tytuł:
Świata naprawionego od Jezusa Chrystusa ...
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Nieszczęśliwa Zono! Użycz mi tyle pociechy, żebym moje teraźniejsze nieszczęście, i przyszłe, twojej cnocie, i twojej ku mnie miłości mógł przypisać. Nic, oprócz tej przyczyny, może mi moje utrapienie osłodzić, moją hańbę, i straszną pamiątkę gwałtownej śmierci, w którą mnie Książę wprawić usiłował, ułagodzić potrafi. Ponoś powolnie moję nieprzytomność, zaklinam cię na naszę miłość, i mocną miej nadzieję, że się z sobą obaczemy. Lecz, o Boże! Kiedyż? J skądże wiem? jeżeliś już nad moim nie skonała nieszczęściem? Okropna myśli! której bez drzenia napisać nie mogę! Żadną miarą, owszem moje jedyne na świecie
Nieszczęśliwa Zono! Użycz mi tyle pociechy, żebym moie teraźnieysze nieszczęśćie, i przyszłe, twoiey cnocie, i twoiey ku mnie miłości mogł przypisać. Nic, oprocz tey przyczyny, może mi moie utrapienie osłodzić, moią hańbę, i straszną pamiątkę gwałtowney śmierći, w ktorą mnie Xiążę wprawić uśiłował, ułagodzić potrafi. Ponoś powolnie moię nieprzytomność, zaklinam ćię na naszę miłość, i mocną miey nadzieię, że śię z sobą obaczemy. Lecz, o Boże! Kiedyż? J zkądże wiem? ieżeliś iuż nad moim nie skonała nieszczęściem? Okropna myśli! ktorey bez drzenia napisać nie mogę! Zadną miarą, owszem moie iedyne na świećie
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 85
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
jednak nawięcej przy ciepłej i wdzięcznej słońca jasności świecić będzie. wSierpniu się spodziewam/ aż do końca lata/ odmiennych czasów/ wnet jasne słońca świecenie/ tusz zasię pochmurno obłoczno będzie/ z grzmotem i dżdżem/ czasem też pochmurne i przykre wiatry powstaną! Jednakci przecie przyjemna pogoda przykrość zwycięży/ gdyż częściej ciepło i powolno będzie/ oprócz na zejściu/ gdzie niebo przykrością narabiać chce. Toć jest ogolne opisanie spodzianego ułożenia pogody! Pilniejsze pobaczenie będzie z wyrażenia miesięcy i dni! Inaczej by też nie pochybiło/ o inszych poważnych przypadkach/ Fama przez listy po świecie na różnych miejscach co więcej różniesie i ogłosi. Mars jest barzo zabawny
iednák náwięcey przy ćiepłey y wdzięczney słoncá iásnośći świećić będźie. wSierpniu śię spodźiewam/ áż do koncá látá/ odmiennych czásow/ wnet iásne słoncá świecenie/ tusz záśię pochmurno obłoczno bedźie/ z grzmotem y dżdżem/ czásem tesz pochmurne y przykre wiátry powstáną! Iednákći przećie przyiemna pogodá przykrość zwyćięży/ gdyż częśćiey ćiepło y powolno będźie/ oprocz ná zesćiu/ gdźie niebo przykrośćią nárabiáć chce. Toć iest ogolne opisánie spodźianego ułożenia pogody! Pilnieysze pobaczenie będźie z wyráżenia mieśięcy y dni! Ináczey by też nie pochybiło/ o inszych poważnych przypadkách/ Fama przez listy po świećie ná roznych mieyscách co więcey roznieśie y ogłośi. Márs iest bárzo zábáwny
Skrót tekstu: FurUważ
Strona: F3v
Tytuł:
Astrophiczne uważanie o ułożeniu powietrza
Autor:
Stefan Furman
Drukarnia:
Dawid Frydrych Rhetiusz
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664
roztropnym pos[...] kijem/ jego dobrej i szlachetnej naturze/ w takim wieku nie dowierzał. Abowiem jako mówi Filozof/ dzieci/ nie tylko moją być upominani słowy/ ale też przyciskani biciem. Gdy się niejako przyswowolniejsze dziecię stawało/ upomniał słów[...] czasem też i biciem od spraw nieprzystojnych hamował. One zasie na wszelakie ćwiczenie dobre/ powolnie/ jako wosk miekki karanie ono biorąc w miodzieńca świętego i doskonałego urósł. Dwadzieścia lat miając umarł/ i po śmierci Priorowi się pokazał/ mówiąc: Ojcze za twoje karanie wielce dziękuje/ iż ze mną twoja opatrzność to sprawiła/ żem się w rozpuście dziecinnej nie rozpływał/ bo potym bym było co cięższego przyszedł
rostropnym pos[...] kiem/ iego dobrey y szlachetney náturze/ w tákim wieku nie dowierzał. Abowiem iáko mowi Philosoph/ dźieci/ nie tylko moią bydź vpomináni słowy/ ale też przyćiskáni bićiem. Gdy sie nieiako przyswowolnieysze dźiećię sstawáło/ vpomniał słow[...] czásem też y bićiem od spraw nieprzystoynych hamował. One zasie na wszelákie ćwiczenie dobre/ powolnie/ iáko wosk miekki karanie ono biorąc w miodźieńcá świętego y doskonałego vrosł. Dwadziesćiá lat miaiąc vmárł/ y po śmierci Priorowi sie pokazał/ mowiąc: Oycże zá twoie karanie wielce dziękuie/ iż ze mną twoiá opátrzność to spráwiłá/ żem sie w rospuśćie dźiećinney nie rospływał/ bo potym bym było co ćięższego przyszedł
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 266
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
dziwnych jasności Chrystusa nie szukają. Gęste im/ oczy/ z nieba promienie przerażają/ a przecie grzechów ciemności miłują. O jaka liczba choć Katolików/ którzy jak bydło żyją. nic u nich w więzach JEZUS/ choć im stąd daje oświecenie/ że dla nich/ i dla ich węzłów grzechowych/ gorzej niż z bydłem powolniej sobie żołnierze poczynają. XIX. DOść mieli pasterze światła niebieskiego/ te pochodnie które trzymają teraz Duchowie niebiescy/ do przeczytania słowa wiecznego nie posłużą. A małoż było takich pochodni przy pojmanym Chrystusie/ a przecię o żadnym nie czytamy żeby to Słowo przeczytał/ żeby to Słowo poznał? Nie trudne słowo do przeczytania choć w
dźiwnych iásnośći Chrystusá nie szukáią. Gęste im/ oczy/ z niebá promienie przerażáią/ á przećie grzechow ćiemnośći miłuią. O iaka liczbá choć Kátholikow/ ktorzy iak bydło żyią. nic v nich w więzach IEZVS/ choć im ztąd dáie oświecenie/ że dla nich/ y dla ich węzłow grzechowych/ gorzey niż z bydłem powolniey sobie żołnierze poczynaią. XIX. DOść mieli pásterze świátłá niebieskiego/ te pochodnie ktore trzymáią teraz Duchowie niebiescy/ do przeczytániá słowá wiecznego nie posłużą. A małoż było tákich pochodni przy poimánym Chrystuśie/ á przećię o żadnym nie ćzytamy żeby to Słowo przeczytał/ żeby to Słowo poznał? Nie trudne słowo do przeczytánia choć w
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 54
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
sobie kura zniknął - -
Piszą naturalistowie o jeleniu, iż się zgromadzają robaki w wnętrznościach jego, które wtenczas zdychają, gdy jeleń węże pożyra tchnieniem swym z ciasnych jaskiń onych dobywając, ażeby mu zaś węża trucizna nie zaszkodziła, do źródła pospiesza, w którym gdy po same nozdrze nurza się, wtenczas z oczu jego powolnie płyną łzy, które lepią się w dołkach oczu, niejako twardnieją, gdy zaś widzi, że już pozbywa trucizny, wyszedszy z wody trze oczy o drzewo, a tak w oczach łzy zlepione i jak kamień stwardniałe wyrzuca, który to kamień najskuteczniejszy mienią być dawni medycy przeciw truciznom i zarazom złego powietrza, po którego zażywaniu
sobie kura zniknął - -
Piszą naturalistowie o jeleniu, iż się zgromadzają robaki w wnętrznościach jego, które wtenczas zdychają, gdy jeleń węże pożyra tchnieniem swym z ciasnych jaskiń onych dobywając, ażeby mu zaś węża trucizna nie zaszkodziła, do źródła pospiesza, w którym gdy po same nozdrze nurza się, wtenczas z oczu jego powolnie płyną łzy, które lepią się w dołkach oczu, niejako twardnieją, gdy zaś widzi, że już pozbywa trucizny, wyszedszy z wody trze oczy o drzewo, a tak w oczach łzy zlepione i jak kamień stwardniałe wyrzuca, który to kamień najskuteczniejszy mienią być dawni medycy przeciw truciznom i zarazom złego powietrza, po którego zażywaniu
Skrót tekstu: KalPolRzecz
Strona: 94
Tytuł:
Kalendarz polski i ruski … na rok pański 1716 … przez m. Ignacego Pawła Michałowskiego… w Krakowie…
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1716
Data wydania (nie wcześniej niż):
1716
Data wydania (nie później niż):
1716
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
mówi/ bieżcie/ a tu stawcie Hersta skrępowanego: nic a nic się bawcie. Tu dziad/ ty go Atamas/ tu drudzy strofują/ Lub pracą przyjaciele próżną podejmują. Upomioniony gorszy/ burzy się/ i sadzi Wściągany jad: samoż mu hamowanie wadzi. Takim ja potok widał/ gdzie nie miał przeszkody/ Powolnie/ i z lekuchnym hukiem pędził wody: Gdzie więc rafina jaka/ lud się prad nawinął/ Z ogromnym szumem/ gwałtem/ i pienisto płynął Oto przyszli zjuszeni/ Pan gdzieby podzieli Bacha? pyta: powiedzą że go nie widzieli. A tośmy kompanika/ i popu dostali: I opak zwiążanego natychmiast oddali.
mowi/ bieżćie/ á tu stawćie Herstá skrępowánego: nic á nic się bawćie. Tu dźiad/ ty go Atámás/ tu drudzy strofuią/ Lub pracą przyiaćiele prożną podeymuią. Vpomioniony gorszy/ burzy się/ y sadźi Wśćiągány iad: sámoż mu hámowánie wádźi. Tákim ia potok widał/ gdźie nie miał prźeszkody/ Powolnie/ y z lekuchnym hukiem pędźił wody: Gdźie więc ráfiná iaka/ lud się prad náwinął/ Z ogromnym szumem/ gwałtem/ y pienisto płynął Oto przyszli ziuszeni/ Pan gdźieby podźieli Báchá? pyta: powiedzą że go nie widźieli. A tośmy kompániká/ y popu dostáli: Y opák zwiążánego nátychmiast oddáli.
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 72
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636