, że wisi Senator na chorągwi w ferezyjej rysiej. 168 (N). TREFUNEK W KOŚCIELE
Śpiewał ksiądz przed ołtarzem w dzień Świątek Zielonych, Że Duch Święty w językach zstąpił rozdzielonych, Którymi choć gorzały apostolskie głowy, I włosy były całe, i każdy z nich zdrowy. To kiedy ksiądz, jakom rzekł, powtarza nabożnie, Trzymając żak na drążku świecę nieostrożnie Przytknie mu ją do głowy. Rozumiałem zrazu, Że dla tej świętej sprawy lepszego obrazu, Że to ksiądz z nabożeństwa czyni, dla pamiątki, Jako zstąpił Duch Święty na Zielone Świątki. Lecz gdy się aż na pleszu pożar oparł gołem, Ów za głowę, nie chcąc
, że wisi Senator na chorągwi w ferezyjej rysiej. 168 (N). TREFUNEK W KOŚCIELE
Śpiewał ksiądz przed ołtarzem w dzień Świątek Zielonych, Że Duch Święty w językach zstąpił rozdzielonych, Którymi choć gorzały apostolskie głowy, I włosy były całe, i każdy z nich zdrowy. To kiedy ksiądz, jakom rzekł, powtarza nabożnie, Trzymając żak na drążku świecę nieostrożnie Przytknie mu ją do głowy. Rozumiałem zrazu, Że dla tej świętej sprawy lepszego obrazu, Że to ksiądz z nabożeństwa czyni, dla pamiątki, Jako zstąpił Duch Święty na Zielone Świątki. Lecz gdy się aż na pleszu pożar oparł gołem, Ów za głowę, nie chcąc
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 79
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
uderzyła kłodę. Beczka się obaliła; za której upadem Jajca się tłuką, drugie lecą na dół gradem, Co świeższe prosto do dna, a Dunajec żartki Potłuczone skorupy pędzi i zapartki. Patrząc rozbit żałosny na tak znaczną szkodę, Przeklina miejsce ono, przeklina i wodę, A chodzący po brzegach głuchego Dunajca, Smutnym głosem powtarza: Jajca moje, jajca. 435. NA GRANICZENIE KS. BISKUPA KRAKOWSKIEGO MIĘDZY UŚCIEM A WSIĄ CZARNĄ OD MUSZYNY
Wszytko opak na świecie, ale i w kościele: Wielkie żniwo, lecz żeńców Chrystus miał niewiele. Nasz ksiądz biskup krakowski, znać, że ich ma dosyć, Kiedy gwałtem i cudze każe niwy kosić.
uderzyła kłodę. Beczka się obaliła; za której upadem Jajca się tłuką, drugie lecą na dół gradem, Co świeższe prosto do dna, a Dunajec żartki Potłuczone skorupy pędzi i zapartki. Patrząc rozbit żałosny na tak znaczną szkodę, Przeklina miejsce ono, przeklina i wodę, A chodzący po brzegach głuchego Dunajca, Smutnym głosem powtarza: Jajca moje, jajca. 435. NA GRANICZENIE KS. BISKUPA KRAKOWSKIEGO MIĘDZY UŚCIEM A WSIĄ CZARNĄ OD MUSZYNY
Wszytko opak na świecie, ale i w kościele: Wielkie żniwo, lecz żeńców Chrystus miał niewiele. Nasz ksiądz biskup krakowski, znać, że ich ma dosyć, Kiedy gwałtem i cudze każe niwy kosić.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 189
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
panny.
Lecz i na parnaskim niebie Wszytko niesporo bez ciebie. Ty będziesz noty trzymała, Będziesz taniec zaczynała.
Same w twe ręce pieszczone Pójdą kwiatki nieuszczknione; Gdzie twa stopka tykać będzie, Lilie wynikną wszędzie.
Ockni się, już pod twoimi Oknami kryształowymi Słowik w przyległej leszczynie Jeszcze o pierwszej godzinie
Błagając okropne cienie Żałosne powtarza pienie, Pomniąc na nieuleczone Rany w sercu zatajone.
Z tymci się ja zgodzić mogę Mając wielką w sercu trwogę, Gdy cię nie dobrego pana Lecz srogiego znam tyrana;
Gdy twe oko nieżyczliwe Moje serce nieszczęśliwe
Tak w popioły obróciło, Jak słońce ziemię spaliło,
Gdy woźnica niewiadomy Źle woz kierował złocony. Wami,
panny.
Lecz i na parnaskim niebie Wszytko niesporo bez ciebie. Ty będziesz noty trzymała, Będziesz taniec zaczynała.
Same w twe ręce pieszczone Pojdą kwiatki nieuszczknione; Gdzie twa stopka tykać będzie, Lilie wynikną wszędzie.
Ockni się, już pod twoimi Oknami kryształowymi Słowik w przyległej leszczynie Jeszcze o pierwszej godzinie
Błagając okropne cienie Żałosne powtarza pienie, Pomniąc na nieuleczone Rany w sercu zatajone.
Z tymci się ja zgodzić mogę Mając wielką w sercu trwogę, Gdy cię nie dobrego pana Lecz srogiego znam tyrana;
Gdy twe oko nieżyczliwe Moje serce nieszczęśliwe
Tak w popioły obrociło, Jak słońce ziemię spaliło,
Gdy woźnica niewiadomy Źle woz kierował złocony. Wami,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 378
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nie dosiągnę, udam się do twojej. 286 (P). NIESZCZYRA CEREMONIA
„Proszę na wstęp Waszmości.” „Mam ci pilną drogę.” „A jedźże Waszmość, kiedy uprosić nie mogę.” Wstąp, maszli; bo nie radzę kusić gospodarza. Rzecze raz, nie każdy rad drugi raz powtarza. 287. DO PANÓW
Orda się zbliża, gotują się trwogi, Król koło Lwowa szykuje załogi. Czegóż już czekać? Hej, sarmacka młodzi, Pana się na rzeź wydawać nie godzi. Kto mąż, do konia! Tchórzowie do Rzymu, Drudzy do Gdańska z pogańskiego dymu!
Kto pierwszy za stół albo na sejmiku
nie dosiągnę, udam się do twojej. 286 (P). NIESZCZYRA CEREMONIA
„Proszę na wstęp Waszmości.” „Mam ci pilną drogę.” „A jedźże Waszmość, kiedy uprosić nie mogę.” Wstąp, maszli; bo nie radzę kusić gospodarza. Rzecze raz, nie każdy rad drugi raz powtarza. 287. DO PANÓW
Orda się zbliża, gotują się trwogi, Król koło Lwowa szykuje załogi. Czegóż już czekać? Hej, sarmacka młodzi, Pana się na rzeź wydawać nie godzi. Kto mąż, do konia! Tchórzowie do Rzymu, Drudzy do Gdańska z pogańskiego dymu!
Kto pierwszy za stół albo na sejmiku
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 313
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
alić on koło Monastyrskich ogrodów ślepy od koła do koła drogi i przewodnika szuka; spyta posłany coby to było/ on nie odpowiada więcej/ tylko biada mnie. biada mnie. Skoczy czeladnik/ da Panu znać/ ten przybieży/ zopyta coby się z nim stało; przecię wyrostek nie odpowiada/ tylko onę nędzną powtarza Cantilenę: Biada mnie. biada mnie. pyta i dalej/ dawnoby go ta jęła trapić niemoc; chłopiec wołając przecię/ Biada mnie. potym rzecze/ zaraz jakom wyjachał ku tym płotom. Spyta Pan/ jeśliby nie poruszył czego w Pieczarze; pacholę głosem wielkim zawoła/ ach mnie ruszyłem/ i
álić on koło Monástyrskich ogrodow ślepy od kołá do kołá drogi y przewodniká szuká; spyta posłány coby to było/ on nie odpowiáda więcey/ tylko biádá mnie. biádá mnie. Skoczy czeládnik/ da Pánu znáć/ ten przybieży/ zopyta coby się z nim sstáło; przećię wyrostek nie odpowiáda/ tylko onę nędzną powtarza Cántilenę: Biádá mnie. biádá mnie. pyta y dáley/ dawnoby g^o^ tá ięłá trapić niemoc; chłopiec wołáiąc przecię/ Biádá mnie. potym rzecze/ záraz iákom wyiáchał ku tym płotom. Spyta Pan/ iesliby nie poruszył czego w Pieczárze; pácholę głosem wielkim záwoła/ ách mnie ruszyłem/ y
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 179.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
wyżej referował/ nabożny Jerodiakon rozumiejąc być omamienie diabelskie/ znowu ją dobrze łańcuchem opasze/ znowu modły pierwsze nad nią powtórzy/ znowu Pana z wysokości i Świętych Patronów do eliberacji i wyswobodzenia tej Panny od czarta przeklętego wzywa/ i odchodzi. Znowu mocą Bożą i Świętych Ojców spada łańcuch on/ znowu Panna uśmiechając się też modły powtarza; ode drzwi Pieczarnych zwróci się Jerodiakon Helizeus/ i toż widząc co i pierwej uwolnienie/ dzięki Panu/ który ziemia/ i tym co na niej ugundował władnie/ uczyniwszy /wywiódł ją zdrową w Sobotę/ i Matce oddał. Ta uweseliwszy się/ osobliwie spowiedź odprawuje z wyzwoloną/ i w Niedzielny dzień przystępuje zna drug
wyżey referował/ nabożny Ierodiákon rozumieiąc bydź omamienie dyabelskie/ znowu ią dobrze łáncuchem opasze/ znowu modły pierwsze nád nią powtorzy/ znowu Páná z wysokośći y Swiętych Pátronow do eliberátiey y wyswobodzenia tey Pánny od czártá przeklętego wzywa/ y odchodźi. Znowu mocą Bożą y Swiętych Oycow spada łáncuch on/ znowu Pánná vśmiecháiąc się też modły powtarza; ode drzwi Pieczárnych zwroći się Ierodiákon Helizeus/ y toż widząc co y pierwey vwolnienie/ dzięki Pánu/ ktory źiemia/ y tym co ná niey vgundował władnie/ vczyniwszy /wywiodł ią zdrową w Sobotę/ y Mátce oddał. Tá vweseliwszy się/ osobliwie spowiedź odpráwuie z wyzwoloną/ y w Niedźielny dźien przystępuie zná drug
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 184.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
czasu nie ma żadnej sprawy O tej klęsce i indziej ma swoje zabawy, Przyjmując z Odoardem w miasto Arymana Z posiłkami, które słał kraj króla Brytana.
LXXXVI.
A wtem jeden na twarzy wybladły, strwożony, Że ledwie mógł odetchnąć, w biegu umęczony, Niż począł co inszego, na sercu ujęty Strachem wielkiem, powtarza: „Niestetyż! niestety! Dziś upadnie, cesarzu wielki, rzymskie państwo, Dziś opuścił i w zgubę dał Bóg chrześcijaństwo: Diabelstwo dżdżem podomno z góry pospadało, Aby się już w tem mieście więcej nie mieszkało.
LXXXVII.
Nikt inszy być nie może, jeno czart złośliwy, Co miasto z gruntu niszczy i
czasu nie ma żadnej sprawy O tej klęsce i indziej ma swoje zabawy, Przyjmując z Odoardem w miasto Arymana Z posiłkami, które słał kraj króla Brytana.
LXXXVI.
A wtem jeden na twarzy wybladły, strwożony, Że ledwie mógł odetchnąć, w biegu umęczony, Niż począł co inszego, na sercu ujęty Strachem wielkiem, powtarza: „Niestetyż! niestety! Dziś upadnie, cesarzu wielki, rzymskie państwo, Dziś opuścił i w zgubę dał Bóg chrześcijaństwo: Dyabelstwo dżdżem podomno z góry pospadało, Aby się już w tem mieście więcej nie mieszkało.
LXXXVII.
Nikt inszy być nie może, jeno czart złośliwy, Co miasto z gruntu niszczy i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 379
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
/ dzień my biały/ I Księżyc/ i rok/ więc i długie wieki stały. Niebo gwiazdeczne nawyższe, ogarnęło sobą inne siedm nieb Planetów, a to z wolej Bożej, i postanowienia, ustawicznie się na osiach swoich, górniej i spodniej, we dwudziestu i we czterech godzin obraca; i ten obrót swój zawżdy powtarza. A iż drugie nieba niższe Planetów, są ogarnione od niego, przetoż porywa je też sobą niebo gwiazdeczne: zaczym i one z nim obracają się, i obrót ten swój na każdy dzień, i na każdą noc pwtarzają, chociaż Planetowie swoje też insze po niebach swoich biegi, i ruszania, mają nie jednakie
/ dźień my biały/ Y Kśiężyc/ y rok/ więc y długie wieki stały. Niebo gwiazdeczne nawyższe, ogárnęło sobą inne śiedm nieb Plánetow, a to z woley Bożey, y postanowienia, vstawicznie się ná ośiách swoich, gorniey y spodniey, we dwudziestu y we czterech godźin obraca; y ten obrot swoy záwżdy powtarza. A iż drugie niebá niższe Plánetow, są ogárnione od niego, przetoż porywa ie też sobą niebo gwiazdeczne: záczym y one z nim obracáią się, y obrot ten swoy ná każdy dźień, y ná káżdą noc pwtarzáią, choćiaż Plánetowie swoie też insze po niebách swoich biegi, y ruszania, máią nie iednakie
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 55
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
zaden dla pychy dygnitarstwa tego odrzekać, i z onego wymawiać się nie śmiał. Cóż to prze Bóg za gwałt/ mocą kogo z znamienitego pocztu Senatorskiego wziąć/ a do porządku Cleryckiego przyłączyć/ albo nad wolą jego Klerykiem i Mnichem uczynić? Postępuję dalej. A jako Iurisconsulti mówią/ Powtórzonej mowy, moc jest więtsza. Powtarza i on/ że i Pałac swój i miasto Rzym i wszystkiej Włoskiej ziemie/ i Zachodnych krain Powiaty/ miejsca/ miasta/ wszystkim Papieżom Rzymskim/ aż do skończenia świata daruje. Tudzież i postąpienia a podania formułę przekłada/ że już zostawiwszy Zachodnie Cesarstwo we władzy Papieżowej/ sam na Wschodnie kraje ustępuje/ i w Powiecie
zaden dla pychy dignitárstwá tego odrzekáć, y z onego wymawiáć się nie śmiał. Coż to prze Bog zá gwałt/ mocą kogo z známienitego pocżtu Senatorskiego wźiąć/ á do porządku Clerickiego przyłącżyć/ álbo nád wolą iego Clerikiem y Mnichem vcżynić? Postępuię dáley. A iáko Iurisconsulti mowią/ Powtorzoney mowy, moc iest więtsza. Powtarza y on/ że y Páłac swoy y miásto Rzym y wszystkiey Włoskiey źiemie/ y Zachodnych kráin Powiáty/ mieyscá/ miástá/ wszystkim Papieżom Rzymskim/ áż do skońcżenia świátá dáruie. Tudźiesz y postąpienia á podánia formułę przekłada/ że iuż zostáwiwszy Zachodnie Cesárstwo we władzy Papieżowey/ sam ná Wschodnie kráie vstępuie/ y w Powiećie
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 65v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
Delitias complectetes w sobie Romam, nie tylko Caput Ecclesiae, sed et Orbis, stawiony Przezacnemu Domowi i Familii Wm. Naszego M. Pana, Domowi plané Palmaris virtutis. Togâ et Sago clarissimae, in Publicis et Honoratissimis Functionibus, tak w Duchownych, jako i w Świeckich pracach. Którą Familią ilokroć suauiter wspomina Ojczyzna częstokroć powtarza, pragnąc, tot Zopyros. Dała dosyć ad intende posteritati miła Ojczyzna, aperiendo sensum suum, gdy Klejnot Domowy Wm. naszego MM. Pana, nie inny mieć chciała tylko LESZCZYCA, albo BRÓG. Lepiej przepolerowana w wyższą i przetartszą wzbiwszy się Politykę Polska, wsparła Berła swe i Korony, na Snopku Królewskim. Zyżne
Delitias complectetes w sobie Romam, nie tylko Caput Ecclesiae, sed et Orbis, stáwiony Przezacnemu Domowi y Fámiliey Wm. Nászego M. Páná, Domowi plané Palmaris virtutis. Togâ et Sago clarissimae, in Publicis et Honoratissimis Functionibus, ták w Duchownych, iáko y w Swieckich pracách. Ktorą Fámilią ilokroć suauiter wspomina Oyczyzná częstokroć powtarza, prágnąc, tot Zopyros. Dáłá dosyć ad intende posteritati miła Oyczyzná, aperiendo sensum suum, gdy Kleynot Domowy Wm. nászego MM. Páná, nie inny mieć chćiáłá tylko LESZCZYCA, álbo BROG. Lepiey przepolerowána w wyzszą y przetártszą wzbiwszy się Politykę Polská, wspárłá Berłá swe y Korony, ná Snopku Krolewskim. Zyżne
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 8
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665