/ gdzie byli/ i rozumieli/ iż w pośrzód morza tam i sam pływali: zdało się im/ jakoby się wielkie wzruszenie na morzu było stało; i przetoż mniemali/ że na okręcie byli/ który od ciężarów chcąc uwolnić/ z domu/ w którym się byli szalenie popili/ wszelki sprzęt na ulicę okny powyrzucali.
Toż i podziśdzień niektórzy Ojcowie i Gospodarze Epikurejscy czynią/ na co Zony i Dziatki z wielką serca boleścią i płaczącymi oczyma patrzać muszą/ kiedy zbyt głupie sobie poczynając to/ cokolwiek mają/ i czego z wielką pracą i krwawym potem nabyli/ przez ożralstwo i opilstwo z domu jakoby do morza rzucają/ i
/ gdźie byli/ y rozumieli/ iż w pośrzod morzá tám y sám pływáli: zdáło śię im/ jákoby śię wielkie wzruszenie ná morzu było stáło; y przetoż mniemáli/ że ná okręćie byli/ ktory od ćiężarow chcąc uwolnić/ z domu/ w ktorym śię byli szalenie popili/ wszelki sprzęt ná ulicę okny powyrzucáli.
Toż y podźiśdźień niektorzy Oycowie y Gospodarze Epikureyscy czynią/ ná co Zony y Dźiatki z wielką sercá boleśćią y płáczącymi oczymá pátrzáć muszą/ kiedy zbyt głupie sobie poczynájąc to/ cokolwiek máją/ y czego z wielką pracą y krwáwym potem nábyli/ przez ożrálstwo y opilstwo z domu jakoby do morzá rzucáją/ y
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 5.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
ś. katolicki blużnierskie usta swoje wywarli, a potem tych obecnych lat i na własnego pana swego, cesarza chrześcijańskiego Ferdynanda II, samą świątobliwością nad insze nieszczęśliwego, (gdyż według Pawła ś. wszelki pobożnie w Chrystusie żyjący, przenaśladowanie mieć musi) zbrojnowojenną rękę podnieśli, jemu wiernych katolików z zamku praskiego na pański despekt oknem powyrzucali , i naostatek przeklęci dla ufności w samych sobie, zbrojach, fortecach, i fortelach swoich, tak wysoko w zaczętej rebelii postąpili, iż mniemanych panów sobie naobierawszy, pod ochroną ich kościoły katolikom gwałtem brali, ciała wiernych z grobów dobywali, relikwie świętych bożych palili, na ołtarzach blużnierstwy swemi gniew boży na naród ludzki
ś. katolicki blużnierskie usta swoje wywarli, a potem tych obecnych lat i na własnego pana swego, cesarza chrześciańskiego Ferdynanda II, samą świątobliwością nad insze nieszczęśliwego, (gdyż według Pawła ś. wszelki pobożnie w Chrystusie żyjący, przenaśladowanie mieć musi) zbrojnowojenną rękę podnieśli, jemu wiernych katolików z zamku praskiego na pański despekt oknem powyrzucali , i naostatek przeklęci dla ufności w samych sobie, zbrojach, fortecach, i fortelach swoich, tak wysoko w zaczętej rebelii postąpili, iż mniemanych panów sobie naobierawszy, pod ochroną ich kościoły katolikom gwałtem brali, ciała wiernych z grobów dobywali, relikwie świętych bożych palili, na ołtarzach blużnierstwy swemi gniew boży na naród ludzki
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 8
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
czasu niebezpieczeństwa/ wszyscy uciekają się pod obronę przełożonych walecznych: a skoro niepokój ominie/ wnet tychże szkalują i lekce poważają. To potkało Jeftę Hetmana od Żydów/ Focjona od Greków/ Kamillusa i Ścipiona od Rzymian/ etc.
Jednego czasu/ gdy jachał na przejażdżkę do morza/ oglądał trupy/ które z siebie morze powyrzucało: nalazł na brzegu niemało klejnotów i manuel złotych minąwszy tedy one/ rzekł do swego przyjaciela: Pozbieraj to sobie/ bo ty nie jesteś Temistoklem.
ARYSTIDES miał z jednym Adwersarzem swym sprawę przed Senatem Ateńskim/ i skoro ją przełożył/ Senat zaraz chciał skazać za Arystidem/ przychylnym mu będąc: lecz on rzekł: Proszę
cżásu niebespiecżeństwá/ wszyscy vćiekáią się pod obronę przełożonych walecżnych: á skoro niepokoy ominie/ wnet tychże szkáluią y lekce poważáią. To potkáło Iephtę Hetmáná od Zydow/ Phocyoná od Graekow/ Kámillusá y Scipioná od Rzymian/ etc.
Iednego cżásu/ gdy iáchał ná przeiażdżkę do morzá/ oglądał trupy/ ktore z śiebie morze powyrzucáło: nálazł ná brzegu niemáło kleynotow y mánuel złotych minąwszy tedy one/ rzekł do swego przyiaćielá: Pozbieray to sobie/ bo ty nie iesteś Themistoklem.
ARISTIDES miał z iednym Adwersarzem swym spráwę przed Senatem Atheńskim/ y skoro ią przełożył/ Senat záraz chćiał skázáć zá Aristidem/ przychylnym mu będąc: lecż on rzekł: Proszę
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 112
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
w jednej Koronie wszyscy mieszkamy/ pod skrzydłami tegoż białego Orla co i wy wojujemy/ jednakiesz wolności nasze/ afekt przeciwko Ojczyźnie zawsze szczery. Także i my piersiami się naszem za wolności Koronne zastawujemy. Dobra nasze gotowichmy dla Ojczyzny stracić/ co nam po tej niezgodzie; lepiej żyć w pokoju. Albo psy wasze powyrzucajcie albo tego przestrzegajcie żeby nam dali pokoj/ a my zwami w przyjaźni brat a brat/ pozwolimy na wszytko. Cóż to za psi? Kapłani/ Kaznodzieje/ Zakonnicy/ to to psi owczarnie Chrystusowej. Bo jeśli złego Kaznodzieje psem niemem pismo święte nazwało Canes muti non valentes latrare, tedy dobry Kapłan dobry Kaznodzieja może
w iedney Koronie wszyscy mieszkámy/ pod skrzydłámi tegoż białego Orlá co y wy woiuiemy/ iednákiesz wolnośći násze/ áffekt przećiwko Oyczyźnie záwsze szczery. Tákże y my pierśiámi się nászem zá wolnośći Koronne zástáwuiemy. Dobrá násze gotowichmy dla Oyczyzny stráćić/ co nam po tey niezgodźie; lepiey żyć w pokoiu. Albo psy wásze powyrzucayćie álbo tego przestrzegayćie żeby nam dáli pokoy/ á my zwámi w przyiaźni brát á brát/ pozwolimy ná wszytko. Coż to zá pśi? Kápłani/ Káznodźieie/ Zakonnicy/ to to pśi owczárnie Chrystusowey. Bo ieśli złego Káznodźieie psem niemem pismo święte názwáło Canes muti non valentes latrare, tedy dobry Kápłan dobry Káznodźieia może
Skrót tekstu: MijInter
Strona: 18
Tytuł:
Interregnum albo sieroctwo apostolskie
Autor:
Jacynt Mijakowski
Drukarnia:
Paweł Konrad
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
Katolickie/ i magistrat wszelaki jednego dnia mogli pozabijać: Beza w tej radzie regimentował/ Kalwin autorem był/ Ottoman Kanclerzem/ Spifamiusz wierną radą; wszyscy zbójcy i łotrowie we Francjej na tę radę podpisy swe przyłożyli. W Roku/ 1618. widzicie/ jaką radę Heretycy przedsię wzięli/ gdy w Pradze Urząd Cesarski z okien powyrzucali: Króla nowego Fryderyka ukoronowali; już na ten czas Cesarza nowego/ i Elektorów nawymyślali: już Dom Rakuski z Państw dziedzicznych wyzuwali ludzie przeklęci. W Roku 1607. i cóż czynili heretycy naszy Rokoszanie/ gdy puściwszy poprawę Sejmów i Senatorów/ brzydką religią swoję kacerską/ szablami i kopijami stawiali na nogi? skrijcie pod amnistyą
Kátholickie/ y mágistrat wszeláki iednego dniá mogli pozábiiáć: Bezá w tey rádźie regimentował/ Kálwin autorem był/ Ottoman Kánclerzem/ Spiphámiusz wierną rádą; wszyscy zboycy y łotrowie we Fráncyey ná tę rádę podpisy swe przyłożyli. W Roku/ 1618. widźićie/ iáką rádę Heretycy przedsię wźięli/ gdy w Prádze Vrząd Cesárski z okien powyrzucáli: Krolá nowego Fryderyká vkoronowáli; iuż ná ten czás Cesarzá nowego/ y Elektorow náwymyśláli: iuż Dom Rákuski z Páństw dźiedźicznych wyzuwáli ludźie przeklęći. W Roku 1607. y coż czynili heretycy nászy Rokoszánie/ gdy puśćiwszy popráwę Seymow y Senatorow/ brzydką religią swoię kácerską/ száblámi y kopiiámi stáwiali ná nogi? skriyćie pod ámnistyą
Skrót tekstu: BirkEgz
Strona: 11
Tytuł:
O Egzorbitancjach kazania dwoje
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania, pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
dnia znaleziono utajoną jakąś wezerską dylektę. A drugą strojną bardzo ściętą przed Namiotem lezącą zastano. Powiedano że ją sam ścian wezer że by się wręcę nieprzyjacielskie niedostała.
Stały drugie Namioty i tydzień i dwie Niedzieli bo tego i przebrać nie mozono. Nasi tez Polacy co tego byli nabrali to znowu jak kazano iść do Węgier powyrzucali zwozów albo lada gdzie naprzeprawie gdy konie uwięzły wbłocie do podesłał pod konie ów Namiot który był wart Tysiąca i drugiego żeby prędzej wóz wyciągnęły. Powiedali nasi jakie to tam Turcy mieli wygody wtych swoich namiotach co to i wanny i Łaznie zewszystkim jako wmiastach, aparamentów i zaraz przy nich studnie śliczne
dnia znaleziono utaioną iakąś wezerską dilektę. A drugą stroyną bardzo sciętą przed Namiotem lezącą zastano. Powiedano że ią sąm sciąn wezer że by się wręcę nieprzyiacielskie niedostała.
Stały drugie Namioty y tydzien y dwie Niedzieli bo tego y przebrać nie mozono. Nasi tez Polacy co tego byli nabrali to znowu iak kazano iść do Węgier powyrzucali zwozow albo lada gdzie naprzeprawie gdy konie uwięzły wbłocie do podesłał pod konie ow Namiot ktory był wart Tysiąca y drugiego zeby prędzey woz wyciągnęły. Powiedali nasi iakie to tam Turcy mieli wygody wtych swoich namiotach co to y wanny y Łaznie zewszystkim iako wmiastach, apparamentow y zaraz przy nich studnie sliczne
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 260v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Przynieśli zaraz pochodni/ szukali jej po wszytkich kątach/ i nieznajdując/ nastąpili gwałtownie na Soliman Agę/ jakoby on ją upuścił/ i chcieli go zabić. Ledwo ich ubłagał/ mówiąc że tam pewnie jest/ byle jej lepiej szukali. A w tym też niejaki Deli Dogandzi, napadł na tę szafę/ i powyrzucawszy z niej wszytkie sprzęty/ znalazł Cesarzową w kącie stojącą/ która go postrzegszy/ mówi do niego cicho: Przyjacielu zmiłuj się nademną/ niebędziesz tego żałował/ ale i z Iczoglanów każdemu dam po pięć mieszków o piącieset Talerów twardych/ jeśli mnie przy zdrowiu zostawią. Szalbierko/ odpowiedział jej/ nie czas teraz traktować
Przynieśli záraz pochodni/ szukáli iey po wszytkich kątách/ y nieznayduiąc/ nástąpili gwałtownie ná Soliman Agę/ iákoby on ią vpuśćił/ y chćieli go zábić. Ledwo ich vbłagał/ mowiąc że tám pewnie iest/ byle iey lepiey szukáli. A w tym też nieiáki Deli Dogandźi, nápadł ná tę száfę/ y powyrzucáwszy z niey wszytkie sprzęty/ ználazł Cesárzową w kąćie stoiącą/ ktora go postrzegszy/ mowi do niego ćicho: Przyiaćielu zmiłuy się nádemną/ niebędźiesz tego żałował/ ále y z Iczoglanow kożdemu dam po pięć mieszkow o piącieset Tálerow twárdych/ iesli mnie przy zdrowiu zostáwią. Szalbierko/ odpowiedźiał iey/ nie czás teraz tráktowáć
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 25
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
wiatr, zimno, pluskoty, srzeżogi, I wszytko wytrwał, czym tchnie Auster srogi. 102. Poddającym się, i słowa i wiary Dochował w cale; siekl, bił, gonił, zbiegi, Bronił niewinnych; złym naznaczał kary Czujniej spał, nad swe straże i szeregi Część Węgrów przywiódł; do swej kluby stary Powyrzucawszy z fortec wziętych, Begi, Przeciągi, drogi, przejaszczki, włóczęgi, Jakie zniósł; trzeba pisać otym księgi. 103. Nuż jego Wojsko, jakich szkód pamiętne I niezrownanej w mężach Polskich straty Jak dla cudzego krew toczyło chętne, Przez ustawiczne podjazdy i czaty, Co śmierci ciężkich wycierpiało smętne, Bied, chorób
wiátr, źimno, pluskoty, srzeżogi, Y wszytko wytrwał, czym tchnie Auster srogi. 102. Poddáiącym się, y słowa y wiáry Dochował w cále; śiekl, bił, gonił, zbiegi, Bronił niewinnych; złym náznáczał káry Czuyniey spał, nád swe straże y szeregi Część Węgrow przywiodł; do swey kluby stáry Powyrzucawszy z fortec wźiętych, Begi, Przećiągi, drogi, przeiaszczki, włoczęgi, Iákie zniosł; trzebá pisáć otym kśięgi. 103. Nuż iego Woysko, iákich szkod pámiętne Y niezrownáney w mężách Polskich stráty Iák dla cudzego krew toczyło chętne, Przez vstáwiczne podiázdy i czaty, Co śmierći ćiężkich wyćierpiáło smętne, Bied, chorob
Skrót tekstu: ChrośTrąba
Strona: D4v
Tytuł:
Trąba wiekopomnej sławy
Autor:
[Chrościński Wojciech Stanisław]
Drukarnia:
Karol Ferdynand Schreiber
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
nie bić, za czas mały Pewnie by im obiedwie ręce ustawały. Niech każdy wódz z swym wojskiem odwagi dokaże A wezyr niech każdemu wodzowi pokaże Miejsce, w którym koniecznie albo mu umierać, Albo trzeba tabory kozackie otwierać. Jeśli w pole wynidą, więc ich jednym bawić, Drugim w ich wałach carskie chorągwie postawić, Powyrzucawszy stamtąd i krzyże, i ptaki, Niech ustąpią miesiącom. Kto się znajdzie taki, Osman mu obiecuje i stawi się w słowie, Że będzie dożywotnym baszą na Krakowie. O czym jeśli z was który rozumie inaczej, Albo chce przydać, niech sam swe zdanie tłómaczy”. Tu skończył Kizlaraga, a ci na znak
nie bić, za czas mały Pewnie by im obiedwie ręce ustawały. Niech każdy wódz z swym wojskiem odwagi dokaże A wezyr niech każdemu wodzowi pokaże Miejsce, w którym koniecznie albo mu umierać, Albo trzeba tabory kozackie otwierać. Jeśli w pole wynidą, więc ich jednym bawić, Drugim w ich wałach carskie chorągwie postawić, Powyrzucawszy stamtąd i krzyże, i ptaki, Niech ustąpią miesiącom. Kto się znajdzie taki, Osman mu obiecuje i stawi się w słowie, Że będzie dożywotnym baszą na Krakowie. O czym jeśli z was który rozumie inaczéj, Albo chce przydać, niech sam swe zdanie tłómaczy”. Tu skończył Kizlaraga, a ci na znak
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 160
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
przy mielcuchu różnym warzywem zasiany.
Item za mielcuchem zaraz niedaleko najprzód okop wielki z upuścikiem, dalej sadzawka także z upuścikiem, niewiele dalej
stawek niemały także z upuścikiem. To wszystko, jak upusty, porujnowane, tak i woda wypuszczona i ryby asserentibus hominibus sukcesorowie imp. Kobierzyckiego powyławiali, nawet z jednej sadzawki cembrowanie prawie umyślnie powyrzucali.
Item obracając się z podwórzowych budynków na gumna, które dość obszerne i na nim kilkanaście dębów nierodzajnych i różnego drzewa, jako to płonki i leśne gruszki.
Dalej tedy idąc następuje po lewej stronie stodoła o 2 bojowiskach, w której znajduje się, wchodząc do tej stodoły po tejże lewej stronie, w sąsieku warszta
przy mielcuchu różnym warzywem zasiany.
Item za mielcuchem zaraz niedaleko najprzód okop wielki z upuścikiem, dalej sadzawka także z upuścikiem, niewiele dalej
stawek niemały także z upuścikiem. To wszystko, jak upusty, porujnowane, tak i woda wypuszczona i ryby asserentibus hominibus sukcesorowie jmp. Kobierzyckiego powyławiali, nawet z jednej sadzawki cembrowanie prawie umyślnie powyrzucali.
Item obracając się z podwórzowych budynków na gumna, które dość obszerne i na nim kilkanaście dębów nierodzajnych i różnego drzewa, jako to płonki i leśne gruszki.
Dalej tedy idąc następuje po lewej stronie stodoła o 2 bojowiskach, w której znajduje się, wchodząc do tej stodoły po tejże lewej stronie, w sąsieku warszta
Skrót tekstu: InwKal_II
Strona: 312
Tytuł:
Inwentarze dóbr szlacheckich powiatu kaliskiego, t. 2
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1751 a 1775
Data wydania (nie wcześniej niż):
1751
Data wydania (nie później niż):
1775
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Władysław Rusiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1959