, a któż niewiadomy, Któż nie wspomina? I mnie trzeba było, Żeby się nad tym pióro zabawiło. Ale w tak wielką wkroczyć materią, Nie tylko za tak małą okazją, Lecz choćbym i chciał z umysłu, trudnoby Wszytkie mi przyszło wyliczać ozdoby. Takiemu się też nie dziwuj porządku, Że święte pozad, świeckie na początku. Bo chociaż pierwszy między poetami Psalmami zaczął a skończył fraszkami, Mym zdaniem jednak lepiej się sprawuje, Który zgrzeszywszy zaraz pokutuje. A jako oni, gdy się rozjeżdżali, Dobrzy druhowie wzajem sobie dali Na niezabudesz, że gdziekolwiek będą, Choć w tysiącu mil od siebie usiądą, Żeby się jedną wodą
, a ktoż niewiadomy, Ktoż nie wspomina? I mnie trzeba było, Żeby się nad tym pioro zabawiło. Ale w tak wielką wkroczyć materyą, Nie tylko za tak małą okazyą, Lecz choćbym i chciał z umysłu, trudnoby Wszytkie mi przyszło wyliczać ozdoby. Takiemu się też nie dziwuj porządku, Że święte pozad, świeckie na początku. Bo chociaż pierwszy między poetami Psalmami zaczął a skończył fraszkami, Mym zdaniem jednak lepiej się sprawuje, Ktory zgrzeszywszy zaraz pokutuje. A jako oni, gdy się rozjeżdżali, Dobrzy druhowie wzajem sobie dali Na niezabudesz, że gdziekolwiek będą, Choć w tysiącu mil od siebie usiędą, Żeby się jedną wodą
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 393
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
/ chce postępować z nami. Niewiem też jeśliże ten Szkorpion nie znaczy nam Polityków wieku naszego/ których się nad miarę nasiał ów królestwie tym/ że prawie gdzie pojźrzysz Niedziwadek. Niewierni oczywiści/ Żydowie/ Ariani/ Lutrzy wżdyc jad swój mają zaraz w gębie/ na twarzy go noszą i pokazują/ ale ci pozad i nieznacznie go chowają: że stamtąd biją skądbyś się nie spodziewał. Jan z. in Apocal. opisuje nam jednego Kometę: Vidi stellam de caelo eccidisse in terram. Mówi figuralnie/ możemy rozumieć/ że ta gwiazda była Kometą/ bo każdy Kometa jest gwiazdą spadającą: a potym co powieda/ że miała
/ chce postępowáć z námi. Niewiem też iesliże ten Szkorpion nie znáczy nam Politykow wieku nászego/ ktorych sie nád miárę naśiał ow krolestwie tym/ że práwie gdźie poyźrzysz Niedźiwadek. Niewierni oczywiśći/ Zydowie/ Aryani/ Lutrzy wżdyc iad swoy máią záraz w gębie/ ná twarzy go noszą y pokázuią/ ále ći pozad y nieznácznie go chowáią: że stámtąd biią skądbyś sie nie spodźiewał. Ian z. in Apocal. opisuie nam iednego Kometę: Vidi stellam de caelo eccidisse in terram. Mowi figurálnie/ możemy rozumieć/ że tá gwiazdá byłá Kometą/ bo káżdy Kometá iest gwiazdą spadáiącą: á potym co powieda/ że miáłá
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: D2v
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Wątku do piórka i tchu do tej sprawy — Nie dbam o cudze przegryzki, poprawy, Dosyć mi na twym rozsądku i śmiele Pić z hipokreńskiej już będę kąpiele. Tyś u mnie pierwszy i tobie przyznawam, Że w polskim wierszu za tobą zostawam I tak leniwo w trop za tobą jadę, Jak też po sobie pozad drugich kładę. Miejże się dobrze; odpisz na znak, że ty Nie skąpisz dla mnie choć droższej monety; A przy tym — chociaż nie cale znajoma, Ale życzliwa i bardzo łakoma Przyjść do lepszego z siostrzyczką poznania — Moja się Jaga twojej Zozie kłania. OGRÓD MIŁOŚCI
Nie zawsze strzały Kupido zawodzi, Czasem
Wątku do piórka i tchu do tej sprawy — Nie dbam o cudze przegryzki, poprawy, Dosyć mi na twym rozsądku i śmiele Pić z hipokreńskiej już będę kąpiele. Tyś u mnie pierwszy i tobie przyznawam, Że w polskim wierszu za tobą zostawam I tak leniwo w trop za tobą jadę, Jak też po sobie pozad drugich kładę. Miejże się dobrze; odpisz na znak, że ty Nie skąpisz dla mnie choć droższej monety; A przy tym — chociaż nie cale znajoma, Ale życzliwa i bardzo łakoma Przyjść do lepszego z siostrzyczką poznania — Moja się Jaga twojej Zozie kłania. OGRÓD MIŁOŚCI
Nie zawsze strzały Kupido zawodzi, Czasem
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 9
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
bystrym rzucę w górę wzrokiem, Nieznajomą mi gwiazdę upatruję Tak jasną, że w nią trudno pojrzeć okiem. Gdy ją poznawam, gdy się jej dziwuję, I co by to za nowa światłość była, Podług nauki mojej dyskuruję, Widzę, że się w niej jasność pomnożyła I że się wznosząc od niskiej krainy Najwyższe gwiazdy pozad zostawiła, W niebo sprawując sobie przenosiny. Wtem Merkuryjusz, lecąc ku dołowi, Takie mi o niej zwiastował nowiny: „Nowy, o siostro, przybył Atlantowi Ciężar na barki, niebu ku ozdobie I wiecznej sławie polskiemu krajowi: Cny Otwinowski, naskarbiwszy sobie Sławy u świata, u braciej miłości, Łaski u bogów,
bystrym rzucę w górę wzrokiem, Nieznajomą mi gwiazdę upatruję Tak jasną, że w nię trudno pojrzeć okiem. Gdy ją poznawam, gdy się jej dziwuję, I co by to za nowa światłość była, Podług nauki mojej dyskuruję, Widzę, że się w niej jasność pomnożyła I że się wznosząc od niskiej krainy Najwyższe gwiazdy pozad zostawiła, W niebo sprawując sobie przenosiny. Wtem Merkuryjusz, lecąc ku dołowi, Takie mi o niej zwiastował nowiny: „Nowy, o siostro, przybył Atlantowi Ciężar na barki, niebu ku ozdobie I wiecznej sławie polskiemu krajowi: Cny Otwinowski, naskarbiwszy sobie Sławy u świata, u braciej miłości, Łaski u bogów,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 142
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Słońce jest ciepłe i ogniem promieni Osusza rosy, śniegi w rzeki mieni; A tyś jest ogień, ty cały świat palisz, Ty mnie zapalasz, a gdy się użalisz, Osuszasz gorzkie płaczu mego wody I w twardszych piersiach topisz zimne lody. Widzisz, jako cię niebo uszczęściło, Że-ć samo słońce pozad zostawiło; Które z przegranej będąc zawstydzonym, Chciałoby wiecznie zostać w morzu słonym I snadź by więcej nie wybrnęło z morza, Ale-ć chce służyć, jak mu służy zorza: Wschodzić przed tobą, a czując tak godne Słońce za sobą, dni wszczynać pogodne. O, bodajbym to słońce nowym cudem Mógł
. Słońce jest ciepłe i ogniem promieni Osusza rosy, śniegi w rzeki mieni; A tyś jest ogień, ty cały świat palisz, Ty mnie zapalasz, a gdy się użalisz, Osuszasz gorzkie płaczu mego wody I w twardszych piersiach topisz zimne lody. Widzisz, jako cię niebo uszczęściło, Że-ć samo słońce pozad zostawiło; Które z przegranej będąc zawstydzonym, Chciałoby wiecznie zostać w morzu słonym I snadź by więcej nie wybrnęło z morza, Ale-ć chce służyć, jak mu służy zorza: Wschodzić przed tobą, a czując tak godne Słońce za sobą, dni wszczynać pogodne. O, bodajbym to słońce nowym cudem Mógł
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 243
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
i omylnie czasem rzeczy sądzą! Birena niecnotliwe sprawy i przeklęte Rozumieją pobożne i mają za święte! Już żeglarze i wiosła i żagle do biegu Podawszy, bezpiecznego odjeżdżali brzegu I nieśli, radzi słońcu i pięknej pogodzie, Książęcia zelandzkiego po głębokiej wodzie.
XVI.
Już jem wszytkie, a wszytkie z oczu zuciekały Granice Olandiej i pozad zostały, Bo aby mogli minąć królestwo Fryzjej, W prawy bok obracali stery ku Szkocjej, Kiedy wiatry okrutne i srogie powstały, Które je trzy dni całe na głębi trzymały. Prawie samem wieczorem późno dnia trzeciego Przyjechali do wyspu jednego pustego.
XVII.
Skoro armata łona małego dopadła, Olimpia z okrętu na ziemię wysiadła I
i omylnie czasem rzeczy sądzą! Birena niecnotliwe sprawy i przeklęte Rozumieją pobożne i mają za święte! Już żeglarze i wiosła i żagle do biegu Podawszy, bezpiecznego odjeżdżali brzegu I nieśli, radzi słońcu i pięknej pogodzie, Książęcia zelandzkiego po głębokiej wodzie.
XVI.
Już jem wszytkie, a wszytkie z oczu zuciekały Granice Olandyej i pozad zostały, Bo aby mogli minąć królestwo Fryzyej, W prawy bok obracali sztyry ku Szkocyej, Kiedy wiatry okrutne i srogie powstały, Które je trzy dni całe na głębi trzymały. Prawie samem wieczorem późno dnia trzeciego Przyjechali do wyspu jednego pustego.
XVII.
Skoro armata łona małego dopadła, Olimpia z okrętu na ziemię wysiadła I
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 200
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
rzeką Trojanową jedzie na swem koniu, Co sobie równia nie ma na świecie, po błoniu, Który tak lekki i tak żartki jest, że znaku W piasku jego kopyta nie znać ani szlaku. Traw i śniegów ledwie się dotyka na ziemi I po wodzieby bieżał nogami suchemi, A gdy się w zawód puści, pozad zostawąją Wiatry i mniejszem pędem pioruny spadają;
XLI.
Ten to koń, któremu beł wprzód Argali panem, Co się nigdy nie karmił owsem, ani sianem, Ale szczerem powietrzem, Rabikan rzeczony, Z wiatru niedościgłego i z ognia zrodzony. Kończąc swą drogę Astolf, dalej postępuje, Gdzie Nilus Trojanowę rzekę w się przyjmuje
rzeką Trojanową jedzie na swem koniu, Co sobie równia nie ma na świecie, po błoniu, Który tak lekki i tak żartki jest, że znaku W piasku jego kopyta nie znać ani szlaku. Traw i śniegów ledwie się dotyka na ziemi I po wodzieby bieżał nogami suchemi, A gdy się w zawód puści, pozad zostawąją Wiatry i mniejszem pędem pioruny spadają;
XLI.
Ten to koń, któremu beł wprzód Argali panem, Co się nigdy nie karmił owsem, ani sianem, Ale szczerem powietrzem, Rabikan rzeczony, Z wiatru niedościgłego i z ognia zrodzony. Kończąc swą drogę Astolf, dalej postępuje, Gdzie Nilus Trojanowę rzekę w się przymuje
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 340
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w oczach ludu swojego nowego, Uderzywszy się mocno o Kastylijczyki I o Izoliera z jego Nawarczyki.
LX.
Trafiło się tem czasem: Moskin, rycerz młody, I Kalinder, brat jego, mąż pięknej urody, Bękarci Kalabruna, króla z Aragony, I trzeci, Kalamidor, rodem z Barcelony, Żądzą sławy zagrzani, pozad zostawiali Swe chorągwie i z swych się hufców wysadzali I wszyscy na Zerbina oraz uderzyli; Ale jego nie, tylko koń pod niem zabili.
LXI.
Koń, trzema kopiami na wylot przebity, Padł na ziemię przez dusze; ale niepożyty Zerbin prędko na nogi niestrwożony wstawa I na tych się, co mu koń zabili,
w oczach ludu swojego nowego, Uderzywszy się mocno o Kastylijczyki I o Izoliera z jego Nawarczyki.
LX.
Trafiło się tem czasem: Moskin, rycerz młody, I Kalinder, brat jego, mąż pięknej urody, Bękarci Kalabruna, króla z Aragony, I trzeci, Kalamidor, rodem z Barcelony, Żądzą sławy zagrzani, pozad zostawiali Swe chorągwie i z swych się hufców wysadzali I wszyscy na Zerbina oraz uderzyli; Ale jego nie, tylko koń pod niem zabili.
LXI.
Koń, trzema kopiami na wylot przebity, Padł na ziemię przez dusze; ale niepożyty Zerbin prętko na nogi niestrwożony wstawa I na tych się, co mu koń zabili,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 372
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Bogiem możesz pustynie leśne zwiedzić grzecznie: A z Bogiem nie z pospólstwa/ ale z tym który ma Wszytko pod władzą swoją/ i w swej wielkiej trzyma Ręce Niebieskie berło/ ale z tym i który Błędne pioruny puszczam kiedy zechcę z góry. Nie uciekaj przedmną: (bowiem uciekała) V Już i pastwiska Lerny pozad zostawiała/ X I osadzone role Lincejskie drzewami: I Gdy Bóg zgromadzonymi na to ciemnościami Szeroką ziemię okrył/ i zabieżał drodze/ I ucieczkę wściągnął/ i wstyd odjął niebodze. Z A tym czasem na śrzodek pol Juno pojźrzała/ Gdzie gdy lotne mgły w kupę zebrane ujźrzała Na kształt nocy w jasny dzień/ wielce się
Bogiem możesz pustynie leśne zwiedźić grzecznie: A z Bogiem nie z pospolstwá/ ále z tym ktory ma Wszytko pod władzą swoią/ y w swey wielkiey trzyma Ręce Niebieskie berło/ ále z tym y ktory Błędne pioruny puszczam kiedy zechcę z gory. Nie vćiekay przedmną: (bowiem vćiekáłá) V Iuż y pastwiska Lerny pozad zostawiáłá/ X Y osádzone role Linceyskie drzewámi: Y Gdy Bog zgromádzonymi ná to ćiemnośćiámi Szeroką źiemię okrył/ y zábieżał drodze/ Y vćieczkę wśćiągnął/ y wstyd odiął niebodze. Z A tym czásem ná śrzodek pol Iuno poyźrzáłá/ Gdźie gdy lotne mgły w kupę zebráne vyźrzáłá Ná kształt nocy w iásny dźień/ wielce się
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 35
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
góry, puszcze, skały i przez morze pędzi.
Przodki sławne potomek zły szpaci. Gdy Syn nic dobrego, Ociec ma niesławę ztego.
Znają go jak zły pieniądz.
Od rzemyka do kozika, od Kozika do nożyka, od nożyka na szubienicę.
Cudze wady choć małe widzem bystrym okiem, A swe choć wielkie pozad rzucamy tłumokiem.
Czegom żądał, tegom dostąpił.
Uciekając przed wilkiem trafił na niedziwiedzia,
Gdy się trafi co wątpliwego, Czyń co jest na bezpieczniejszego.
Koniec to pokaże.
Niewdzięczny brzydki.
Boli gardło, śpiewać darmo. Leniwo każdy pracuje, gdy pożytek mały czuje.
Czasu pogody bój się wielkiej wody. Gdyż
gory, puszcze, skały y przez morze pędźi.
Przodki sławne potomek zły szpaći. Gdy Syn nic dobrego, Ociec ma niesławę ztego.
Znają go jak zły pieniądz.
Od rzemyka do koźika, od Koźika do nożyka, od nożyka na szubienicę.
Cudze wady choć małe widzem bystrym okiem, A swe choć wielkie pozad rzucamy tłumokiem.
Czegom żądał, tegom dostąpił.
Ućiekając przed wilkiem trafił na niedźiwiedzia,
Gdy śię trafi co wątpliwego, Czyń co jest na bespiecznieyszego.
Koniec to pokaże.
Niewdzięczny brzytki.
Boli gardło, spiewać darmo. Leniwo każdy pracuje, gdy pożytek mały czuje.
Czasu pogody boy śię wielkiey wody. Gdyż
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 74
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702