A przyczyny miłości przed nim nie przyznawszy/ Rzekł: Z/ wierny sprawco mego rozkazania/ E Opuść się jak najręczej/ bez wszego mieszkania/ Na ziemię/ która się twej matce przypatruje Z lewej strony/ Sydońską dziedzic ją mianuje. Tam stado/ które widzisz sam/ iże się pasie Po górach/ nad morski brzeg pozganiaj w tym czasie. To wyrzekł: a wnet z góry bydło pospądzane/ Wolnym krokiem na brzegi idzie rozkazane. Gdzie się F wielkiego Króla cora/ igrzyskami Bawieła/ G osadzona Tyrskimi dziewkami. Nie w jednej sworze miłość z wielmożnością chadza: Ani jej wespół zsobą w jednym krześle sadza. A to powagę berła opuściwszy
A przyczyny miłośći przed nim nie przyznawszy/ Rzekł: S/ wierny sprawco mego roskazánia/ E Opuść się iák nayręczey/ bez wszego mieszkania/ Ná źiemię/ ktora się twey mátce przypatruie Z lewey strony/ Sydońską dźiedźic ią miánuie. Tám stádo/ ktore widźisz sam/ iże się páśie Po gorách/ nád morski brzeg pozgániay w tym czáśie. To wyrzekł: á wnet z gory bydło pospądzáne/ Wolnym krokiem ná brzegi idźie roskazáne. Gdźie się F wielkiego KRolá corá/ igrzyskámi Báwiełá/ G osadzona Tyrskimi dźiewkámi. Nie w iedney sworze miłość z wielmożnośćią chadza: Ani iey wespoł zsobą w iednym krześle sadza. A to powagę berłá opuśćiwszy
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 99
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
dzisiejszego. Symich Pasterzu, złe psy chowasz! Owce z pastuchami Pokąsali. Musi być, suki się z wilkami Chowały. Ostatek ci pokradną złodzieje: Snadź się to i w bogatych dworach teraz dzieje. Soboń Dalekośwa zabrnęła. Dosyć pastuchowi Wiedzieć o owcach, a nie przymawiać dworowi. Już te kozy gałęzie wszystko pogłodały, Pozganiajmy ich, aby się nie rozchadzały. Świeżego im nawalmy. Trzeba czułej straży Na wiosnę, bo na wiosnę wilk najwięcej waży, Że się zimie przegłodził, gdy w oborach było Wszystko zamkniono; teraz, gdy się wypędziło, Nawięcej czyha na to, kiedy się rozbieżą. Zawołaj psów, niechaj tu blisko przy nas leżą
dzisiejszego. Symich Pasterzu, złe psy chowasz! Owce z pastuchami Pokąsali. Musi być, suki się z wilkami Chowały. Ostatek ci pokradną złodzieje: Snadź się to i w bogatych dworach teraz dzieje. Soboń Dalekośwa zabrnęła. Dosyć pastuchowi Wiedzieć o owcach, a nie przymawiać dworowi. Już te kozy gałęzie wszystko pogłodały, Pozganiajmy ich, aby się nie rozchadzały. Świeżego im nawalmy. Trzeba czułej straży Na wiosnę, bo na wiosnę wilk najwięcej waży, Że się zimie przegłodził, gdy w oborach było Wszystko zamkniono; teraz, gdy się wypędziło, Nawięcej czyha na to, kiedy się rozbieżą. Zawołaj psów, niechaj tu blisko przy nas leżą
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 154
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
Przecie go kule przelatały sporo. Bowiem z kartanów. z pólkartan strzelali. A bez przestanku nie odpoczywali — Taki porządek u tych bisurmanów! Było puszkarzów siła chrześcijanów: Francuzów, Niemców, Węgrów i Bułgarów, Co w służbie byli tam dla jego darów. I gdy tak mocno do zamku strzelali, Zaraz puszkarzów od dział pozganiali, Których choć kijem do dział naganiano, Nie mogli radzić — tak gęsto strzelano. Pomocnicy wnet z szańców uciekali, Co w rychtowaniu do dział pomagali. Po dwóch i po trzech razem ich ginęło — Szczęśliwy został, którego minęło! I kaznodzieja zakonu świętego, Franciszkan, mówię, doznał równie złego. Kiedy przy dziale
Przecie go kule przelatały sporo. Bowiem z kartanów. z pólkartan strzelali. A bez przestanku nie odpoczywali — Taki porządek u tych bisurmanów! Było puszkarzów siła chrześcijanów: Francuzów, Niemców, Węgrów i Bułgarów, Co w służbie byli tam dla jego darów. I gdy tak mocno do zamku strzelali, Zaraz puszkarzów od dział pozganiali, Których choć kijem do dział naganiano, Nie mogli radzić — tak gęsto strzelano. Pomocnicy wnet z szańców uciekali, Co w rychtowaniu do dział pomagali. Po dwóch i po trzech razem ich ginęło — Szczęśliwy został, którego minęło! I kaznodzieja zakonu świętego, Franciszkan, mówię, doznał równie złego. Kiedy przy dziale
Skrót tekstu: MakSRelBar_II
Strona: 184
Tytuł:
Relacja Kamieńca wziętego przez Turków w roku 1672 ...
Autor:
Stanisław Makowiecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Śpiewając cię na wieki. Aże już rozumiem Dziś nie czas iść i słońce czyli się ku nocy/ Żebyś poszła bezpieczniej/ i od nas pomocy Jakiejkolwiek doznała/ jutro wyidziesz rano/ A tu nocleg w tej szopie/ i dobrowo siano Za pościołkę mieć będziesz. Na co barzo rada Pozwoli Paskwalina. Owi zatym stada Pozganiawszy do kupy/ opatrują swoje/ I żony ich obfite przynioższy udoje/ Wochędożne naczynia spuszczą je powoli: Toż przysuszek Jelenich/ i ochotniej soli Dawszy na stół/ częstują. Między tym się wody Krynicznej napijając. A czymby te gody Miały więcej saporu/ i zatym pobudki/ Do lepszej fantazji/ owe swoje dudki
Spiewáiąc cię ná wieki. Aże iuż rozumiem Dziś nie czás iść y słońce czyli się ku nocy/ Zebyś poszłá bespieczniey/ y od nas pomocy Iákieykolwiek doznáłá/ iutro wyidziesz ráno/ A tu nocleg w tey szopie/ y dobrowo siáno Zá pościołkę mieć będziesz. Ná co bárzo rádá Pozwoli Pasqualina. Owi zátym stádá Pozgániáwszy do kupy/ opátruią swoie/ Y żony ich obfite przynioższy vdoie/ Wochędożne naczynia spuszczą ie powoli: Toż przysuszek Ielenich/ y ochotniey soli Dawszy ná stoł/ częstuią. Między tym się wody Kryniczney nápiiáiąc. A czymby te gody Miáły więcey saporu/ y zátym pobudki/ Do lepszey fántázyey/ owe swoie dudki
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 62
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
częścią wojska ulegszy, rozkaże Bratu z czoła uderzyć na placowe straże; Skoro tam wszyscy oczy obrócą i siły, On nic niespodziewany osiędzie im tyły. Jeszcze słońce nie weszło, jeszcze się za czarną Nocą cienie i szare mgły ogonem garną; Świtało, kiedy z wrzaskiem i okrutnym krzykiem, Powtarzając swym hałła pogaństwo językiem, Pozganiawszy posłuchy, jako osy z bani Padną na straż, tym szkodniej, im niespodziewaniej. Przecie się im stawili i odwodem zrazu, Potem poszli w rozsypkę wszyscy bez obłazu, Aż już pod obozowym kiedy byli szańcem, Znowu się na pogaństwo obracali tańcem. Tam w samej prawie poległ Lubomirskiej bronie Uderzony Ordyniec z muszkietu przez skronie
częścią wojska ulegszy, rozkaże Bratu z czoła uderzyć na placowe straże; Skoro tam wszyscy oczy obrócą i siły, On nic niespodziewany osiędzie im tyły. Jeszcze słońce nie weszło, jeszcze się za czarną Nocą cienie i szare mgły ogonem garną; Świtało, kiedy z wrzaskiem i okrutnym krzykiem, Powtarzając swym hałła pogaństwo językiem, Pozganiawszy posłuchy, jako osy z bani Padną na straż, tym szkodniej, im niespodziewaniéj. Przecie się im stawili i odwodem zrazu, Potem poszli w rozsypkę wszyscy bez obłazu, Aż już pod obozowym kiedy byli szańcem, Znowu się na pogaństwo obracali tańcem. Tam w samej prawie poległ Lubomirskiej bronie Uderzony Ordyniec z muszkietu przez skronie
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 110
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924