suchara Pogryższy tylko, drugi już jak mara Nie człowiek, ale straszydło człowiecze Ledwo się wlecze.
Rzucą się w wojsko choroby straszliwe, Aż i powietrze czasem zaraźliwe A to najbarziej w owe nieprzyjemne Pluty jesienne,
Że choć nie widzą i nieprzyjaciela, W kompucie się ich nie doliczy wiela, Że się i całe wojska choć próżnują Wszcząt zrujnują.
Zal srogi patrzać, gdy ich nie tak wiele Miecz srogi na swym bojowisku ściele, Jak pościnanych za oboz wyniosą Okrutną kosą.
Gdyś zdrów, a przyjdzieć jechać na podsłuchy, Choć cię wskroś prawie mroz przejmuje suchy, Choć cię deszcz z śniegiem w same siekąc oczy Do szczętu zmoczy,
Trwaj
suchara Pogryższy tylko, drugi już jak mara Nie człowiek, ale straszydło człowiecze Ledwo się wlecze.
Rzucą się w wojsko choroby straszliwe, Aż i powietrze czasem zaraźliwe A to najbarziej w owe nieprzyjemne Pluty jesienne,
Że choć nie widzą i nieprzyjaciela, W kompucie się ich nie doliczy wiela, Że się i całe wojska choć prożnują Wszcząt zruinują.
Zal srogi patrzać, gdy ich nie tak wiele Miecz srogi na swym bojowisku ściele, Jak pościnanych za oboz wyniosą Okrutną kosą.
Gdyś zdrow, a przyjdzieć jechać na podsłuchy, Choć cię wskroś prawie mroz przejmuje suchy, Choć cię deszcz z śniegiem w same siekąc oczy Do szczętu zmoczy,
Trwaj
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 342
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
mojej bytności więcej niżeli osim albo dziewięć tysięcy; wszytko albo bez ręki, albo bez nogi, albo też i bez obuch drudzy, i wiele grzecznych, młodych, którzy pod ten czas wojny szwanki poodbierali. Drudzy, co jeszcze się leczyli niemało, i tam przecie in exercitio militari zostają, nie próżnują. Wartę zawsze i straż tamże doprawują, wał około tej fabryki kopią, ale non obligantur ad hoc, jeno który chce, ponieważ nad pensją ordynaryną na dzień po złotemu dają tym, którzy kopią. Jest wiele dużych, zdrowych, jeno że kalek, a wszyscy mają swoją wygodę dobrą, ponieważ ten szpital ma co
mojej bytności więcej niżeli osim albo dziewięć tysięcy; wszytko albo bez ręki, albo bez nogi, albo też i bez obuch drudzy, i wiele grzecznych, młodych, którzy pod ten czas wojny szwanki poodbierali. Drudzy, co jeszcze się leczyli niemało, i tam przecie in exercitio militari zostają, nie próżnują. Wartę zawsze i straż tamże doprawują, wał około tej fabryki kopią, ale non obligantur ad hoc, jeno który chce, ponieważ nad pensją ordynaryną na dzień po złotemu dają tym, którzy kopią. Jest wiele dużych, zdrowych, jeno że kalek, a wszyscy mają swoją wygodę dobrą, ponieważ ten szpital ma co
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 291
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
samego wierzchu żarzą się, drzwi górne także się zamykają i zalepiają. W krótce potym zalepiają się wszystkie fugi i rysy, a w godzin 12 letki w godzin zaś 24 tęgi darn w dobre się obraca węgle. Kiedy kto ma 6 lub 8 takich pieców, a robota idzie porządkiem i na przemiany, robotnicy nigdy nie próżnują, i można tym sposobem mieć wielkie mnóstwo węgli darnowych. Najpotrzebniejsza do tego rzecz jest, żeby darn wprzód był dobrze wysuszony. O oziębianiu pieca.
Gdy już wszystkie otworzystości w piecu są zalepione, dzielność ognia znacznie się wnim zmniejsza, lecz we srzodku znajduje się jeszcze wielka gorącość, która przez niejaki czas dopala węgiel
samego wierzchu żarzą się, drzwi gorne także się zamykaią y zalepiaią. W krotce potym zalepiaią się wszystkie fugi i rysy, á w godzin 12 letki w godźin zaś 24 tęgi darn w dobre sie obraca węgle. Kiedy kto ma 6 lub 8 takich piecow, a robota idzie porządkiem y na przemiany, robotnicy nigdy nie prożnuią, y można tym sposobem mieć wielkie mnostwo węgli darnowych. Naypotrzebnieysza do tego rzecz iest, żeby darn wprzod był dobrze wysuszony. O oziębianiu pieca.
Gdy iuż wszystkie otworzystosci w piecu są zalepione, dzielność ognia znacznie się wnim zmnieysza, lecz we srzodku znayduie się ieszcze wielka gorącość, ktora przez nieiáki czas dopala węgiel
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 30
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
Rzeczypospolitej byłaby sprawa, obroń Boże niezgody na Sejmie. do swego Konfidenta.
Co zaś postronnych się dotycze. Nieomylnie, gdy czyjekolwiek wnidą w Polskę, Wojska; pociągną za sobą i drugie, i tak Ojczyzna nasza stałaby się postronnyc pretensij mieczem między sobą dysceptiących, nieszczęśliwą i sobie zgubną sceną. Jakoż niepróżnują pewnie, wątpliwi co z tego wybuchnie Sejmu, a czuli w swoich Imprezach Interesanci: i Jedni, niewinności swojej obronę, słuszną wprawdzie, ale z której szkody na Polskę wyniknąć mogą, gotują. Drudzy, niecnotom przez niecnoty najbezpieczniejszą rozumiejąc drogę, co tylko mogą słusznych albo niesłusznych mieć śrzodków, wszytkie wynaidują. Skąd słusznie
Rzeczypospolitey byłáby spráwá, obroń Boże niezgody ná Seymie. do swego Confidentá.
Co záś postronnych się dotycze. Nieomylnie, gdy czyiekolwiek wnidą w Polskę, Woyská; pociągną zá sobą y drugie, y ták Oyczyzná naszá stáłáby się postronnyc pretensiy mieczem między sobą disceptiących, nieszczęśliwą y sobie zgubną sceną. Iákoż nieproznuią pewnie, wątpliwi co z tego wybuchnie Seymu, á czuli w swoich Imprezách Interessánci: y Iedni, niewinnośći swoiey obronę, słuszną wprawdźie, ále z ktorey szkody ná Polskę wyniknąć mogą, gotuią. Drudzy, niecnotom przez niecnoty naybespiecznieyszą rozumieiąc drogę, co tylko mogą słusznych álbo niesłusznych mieć śrzodkow, wszytkie wynáiduią. Zkąd słusznie
Skrót tekstu: PersOb
Strona: 59
Tytuł:
Perspektywa na objaśnienie niewinności
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
bywa baczenie, Jedno u ludzi wielkich, którzy świetne sprawy Swoje chcą, aby wiecznej dostąpili sławy. A gdy świat gnuśność albo nikczemność osiędzie, Co ma śpiewać rymopis? Abo jakie będzie Miał miejsce u tych, którzy radzi by zgasili Słońce na niebie, a tym błędy swe pokryli? A iż ludzkie języki przedsię nie próżnują, W uściech się same prawie przymówki formują. TyrsisAle wżdy i z tej miary było co grzecznego? MenalkaByło cóżkolwiek, lecz ja nie pomnię wszystkiego. TyrsisCokolwiek pomnisz, niech też będę uczesnikiem. A tym czasem przysiądźmy tu pod tym chłodnikiem, Aż się słońce przesili; zwykł znój głowie szkodzić. MenalkaPieszczonym
bywa baczenie, Jedno u ludzi wielkich, którzy świetne sprawy Swoje chcą, aby wiecznej dostąpili sławy. A gdy świat gnuśność albo nikczemność osiędzie, Co ma śpiewać rymopis? Abo jakie będzie Miał miejsce u tych, którzy radzi by zgasili Słońce na niebie, a tym błędy swe pokryli? A iż ludzkie języki przedsię nie próżnują, W uściech się same prawie przymówki formują. TyrsisAle wżdy i z tej miary było co grzecznego? MenalkaByło cożkolwiek, lecz ja nie pomnię wszystkiego. TyrsisCokolwiek pomnisz, niech też będę uczesnikiem. A tym czasem przysiądźmy tu pod tym chłodnikiem, Aż się słońce przesili; zwykł znój głowie szkodzić. MenalkaPieszczonym
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 72
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
w lektyce/ rzekł: Ta klatka nie według tego zwierzęcia. Dając znać/ iż niewiasta dziwny zwierz/ gdy jej nie trzyma mocno na wodzy/ siła złego uczynić może. Krótkich Powieści
O miłości tak powiadał/ że jest zabawa ludzi próżnujących. Nabarziej ci są skłonni do miłości/ co w pieszczocie żyją/ a ustawicznie próżnują. Jako pospolicie mówią: Homines dum nihil agunt, male agere discunt. t. i. Ludzie gdy nic nie działają: Złego się więc domyślają. A Ouidius na wielu miejscach próżnowanie przyczyną miłości kładzie/ gdy mówi: Ouid. de remed. amor. li. I. v. 143 . Tam Venus ocia
w lektyce/ rzekł: Tá klatká nie według tego źwierzęćia. Dáiąc znáć/ iż niewiástá dźiwny źwierz/ gdy iey nie trzyma mocno ná wodzy/ śiłá złego vcżynić może. Krotkich Powieśći
O miłośći ták powiádał/ że iest zabáwá ludźi prożnuiących. Nabárźiey ći są skłonni do miłośći/ co w pieszcżoćie żyią/ á vstáwicżnie prożnuią. Iáko pospolićie mowią: Homines dum nihil agunt, male agere discunt. t. i. Ludźie gdy nic nie dźiáłáią: Złego się więc domyśláią. A Ouidius ná wielu mieyscách prożnowánie przycżyną miłośći kłádźie/ gdy mowi: Ouid. de remed. amor. li. I. v. 143 . Tam Venus ocia
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 40
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
w karności ćwiczone i w cnocie. Bo skoro Bóg o świeci dzień świątością swoją/ Wszyscy w domu swym trybem na modlitwach stoi. Odprawiwszy modlitwy/ każdy do roboty Idzie swej naznaczonej: czynią to z ochoty. Nawet chłopięta wiedząc co za urząd mają/ Każdy swej powinności pilnie przestrzegają. Odprawiwszy postępki i sprawy stołowe Nie próżnują/ bo mają zabawy domowe. Jedni gmachy chędożą izbę kropią wzorem/ Drudzy się uwijają/ z miotłami przed dworem. Trzeci księgi/ zygarki ustawia na stole/ Czwarty szaty przesusza/ by nie żarły mole. Jedni gumno opatrzają drudzy ogrody/ A każdy znich przestrzega kłopotu i szkody. Ogrody tam są różne ziołami sadzone
w kárnośći ćwiczone y w cnoćie. Bo skoro Bog o świeći dźień świątośćią swoią/ Wszyscy w domu swym trybem ná modlitwách stoi. Odpráwiwszy modlitwy/ każdy do roboty Idźie swey náznáczoney: czynią to z ochoty. Náwet chłopiętá wiedząc co zá vrząd máią/ Káżdy swey powinnośći pilnie przestrzegáią. Odpráwiwszy postępki y spráwy stołowe Nie proznuią/ bo máią zabáwy domowe. Iedni gmáchy chędożą izbę kropią wzorem/ Drudzy się vwiiáią/ z miotłámi przed dworem. Trzeći kśięgi/ zygárki vstawia ná stole/ Czwarty száty przesusza/ by nie żárły mole. Iedni gumno opátrzáią drudzy ogrody/ A káżdy znich przestrzega kłopotu y szkody. Ogrody tám są rożne źiołámi sádzone
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: D2
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
ich. 6 ROzkazał tedy Farao onegoż dnia Przystawom nad ludem/ i Urzędnikom jego mówiąc: 7 Już więcej nie będziecie dawać plew ludowi do czynienia cegły jako przed tym sami niech idą/ i zbierają sobie plewy. 8 A też liczbę cegieł którą czynili przed tym/ włożycie im/ nie umniejszycie z niej/ bo próżnują: dla tego oni wołają/ mówiąc: Pójdziemy/ i będziemy ofiarować Bogu naszemu. 9 Niech się przyczyni roboty mężom tym/ a niech ją wykonywają/ aby nie ufali słowom kłamliwym. 10 Wyszedłszy tedy Przystawowie nad ludem i urzędnicy jego/ rzekli do ludu mówiąc: Tak mówi Farao: Ja nie będę wam dawał plew
ich. 6 ROzkázáł tedy Fáráo onegoż dniá Przystáwom nád ludem/ y Urzędnikom iego mowiąc: 7 Iuż więcey nie będźiećie dawáć plew ludowi do czynieniá cegły jáko przed tym sámi niech idą/ y zbieráją sobie plewy. 8 A też liczbę cegieł ktorą czynili przed tym/ włożyćie im/ nie umniejszyćie z niey/ bo proznują: dla tego oni wołáją/ mowiąc: Pojdźiemy/ y będźiemy ofiárować Bogu nászemu. 9 Niech śię przycżyni roboty mężom tym/ á niech ją wykonywáją/ áby nie ufáli słowom kłamliwym. 10 Wyszedłszy tedy Przystáwowie nád ludem y urzędnicy jego/ rzekli do ludu mowiąc: Ták mowi Fáráo: Ia nie będę wam dáwáł plew
Skrót tekstu: BG_Wj
Strona: 60
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Wyjścia
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
często ognie po wsiach i Miasteczkach panuja, bo starzy za jałmużną wędrują, których do siedzenia w Domu podeszłość wieku samego powinnaby namówić, a niemniej do ostróżności i czułości, keidy sama starość snu ochotę odeumie. W inszych krajach starzy ludzie, w każdy kąt zajrzą, młodych o naumniejszą rzecz strofują, sami nieradzi próżnują, bo choć przy brodzie to przecięż, przędzą się bawią, potym gdy wszyscy do żniwa w pole wynidą, Domów pilnują, od ognia i złodziejów strzegą, dzieci, jakom wyżej namienił zabawiają, czytać, lub Katechizmu ucza. Te to hojne jałmużny niejednego z mieciego śladu, lub z zagrody od żony,
często ognie po wsiach y Miasteczkach panuia, bo starzy za iałmużną wędruią, ktorych do siedzenia w Domu podeszłość wieku samego powinnaby namowić, á niemniey do ostrożności y czułości, keidy sama starość snu ochotę odeumie. W inszych kraiach starzy ludzie, w każdy kąt zayrzą, młodych o naumnieyszą rzecz strofuią, sami nieradzi prożnuią, bo choć przy brodzie to przecięż, przędzą się bawią, potym gdy wszyscy do żniwa w pole wynidą, Domow pilnuią, od ognia y złodzieiow strzegą, dzieci, iakom wyżej namienił zabawiaią, czytać, lub Katechizmu ucza. Te to hoyne iałmużny nieiednego z mieciego śladu, lub z zagrody od żony,
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 144
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
naminiłem w.ks.m., nie przybyło świeżych do obozu, podobno propter periculum od Lipków. Obiecują tu imp. koniuszego kor. i o w.ks.m. pytał mię wczora imp. starosta lwowski, który nie życzy tak nierychło gonić nas propter periculum, bo Lipkowie na tym szlaku naszym nie próżnują.
Żadnego listu od w.ks.m. dobrodzieja jeszcze tu w obozie nie miałem. Imp. Łasko posyłał do domu wozy, przez tę okazją do Ołyki, do w.ks.m. ordynowałem list in omnem eventum cum his occurentiis. Plura non occurrunt. Ps.
Listy moje wszystkie
naminiłem w.ks.m., nie przybyło świeżych do obozu, podobno propter periculum od Lipków. Obiecują tu jmp. koniuszego kor. i o w.ks.m. pytał mię wczora jmp. starosta lwowski, który nie życzy tak nierychło gonić nas propter periculum, bo Lipkowie na tym szlaku naszym nie próżnują.
Żadnego listu od w.ks.m. dobrodzieja jeszcze tu w obozie nie miałem. Jmp. Łasko posyłał do domu wozy, przez tę okazyją do Ołyki, do w.ks.m. ordynowałem list in omnem eventum cum his occurentiis. Plura non occurrunt. Ps.
Listy moje wszystkie
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 229
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958