co najgorsze na spodek upadnie. I nie tylko, że będzie w swej starości kusy, Lecz, co gorsza, stoczywszy wino, same fusy. 131 (P). INSZE JEST NARODZENIE, INSZE ZMARTWYCHWSTANIE PAŃSKIE
Na Boże Narodzenie poszedłem zwyczajnie Na jutrznią; aż mi wołu wywiedziono z stajnie. „Ktoś fortuny próbował — rzekę do czeladzi — Aza, pożartowawszy, nazad odprowadzi.” Lecz kiedy onym żartom już mija dzień czwarty, Wołu przecie nie widać, diabeł to, nie żarty. Posyłam tu i ówdzie, ali mi pospołu I chłopa sąsiedzkiego prowadzą, i wołu. „Zły, niecnotliwy człeku, aza się to godzi?
co najgorsze na spodek upadnie. I nie tylko, że będzie w swej starości kusy, Lecz, co gorsza, stoczywszy wino, same fusy. 131 (P). INSZE JEST NARODZENIE, INSZE ZMARTWYCHWSTANIE PAŃSKIE
Na Boże Narodzenie poszedłem zwyczajnie Na jutrznią; aż mi wołu wywiedziono z stajnie. „Ktoś fortuny próbował — rzekę do czeladzi — Aza, pożartowawszy, nazad odprowadzi.” Lecz kiedy onym żartom już mija dzień czwarty, Wołu przecie nie widać, diaboł to, nie żarty. Posyłam tu i ówdzie, ali mi pospołu I chłopa sąsiedzkiego prowadzą, i wołu. „Zły, niecnotliwy człeku, aza się to godzi?
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 64
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
PILAWIECKIEJ
Niewdzięczne żałowanej wspominanie rzeczy. Jako nas pilawiecka ucieczka kaleczy, Czujemy. Ba, już tylko sama czuje głowa, Inszych członków, niestetyż, umarła połowa: Podole, Ukraina, Zadnieprze u czarta, Zgoła na wszytkie strony Korona odarta; Jako okręt w pół morza, bez masztu, bez steru, Ostatniego nawiasem próbuje lawiru, Patrząc, skąd szturm, skąd się nań sroga porwie szarga, Co go gwałtownie w drobne tarcice potarga. Do twej, o Mocny Boże, pomocy się, do twej Garniemy. Racz użyczyć niestarganej kotwy Miłosierdzia, a z karku, prosim twego Syna, Niech zawściągnie od grzechów serca zdjęta lina, Która
PILAWIECKIEJ
Niewdzięczne żałowanej wspominanie rzeczy. Jako nas pilawiecka ucieczka kaleczy, Czujemy. Ba, już tylko sama czuje głowa, Inszych członków, niestetyż, umarła połowa: Podole, Ukraina, Zadnieprze u czarta, Zgoła na wszytkie strony Korona odarta; Jako okręt w pół morza, bez masztu, bez steru, Ostatniego nawiasem próbuje lawiru, Patrząc, skąd szturm, skąd się nań sroga porwie szarga, Co go gwałtownie w drobne tarcice potarga. Do twej, o Mocny Boże, pomocy się, do twej Garniemy. Racz użyczyć niestarganej kotwy Miłosierdzia, a z karku, prosim twego Syna, Niech zawściągnie od grzechów serca zdjęta lina, Która
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 86
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tylko koń, gdy się czym ochwaci. Mało była poczciwa jedna żona na cię, Przecieś ci, prawdę rzekszy, podrwił, miły bracie, Wziąwszy drugą; co gorsza, wziąwszy cudzą z Krosna. Dryganta tylko rusza pospolicie wiosna; Nie mogłeś się wychłodzić, chociaż w zimnej wódce? Byś jedno nie próbował inszej wanny wkrótce. Prędkoś się też, nieboże, tym ochwacił lichem, Z małżonka się na Piasku przetworzywszy mnichem. Ale patrząc, jako byś rad odmieniał pany, Tuszę, że cię niedługo i tam, mój kochany, Bo czego niespokojna z młodu nawre łbica, I sam plesz nie odejmie, nie tylko
tylko koń, gdy się czym ochwaci. Mało była poczciwa jedna żona na cię, Przecieś ci, prawdę rzekszy, podrwił, miły bracie, Wziąwszy drugą; co gorsza, wziąwszy cudzą z Krosna. Dryganta tylko rusza pospolicie wiosna; Nie mogłeś się wychłodzić, chociaż w zimnej wódce? Byś jedno nie próbował inszej wanny wkrótce. Prędkoś się też, nieboże, tym ochwacił lichem, Z małżonka się na Piasku przetworzywszy mnichem. Ale patrząc, jako byś rad odmieniał pany, Tuszę, że cię niedługo i tam, mój kochany, Bo czego niespokojna z młodu nawre łbica, I sam plesz nie odejmie, nie tylko
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 202
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Smaczne okowy twarz twojej Kordule. CUDA MIŁOŚCI
Przebóg! Jak żyję, serca już nie mając? Nie żyjąc, jako ogień w sobie czuję? Jeśli tym ogniem sam się w sobie psuję, Czemuż go pieszczę, tak się w nim kochając?
Jak w płaczu żyję, wśród ognia pałając? Czemu wysuszyć ogniem nie próbuję Płaczu? Czemu tak z ogniem postępuję, Że go nie gaszę, w płaczu opływając?
Ponieważ wszytkie w oczach u dziewczyny Pociechy, czemuż muszę od nich stronić? Czemuż zaś na te narażam się oczy?
Cuda te czyni miłość, jej to czyny, Którym kto by chciał rozumem się bronić, Tym prędzej
Smaczne okowy twarz twojej Kordule. CUDA MIŁOŚCI
Przebóg! Jak żyję, serca już nie mając? Nie żyjąc, jako ogień w sobie czuję? Jeśli tym ogniem sam się w sobie psuję, Czemuż go pieszczę, tak się w nim kochając?
Jak w płaczu żyję, wśród ognia pałając? Czemu wysuszyć ogniem nie próbuję Płaczu? Czemu tak z ogniem postępuję, Że go nie gaszę, w płaczu opływając?
Ponieważ wszytkie w oczach u dziewczyny Pociechy, czemuż muszę od nich stronić? Czemuż zaś na te narażam się oczy?
Cuda te czyni miłość, jej to czyny, Którym kto by chciał rozumem się bronić, Tym prędzej
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 109
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
lipa, matka pachniącej patoki, Jasion wojenny, i brzost, który naszem Krajom intraty przyczynia potaszem. Drugi raz w gęste zapuszczam się bory, Kędy świerk czarny roście w górę spory I modrzewina czerni nie znająca, I terpentyną jedlina płacząca, I sośnia wielkiej w budynkach wygody, I kadzidłowej jałowiec jagody. Trzeci raz różnie próbując ochłody, Chodzę po brzegach przezroczystej wody: Tam mam dostatnie chłody topolowe, Olsze czerwone i wierzby domowe, Chrust dereniowy, więzy, rokicinę, Tawułę, bagno i złotą wierzbinę. Ale cóż po tym? Lubo ta zasłona Schroni mej głowy od Hiperyjona, Lubo mi na czas psia gwiazda sfolguje, Zaraz te pustki miłość
lipa, matka pachniącej patoki, Jasion wojenny, i brzost, który naszem Krajom intraty przyczynia potaszem. Drugi raz w gęste zapuszczam się bory, Kędy świerk czarny roście w górę spory I modrzewina czerni nie znająca, I terpentyną jedlina płacząca, I sośnia wielkiej w budynkach wygody, I kadzidłowej jałowiec jagody. Trzeci raz różnie próbując ochłody, Chodzę po brzegach przezroczystej wody: Tam mam dostatnie chłody topolowe, Olsze czerwone i wierzby domowe, Chrust dereniowy, więzy, rokicinę, Tawułę, bagno i złotą wierzbinę. Ale cóż po tym? Lubo ta zasłona Schroni mej głowy od Hiperyjona, Lubo mi na czas psia gwiazda sfolguje, Zaraz te pustki miłość
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 159
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
by mię zabiło, Przypominać zrzędy. PIEŚŃ
Gdy się twarz twa w złej burzy Zachmurzy, Wszytkie me smaki zburzy; A zasię wypogodzenie Twej twarzy Rozżarzy Moje płomienie.
Skąd gdy-ć serce, bogini, Zawini, Wzrok twój dość ci uczyni, Bo gdy wzrok twój na godzinę Utraci, Zapłaci Śmiertelną winę.
Jednak próbuj mej wiary Przez szpary I nie zaostrzaj kary, Nie odwracaj tej pochodnie, Bo zginę Za winę, Choć służę godnie. PIEŚŃ NA ZDROWIE IMCI P. P.
Dziękujęż wam za ślicznej Kasie zdrowie, Wielcy bogowie! Godniście ofiar, kiedy nasze modły Tyle przewiodły. Niechaj się w tym nie pysznią doktorzy: Aniołowie
by mię zabiło, Przypominać zrzędy. PIEŚŃ
Gdy się twarz twa w złej burzy Zachmurzy, Wszytkie me smaki zburzy; A zasię wypogodzenie Twej twarzy Rozżarzy Moje płomienie.
Skąd gdy-ć serce, bogini, Zawini, Wzrok twój dość ci uczyni, Bo gdy wzrok twój na godzinę Utraci, Zapłaci Śmiertelną winę.
Jednak próbuj mej wiary Przez szpary I nie zaostrzaj kary, Nie odwracaj tej pochodnie, Bo zginę Za winę, Choć służę godnie. PIEŚŃ NA ZDROWIE JMCI P. P.
Dziękujęż wam za ślicznej Kasie zdrowie, Wielcy bogowie! Godniście ofiar, kiedy nasze modły Tyle przewiodły. Niechaj się w tym nie pysznią doktorzy: Aniołowie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 293
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
pierwej kat lwowski i minister sławny, Że go nie mógł celować w wierze Pluto dawny. Ukradł był talerz śrebrny i będąc już w grobie Wiatrokołysnym, tak go od szubienic sobie Kat uprosił, na on czas godzien daru tego, Godny w pańskich pokojach ministrostwa swego. Ten to Pawła świętego eksplikował słowa, Sam na sobie próbując, jako głosi mowa: Dlatego jest ministrem, iże z mieczem chodzi, Który złym złość, nieprawym niecnotę nagrodzi. I jak on inszych karał z rozmaitych zbrodni, Sam takiego jest godzien i wszyscy są godni. O, niebaczni zborowi! I złą wiarę macie, A niecnotliwe sobie ministry chowacie. Pendent oddał i jądra
pierwej kat lwowski i minister sławny, Że go nie mógł celować w wierze Pluto dawny. Ukradł był talerz śrebrny i będąc już w grobie Wiatrokołysnym, tak go od szubienic sobie Kat uprosił, na on czas godzien daru tego, Godny w pańskich pokojach ministrostwa swego. Ten to Pawła świętego eksplikował słowa, Sam na sobie próbując, jako głosi mowa: Dlatego jest ministrem, iże z mieczem chodzi, Który złym złość, nieprawym niecnotę nagrodzi. I jak on inszych karał z rozmaitych zbrodni, Sam takiego jest godzien i wszyscy są godni. O, niebaczni zborowi! I złą wiarę macie, A niecnotliwe sobie ministry chowacie. Pendent oddał i jądra
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 365
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
, jakie miała, Bez towarzysza sypiać tak długo nie chciała.
CIII.
Odtąd, jako tej Gryfon dostał wiadomości, Ustawnie wzdychał, pełny nieznośnej żałości; Wszytkie uciechy, które inszem smakowały, Jemu samemu gwałtem do serca nie chciały - Niech to sobie uważy każdy, który czuje, Że miłość w jego szkodach strzał swoich próbuje - A to mu jeszcze więtszej przydawało męki, Że swego złego odkryć wstydził się przez dzięki
CIV.
Dlatego, że Akwilant, brat jego rodzony, W lepsze baczenie, w lepszy rozum opatrzony, Nieraz go przedtem z onej miłości strofował I wyrazić ją z serca gwałtem usiłował, Tę, co według rozsądku jego między złemi
, jakie miała, Bez towarzysza sypiać tak długo nie chciała.
CIII.
Odtąd, jako tej Gryfon dostał wiadomości, Ustawnie wzdychał, pełny nieznośnej żałości; Wszytkie uciechy, które inszem smakowały, Jemu samemu gwałtem do serca nie chciały - Niech to sobie uważy każdy, który czuje, Że miłość w jego szkodach strzał swoich próbuje - A to mu jeszcze więtszej przydawało męki, Że swego złego odkryć wstydził się przez dzięki
CIV.
Dlatego, że Akwilant, brat jego rodzony, W lepsze baczenie, w lepszy rozum opatrzony, Nieraz go przedtem z onej miłości strofował I wyrazić ją z serca gwałtem usiłował, Tę, co według rozsądku jego między złemi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 356
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
źle się rządzi, i we wszystkim bez rady, ślepo i nieuważnie leci?” Czy jeden znowu jest naprzeciw w tymże ludzi różnych zebraniu tego, co Seneka mizantrop, humoru: „Ja nigdy, abym się ludowi podobał, nie dbam: co mnie się zda, ludowi się nie zdaje, co lud próbuje, ja o tym słyszeć nie chcę i wiedzieć”. Proszę tedy, jako tak różne humory, rozumy, procedery, interesa, charaktery różnych mogą się na radach zgodzić i jednego we wszystkim zawsze być zdania i woli, jako tudzież, kiedy każdy z takowych sobie we wszystkim przeciwnych ma moc równą rwania obrad publicznych,
źle się rządzi, i we wszystkim bez rady, ślepo i nieuważnie leci?” Czy jeden znowu jest naprzeciw w tymże ludzi różnych zebraniu tego, co Seneka mizantrop, humoru: „Ja nigdy, abym się ludowi podobał, nie dbam: co mnie się zda, ludowi się nie zdaje, co lud próbuje, ja o tym słyszeć nie chcę i wiedzieć”. Proszę tedy, jako tak różne humory, rozumy, procedery, interessa, charaktery różnych mogą się na radach zgodzić i jednego we wszystkim zawsze być zdania i woli, jako tudzież, kiedy każdy z takowych sobie we wszystkim przeciwnych ma moc równą rwania obrad publicznych,
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 199
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
zguby Ojczyznę... § 29 Konkluzyja części trzeciej z ekscerptem listu cudzoziemca jednego do uwagi podanym.
Cel tej trzeciej części był odpowiedzi na pryncypalne obiekcyje, które i rozsądni ludzie czynić zwykli przeciw wprowadzeniu zbawiennej pluralitatis w nacyjonalne rady. Generalna ta była wszystkie insze w sobie zawierająca obiekcja, że pluralitas jest przeciw interesowi Ojczyzny. Próbowano tę asercyją, że bez sejmów (byle czasem kiedykolwiek niektóre stawały) stać może Rzplta, że sejmy mogą się rwać z pożytkiem Ojczyzny, że Dwór nad pluralitatem panować będzie, że
jeden żarliwy poseł może kiedy salwować Ojczyznę, że pluralitas jest przeciw prawom nowość etc. etc. Mniemam i coś ufam, że dobrym i
zguby Ojczyznę... § 29 Konkluzyja części trzeciej z ekscerptem listu cudzoziemca jednego do uwagi podanym.
Cel tej trzeciej części był odpowiedzi na pryncypalne obiekcyje, które i rozsądni ludzie czynić zwykli przeciw wprowadzeniu zbawiennej pluralitatis w nacyjonalne rady. Generalna ta była wszystkie insze w sobie zawierająca obiekcyja, że pluralitas jest przeciw interessowi Ojczyzny. Próbowano tę assercyją, że bez sejmów (byle czasem kiedykolwiek niektóre stawały) stać może Rzplta, że sejmy mogą się rwać z pożytkiem Ojczyzny, że Dwór nad pluralitatem panować będzie, że
jeden żarliwy poseł może kiedy salwować Ojczyznę, że pluralitas jest przeciw prawom nowość etc. etc. Mniemam i coś ufam, że dobrym i
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 284
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955