za puszczeniem wiecznym Smoleńska, Pskowa, Witebska i inszych fortec, Moskwa mieli być czajkami przez Dźwinę rzekę wszedłszy kilkanaście tysięcy ludzi Gąsiewskiemu przysłać, z którymi on z swymi podufałymi złączywszy się, miał był wojsko litewskie związkowe, a zatym i polskie bić i znosić. Aleć to niepewne były nowiny, bo ich żadnymi nie próbowali dokumentami. Raczej podobno to ich korciło, że Gąsiewski, hetman i podskarbi litewski, piniądzmi w Litwie z podatków złożonymi na ich zasługi, chciał podobno jako to z niewoli wyszedłszy, swoje straty supplementować i dlatego przez lat dwie komisyją w Litwie (co też było i w Polsce) tak długo ciągnął.
Lecz zaraz potem
za pusczeniem wiecznym Smoleńska, Pskowa, Witebska i inszych fortec, Moskwa mieli być czajkami przez Dźwinę rzekę wszedłszy kilkanaście tysięcy ludzi Gąsiewskiemu przysłać, z którymi on z swymi podufałymi złączywszy się, miał był wojsko litewskie związkowe, a zatym i polskie bić i znosić. Aleć to niepewne były nowiny, bo ich żadnymi nie próbowali dokumentami. Raczej podobno to ich korciło, że Gąsiewski, hetman i podskarbi litewski, piniądzmi w Litwie z podatków złożonymi na ich zasługi, chciał podobno jako to z niewoli wyszedłszy, swoje straty supplementować i dlatego przez lat dwie komisyją w Litwie (co też było i w Polscze) tak długo ciągnął.
Lecz zaraz potem
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 328
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
stoi; kraj wszystek zniszczony o kilkanaście mil po potrzebach i szczęśliwej sobotniej Wiktorii. Nie mamy jeszcze nic pewnego o nim; tylko przed wczorem przyszło ze trzy tysiące wojska i weszło w Strygonium z rana, ku wieczorowi zaś nazad znowu powracali. Snadź, że prochy przywozili, a ludzi rannych i gołych z sobą zabrali. Próbowaliśmy nocą wody Kozakami, aby byli na tamtej stronie co dobrego zrobili, a przynajmniej języka wzięli; ale tocanaillei nie trzeba żadnegofondczynić na nich. Przyznają się teraz sami, osobliwie Worona, że to oni prostych chłopów zaciągali, nie Kozaków, bo tak prędko Kozaków dostać nie mogli. Żal się Boże
stoi; kraj wszystek zniszczony o kilkanaście mil po potrzebach i szczęśliwej sobotniej Wiktorii. Nie mamy jeszcze nic pewnego o nim; tylko przed wczorem przyszło ze trzy tysiące wojska i weszło w Strygonium z rana, ku wieczorowi zaś nazad znowu powracali. Snadź, że prochy przywozili, a ludzi rannych i gołych z sobą zabrali. Próbowaliśmy nocą wody Kozakami, aby byli na tamtej stronie co dobrego zrobili, a przynajmniej języka wzięli; ale tocanaillei nie trzeba żadnegofondczynić na nich. Przyznają się teraz sami, osobliwie Worona, że to oni prostych chłopów zaciągali, nie Kozaków, bo tak prędko Kozaków dostać nie mogli. Żal się Boże
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 559
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
sprawie pomówiemy I lepszą prawdę sobie przy kuflu powiemy, Aniźli tu przed wami, bo u was zła sprawa, Ale tam milsza bywa daleko zabawa. Jeśli też wasność chcecie — więc abo pomóżcie Kompanijej, a teraz o tym się nie znoście. Bo zgoła kędyśmy się z sobą pogniewali, Tam też słusznie będziemy zgody próbowali.
Wójt Obleja. Słysz, nie żartuj, Włóczęga, daj insze racje, Bo tu u nas nie idą takie dylacje. Spraw mu się per directum, urząd nakazuje, Bo cię zaś miasto żartów skarze i zbuzuje!
Tabak pozwany. Ale mój, panie wójcie, wżdy obaczcie sami, Ja żądam dylacjej po społu
sprawie pomówiemy I lepszą prawdę sobie przy kuflu powiemy, Aniźli tu przed wami, bo u was zła sprawa, Ale tam milsza bywa daleko zabawa. Jeśli też wasność chcecie — więc abo pomóżcie Kompanijej, a teraz o tym się nie znoście. Bo zgoła kędyśmy się z sobą pogniewali, Tam też słusznie będziemy zgody próbowali.
Wójt Obleja. Słysz, nie żartuj, Włóczęga, daj insze racye, Bo tu u nas nie idą takie dylacye. Spraw mu się per directum, urząd nakazuje, Bo cię zaś miasto żartów skarze i zbuzuje!
Tabak pozwany. Ale mój, panie wójcie, wżdy obaczcie sami, Ja żądam dylacyej po społu
Skrót tekstu: MocProcBad
Strona: 48
Tytuł:
Proces między Włóczęgą Actorem a Tabakiem Pozwanym
Autor:
Tymoteusz Moczygębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
srogiemi do miejsca jednego ponad rzeką które zowią la foutaine qui brule drogami od Grenoble wesołemi pomiędzy drzewami.
Przyjachawszy potem do miejsca, cudowna rzecz jako góra jedna między górami ustawicznie gore, kiedy tylko się ruszy kijkiem to płomień wypada a miejsca wszędzie gorące i woda która prawie oblewa te górę to jest mały potoczek jest gorąca. Próbowaliśmy słomą tego ognia, tedy się zaraz pali, a prochu cośmy sypali tedy się nic nie zapalał. Ta ziemia która gore, tedy jest częścią w niej kamienia jakoby owego którego na dachówki zażywają a część zaś glinowatej ziemie siwej. To obaczywszy powróciliśmy nazad kędy nas deszcz srodze wielki napadł, a jeszcze płaszczów
srogiemi do miesca jednego ponad rzeką które zowią la foutaine qui brule drogami od Grenoble wesołemi pomiędzy drzewami.
Przyjachawszy potem do miesca, cudowna rzecz jako góra jedna między górami ustawicznie gore, kiedy tylko się ruszy kijkiem to płomień wypada a miesca wszędzie gorące i woda która prawie oblewa te górę to jest mały potoczek jest gorąca. Próbowaliśmy słomą tego ognia, tedy się zaraz pali, a prochu cośmy sypali tedy się nic nie zapalał. Ta ziemia która gore, tedy jest częścią w niej kamienia jakoby owego którego na dachówki zażywają a część zaś glinowatej ziemie siwej. To obaczywszy powróciliśmy nazad kędy nas deszcz srodze wielki napadł, a jeszcze płaszczów
Skrót tekstu: GawarDzien
Strona: 121
Tytuł:
Dziennik podróży po Europie Jana i Marka Sobieskich
Autor:
Sebastian Gawarecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1646 a 1648
Data wydania (nie wcześniej niż):
1646
Data wydania (nie później niż):
1648
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wincenty Dawid
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Redakcja "Wędrowca"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1883