. Aliści jakośmy stanęli pod Małemi Koszycami, na samej granicy węgierskiej i rozlokowaliśmy się we wsi, tam nam kurucy nic nie dali prowiantu do jedzenia, oprócz chleba; gdzie stamtąd wszedłszy w wielkie góry węgierskie, trzeciego dnia od tego miejsca stanęliśmy pod Nejhezlem alias Nowem Miastem, które to miejsce dla węgrów złem prezentuje nieszczęściem, albowiem totaliter książę Rakocy jest z wojskiem swem zbity od wojska cesarskiego, które teraz to miejsce nazywa się Leopoldstadem dla zwycięstwa przez wojska cesarza Leopolda. Tam stała obozem kompania przez trzy dni. Miasto w sobie nic niema obronnego: mury stare, domy drewniane, cytadella Leopold nieco zdaje się być ufortyfikowana. Stamtąd
. Aliści jakośmy stanęli pod Małemi Koszycami, na saméj granicy węgierskiéj i rozlokowaliśmy się we wsi, tam nam kurucy nic nie dali prowiantu do jedzenia, oprócz chleba; gdzie ztamtąd wszedłszy w wielkie góry węgierskie, trzeciego dnia od tego miejsca stanęliśmy pod Nejhezlem alias Nowém Miastem, które to miejsce dla węgrów złém prezentuje nieszczęściem, albowiem totaliter książę Rakocy jest z wojskiem swém zbity od wojska cesarskiego, które teraz to miejsce nazywa się Leopoldstadem dla zwycięztwa przez wojska cesarza Leopolda. Tam stała obozem kompania przez trzy dni. Miasto w sobie nic niema obronnego: mury stare, domy drewniane, cytadella Leopold nieco zdaje się być ufortyfikowana. Ztamtąd
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 374
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
, przeto go zawsze mieć w pamięci. W ten dzień szlachcic drugiemu pieniędzy trefunkiem Pożyczył, wziąwszy kartę od niego warunkiem, Gdzie położywszy kwotę i termin zapłacie, Zwyczajnie pisze prima Aprilis na dacie. Minął czas, minął drugi, ów mu nie chce wrócić. Za czym przyszło do prawa, przyszło im się kłócić. Prezentuje kredytor sędziemu swe karty, Dłużnik się przy i powie, że to były żarty: „By nic inszego, prima sprawi się Aprilis; Uwierzył głupi żartom.” A sędzia: „Jaki lis! Nie tylko w kwietniu, ale gdy bez cudzej szkody, I w maju wolne żarty; a ty, panie młody
, przeto go zawsze mieć w pamięci. W ten dzień szlachcic drugiemu pieniędzy trefunkiem Pożyczył, wziąwszy kartę od niego warunkiem, Gdzie położywszy kwotę i termin zapłacie, Zwyczajnie pisze prima Aprilis na dacie. Minął czas, minął drugi, ów mu nie chce wrócić. Za czym przyszło do prawa, przyszło im się kłócić. Prezentuje kredytor sędziemu swe karty, Dłużnik się przy i powie, że to były żarty: „By nic inszego, prima sprawi się Aprilis; Uwierzył głupi żartom.” A sędzia: „Jaki lis! Nie tylko w kwietniu, ale gdy bez cudzej szkody, I w maju wolne żarty; a ty, panie młody
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 46
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
obuszek, żenie kupię trzcinę. Obaczywszy grzebieniarz, i tego nie minę, Potrzebny jest i ścianę w pokoju ozdobi. Sługa płaci, a mieszek już bokami robi. Więc rzymskie rękawiczki i pończoszki żenie, Nuż dzieciom to i owo, co tylko na ścienie, Wszytkiego mi potrzeba, widzę i na stole, A Francuz prezentuje, chwali, ile zdole. Na ostatek kapelusz kupiwszy i bindę, Wydam wszytko i z kramu bez pieniędzy wyńdę. Wtem deszcz. „Opończe nie masz. Kupcież ją co prędzej.” A sługa: „Mości panie, nie stało pieniędzy.” Idę przecie i moknę, już mi kapie z nosa
obuszek, żenie kupię trzcinę. Obaczywszy grzebieniarz, i tego nie minę, Potrzebny jest i ścianę w pokoju ozdobi. Sługa płaci, a mieszek już bokami robi. Więc rzymskie rękawiczki i pończoszki żenie, Nuż dzieciom to i owo, co tylko na ścienie, Wszytkiego mi potrzeba, widzę i na stole, A Francuz prezentuje, chwali, ile zdole. Na ostatek kapelusz kupiwszy i bindę, Wydam wszytko i z kramu bez pieniędzy wyńdę. Wtem deszcz. „Opończe nie masz. Kupcież ją co prędzej.” A sługa: „Mości panie, nie stało pieniędzy.” Idę przecie i moknę, już mi kapie z nosa
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 95
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
— mając boty? A czemuż bez koszule spać i bez piernata? Od tego len i pierze; nie chcę reformata.” „Skaranie moje z całym — rzecze ociec — domem;
Przynamniej gospodarzem i bądź ekonomem.” Jedzie z nim na folwarki. Tam osiane wzory I pełne wołów stajnie, pełne krów obory Prezentuje, browary, stodoły, spiżarnie, Pasieki, stada, sady, aż przyszło do psiarnie. Jedzie z nim w pole, dać mu każe charty z smyczą, Aż się ów pyta, czego psi w lesie skowyczą; Nie zna w myślistwie, nie zna w psich gonach zabawy. Widzi ogrody, widzi sadzawki i
— mając boty? A czemuż bez koszule spać i bez piernata? Od tego len i pierze; nie chcę reformata.” „Skaranie moje z całym — rzecze ociec — domem;
Przynamniej gospodarzem i bądź ekonomem.” Jedzie z nim na folwarki. Tam osiane wzory I pełne wołów stajnie, pełne krów obory Prezentuje, browary, stodoły, spiżarnie, Pasieki, stada, sady, aż przyszło do psiarnie. Jedzie z nim w pole, dać mu każe charty z smyczą, Aż się ów pyta, czego psi w lesie skowyczą; Nie zna w myślistwie, nie zna w psich gonach zabawy. Widzi ogrody, widzi sadzawki i
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 145
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
złocistych ramach, z ekspressją jeden białogłowy na mule białym siedzącej, z kieliszkiem, mężczyzny i baby z butelką etc. Drugi mężczyźni na białym koniu, czytującego kartę, przy białogłowie, siedzącej na oślicy, pieskowi chleba dającej.
138 + Obrazów 2, jednej ręki, z ekspressją jeden damy u zwierciadła siedzącej. której czas prezentuje roże, drugi białogłowy przy kuźni, która puhynał na trupiej głowie hartuje we krwi, Kupido zaś miechy dmie.
139 + Obraz ćwierciowy, z ekspressją Ś. Trójcy, mały, na blejtramikach.
140 + Obraz tegoż magistra, mały, z ekspressją Salvatoris Mundi.
141 + Obrazków para w ramkach, z ekspressją
złocistych ramach, z ekspressją jeden białogłowy na mule białym siedzącej, z kieliszkiem, mężczyzny i baby z butelką etc. Drugi mężczyźni na białym koniu, czytującego kartę, przy białogłowie, siedzącej na oślicy, pieskowi chleba dającej.
138 + Obrazów 2, jednej ręki, z ekspressją jeden damy u zwierciadła siedzącej. której czas prezentuje roże, drugi białogłowy przy kuźni, która puhynał na trupiej głowie hartuje we krwi, Kupido zaś miechy dmie.
139 + Obraz ćwierciowy, z ekspressją Ś. Trójcy, mały, na blejtramikach.
140 + Obraz tegoż magistra, mały, z ekspressją Salvatoris Mundi.
141 + Obrazków para w ramkach, z ekspressją
Skrót tekstu: InwObrazŻółkGęb
Strona: 178
Tytuł:
Inwentarze obrazów w zamku Żółkiewskim
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1740 a 1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1740
Data wydania (nie później niż):
1746
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
co koń od krowy i co pan od sługi, To respektem starego, w nowym jest zakonie, Więc im cztery słoneczne dał w kolędzie konie Albo owe, którymi w ognistej karocy I w szorze płomienistym jeździli prorocy. Ilekroć konia cesarz Julijusz osiadał, Zawsze mu się pod nogi na kolana składał; Poddanym go i sługom prezentuje w dary, Niech z ochotą włożone dźwigają ciężary. Dając inszym, nie mógł też zapomnieć żołnierzy, Którym się sam z swym koniem wmawia święty Jerzy: Niech przy Ewangeliej, onej czystej dziewce, Topią w brzuchach tureckich nieułomne drzewce. Pegaz, co hipokreński zdrój kopytem drużył, Studentom i piśmiennym ludziom będzie służył: Latać
co koń od krowy i co pan od sługi, To respektem starego, w nowym jest zakonie, Więc im cztery słoneczne dał w kolędzie konie Albo owe, którymi w ognistej karocy I w szorze płomienistym jeździli prorocy. Ilekroć konia cesarz Julijusz osiadał, Zawsze mu się pod nogi na kolana składał; Poddanym go i sługom prezentuje w dary, Niech z ochotą włożone dźwigają ciężary. Dając inszym, nie mógł też zapomnieć żołnierzy, Którym się sam z swym koniem wmawia święty Jerzy: Niech przy Ewangelijej, onej czystej dziewce, Topią w brzuchach tureckich nieułomne drzewce. Pegaz, co hipokreński zdrój kopytem drużył, Studentom i piśmiennym ludziom będzie służył: Latać
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 271
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Spolnie z-nimi. Zaczymby pamiętali na to Rachując się z-sumniemem co mu winni za to? Tak ich nie co zatrzyma, i lepszego doda Wszytkim serca. Póki ta noc straszydłoroda. Ćieni swych nie rozbije, i Lucyfer rany Dzień pokaże: O! znowuż i ten podejzrany! Trwoga nagła znowu. Az się Król prezentuje w Wojsku.
Bo z-nim równo nowy grom, i wrzawa powstanie Z-tamtej strony przeprawy, kiedy tu Poganie, Wielkim gwałtem uderzą na zatarte owe Jeszcze Wozi, tam źnowu, gdzie wszytkie Wojskowe Cieżary i zawady pozostałe byij, Obróciwszy pod Zborów, ze wszytkiej go siły Kozacy dobywają: jednakże zrażeni I tam i tu.
Spolnie z-nimi. Záczymby pamietali na to Ráchuiąc sie z-sumniemem co mu winni za to? Ták ich nie co zátrzyma, i lepszego doda Wszytkim serca. Poki ta noc straszydłoroda. Ćieni swych nie rozbiie, i Lucyfer rany Dźień pokaże: O! znowuż i ten podeyzrány! Trwoga nagła znowu. Az sie Krol prezentuie w Woysku.
Bo z-nim rowno nowy grom, i wrzawa powstánie Z-tamtey strony przeprawy, kiedy tu Poganie, Wielkim gwałtem uderzą na zatarte owe Iescze Woźy, tam źnowu, gdźie wszytkie Woyskowe Cieżary i záwady pozostałe byiy, Obroćiwszy pod Zborow, ze wszytkiey go śiły Kozacy dobywáią: iednákże zrażeni I tam i tu.
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 88
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
: nie jednak traktując go grubo, Tylkoż mu odpowiedzą: Ze od Pana swego Czekają z-tą nowiną kogo sprawniejszego. Teraz się nie fundując na tej wiadomości. Przy zwyczajnej zostaną swojej ostróżności, I Wałowych obronach. Dopiero uwierzą Kiedy z-Dział po Kozackich Taborach uderzą Jednostajnym rumorem, i sam się im z-góry Prezentuje Chmielnicki: na Rumaku który Strojnym Turskim biegając, tak to pokazował, Ze był wesoł i z-szczęścia swego triumfował. Jako także i nasi z-których nie strzelali Do tąd jeszcze Kartanów, im się odezwali. Tak, że w-ogniu straszliwym, i kurzawie szczery, Słońca tedy jasnego niemal godzin cztery Znać
: nie iednak traktuiąc go grubo, Tylkoż mu odpowiedzą: Ze od Pána swego Czekaią z-tą nowiną kogo sprawnieyszego. Teraz się nie funduiąc na tey wiadomośći. Przy zwyczáyney zostaną swoiey ostrożnośći, I Wáłowych obronách. Dopiero uwierzą Kiedy z-Dźiał po Kozáckich Táborach uderzą Iednostaynym rumorem, i sam się im z-gory Prezentuie Chmielnicki: na Rumaku ktory Stroynym Turskim biegaiąc, tak to pokazował, Ze był wesoł i z-szczęśćia swego tryumfował. Iáko także i nasi z-ktorych nie strzelali Do tąd ieszcze Kartanow, im się odezwáli. Ták, że w-ogniu straszliwym, i kurzáwie szczery, Słońca tedy iasnego niemal godźin cztery Znać
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 96
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
miej nadzieje, bym twoją być miała, bom słowo niebieskiemu Młodzianowi dała!”. Tak i ja w swych zapałach do mojego wieńca z samego tylko nieba pragnę Oblubieńca, Temu tylko w mym sercu z róż uścielę łoże, bo szczyra miłość oraz dwóch kochać nie może. Zawsze się On w mych oczach mile prezentuje i (choć z dala) swą postać w sercu mym rysuje. Nie będąc Mu przytomną, często rozmawiałam, choć Go przy mnie nie było, ucha nadstawiałam, tak, jako więc żelazo bliskie przy magnesie, gdy mocą jego zaraz głowę w górę wzniesie, stąd Cynozura żaglom sydońskim przodkuje, zowąd masztem tesalskim
miej nadzieje, bym twoją być miała, bom słowo niebieskiemu Młodzianowi dała!”. Tak i ja w swych zapałach do mojego wieńca z samego tylko nieba pragnę Oblubieńca, Temu tylko w mym sercu z róż uścielę łoże, bo szczyra miłość oraz dwóch kochać nie może. Zawsze się On w mych oczach mile prezentuje i (choć z dala) swą postać w sercu mym rysuje. Nie będąc Mu przytomną, często rozmawiałam, choć Go przy mnie nie było, ucha nadstawiałam, tak, jako więc żelazo bliskie przy magnesie, gdy mocą jego zaraz głowę w górę wzniesie, stąd Cynozura żaglom sydońskim przodkuje, zowąd masztem tesalskim
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 136
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
głuszą przykro słuchających.
Niechby kto nieprzyzwyczajony wszedł na miejsce obrad naszich; czi mógłby sobie pomyślić, że tam agitur de forte królestwa; nie widząc ani powagi, którą mieć powinno tak zacne zgromadzenie, ani uwagi, na rozsądne i poziteczne zdania, ani konsyderacyj na niebezpiecźne przypadki, które zewsżąd premunt, lubo Ojczyzna prezentuje swoje bolesne rany, które bardziej drażniemy niż leczimy, tak dalece że może słusznie narzekać na nas i wymawiac nam: Heu patior telis vulnera facta meis.
Nie schodzi nam na tym, żebyśmy nie czuli, co nas boli, wszystek bowiem czas impendimus na wylicżaniu calamitatum, pobudzamy się do wspolnej kompasyj nad nieszczęściem Rzeczypospolitej
głuszą przykro słuchaiących.
Niechby kto nieprzyzwyczaiony wszedł na mieysce obrad nasźych; cźy mogłby sobie pomyślić, źe tam agitur de forte krolestwa; nie widząc ańi powagi, ktorą mieć powinno tak zacne zgromadzenie, ańi uwagi, na rozsądne y poźyteczne zdańia, ańi konsyderacyi na ńiebespiecźne przypadki, ktore zewsźąd premunt, lubo Oycźyzna prezentuie swoie bolesne rany, ktore bardźiey draźniemy niź lecźymy, tak dalece źe moźe słusznie narzekać na nas y wymawiac nam: Heu patior telis vulnera facta meis.
Nie schodźi nam na tym, źebyśmy nie cźuli, co nas boli, wszystek bowiem cźas impendimus na wylicźaniu calamitatum, pobudzamy się do wspolney kompassyi nad nieszczęśćiem Rzeczypospolitey
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 67
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733