do pokoju. Z którego kraju, znowu pytam, i czem Pieczętuje się; odpowie: Lubiczem. Nie dziwuję się, że tak siebie blisko, Bo to z natury, herb ten a przezwisko; Gdzieś pod Dubieckiem wioskę i ojca ma, Z Tuligłów jedzie; wszytko, myślę, kłama. Aż skoro list on przeczytam i datę, Gdzie mi pan jego zaleca prywatę, Widzę, że prawda; lecz żona nie wierzy, Ani sama przyść, ani do wieczerzy Pannom nie każe, wstydzą się tytułu, Lecz go wyskrobać trudno z protokółu. Nie podlega to najmniejszej paskudzie, Co Pan Bóg stworzył, a okrzcili ludzie. Nazajutrz, skoro
do pokoju. Z którego kraju, znowu pytam, i czem Pieczętuje się; odpowie: Lubiczem. Nie dziwuję się, że tak siebie blisko, Bo to z natury, herb ten a przezwisko; Gdzieś pod Dubieckiem wioskę i ojca ma, Z Tuligłów jedzie; wszytko, myślę, kłama. Aż skoro list on przeczytam i datę, Gdzie mi pan jego zaleca prywatę, Widzę, że prawda; lecz żona nie wierzy, Ani sama przyść, ani do wieczerzy Pannom nie każe, wstydzą się tytułu, Lecz go wyskrobać trudno z protokółu. Nie podlega to najmniejszej paskudzie, Co Pan Bóg stworzył, a okrzcili ludzie. Nazajutrz, skoro
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 199
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mało; Przyznam, że mi się więcej blwać niźli jeść chciało. 183 (P). Z FRANTEM PO FRANTOWSKU
Kiedy czeladź przyjmują zwyczajnie na Gody, Chcąc mi służyć, pachołek przyszedł w dom mój młody. Chwali się; jeśli czytać, pisać umie, pytam. „Mogę — rzecze — napisać, ale nie przeczytam.” Co ten frant, myślę sobie, powieda za plotkę? „Chłopcze, podaj kałamarz.” Aż on mnie łąkotkę Napisawszy podaje. „Przeczytajże” — rzekę. „Czytaj Waszmość, nie umiem, bo za panem tekę Nosząc tyłem się uczył.” Dawszy mu na piwo: „Po arabsku nie
mało; Przyznam, że mi się więcej blwać niźli jeść chciało. 183 (P). Z FRANTEM PO FRANTOWSKU
Kiedy czeladź przyjmują zwyczajnie na Gody, Chcąc mi służyć, pachołek przyszedł w dom mój młody. Chwali się; jeśli czytać, pisać umie, pytam. „Mogę — rzecze — napisać, ale nie przeczytam.” Co ten frant, myślę sobie, powieda za plotkę? „Chłopcze, podaj kałamarz.” Aż on mnie łąkotkę Napisawszy podaje. „Przeczytajże” — rzekę. „Czytaj Waszmość, nie umiem, bo za panem tekę Nosząc tyłem się uczył.” Dawszy mu na piwo: „Po arabsku nie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 281
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
saniach wiezie w półachtełku. Pytam, co; jako mi się pić chciało w południe. Odpowie, że „Do dworskiej wodę wiozę studnie.” Dopiero dziś pierwszy raz taką widzę modę, Żeby kto drwa do łasa, w studnią woził wodę. 259. PROSZEK NA PCHŁY
Idę imo kram, aż w nowej ampule Przeczytam: Proszek dla płech, na tytułe; A wiedząc, że mi dokuczają z gruntu, Każę go sobie naważyć pół funtu. Więc ledwie siędę w gospodzie na łóżku, Pchła mi przypomni, jako tego proszku Zażywać trzeba: „Biegaj, chłopcze, lotem, I pytaj, co z tym robić antydotem.” Pyta
saniach wiezie w półachtełku. Pytam, co; jako mi się pić chciało w południe. Odpowie, że „Do dworskiej wodę wiozę studnie.” Dopiero dziś pierwszy raz taką widzę modę, Żeby kto drwa do łasa, w studnią woził wodę. 259. PROSZEK NA PCHŁY
Idę imo kram, aż w nowej ampule Przeczytam: Proszek dla płech, na tytule; A wiedząc, że mi dokuczają z gruntu, Każę go sobie naważyć pół funtu. Więc ledwie siędę w gospodzie na łóżku, Pchła mi przypomni, jako tego proszku Zażywać trzeba: „Biegaj, chłopcze, lotem, I pytaj, co z tym robić antydotem.” Pyta
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 304
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Czerwonych złotych przywalił kto worem. Że się fortuna sama ślepą czuje, Tak świat swobodnym ludziom zawięzuje. 296. GOSPODA W PROSZOWICACH
W starej mojej gospodzie w Proszowicach stanę; Widząc, że mi ktoś kredkę położył na ścianę, Turbuję się i jeszcze, kto taki, nie pytam,
Aż „na dwór jegomości” jakiegoś przeczytam. Wnetem się uspokoił w swojej wątpliwości: Ja będę stał w chałupie, na dwór jegomości! 297. GORE BABA
Z towarzyszem do wdowy niesłychanie szpetnej Wstąpię, jadąc z obozu, siedmiodziesiątletnej. Ledwie się jej przy niskim zaleci ukłonie, Zaraz jawnym miłości ogniem baba spłonie, Że go nie zje oczyma; młody był
Czerwonych złotych przywalił kto worem. Że się fortuna sama ślepą czuje, Tak świat swobodnym ludziom zawięzuje. 296. GOSPODA W PROSZOWICACH
W starej mojej gospodzie w Proszowicach stanę; Widząc, że mi ktoś kredkę położył na ścianę, Turbuję się i jeszcze, kto taki, nie pytam,
Aż „na dwór jegomości” jakiegoś przeczytam. Wnetem się uspokoił w swojej wątpliwości: Ja będę stał w chałupie, na dwór jegomości! 297. GORE BABA
Z towarzyszem do wdowy niesłychanie szpetnej Wstąpię, jadąc z obozu, siedmiodziesiątletnej. Ledwie się jej przy niskim zaleci ukłonie, Zaraz jawnym miłości ogniem baba spłonie, Że go nie zje oczyma; młody był
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 318
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
gniewają się, słyszę, Ale jeszcze aby raz o nich co napiszę; Jak ci mnie gdzie opadną wszyscy na przestrzeni, Bez mała się i moja głowa nie wyleni*. Przybiegł łysy furyjer od chorągwie wprzódy, Żeby pisał dla Niemców w mojej wsi gospody; Lecz tylko co błyśnie łbem z kapelusza gołem, Aż huzno napisane przeczytam nad czołem. Zwady ten złodziej szuka, aż go kat z oduznem Zadziergnie; swoję własną głowę zowie huznem. Śmieszno mi; cóż po piśmie, co, myślę, po świadku? I bez nich twój nagi łeb podobien do zadku. Pojźrę jakoś w kapelusz, aż na samym kraju Łużna wieś moja kredką wedle ich
gniewają się, słyszę, Ale jeszcze aby raz o nich co napiszę; Jak ci mnie gdzie opadną wszyscy na przestrzeni, Bez mała się i moja głowa nie wyleni*. Przybiegł łysy furyjer od chorągwie wprzódy, Żeby pisał dla Niemców w mojej wsi gospody; Lecz tylko co błyśnie łbem z kapelusza gołem, Aż huzno napisane przeczytam nad czołem. Zwady ten złodziej szuka, aż go kat z oduznem Zadziergnie; swoję własną głowę zowie huznem. Śmieszno mi; cóż po piśmie, co, myślę, po świadku? I bez nich twój nagi łeb podobien do zadku. Pojźrę jakoś w kapelusz, aż na samym kraju Łużna wieś moja kredką wedle ich
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 422
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z młodu naprzód do szkół, a potem do dworu aplikował, nie znać po tobie biedy i takiej, jako koło mnie, tarapaty. Upór mój temu winien, żem się z młodu nie chciał uczyć, ledwo że się, i to lada jako, podpisuję, a mało co, chyba modlitwę na książkach, przeczytam, którą bardziej umiem na pamięć, a to przecie dlatego, abym miał jaką taką różnicę od grubych wieśniaków. Światam mało widział, oprócz podczas Warszawę, alem i sam już dawno nie był, chyba tylko z daleka słyszę od przejeżdżających naszych sąsiadów braci szlachtów o rozruchach, którymi nas tu straszą po śmierci króla
z młodu naprzód do szkół, a potem do dworu applikował, nie znać po tobie biedy i takiej, jako koło mnie, tarapaty. Upór mój temu winien, żem się z młodu nie chciał uczyć, ledwo że się, i to lada jako, podpisuję, a mało co, chyba modlitwę na książkach, przeczytam, którą bardziej umiem na pamięć, a to przecie dlatego, abym miał jaką taką różnicę od grubych wieśniaków. Światam mało widział, oprócz podczas Warszawę, alem i sam już dawno nie był, chyba tylko z daleka słyszę od przejeżdżających naszych sąsiadów braci szlachtów o rozruchach, którymi nas tu straszą po śmierci króla
Skrót tekstu: SzlachSasRzecz
Strona: 213
Tytuł:
Rozmowa dwóch szlachty
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
dialogi
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
Po papiesku się żegnać poczęła od strachu, A Pan też rozgniewany precz odleciał z gmachu, List tylko porzuciwszy niedaleko pieca, Który Hern Luter Martyn, nasza jasna świeca, Do nas napisać raczył na suplikę onę, Którąśmy Burchardowi dali byli w trunę, Którą ja, łaskom waszym, nie mieszkając wiele,
Na kazaniu przeczytam w tę przyszłą niedzielę. Jaki to Pan nasz straszny, jeśli nie wierzycie, Opalony wąs jeden dziś u mnie ujrzycie. A tak, namilsze dziatki, zejdźmy się po ranu, Dziękując za takową łaskę swemu Panu. Chwalmy go społem wszyscy, i starzy i dzieci, Za jeszcze z nas któremu ten Duch w gębę
Po papiesku się żegnać poczęła od strachu, A Pan też rozgniewany precz odleciał z gmachu, List tylko porzuciwszy niedaleko pieca, Który Hern Luter Martyn, nasza jasna świeca, Do nas napisać raczył na suplikę onę, Którąśmy Burchardowi dali byli w trunę, Którą ja, łaskom waszym, nie mieszkając wiele,
Na kazaniu przeczytam w tę przyszłą niedzielę. Jaki to Pan nasz straszny, jeśli nie wierzycie, Opalony wąs jeden dziś u mnie ujrzycie. A tak, namilsze dziatki, zejdźmy się po ranu, Dziękując za takową łaskę swemu Panu. Chwalmy go społem wszyscy, i starzy i dzieci, Za jeszcze z nas któremu ten Duch w gębę
Skrót tekstu: ChądzJRelKontr
Strona: 297
Tytuł:
Relacja
Autor:
Jan Chądzyński
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
z jawną szkodą, Wprzód racjami, potem rogami się bodą. Cóż, gdzie się o pieniądze cudze zgodzą zwajcy! Bo nic nie masz trudnego złotej, mówią, szwajcy. Lubo wadzą, lubo się jednają panowie, Trzeszczą ubogim kmieciom czupryny na głowie. 4. RĘCE CHRYSTUSOWE
Kupując coś dziecięciu w aptece na glisty, Przeczytam na ampule słowa: Manus Chrysti. „Wżdy Pan Jezus z rękoma wszedł do nieba — rzekę — Wierę by słuszna skarać o ten grzech aptekę.” Tu aptekarz: „Nie ręka, lecz która pochadza, W tym słoju leży, z ręku Chrystusowych władza.” A ja: „Czemuż się o niej
z jawną szkodą, Wprzód racyjami, potem rogami się bodą. Cóż, gdzie się o pieniądze cudze zgodzą zwajcy! Bo nic nie masz trudnego złotej, mówią, szwajcy. Lubo wadzą, lubo się jednają panowie, Trzeszczą ubogim kmieciom czupryny na głowie. 4. RĘCE CHRYSTUSOWE
Kupując coś dziecięciu w aptece na glisty, Przeczytam na ampule słowa: Manus Christi. „Wżdy Pan Jezus z rękoma wszedł do nieba — rzekę — Wierę by słuszna skarać o ten grzech aptekę.” Tu aptekarz: „Nie ręka, lecz która pochadza, W tym słoju leży, z ręku Chrystusowych władza.” A ja: „Czemuż się o niej
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 8
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Morza, i Piekła. T. Nic się nie frasuję o kursory Wmci zróżnych Prowincyj. A dobrze, zem sobie przypomniał, nie masz godziny, jako mi oddał List człek z podługowatą brodą, barzo podobny albo Filozofowi, albo Poecie, albo Gratianowi Compositorowi uciesznych Tragedyj. B. Ukaż, niech obaczę, i przeczytam Tytuł, Arcy niesłychanemu, arcy straszliwemu Bohatyrowi burzącemu, piorunowi krwawych Ekspedytij. Rozumiem, rozumiem, mnie należy, właśnie, a nie komu inszemu. Otoż czytać poczynąm, pod pieczęcią cichego milczenia, ha, ha, ha. T. Panie mój, dajże go zabitej śmierci, toć się Wmść uśmiał
Morzá, y Piekłá. T. Nic się nie frásuię o kursory Wmći zrożnych Provinciy. A dobrze, zem sobie przypomniał, nie mász godźiny, iáko mi oddał List człek z podługowátą brodą, bárzo podobny álbo Philosophowi, álbo Poećie, álbo Grátianowi Cõpositorowi vćiesznych Trágedyi. B. Vkaż, niech obaczę, y przeczytam Tytuł, Arcy niesłychánemu, árcy strászliwemu Bohátyrowi burzącemu, piorunowi krwáwych Expedytiy. Rozumiem, rozumiem, mnie należy, właśnie, á nie komu inszemu. Otoż czytáć poczynąm, pod pieczęćią ćichego milczenia, há, há, há. T. Pánie moy, dayże go zábitey śmierći, toć się Wmść vśmiał
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 38
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
co rano. Zna to do siebie, że jej lata z cieniem, Znikneły, że dni na wiatr poszły z dymem, Zna to, że ona sama jest zgorszeniem Poddanym sobie, że ona Kaimem Stała się dla nich swych rodzonych Braci, Ona za wszystkich pokutą wypłaci. Rzekł Pan: wnidź, do mnie, przeczytam, co pisze, Niewdzięczna moja, zła Oblubienica, Głos stękający gdy z jaskini słyszę, Mam litość, że to ta Synogarlica, Która kochanka utraciwszy szuka, Serce się z żalu w sierocie rozpuka. Obaczę, jeźli do mnie się powraca, Poznam styl, koncept mojej ukochanej, Alić czytanie, w pierwszym wierszu skraca
co ráno. Zná to do siebie, że iey láta z cieniem, Znikneły, że dni ná wiatr poszły z dymem, Zná to, że ona sama iest zgorszeniem Poddanym sobie, że ona Kaimem Stáła się dla nich swych rodzonych Braci, Ona zá wszystkich pokutą wypłaci. Rzekł Pan: wnidź, do mnie, przeczytam, co pisze, Niewdzięczna moia, zła Oblubienica, Głos stękaiący gdy z iaskini słyszę, Mam litość, że to ta Synogarlica, Ktora kochanka utráciwszy szuka, Serce się z żalu w sierocie rozpuka. Obáczę, ieźli do mnie się powráca, Poznam styl, koncept moiey ukochaney, Alić czytanie, w pierwszym wierszu skráca
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 236
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752