choć nic nieboli Ból mam choć bez rany. Krzywdę jawną ponoszę/ Pomsta bez sposobu/ Przepłacąm/ łaję proszę Żyw idę do grobu/ Gdzie odpust zawołany/ Gdzie kiermasz nie podły Tam niosę człek stroskany Oferty i modły. Leć głuche nieba na złość Prośb mych nieprzyjmują/ A mnie wstyd gniew i żałość Haniebnie przejmują. Egzorcyzm nie pomoże Ni żadne ofiary/ Takli twej mocy Boże? Sprzeciwią się czary/ Ej rata kto cnotliwy? Wspomóż w doległości/ Odczyń kunszt ten złośliwy Dla Bożej miłości. Radzę się Rejnekiera Defekt powiadając/ Jak mi zbiegła Wenera Pomocy szukając. Wspominam dawne siły Zem bywał w tej Cenie/ Iże
choć nic nieboli Bol mąm choć bez rány. Krzywdę iáwną ponoszę/ Pomstá bez sposobu/ Przepłacąm/ łáię proszę Zyw idę do grobu/ Gdźie odpust záwołány/ Gdźie kiermász nie podły Tám niosę człek stroskány Offerty i modły. Leć głuche niebá ná złość Prozb mych nieprzyimuią/ A mnie wstyd gniew y żáłość Hániebnie przeymuią. Exorcyzm nie pomoże Ni żadne ofiáry/ Tákli twey mocy Boże? Sprzećiwią się czáry/ Ey rátá kto cnotliwy? Wspomoż w doległośći/ Odczyń kunszt tęn złośliwy Dla Bożey miłośći. Rádzę się Reynekierá Defekt powiádáiąc/ Iák mi zbiegłá Venera Pomocy szukáiąc. Wspominam dawne śiły Zem bywał w tey Cęnie/ Iże
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 213
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
kornetów rajtarii i dwie chorągwie dragonii p. Ogińskiego: oficerów 27, rajtarii i dragonii 132 przyprowadziłem hetmanowi; drudzy wycięci, prowianty moskiewskie zabrałem. Panu Bogu stąd niech chwała będzie.
Z pod Drui powracając na Rygę pod Janiszki i nakładając kilkadziesiąt mil, a to dla wziętych wiadomości, że książę Wiśniowiecki chciał nas przejmować: od strugów powracających na Ruś, miałem honoraria wielkie tak gotowych pieniędzy, jako win i rozmaitego korzenia. Podjazd księcia Wiśniowieckiego die 17 Julii pod Rygą ku Mitawie przebierającym się chciał szkodzić, aleśmy go znieśli szczęśliwie, pędząc na mil całe pięć.
20 Julii stanąłem w obozie gloriose przyjęty od swojego wojska i
kornetów rajtaryi i dwie chorągwie dragonii p. Ogińskiego: oficerów 27, rajtaryi i dragonii 132 przyprowadziłem hetmanowi; drudzy wycięci, prowianty moskiewskie zabrałem. Panu Bogu ztąd niech chwała będzie.
Z pod Drui powracając na Rygę pod Janiszki i nakładając kilkadziesiąt mil, a to dla wziętych wiadomości, że książę Wiśniowiecki chciał nas przejmować: od strugów powracających na Ruś, miałem honoraria wielkie tak gotowych pieniędzy, jako win i rozmaitego korzenia. Podjazd księcia Wiśniowieckiego die 17 Julii pod Rygą ku Mitawie przebierającym się chciał szkodzić, aleśmy go znieśli szczęśliwie, pędząc na mil całe pięć.
20 Julii stanąłem w obozie gloriose przyjęty od swojego wojska i
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 120
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
nieprzyjaciela, W kompucie się ich nie doliczy wiela, Że się i całe wojska choć próżnują Wszcząt zrujnują.
Zal srogi patrzać, gdy ich nie tak wiele Miecz srogi na swym bojowisku ściele, Jak pościnanych za oboz wyniosą Okrutną kosą.
Gdyś zdrów, a przyjdzieć jechać na podsłuchy, Choć cię wskroś prawie mroz przejmuje suchy, Choć cię deszcz z śniegiem w same siekąc oczy Do szczętu zmoczy,
Trwaj przecię i stój, bo jak ruszonego Z pierwszego miejsca abo zdrzymanego Najdzie cię strażnik a powieć trzy słowa, Toć spadnie głowa.
Będziesz Ii też stał i na dniowej straży, Źle cię deszcz zmoczył, lepiej cię wysmaży Słońce,
nieprzyjaciela, W kompucie się ich nie doliczy wiela, Że się i całe wojska choć prożnują Wszcząt zruinują.
Zal srogi patrzać, gdy ich nie tak wiele Miecz srogi na swym bojowisku ściele, Jak pościnanych za oboz wyniosą Okrutną kosą.
Gdyś zdrow, a przyjdzieć jechać na podsłuchy, Choć cię wskroś prawie mroz przejmuje suchy, Choć cię deszcz z śniegiem w same siekąc oczy Do szczętu zmoczy,
Trwaj przecię i stoj, bo jak ruszonego Z pierwszego miejsca abo zdrzymanego Najdzie cię strażnik a powieć trzy słowa, Toć spadnie głowa.
Będziesz Ii też stał i na dniowej straży, Źle cię deszcz zmoczył, lepiej cię wysmaży Słońce,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 342
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
purgansem i trunki do wanny, I dla żołądka (a ona ku głowie) Piłeś z pisarzem wódeczkę we Lwowie. A czegom jeszcze nie przepomniał mało I co mię z łaski bogów nie potkało, Piłeś i wodę, kiedy w Dzikie Pola Wziął cię był z sobą dziedzic z Koniecpola, Kędyś ty krymskie przejmując bieguny, Dniepr przez Kuczkasów i wąskie Burhuny Przebył i piłeś tam jego strumienie, Gdzie w Euksyn wpada przy Aslam Kirmenie; Piłeś go wyżej przy pierwszym porohu Kodackim, piłeś czarną wodę z Bohu,
Wiesz, jaki mają smak Piszczanne Brody I że nie Sine, jak je zową, Wody Ani Mołoczne płyną
purgansem i trunki do wanny, I dla żołądka (a ona ku głowie) Piłeś z pisarzem wódeczkę we Lwowie. A czegom jeszcze nie przepomniał mało I co mię z łaski bogów nie potkało, Piłeś i wodę, kiedy w Dzikie Pola Wziął cię był z sobą dziedzic z Koniecpola, Kędyś ty krymskie przejmując bieguny, Dniepr przez Kuczkasów i wąskie Burhuny Przebył i piłeś tam jego strumienie, Gdzie w Euksyn wpada przy Aslam Kirmenie; Piłeś go wyżej przy pierwszym porohu Kodackim, piłeś czarną wodę z Bohu,
Wiesz, jaki mają smak Piszczanne Brody I że nie Sine, jak je zową, Wody Ani Mołoczne płyną
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 55
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
fortunna, a swego Chowaj w świeżej pamięci sługę powolnego. 761. Lament w zakochaniu.
Muzo, powiedz przyczynę, czemu oczy moje Ustawnego niespania cierpią niepokoje? Słońce mi się leniwej nocy długie zdadzą, A utęsknionym myślom lada sny zawadzą, Choć mi ani gorączka ogniem swym dojmuje, Ani mię słońce, ani mroźny wiatr przejmuje. Snadź miłość ma choroba, która serce żarzy Nieodbitym promieniem ślicznej Anny twarzy. Z nią mówię choć jej niemasz, we śnie i na jawi. Ta i we dnie i w nocy myśli moje bawi. Przez sercowładnej proszę słodki hołd Diony, Przez Kupidowe strzały i łuczek złocony, Folguj, o śliczna nimfo!
fortunna, a swego Chowaj w świeżej pamięci sługę powolnego. 761. Lament w zakochaniu.
Muzo, powiedz przyczynę, czemu oczy moje Ustawnego niespania cierpią niepokoje? Słońce mi się leniwej nocy długie zdadzą, A utęsknionym myślom lada sny zawadzą, Choć mi ani gorączka ogniem swym dojmuje, Ani mię słońce, ani mroźny wiatr przejmuje. Snadź miłość ma choroba, ktora serce żarzy Nieodbitym promieniem ślicznej Anny twarzy. Z nią mowię choć jej niemasz, we śnie i na jawi. Ta i we dnie i w nocy myśli moje bawi. Przez sercowładnej proszę słodki hołd Dyony, Przez Kupidowe strzały i łuczek złocony, Folguj, o śliczna nimfo!
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 233
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
w nich zdało mu się naśladowania godnego...
Co zaś czasem słyszeć się daje bez uwagi mówiących: co nam do cudzych krajów i zwyczajów? To nadto po sarmacku. Wyżej rozum podniósłszy, obaczemy, że żadnego w świecie kraju nie było i nie masz, który by od inszych sąsiedzkich czy dalszych krajów rządu nie przejmował lepszego, który by na model gdzie indziej obserwowanych praw i zwyczajów, ludziom pożytecz-
nych, swoich nie reformował i nie polepszał ustaw. Jakoż dzikość to jakąś znaczy, nie ludzki rozsądek widzieć by co najlepszego u inszych, a ich naśladować w tym nie chcieć dla tej jednej przyczyny, że to są obcych krajów wymysły
w nich zdało mu się naśladowania godnego...
Co zaś czasem słyszeć się daje bez uwagi mówiących: co nam do cudzych krajów i zwyczajów? To nadto po sarmacku. Wyżej rozum podniósłszy, obaczemy, że żadnego w świecie kraju nie było i nie masz, który by od inszych sąsiedzkich czy dalszych krajów rządu nie przejmował lepszego, który by na model gdzie indziej obserwowanych praw i zwyczajów, ludziom pożytecz-
nych, swoich nie reformował i nie polepszał ustaw. Jakoż dzikość to jakąś znaczy, nie ludzki rozsądek widzieć by co najlepszego u inszych, a ich naszladować w tym nie chcieć dla tej jednej przyczyny, że to są obcych krajów wymysły
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 295
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
koń, i on sam bieżąc natarczywie Postrzelony pospołu, szwankował szkodliwie. Czego Hetman postrzegszy każe zwieść co precy Konnych wszystkich na stronę: a kształtem zajęcy, Albo liszek przypadłych, Noldowi z-Piechotą Ruszac ich z tych posieczy. Czego on z-ochotą Podjąwszy się, strychuje zaraz las głęboki, I tu i tam przejmując nie doszłe przeskoi, Ze ich w-pole wyrazi, że kto się pokaże, Biorą, wiążą, ścinają zastąpione Straże. Książęciu Radziwiłowi Summa polecona Wojny. Hołotą zabity. Podobajło po nim. Aż Krzeczewski nastąpi sam z Wojskiem Część TRZECIA Walna z nim pod Rzeczyca potrzeba Litewska. Komorowski jako opportuné przybył. Skąd uciecze
koń, i on sam bieżąc natarczywie Postrzelony pospołu, szwankował szkodliwie. Czego Hetman postrzegszy każe zwieść co precy Konnych wszystkich na stronę: á kształtem zaięcy, Albo liszek przypadłych, Noldowi z-Piechotą Ruszac ich z tych posieczy. Czego on z-ochotą Podiąwszy się, strychuie zaraz las głęboki, I tu i tam przeymuiąc nie doszłe przeskoi, Ze ich w-pole wyraźi, że kto się pokaże, Biorą, wiążą, śćinaią zastąpione Stráże. Xiążeciu Radźiwiłowi Summa polecona Woyny. Hołotą zabity. Podobayło po nim. Aż Krzeczewski nástąpi sam z Woyskiem CZESC TRZECIA Walna z nim pod Rzeczyca potrzeba Litewska. Komorowski iako opportuné przybył. Zkąd ućiecze
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 101
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
nie żyjecie sforne we wszytkim pary, cnotami małżeńskimi jako obadwa luminarze regularnie świtne? Kędy jest czystość wasza w ocyrklowanym zażywaniu się panieńska, kędy zobopólna obserwancja do przysiężonej powinności mająca się ostrożnie? Kędy wspólny raz w nieszczęściu i owszem, antagonizująca w cierpieniu wola? Gdzie żona mężówe, mąż małżonki swojej partykularne dolegliwości nie tylko przejmować, ale i sam grób zastępować z miłości pragnęli. Gdzie na najmniejszy jedno drugiego razik bolało zaraz i stękało, na krwawy przypadek martwiało, na niebezpieczny obumierało i konało, gdzie wspołeczna obecność pociechą i ukontentowaniem, nie przytomność doczesna tęsknicami, nudnościami i lamentem serca i oka do woli nasycić nie mogły, a dopieroż przez
nie żyjecie sforne we wszytkim pary, cnotami małżeńskimi jako obadwa luminarze regularnie świtne? Kędy jest czystość wasza w ocyrklowanym zażywaniu się panieńska, kędy zobopólna obserwancyja do przysiężonej powinności mająca się ostrożnie? Kędy wspólny raz w nieszczęściu i owszem, antagonizująca w cierpieniu wola? Gdzie żona mężowe, mąż małżonki swojej partykularne dolegliwości nie tylko przejmować, ale i sam grób zastępować z miłości pragnęli. Gdzie na najmniejszy jedno drugiego razik bolało zaraz i stękało, na krwawy przypadek martwiało, na niebezpieczny obumierało i konało, gdzie wspołeczna obecność pociechą i ukontentowaniem, nie przytomność doczesna tęsknicami, nudnościami i lamentem serca i oka do woli nasycić nie mogły, a dopieroż przez
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 263
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
siła cudów się staje/ które trudno opisać/ jednak tam wszedszy/ obaczysz znaki i Vota/ gdzie tak wiele Ojców świętych Papieżów/ Cesarzów/ Książąt/ i Panów/ przez ufność i wiarę/ którą do tamtego miejsca mieli/ wysłuchani byli. Jest tamże przy Alla Nonciata, jeden wielki Spital, do którego najwięcej chorych przejmują/ tych co przy Dworze Książęczym/ nasłużbie są: gdzie chory wielką pilność/ i wygodę swoje ma/ mając wszelakie/ od łożek i pościeli chędogi opatrzenie. Potym pójdziesz/ prosto wulicze/ którą przeszedszy/ obaczysz na Tumie Kościół/ a Sancta Maria degli fiory nazwany/ kosztownie od białego/ i czerwonego wybudowany marmuru
śiłá cudow się stáie/ ktore trudno opisáć/ iednák tám wszedszy/ obáczysz znáki y Votá/ gdźie ták wiele Oycow świętych Papieżow/ Cesárzow/ Xiążąt/ y Pánow/ przez vfność y wiárę/ ktorą do támtego mieyscá mieli/ wysłucháni byli. Iest támże przy Alla Nonciata, ieden wielki Spital, do ktorego naywięcy chorych przeymuią/ tych co przy Dworze Xiążęczym/ násłużbie są: gdźie chory wielką pilność/ y wygodę swoie ma/ máiąc wszelákie/ od łożek y pośćieli chędogi opátrzenie. Potym poydźiesz/ prosto wulicze/ ktorą przeszedszy/ obaczysz ná Thvmie Kośćioł/ á Sancta Maria degli fiori názwany/ kosztownie od białego/ y czerwonego wybudowány mármuru
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 75
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
Warszawy, to jest Ogińskiego, podstolego lit., i Pocieja, podkomorzego brzeskiego, o czym gdy Sapiehowie dali znać Sapiezie, pisarzowi naówczas polnemu lit., potem wojewodzie podlaskiemu, będącemu w Wysokiem, aby tych posłów do Warszawy nie dopuścił, tedy Sapieha, pisarz polny, zebrawszy, co mógł, ludzi posłał. Przejmując Ogińskiego i Pocieja, dogonili ich pod Łosicami. Pociej jako lekszy wpadł na konia i przybiegłszy do Mordów, wpadł do dworu do Godlewskiego, starosty nurskiego, który zatarasowawszy dwór, dał mu obronę, a Ogińskiego otyłego, nie mogącego dosieść konia, zabito.
Na koniec mając protekcją królewską, spraktykowaną pierwej sekretnie, razem cała
Warszawy, to jest Ogińskiego, podstolego lit., i Pocieja, podkomorzego brzeskiego, o czym gdy Sapiehowie dali znać Sapiezie, pisarzowi naówczas polnemu lit., potem wojewodzie podlaskiemu, będącemu w Wysokiem, aby tych posłów do Warszawy nie dopuścił, tedy Sapieha, pisarz polny, zebrawszy, co mógł, ludzi posłał. Przejmując Ogińskiego i Pocieja, dogonili ich pod Łosicami. Pociej jako lekszy wpadł na konia i przybiegłszy do Mordów, wpadł do dworu do Godlewskiego, starosty nurskiego, który zatarasowawszy dwór, dał mu obronę, a Ogińskiego otyłego, nie mogącego dosieść konia, zabito.
Na koniec mając protekcją królewską, spraktykowaną pierwej sekretnie, razem cała
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 63
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986