purgansem i trunki do wanny, I dla żołądka (a ona ku głowie) Piłeś z pisarzem wódeczkę we Lwowie. A czegom jeszcze nie przepomniał mało I co mię z łaski bogów nie potkało, Piłeś i wodę, kiedy w Dzikie Pola Wziął cię był z sobą dziedzic z Koniecpola, Kędyś ty krymskie przejmując bieguny, Dniepr przez Kuczkasów i wąskie Burhuny Przebył i piłeś tam jego strumienie, Gdzie w Euksyn wpada przy Aslam Kirmenie; Piłeś go wyżej przy pierwszym porohu Kodackim, piłeś czarną wodę z Bohu,
Wiesz, jaki mają smak Piszczanne Brody I że nie Sine, jak je zową, Wody Ani Mołoczne płyną
purgansem i trunki do wanny, I dla żołądka (a ona ku głowie) Piłeś z pisarzem wódeczkę we Lwowie. A czegom jeszcze nie przepomniał mało I co mię z łaski bogów nie potkało, Piłeś i wodę, kiedy w Dzikie Pola Wziął cię był z sobą dziedzic z Koniecpola, Kędyś ty krymskie przejmując bieguny, Dniepr przez Kuczkasów i wąskie Burhuny Przebył i piłeś tam jego strumienie, Gdzie w Euksyn wpada przy Aslam Kirmenie; Piłeś go wyżej przy pierwszym porohu Kodackim, piłeś czarną wodę z Bohu,
Wiesz, jaki mają smak Piszczanne Brody I że nie Sine, jak je zową, Wody Ani Mołoczne płyną
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 55
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
koń, i on sam bieżąc natarczywie Postrzelony pospołu, szwankował szkodliwie. Czego Hetman postrzegszy każe zwieść co precy Konnych wszystkich na stronę: a kształtem zajęcy, Albo liszek przypadłych, Noldowi z-Piechotą Ruszac ich z tych posieczy. Czego on z-ochotą Podjąwszy się, strychuje zaraz las głęboki, I tu i tam przejmując nie doszłe przeskoi, Ze ich w-pole wyrazi, że kto się pokaże, Biorą, wiążą, ścinają zastąpione Straże. Książęciu Radziwiłowi Summa polecona Wojny. Hołotą zabity. Podobajło po nim. Aż Krzeczewski nastąpi sam z Wojskiem Część TRZECIA Walna z nim pod Rzeczyca potrzeba Litewska. Komorowski jako opportuné przybył. Skąd uciecze
koń, i on sam bieżąc natarczywie Postrzelony pospołu, szwankował szkodliwie. Czego Hetman postrzegszy każe zwieść co precy Konnych wszystkich na stronę: á kształtem zaięcy, Albo liszek przypadłych, Noldowi z-Piechotą Ruszac ich z tych posieczy. Czego on z-ochotą Podiąwszy się, strychuie zaraz las głęboki, I tu i tam przeymuiąc nie doszłe przeskoi, Ze ich w-pole wyraźi, że kto się pokaże, Biorą, wiążą, śćinaią zastąpione Stráże. Xiążeciu Radźiwiłowi Summa polecona Woyny. Hołotą zabity. Podobayło po nim. Aż Krzeczewski nástąpi sam z Woyskiem CZESC TRZECIA Walna z nim pod Rzeczyca potrzeba Litewska. Komorowski iako opportuné przybył. Zkąd ućiecze
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 101
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Warszawy, to jest Ogińskiego, podstolego lit., i Pocieja, podkomorzego brzeskiego, o czym gdy Sapiehowie dali znać Sapiezie, pisarzowi naówczas polnemu lit., potem wojewodzie podlaskiemu, będącemu w Wysokiem, aby tych posłów do Warszawy nie dopuścił, tedy Sapieha, pisarz polny, zebrawszy, co mógł, ludzi posłał. Przejmując Ogińskiego i Pocieja, dogonili ich pod Łosicami. Pociej jako lekszy wpadł na konia i przybiegłszy do Mordów, wpadł do dworu do Godlewskiego, starosty nurskiego, który zatarasowawszy dwór, dał mu obronę, a Ogińskiego otyłego, nie mogącego dosieść konia, zabito.
Na koniec mając protekcją królewską, spraktykowaną pierwej sekretnie, razem cała
Warszawy, to jest Ogińskiego, podstolego lit., i Pocieja, podkomorzego brzeskiego, o czym gdy Sapiehowie dali znać Sapiezie, pisarzowi naówczas polnemu lit., potem wojewodzie podlaskiemu, będącemu w Wysokiem, aby tych posłów do Warszawy nie dopuścił, tedy Sapieha, pisarz polny, zebrawszy, co mógł, ludzi posłał. Przejmując Ogińskiego i Pocieja, dogonili ich pod Łosicami. Pociej jako lekszy wpadł na konia i przybiegłszy do Mordów, wpadł do dworu do Godlewskiego, starosty nurskiego, który zatarasowawszy dwór, dał mu obronę, a Ogińskiego otyłego, nie mogącego dosieść konia, zabito.
Na koniec mając protekcją królewską, spraktykowaną pierwej sekretnie, razem cała
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 63
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
A ponieważ J. Królewska Mość, pan mój miłościwy, przez IJ. M. PP. komisarzów swoich, przeze mnie uproszonych, nad zasługi moje wszystkie swoje pańskie kontestacje, duchownemi dobrodziejstwy przeciwko duszy mojej i przodków moich z niepojętej dobroci swojej pieczołuje, deklarując nie tylko gotowość z skarbu swego pro piis operibus, jako to przejmując fundatie brodzkie, moje własne i przodków moich, tak kościołowi dawno fundowanemu farskiemu brodzkiemu, jako i teraz nowo przeze mnie ojców Dominikanów założonemu, a osobliwie szpitalowi temu, i sumę żółkiewskiemu kościołowi należącą deklaruje się z skarbu swego pańskiego kazać wypłacić, do których wypłacenia tak państwo miłościwe, jako i ja sukcesora mego uwalniam. Viceversa
A ponieważ J. Królewska Mość, pan mój miłościwy, przez JJ. MM. PP. komissarzów swoich, przeze mnie uproszonych, nad zasługi moje wszystkie swoje pańskie kontestacje, duchownemi dobrodziejstwy przeciwko duszy mojej i przodkow moich z niepojętej dobroci swojej pieczołuje, deklarując nie tylko gotowość z skarbu swego pro piis operibus, jako to przejmując fundatie brodzkie, moje własne i przodków moich, tak kościołowi dawno fundowanemu farskiemu brodzkiemu, jako i teraz nowo przeze mnie ojców Dominikanów założonemu, a osobliwie szpitalowi temu, i summę żółkiewskiemu kościołowi należącą deklaruje się z skarbu swego pańskiego kazać wypłacić, do których wypłacenia tak państwo miłościwe, jako i ja successora mego uwalniam. Viceversa
Skrót tekstu: KoniecSTest
Strona: 380
Tytuł:
Testament
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
testamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1682
Data wydania (nie wcześniej niż):
1682
Data wydania (nie później niż):
1682
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
śmy się, aby ta ostroga wolności i naprawa praw szła określonym od prawa pospolitego i starodawnych zwyczajów dobrze utorowanym trybem od przodków naszych, nie przywodząc na ojczyznę swą nieszczęśliwych sąsiad, którzy w niewoli na nieostrożne przodków swych postępki teraz już ciężko narzekają, żałosnych przykładów. Czemu gwoli na sejmie przyszłym żądzą i prośby poddanych naszych łaskawie przejmując, do wykonania wszytkiego gotowość naszę, by tylko beła przystąpieła pożądana wszytkich stanów zgoda, szczerze ofiarowaliśmy i potym, gdy już niektórzy za inakszym postępków naszych udaniem na dostojeństwo nasze nazbyt bezpiecznemi słowy, a drudzy na nasze i wszytkiej R. P. bezpieczeństwo nawodzeniem różnego żołnierza następować i z tym na zjazdach nad prawo
śmy się, aby ta ostroga wolności i naprawa praw szła określonym od prawa pospolitego i starodawnych zwyczajów dobrze utorowanym trybem od przodków naszych, nie przywodząc na ojczyznę swą nieszczęśliwych sąsiad, którzy w niewoli na nieostrożne przodków swych postępki teraz już ciężko narzekają, żałosnych przykładów. Czemu gwoli na sejmie przyszłym żądzą i prośby poddanych naszych łaskawie przejmując, do wykonania wszytkiego gotowość naszę, by telko beła przystąpieła pożądana wszytkich stanów zgoda, szczerze ofiarowaliśmy i potym, gdy już niektórzy za inakszym postępków naszych udaniem na dostojeństwo nasze nazbyt bezpiecznemi słowy, a drudzy na nasze i wszytkiej R. P. bezpieczeństwo nawodzeniem różnego żołnierza następować i z tym na zjazdach nad prawo
Skrót tekstu: AktaPozn_I_1
Strona: 354
Tytuł:
Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego tom I
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
akta sejmikowe
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1616
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Włodzimierz Dworzaczek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1957
czasem z oceanu syn pięknej Latony Ze dniem jasnem poganiał na świat wóz złocony; Cyklop też z pierwszem światłem, jako więc czyniwał, Wracał się do jaskiniej i swem się ozywał Stadom, grając w piszczałkę, aby zostawiały Jaskinią i na paszą w pole wychadzały.
LV.
Trzymał rękę u jamy, w dziurze nas przejmując I żebyśmy z owcami nie wyszli, pilnując. A macał nas, gdy kozy i owce wypuszczał, I zaś nas, poczuwszy sierć albo wełnę, puszczał. Takiemeśmy sposobem z białemigłowami Wszyscy wyszli, koźlemi nakryci skórami; I nie wściągnął nikogo Cyklop, aż lękliwa We drzwiach była Lucyna, barzo bojaźliwa.
LVI.
czasem z oceanu syn pięknej Latony Ze dniem jasnem poganiał na świat wóz złocony; Cyklop też z pierwszem światłem, jako więc czyniwał, Wracał się do jaskiniej i swem się ozywał Stadom, grając w piszczałkę, aby zostawiały Jaskinią i na paszą w pole wychadzały.
LV.
Trzymał rękę u jamy, w dziurze nas przejmując I żebyśmy z owcami nie wyszli, pilnując. A macał nas, gdy kozy i owce wypuszczał, I zaś nas, poczuwszy sierć albo wełnę, puszczał. Takiemeśmy sposobem z białemigłowami Wszyscy wyszli, koźlemi nakryci skórami; I nie wściągnął nikogo Cyklop, aż lękliwa We drzwiach była Lucyna, barzo bojaźliwa.
LVI.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 15
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Petera, komenderowany od króla szwedzkiego, trzy czyli cztery tysiące ludzi z fortec małopolskich zwiedzonych do króla pod Nowe Miasto prowadził. Zaczym Czarniecki w lot kilkanaście tysięcy wojska kwarcianego komunikiem wziąwszy z sobą i ordę z Suppan Kazym Agą w kompanią przybrawszy, za Wisłę poszedł i pod Kazimierzem w bród Wisłę przebywszy, przeciwko temu Peterowi przejmując go dniem i nocą poszedł. A niedaleko Radomia albo raczej wwiosce Strzemesnej na noclegu stojących, wieczorem samym między borami napadłszy, w krąg wioskę opasał i przez całą noc gotowym wojskiem wartował. Szwedzi w wiosce stojąc postrzegłszy to, nagłym nieprzyjacielem przestraszeni także całą noc o sobie radzą, a na ostatek sprzysiągłszy się jeden za
Petera, komenderowany od króla szwedzkiego, trzy czyli cztery tysiące ludzi z fortec małopolskich zwiedzonych do króla pod Nowe Miasto prowadził. Zaczym Czarniecki w lot kilkanaście tysięcy wojska kwarcianego komunikiem wziąwszy z sobą i ordę z Suppan Kazym Agą w kompanią przybrawszy, za Wisłę poszedł i pod Kazimierzem w bród Wisłę przebywszy, przeciwko temu Peterowi przejmując go dniem i nocą poszedł. A niedaleko Radomia albo raczej wwiosce Strzemesnej na noclegu stojących, wieczorem samym między borami napadłszy, w krąg wioskę opasał i przez całą noc gotowym wojskiem wartował. Szwedzi w wiosce stojąc postrzegłszy to, nagłym nieprzyjacielem przestraszeni także całą noc o sobie radzą, a na ostatek sprzysiągłszy się jeden za
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 215
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
jednym co się nim mówiło. O Psiech
Taki pies głosu/ im ma więcej/ tym foremniejszy. Ma być ciekawy/ ale powolny/ żeby się wszędzie trąbie stawił/ i Myśliwcowi dał nawołać gdzie trzeba: żeby z nim gdzie chcąc w miejsca podobne założyć mógł: inaczej więcej będzie psował/ psy rozrywając/ niż naprawował przejmując. Nakoniec lepszy Przejemca nieciekawy/ niż swowolny: bo wżdy z nie ciekawym zakładając gdzie chce/ w miejsca podobne/ siła sobie zbroję/ a zatym jeżdząc co niepowolny/ siła miejsc podobnych opuszczać muszę/ abo je bez psów strychować/ które mnie on/ na stronę/ swym przejmowaniem odwabi. Są też drudzy psi
iednym co sie nim mowiło. O Pśiech
Táki pies głosu/ im ma więcey/ tym foremnieyszy. Ma być ćiekáwy/ ále powolny/ żeby sie wszędźie trąbie stáwił/ y Mysliwcowi dał náwołáć gdźie trzebá: żeby z nim gdźie chcąc w mieyscá podobne záłożyć mogł: inácżey więcey będźie psował/ psy rozrywáiąc/ niż nápráwował przeymuiąc. Nákoniec lepszy Przeiemcá niećiekáwy/ niż swowolny: bo wżdy z nie ćiekáwym zákłádáiąc gdźie chce/ w mieyscá podobne/ śiłá sobie zbroię/ á zátym ieżdząc co niepowolny/ śiłá mieysc podobnych opuszcżáć muszę/ ábo ie bez psow strychowáć/ ktore mnie on/ ná stronę/ swym przeymowániem odwabi. Są też drudzy pśi
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 30
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
/ nie rad widzi towarzystwa: Więc kiedy mu tego zmłodu nie oprzykrzą jako się przyopisaniu wprawowania szczeniąt wypisało/ nastarość już trudniej.
A jest ten/ który nietylko między psy zająca nie szuka/ i nie goni kiedy swego szuka/ abo goni/ abo choć sam nic nie robi/ i psy słyszy/ abo przejmując/ i zwławiając zająca/ abo goniąc nie idzie do nich: a który postkonniejszy jeszcze/ ten i to czyni/ ze kiedy go psi usłyszą wzławiając abo goniąc/ a przyda do niego/ zaraz porzuci zająca/ i pójdzie do nich precz. Pierwszy znośniejszy/ ten ostatni gorszy. Takiego psa na starość oduczyć trudno/
/ nie rad widźi towárzystwá: Więc kiedy mu tego zmłodu nie oprzykrzą iako sie przyopisániu wpráwowánia scżęniąt wypisáło/ nástárość iuż trudniey.
A iest ten/ ktory nietylko między psy záiącá nie szuka/ y nie goni kiedy swego szuka/ ábo goni/ ábo choć sam nic nie robi/ i psy słyszy/ ábo przeymuiąc/ y zwławiáiąc záiącá/ ábo goniąc nie idźie do nich: á ktory postkonnieyszy iescże/ ten y to cżyni/ ze kiedy go pśi vsłyszą wzławiáiąc ábo goniąc/ á przyda do niego/ záraz porzući záiącá/ y poydźie do nich precż. Pierwszy znośnieyszy/ ten ostátni gorszy. Tákiego psá ná stárość oducżyć trudno/
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 40
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
przygód/ i grzechów bronisz/ w-vtrapieniach cieszysz/ w-cięszkościach ratujesz/ w-vpadkach podnosisz/ w-wątpliwościach nauczasz.
7. Dziękujęć za to/ że ich do rozmowy namodlitwie i bogomyślności z-tobą mile przypuszczasz/ słuchasz/ cieszysz/ bawisz/ posilasz/ modlitwy i prośby ich wysłuchiwasz/ gotowość serca ich przyjmujesz i podobieństwo żądz ich przejmując poprzedzasz/ i prawie macierzyńskim sposobem łzy z-ich oczu serdecznych ścierasz/ samymi łzami ich dziwną odmianą cieszysz i karmisz. Pragnienia ich i samym przewłaczaniem wykonywasz/ abo w-co lepszego i onym pożyteczniejszego przemieniasz/ a żadnego ich do ciebie westchnienia darmo nieopuszczasz. Drogi doskonałości Chrześć:
8. Dziękujęć za to/ że im
przygod/ i grzechow bronisz/ w-vtrápieniách ćieszysz/ w-ćięszkośćiach rátuiesz/ w-vpadkách podnośisz/ w-wątpliwośćiách náuczasz.
7. Dźiękuięć zá to/ że ich do rozmowy námodlitwie i bogomyślnośći z-tobą mile przypuszczasz/ słuchasz/ ćieszysz/ báwisz/ pośilasz/ modlitwy i prośby ich wysłuchiwasz/ gotowość sercá ich przyimuiesz i podobieństwo żądz ich przeymuiąc poprzedzasz/ i práwie máćierzynskim sposobem łzy z-ich oczu serdecznych śćierasz/ sámymi łzámi ich dźiwną odmiáną ćieszysz i kármisz. Prágnienia ich i sámym przewłaczániem wykonywász/ ábo w-co lepszego i onym pożytecznieyszego przemieniasz/ á żadnego ich do ćiebie westchnienia dármo nieopuszczasz. Drogi doskonáłośći Chrześć:
8. Dźiękuięć zá to/ że im
Skrót tekstu: DrużbDroga
Strona: 450
Tytuł:
Droga doskonałości chrześcijańskiej
Autor:
Kasper Drużbicki
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665