: Aene: Peregrynacja. Malea co jest. Jakie to dziwy. Arabska.
Poetowie starzy/ w wierszach swoich śmiejąc się z Greków/ żałowali ich: Zejście mówi z Bogami wojnę wiodąc/ ludzi bez liczby pogubili/ których/ byście teraz mieli/ moglibyście górę Maleą począwszy zwierzchu aż do gruntu morza przekować/ aby tamtędy szło/ i okręty płynęły/ a nie tak długo przed nią stały/ abo się o przejechanie wzbyt często/ a darmo kusiły. I bez wszelkiej wątpliwości/ kiedyby przekowano/ prędzejby się wracały nawy z Wschodu na Zachód/ i z Azji do Europy/ bo nie może inędy jechać/
: Aene: Peregrinácya. Malea co iest. Iákie to dziwy. Arábska.
Poetowie stárzy/ w wierszách swoich śmieiąc sie z Grekow/ żáłowáli ich: Zeście mowi z Bogámi woynę wiodąc/ ludźi bez liczby pogubili/ ktorych/ byśćie teraz mieli/ moglibyście gorę Máleą począwszy zwierzchu áż do gruntu morzá przekowáć/ áby támtędy szło/ y okręty płynęły/ á nie ták długo przed nią stały/ ábo sie o przeiechánie wzbyt często/ á dármo kuśiły. Y bez wszelkiey wątpliwośći/ kiedyby przekowano/ prędzeyby sie wracáły nawy z Wschodu ná Zachod/ y z Azyey do Europy/ bo nie może inędy iecháć/
Skrót tekstu: BreyWargPereg
Strona: 64
Tytuł:
Peregrynacja arabska albo do grobu św. Katarzyny
Autor:
Bernhard Breydenbach
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
i przeciwko tamtej kamienice Jeden był pan dziedziczny, a ten bez ulicę Wąski ziemią loch kazał wybrać dla wygody Swej, by skryty miał przechod z tej do tej gospody. Tandem gdy to za czasem poszło w rozerwano, Ow długi przeforsztować loch środkiem kazano. Więc wyświadczysz-li taki akt przyjaźni ścisłej, Że go każesz przekować, na odwdzięce przyszłej Upewniam, że się mojej nie zawiedziesz paniej, Luboś powiedział, iże-ć nie należy na niej«.
Aż ow Saturnem spojrzy: »Proszę, panie bracie, Nec nominetur o tym, czym się urażacie! Koligacja zaszła, choćby co najgorzej Działo się, amnistia wieczna niech umorzy!
i przeciwko tamtej kamienice Jeden był pan dziedziczny, a ten bez ulicę Wąski ziemią loch kazał wybrać dla wygody Swej, by skryty miał przechod z tej do tej gospody. Tandem gdy to za czasem poszło w rozerwano, Ow długi przeforsztować loch środkiem kazano. Więc wyświadczysz-li taki akt przyjaźni ścisłej, Że go każesz przekować, na odwdzięce przyszłej Upewniam, że sie mojej nie zawiedziesz paniej, Luboś powiedział, iże-ć nie należy na niej«.
Aż ow Saturnem spojrzy: »Proszę, panie bracie, Nec nominetur o tym, czym się urażacie! Kolligacya zaszła, choćby co najgorzej Działo się, amnistya wieczna niech umorzy!
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 40
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
Nasze twój wóz: naszemi czary zorza bladnie. WYście karwich płomieniów/ przygasili snadnie. I niecierplowe karki pługiem zujmowali. Wyście walkę okrutną wężowcom oddali. Wy nie spałego Smoku/ snem twardym zmorzyli. Kraj naostatek Grecki złotem zbogacili. Teraz soków potrzeba starość w ynicować W kwiat młodości: wiotchy wiek na nowy przekować. Co zdarzycie: gdyż gwiazdy/ nie darmo błysnęły: Nie darmo lotne smoki/ z wozem przytachnęły. A w ten czas/ wóz opadły/ z niebiosów ujźrzała. Nań wsiadła/ i sprzężonych smoków pogłaskała: Lecem nawet po szyjach ręką potrząsnęła. Porwana w tym do góry; nad którym się mknęła Tessalskie Tempe
Nasze twoy woz: nászemi czáry zorzá bládnie. WYśćie kárwich płomieniow/ przygaśili snádnie. Y niećierplowe kárki pługiem zuymowáli. Wyśćie walkę okrutną wężowcom oddáli. Wy nie spáłego Smoku/ snem twardym zmorzyli. Kray náostátek Grecki złotem zbogáćili. Teraz sokow potrzebá stárość w ynicowáć W kwiát młodośći: wiotchy wiek ná nowy przekowáć. Co zdárzyćie: gdyż gwiazdy/ nie dármo błysnęły: Nie darmo lotne smoki/ z wozem przytachnęły. A w ten czás/ woz opádły/ z niebiosow vyźrzałá. Nan wśiádłá/ y sprzężonych smokow pogłaskáłá: Lecem nawet po szyiach ręką potrząsnęłá. Porwána w tym do gory; nád ktorym się mknęłá Tessalskie Tempe
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 167
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636