francuskiej krainie. DZIWY ABO ABSURDA
Wróbl siedzi na kościele, napinając kusze, Stamtąd woła na wilka: „Umykaj swej dusze!” ITEM
Trzy przęślice jechały na słomianym wozie; Koza wilka prowadzi w rucianym powrozie. ITEM
Stodoła się rozigrała, sarnę ułowiła, Co stępa obaczywszy oknem wyskoczyła. ITEM
Siekiera się rozbujała, Wisłę przepłynęła, Kobiałka się przeciwiąc z pierzem utonęła. ITEM
Kożuch poszedł do łasa i ułowił śledzia, Pomiotło zaś pływając zabiło niedźwiedzia. NAGROBEK KOSTYRZE
Kostyra tu spoczywa, nago urodzony, Nago z karczmy przychadzał, nago pogrzebiony. Nago na sąd powstanie i tak bez odzienia Będzie w piekle ogrzewał zadek u płomienia. WIZERUNEK SŁUGI WIERNEGO
Widzę
francuskiej krainie. DZIWY ABO ABSURDA
Wróbl siedzi na kościele, napinając kusze, Stamtąd woła na wilka: „Umykaj swej dusze!” ITEM
Trzy przęślice jechały na słomianym wozie; Koza wilka prowadzi w rucianym powrozie. ITEM
Stodoła się rozigrała, sarnę ułowiła, Co stępa obaczywszy oknem wyskoczyła. ITEM
Siekiera się rozbujała, Wisłę przepłynęła, Kobiałka się przeciwiąc z pierzem utonęła. ITEM
Kożuch poszedł do łasa i ułowił śledzia, Pomiotło zaś pływając zabiło niedźwiedzia. NAGROBEK KOSTYRZE
Kostyra tu spoczywa, nago urodzony, Nago z karczmy przychadzał, nago pogrzebiony. Nago na sąd powstanie i tak bez odzienia Będzie w piekle ogrzewał zadek u płomienia. WIZERUNEK SŁUGI WIERNEGO
Widzę
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 596
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
z tego wojska Elearów przedziwnym jest opiekunem. Pod czasem tego pogromu, gdy co żywo najwięcej się ich przez Dunaj ku Wiedniowi aż do pierwszej wyspy darło, szynkarka jedna w połogu, albo raczej w niepokoju leżąca, wpadłszy na bachmata z dzieciątkiem (któremu dopiero trzy dni było) i z ośmiąset talarów bitych, Dunaj szczęśliwie przepłynęła. Której przedziwnej łasce bożej tak się wszystek Wiedeń dziwował, iż wiele znacznych pań starały się potem widzieć tę niebogę przestraszoną. Ten pogrom tak dziwno różne odmiany w Wiednia porobił; iż się właśnie wichrowatemu zaćmieniu w jasny dzień nagle przypadłemu, i prędko mijającemu, najraźniej mógł przyrównać. Bo jako wesoło jasny dzień wichrowate zaćmienie nastąpieniem
z tego wojska Elearów przedziwnym jest opiekunem. Pod czasem tego pogromu, gdy co żywo najwięcej się ich przez Dunaj ku Wiedniowi aż do pierwszej wyspy darło, szynkarka jedna w połogu, albo raczej w niepokoju leżąca, wpadłszy na bachmata z dzieciątkiem (któremu dopiero trzy dni było) i z ośmiąset talarów bitych, Dunaj szczęśliwie przepłynęła. Której przedziwnej łasce bożej tak się wszystek Wiedeń dziwował, iż wiele znacznych pań starały się potem widzieć tę niebogę przestraszoną. Ten pogrom tak dziwno różne odmiany w Wiednia porobił; iż się właśnie wichrowatemu zaćmieniu w jasny dzień nagle przypadłemu, i prędko mijającemu, najraźniej mógł przyrównać. Bo jako wesoło jasny dzień wichrowate zaćmienie nastąpieniem
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 25
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
nosić, pozbywszy towarzysza swego. Tak więc kto przyjaciela w pracej nie ratuje, Gdy się nań wszystko zwali, dopiro żałuje; Kto zaś ratuje, równie ratunku używa, Jako gdy ręka, rękę myjąc, białą bywa. XIX. Ten szczyptą, drugi garścią. O LISZCE Z JEŻEM.
Lecie rzekę niemałą liszka przepłynęła, A chcąc na brzeg wyskoczyć, w bagnisku ulgnęła. Z którego gdy się długo dobyć siłowała, Wnet się do jednej nędze druga przybłąkała:
Bo ją osiadszy muchy, tak barzo kąsały, Iż jej krwie aż z za skóry żądły dobywały. Wtym idąc jeż nad rzeką, obaczy z trafunku Liszkę, do której rzecze
nosić, pozbywszy towarzysza swego. Tak więc kto przyjaciela w pracej nie ratuje, Gdy się nań wszystko zwali, dopiro żałuje; Kto zaś ratuje, równie ratunku używa, Jako gdy ręka, rękę myjąc, białą bywa. XIX. Ten szczyptą, drugi garścią. O LISZCE Z JEŻEM.
Lecie rzekę niemałą liszka przepłynęła, A chcąc na brzeg wyskoczyć, w bagnisku ulgnęła. Z którego gdy się długo dobyć siłowała, Wnet się do jednej nędze druga przybłąkała:
Bo ją osiadszy muchy, tak barzo kąsały, Iż jej krwie aż z za skóry żądły dobywały. Wtym idąc jeż nad rzeką, obaczy z trafunku Liszkę, do której rzecze
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 21
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
na jakiej był wojnie, a osobliwie o wideńską i parkańską, jeżeli tam który z nich nie był, i zaklinałem ich na bisurmańską wiarę. Tedy jeden z nich przyznał mi się, że był pod Parkany i że było Turków świżych, co na wideńską nie nadążyli, ośmdziesiąt tysięcy, z których więcej Dunaju nie przepłynęła nad trzysta. Po tym zwycięstwie stanęliśmy nad Dunajem, niedaleko Parkanów, gdzieśmy cztery niedziele stali. Kazał tedy Król atakować fortecę zwaną Strygon, które lubo małe opus, ale obronne; jak nasi przystąpili do ataku, tak praesidium tureckie w kapitulacyją weszło, które ten najpierwszy punkt położyło, że „My nie na
na jakiej był wojnie, a osobliwie o wideńską i parkańską, jeżeli tam który z nich nie był, i zaklinałem ich na bisurmańską wiarę. Tedy jeden z nich przyznał mi się, że był pod Parkany i że było Turków świżych, co na wideńską nie nadążyli, ośmdziesiąt tysięcy, z których więcej Dunaju nie przepłynęła nad trzysta. Po tym zwycięstwie stanęliśmy nad Dunajem, niedaleko Parkanów, gdzieśmy cztery niedziele stali. Kazał tedy Król atakować fortecę zwaną Strygon, które lubo małe opus, ale obronne; jak nasi przystąpili do ataku, tak praesidium tureckie w kapitulacyją weszło, które ten najpierwszy punkt położyło, że „My nie na
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 82
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
go z miłości tu odprowadziła. Zasługuje, i już nawet jest Panem serca mego, żebym mu zaś moję dała rękę, jedyniem do WMPaństwa odłożyła przytomności. Stelej wstawszy, mile ją ścisnął. Jesteśli tedy WMPani moją Oblubienicą? zawołał. Nie inaczej, odpowiedziała, i abym nią była, drugiebym jeszcze przepłynęła morze. WMPanu zaś, mój kochany Hrabio, to moje szczęście przypisać muszę, bo bez WMPana nie byłabym mego znała kochanka. W pierwszej zaraz ze mną rozmowie, takeś mi go WMPan szlachetnym opisał, żem mu się przychylną stała, nimem go widziała. Opatrzność moje nieszczęście przez niego nadgrodziła,
go z miłości tu odprowadziła. Zasługuie, i iuż nawet iest Panem serca mego, żebym mu zaś moię dała rękę, iedyniem do WMPaństwa odłożyła przytomności. Steley wstawszy, mile ią śćisnął. Jesteśli tedy WMPani moią Oblubienicą? zawołał. Nie inaczey, odpowiedziała, i abym nią była, drugiebym ieszcze przepłynęła morze. WMPanu zaś, moy kochany Hrabio, to moie szczęśćie przypisać muszę, bo bez WMPana nie byłabym mego znała kochanka. W pierwszey zaraz ze mną rozmowie, takeś mi go WMPan szlachetnym opisał, żem mu śię przychylną stała, nimem go widziała. Opatrzność moie nieszczęśćie przez niego nadgrodziła,
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 147
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Komisarze powiedali zginęło. Wróciła się nazad i bez uszczerbku wojska tak powiedali Komisarze że się tu ta ziemia ludzkiej krwie tak nasyciła jak wody po wielkim deszczu. Uciekli tedy Szwedzi z Fryderyzantu przed śmiercią do Fionijej spodziewając się że ich tam nieznajdzie między morzami ale zawiedli się natym bo w krótkim czasie i tam za niemi przepłynęła oczym niżej winszował kurfistrz wojewodzie tej szczęśliwości ale jawną znać mu było z oczów zazdrość i Niemcom że Pan Bóg sławną podał Fortecę Szwedzi się tez okrutnie tym konfundowali ze na minie nic nie wskórali. Wprowadził tedy Wojewoda aż trzeciego dnia Praesidium ludzi Duńskich i komendanta tegoż Narodu bo Się obawiał że by jeszcze nie było Min
kommisarze powiedali zginęło. Wrociła się nazad y bez uszczerbku woyska tak powiedali kommisarze że się tu ta zięmia ludzkiey krwie tak nasyciła iak wody po wielkim deszczu. Uciekli tedy Szwedzi z Fryderyzantu przed smiercią do Fioniiey spodziewaiąc się że ich tam nieznaydzie między morzami ale zawiedli się natym bo w krotkim czasie y tam za niemi przepłynęła oczym nizey winszował kurfistrz woiewodzie tey szczęsliwosci ale iawną znac mu było z oczow zazdrość y Niemcom że Pan Bog sławną podał Fortecę Szwedzi się tez okrutnie tym konfundowali ze na minie nic nie wskorali. Wprowadził tedy Woiewoda asz trzeciego dnia Praesidium ludzi Dunskich y kommendanta tegoz Narodu bo Się obawiał że by ieszcze nie było Min
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 72v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
siedzi na kościele, napinając kusze, Stamtąd woła na wilka, umykaj swej dusze. 43. Item.
Trzy przęślice jechały na słomianym wozie; Koza wilka prowadzi w rucianym powrozie. 44. Item.
Stodoła się rozigrała, sarnę ułowiła, Co stępa obaczywszy oknem wyskoczyła. 45. Item.
Siekiera się rozbujała, Wisłę przepłynęła, Kobiałka się przeciwiąc, z pierzem utonęła. 46. Item.
Kożuch poszedł do lasa i ułowił śledzia, Pomiotło zaś pływając zabiło niedźwiedzia. 47. Nagrobek Łaszczowi, strażnikowi koronnemu.
Służąc miłej ojczyźnie ja Łaszcz żołnierz stary, Strażnik ziem jej, dziś ciemne nawiedzam pieczary. Czuj, czuj moja ojczyzno; nie żart
siedzi na kościele, napinając kusze, Ztamtąd woła na wilka, umykaj swej dusze. 43. Item.
Trzy przęślice jechały na słomianym wozie; Koza wilka prowadzi w rucianym powrozie. 44. Item.
Stodoła się rozigrała, sarnę ułowiła, Co stępa obaczywszy oknem wyskoczyła. 45. Item.
Siekiera się rozbujała, Wisłę przepłynęła, Kobiałka się przeciwiąc, z pierzem utonęła. 46. Item.
Kożuch poszedł do lasa i ułowił śledzia, Pomiotło zaś pływając zabiło niedźwiedzia. 47. Nagrobek Łaszczowi, strażnikowi koronnemu.
Służąc miłej ojczyźnie ja Łaszcz żołnierz stary, Strażnik ziem jej, dziś ciemne nawiedzam pieczary. Czuj, czuj moja ojczyzno; nie żart
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 26
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910