nauki, Jakie są świata zdradliwego sztuki, Jakie fortele, którymi on ludzi Do siebie łudzi.
Jako tu na nim niemasz nic trwałego, Cień tylko, owszem sen cienia marnego, A jak godzina idzie za godziną, Tak lata płyną.
Jako dostatki, którym to dufamy I w nich nadzieję wszytkę pokładamy, Oraz przepadną za lada trafunkiem Z wielkim frasunkiem.
Jak i uroda i zdrowie i siły Często tych, co im ufają, zdradziły, Kiedy to wszytko w jednejże godzinie Choroba zwinie.
Jako i sława, co ją to zowiemy Nieskazitelną a barzo błądzimy, Dym tylko, który kiedy wiatr rozwieje, Gdzież się podzieje?
Jako i
nauki, Jakie są świata zdradliwego sztuki, Jakie fortele, ktorymi on ludzi Do siebie łudzi.
Jako tu na nim niemasz nic trwałego, Cień tylko, owszem sen cienia marnego, A jak godzina idzie za godziną, Tak lata płyną.
Jako dostatki, ktorym to dufamy I w nich nadzieję wszytkę pokładamy, Oraz przepadną za lada trafunkiem Z wielkim frasunkiem.
Jak i uroda i zdrowie i siły Często tych, co im ufają, zdradziły, Kiedy to wszytko w jednejże godzinie Choroba zwinie.
Jako i sława, co ją to zowiemy Nieskazitelną a barzo błądzimy, Dym tylko, ktory kiedy wiatr rozwieje, Gdzież się podzieje?
Jako i
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 340
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
żałobie Przybrał był w żalu mym za świadków sobie, Zwierzęta dzikie, wiatry, lasy, skały I morskie wały,
Proszę, żebyście wrodzone srogości Chowając, próżne puściły litości. Ja się już i sam za swe gniewy wstydzę, Gdy błąd mój widzę.
Niechże już tedy me skargi daremne, Abo w otchłanie przepadną podziemne.
Abo niech je wiatr rozniesie szalony W nieładne strony,
Abo niech w morze padną gdzie kamieniem, Abo je ogień pożrze swym płomieniem. Niech niepamięcią wieczną umorzone Giną zniszczone.
A ty już odtąd, Anno ma kochana, Bądź słudze swemu cale ubłagana. Odpaść na prośbę tak pokorną moję Urazę swoję.
Daruj mi
żałobie Przybrał był w żalu mym za świadkow sobie, Zwierzęta dzikie, wiatry, lasy, skały I morskie wały,
Proszę, żebyście wrodzone srogości Chowając, prożne puściły litości. Ja się już i sam za swe gniewy wstydzę, Gdy błąd moj widzę.
Niechże już tedy me skargi daremne, Abo w otchłanie przepadną podziemne.
Abo niech je wiatr rozniesie szalony W nieładne strony,
Abo niech w morze padną gdzie kamieniem, Abo je ogień pożrze swym płomieniem. Niech niepamięcią wieczną umorzone Giną zniszczone.
A ty już odtąd, Anno ma kochana, Bądź słudze swemu cale ubłagana. Odpaść na proźbę tak pokorną moję Urazę swoję.
Daruj mi
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 256
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
najgorszy, w łasce Boskiej utwierdzi najpłochszy, utrapiony za dobrodziejstwo największe krzywdy swojej zażyje, ubogi w niedostatku jako największy pan słodko i przyjemnie gnarować się będzie, obelżony niesławy, ohydy i szubienice swojej majestatowi i najwyższemu honorowi nie ustąpi, fortuny, szczęścia i nieszczęścia imię jednej na cały świat władzy Boskiej ulęże, gusła i czartostwa przepadną, potęga, ambicja i prezumpcja ludzka sama w sobie zniszczeje, wszytka chęć, myśl i usiłowanie do Boga się obróci. Zgoła nic trudnego, nic przykrego, nic niebezpiecznego mieć na zawsze będzie, kogo za wolą Boską przez skuteczną i nader szczęśliwą naukę obrócisz i poprowadzisz. Słowem, rzekę: Jako się nie gorszyć,
najgorszy, w łasce Boskiej utwierdzi najpłochszy, utrapiony za dobrodziejstwo największe krzywdy swojej zażyje, ubogi w niedostatku jako największy pan słodko i przyjemnie gnarować się będzie, obelżony niesławy, ohydy i szubienice swojej majestatowi i najwyższemu honorowi nie ustąpi, fortuny, szczęścia i nieszczęścia imię jednej na cały świat władzy Boskiej ulęże, gusła i czartostwa przepadną, potęga, ambicyja i prezumpcyja ludzka sama w sobie zniszczeje, wszytka chęć, myśl i usiłowanie do Boga się obróci. Zgoła nic trudnego, nic przykrego, nic niebezpiecznego mieć na zawsze będzie, kogo za wolą Boską przez skuteczną i nader szczęśliwą naukę obrócisz i poprowadzisz. Słowem, rzekę: Jako się nie gorszyć,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 233
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
kiedy mieć będzie zaszczyt. etc. Substytut zaś potentissime promowował to i Marszałek Annuebat ale nie śmiał szczerze mówić propter offensam swojej strony. Ozwie się Towarzysz Karkoszka i niewiem z pod czyjej Chorągwie w te słowa, Wymysły to Niepotrzebne kilku osób jeżeli ma być związek niech że będzie Niech że niebędzie nić A nasze zasługi przepadną i w dragany nas obrócą. Tak to kilka Ich MŚCiów jako mówię wymysł a to drudzy niemowią nic, znać że toż sentiunt co i my. Spojrzy substytut po Pułkownikach Porucznikach, Mówi Panowie co w tym videtur Owi rzeką Bierzemy sobie do konferencyjej z kompaniami Solwowano tedy koło ad Cras.
Skoro nazajutrz unanimi voce wszyscy nasi
kiedy miec będzie zaszczyt. etc. Substytut zas potentissime promowował to y Marszałek Annuebat ale nie smiał szczerze mowic propter offensam swoiey strony. Ozwie się Towarzysz Karkoszka y niewięm z pod czyiey Chorągwie w te słowa, Wymysły to Niepotrzebne kilku osob iezeli ma bydz związek niech że będzie Niech że niebędzie nić A nasze zasługi przepadną y w dragany nas obrocą. Tak to kilka Ich MSCiow iako mowię wymysł a to drudzy niemowią nic, znac że toz sentiunt co y my. Spoyrzy substytut po Pułkownikach Porucznikach, Mowi Panowie co w tym videtur Owi rzeką Bierzemy sobie do konferencyiey z kompaniiami Solwowano tedy koło ad Cras.
Skoro nazaiutrz unanimi voce wszyscy nasi
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 116
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
swoje rzeczy Jutra niepewien człowiek niechaj ubezpieczy. O szalony rozumie! gdyż przez wszytkie czasy Łyczane przybieramy, żyjąc tu, zawiasy. Na sławie, na bogactwie, mizerny kaliko, Gruntujesz się! wszytko to okrom cnoty łyko. Przetrze się, aż twe rzeczy ruiną szkaradną Z tobą, jako drzwi z haku, do piekła przepadną. 520. RYCHŁEJ TEN ZNAJDZIE, CO SZUKA, NIŻ TEN, CO CZEKA
Kto czeka, doczeka się, a kto niecierpliwy, Zrazi zająca, w oczy poszczwawszy myśliwy; Bo na cóż kwapić w pewnej herapu nadziei, Słysząc, kiedy ogarzy parują go z kniei? Lecz tego czekać, czego z łasa nikt nie
swoje rzeczy Jutra niepewien człowiek niechaj ubezpieczy. O szalony rozumie! gdyż przez wszytkie czasy Łyczane przybieramy, żyjąc tu, zawiasy. Na sławie, na bogactwie, mizerny kaliko, Gruntujesz się! wszytko to okrom cnoty łyko. Przetrze się, aż twe rzeczy ruiną szkaradną Z tobą, jako drzwi z haku, do piekła przepadną. 520. RYCHŁEJ TEN ZNAJDZIE, CO SZUKA, NIŻ TEN, CO CZEKA
Kto czeka, doczeka się, a kto niecierpliwy, Zrazi zająca, w oczy poszczwawszy myśliwy; Bo na cóż kwapić w pewnej herapu nadziei, Słysząc, kiedy ogarzy parują go z kniei? Lecz tego czekać, czego z łasa nikt nie
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 317
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Ogniste naprzód kule, petardy, drabiny, Moździerze i granaty, murowe machiny. Piechoty wszytkie pójdą, konnych sto tysięcy; Wszak tu blisko, jeżeli trzeba, będzie więcej. Choć ci wiem, że tam bez dział i tej armatury Weźmiem miasto do razu, opanujem mury; Bo giaurów weźmie strach nagły, niespodziany, Przepadną w ziemię, albo zapomnią obrony; Spuszczą czuby, zda mi się, i już tańszy będą W traktatach i ci, gdy im tył Turcy osiędą, Którzy z takim humorem, z takim do nas basem Przyszli, jakby już mieli wygraną za pasem; O haraczu nie wspomnią, o dani ni dudu, I bać
Ogniste naprzód kule, petardy, drabiny, Możdżerze i granaty, murowe machiny. Piechoty wszytkie pójdą, konnych sto tysięcy; Wszak tu blisko, jeżeli trzeba, będzie więcej. Choć ci wiem, że tam bez dział i tej armatury Weźmiem miasto do razu, opanujem mury; Bo giaurów weźmie strach nagły, niespodziany, Przepadną w ziemię, albo zapomnią obrony; Spuszczą czuby, zda mi się, i już tańszy będą W traktatach i ci, gdy im tył Turcy osiędą, Którzy z takim humorem, z takim do nas basem Przyszli, jakby już mieli wygraną za pasem; O haraczu nie wspomnią, o dani ni dudu, I bać
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 285
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
to dobra wróżka! Jeszcze świt był opodal, jeszcze złotorodej Głowy Febus nie wyniósł z oceańskiej wody, Jeszcze świecił pod ziemią, kędy antypodzi, Naród człeczy, piętami w nasze pięty godzi; (Oni nam, my się im też dziwujemy wzajem, Jakim kształtem, jakim to dzieje się zwyczajem, Że w niebo nie przepadną, gdy od ziemie wiszą, O czym dziś siła naszy mędrekowie piszą, Co głowa to inaczej, wszyscy, wszyscy różnie, Że ziemię jak pieczenią obrócą na rożnie. Słońce w mecie posadzą; lecz gdzież się doliczy Rozum ludzki, sam mądry spraw Twych budowniczy?) Jeszcze się, mówię, gwiazdy na swych
to dobra wróżka! Jeszcze świt był opodal, jeszcze złotorodej Głowy Febus nie wyniósł z oceańskiej wody, Jeszcze świecił pod ziemią, kędy antypodzi, Naród człeczy, piętami w nasze pięty godzi; (Oni nam, my się im też dziwujemy wzajem, Jakim kształtem, jakim to dzieje się zwyczajem, Że w niebo nie przepadną, gdy od ziemie wiszą, O czym dziś siła naszy mędrekowie piszą, Co głowa to inaczej, wszyscy, wszyscy różnie, Że ziemię jak pieczenią obrócą na rożnie. Słońce w mecie posadzą; lecz gdzież się doliczy Rozum ludzki, sam mądry spraw Twych budowniczy?) Jeszcze się, mówię, gwiazdy na swych
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 287
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
nie oglądam, Rugierze kochany, Tych strachów musi serce cierpieć przykre rany, Które lub są zmyślone lub prawdy nie mają, Przecię mię szczerem zawsze troskom w korzyść dają.
XXXI
Ale ledwie co słońce ślicznych oczu twoich Błyśnie w zaćmionych czarnem strachem źrzeńcach moich, Zaraz przepadnie, zaraz bojaźń nieścierpiana, Ufność sama nastąpi niewypowiedziana; Przepadną złe o pięknej mniemania szczerości, Wszystka w twojej utonę, szczęśliwa, miłości. Przynieśże, przynieś prędko różaną twarz twoję, A ożyw obumarłą nadzieję w skok moję!
XXX
Jako na samem Feba pod wieczór zachodzie Gęsty mrok nową czyni bojaiń w niepogodzie, Jako na przyście rane znowu weselszego Apollina ucieka przed promieniem jego
nie oglądam, Rugierze kochany, Tych strachów musi serce cierpieć przykre rany, Które lub są zmyślone lub prawdy nie mają, Przecię mię szczerem zawsze troskom w korzyść dają.
XXXI
Ale ledwie co słońce ślicznych oczu twoich Błyśnie w zaćmionych czarnem strachem źrzeńcach moich, Zaraz przepadnie, zaraz bojaźń nieścierpiana, Ufność sama nastąpi niewypowiedziana; Przepadną złe o pięknej mniemania szczerości, Wszystka w twojej utonę, szczęśliwa, miłości. Przynieśże, przynieś prędko różaną twarz twoję, A ożyw obumarłą nadzieję w skok moję!
XXX
Jako na samem Feba pod wieczór zachodzie Gęsty mrok nową czyni bojaiń w niepogodzie, Jako na przyście rane znowu weselszego Apollina ucieka przed promieniem jego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 344
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Ten do wychodu, tamten dobry do zantuza. Rzekszy prawdę, nie lada pomoc od Francuza. Jeszcze nam co trzeciego po chwili wymyślą, Jeśli srala po szczochu i jeburze przyślą. A my się na świętego nieprzyjaciół krzyża Pieniężnych spodziewali posiłków z Paryża, O których nas tak pewnie, tak dawno obwieszczą;
W ostatku niech przepadną, a nie srają, nie szczą. Niewiele tego roku z Turki nawojujem, Kiedy nas tylko zechcą sekundować chujem. 100 (N). NOWE ŚWIĘTO
Kościół, niedziela, dzwonią. Stój, rzekę woźnicy. Idę, aż po egzorcie, już na kazalnicy, Wspomniawszy ksiądz umarłych, do pacierza, z kartek
Ten do wychodu, tamten dobry do zantuza. Rzekszy prawdę, nie leda pomoc od Francuza. Jeszcze nam co trzeciego po chwili wymyślą, Jeśli srala po szczochu i jeburze przyślą. A my się na świętego nieprzyjaciół krzyża Pieniężnych spodziewali posiłków z Paryża, O których nas tak pewnie, tak dawno obwieszczą;
W ostatku niech przepadną, a nie srają, nie szczą. Niewiele tego roku z Turki nawojujem, Kiedy nas tylko zechcą sekundować chujem. 100 (N). NOWE ŚWIĘTO
Kościół, niedziela, dzwonią. Stój, rzekę woźnicy. Idę, aż po egzorcie, już na kazalnicy, Wspomniawszy ksiądz umarłych, do pacierza, z kartek
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 275
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
któryjeś się/ wszech królów śliczniejszy Ródził jakiś ty/ była? słusznie Boga zmogła. O ja trzykroć szczęśliwa/ bym przelecieć mogła W obóz króla Kretskiego/ powietrznemi szlaki. Dawszy się/ i swe ognie/ znać; za posag jaki Szedłby w targ? pytałabym: ojczyste wzdam grody Wyjawszy: niech przepadną ziemietakie gody/ Niżbym zdradą zmożniała: lub nie raz sprawiła Cnego zwycięzce ludzkość/ ze w zysk strata była. Słuszną prowadzi wojnę/ o zabójstwo syna: Ma przyczynę/ ma wojsko/ czym lepsza przyczyna. Nam widzi mi się przegrać. A mali przyść k temu/ Przeczby miał brony moje/ miecz otworzyć jemu
ktoryieś się/ wszech krolow ślicznieyszy Rodźił iákiś ty/ byłá? słusznie Bogá zmogłá. O ia trzykroć szczęśliwa/ bym przelećieć mogłá W oboz krolá Kretskiego/ powietrznemi szláki. Dawszy się/ y swe ognie/ znáć; zá posag iáki Szedłby w targ? pytáłabym: oyczyste wzdam grody Wyiawszy: niech przepadną źiemietakie gody/ Niżbym zdradą zmożniáłá: lub nie raz spráwiła Cnego zwyćieżce ludzkość/ ze w zysk strátá byłá. Słuszną prowádźi woynę/ o zaboystwo syná: Ma przyczynę/ ma woysko/ czym lepsza przyczyná. Nam widźi mi się przegráć. A mali przyść k temu/ Przeczby miał brony moie/ miecz otworzyć iemu
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 189
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636