, nie trzeba i tu tracić nadziei, aby Opatrzność Boska o nas nie miała myśleć, i żeby nie miała supplere defectus nostros i w dobrej zostawić Opatrzności. A teraz niechże tej chwała będzie za wszystkie nasze akcje złe i dobre, niech będą nieśmiertelne dzięki vicariae internae potestati, regnantowi naszemu, te pilne jego serce przerazić musi sprawiedliwych intencyj przeciwny skutek znosić, jak życzymy, aby wszystkie akcje nasze do jak najlepszego zbawienia mógł scrutator cordum przyprowadzić, dodawał sił i zdrowia nobis et vicinis amicis ad gloriam et gauditim, inimicis ad invidiam et merorem. Żegnam tedy wwpanów tym żałosnym głosem e millibus fratrum zebrane grono wszystkich wwpanów, a dałby mi
, nie trzeba i tu tracić nadziei, aby Opatrzność Boska o nas nie miała myśleć, i żeby nie miała supplere defectus nostros i w dobréj zostawić Opatrzności. A teraz niechże téj chwała będzie za wszystkie nasze akcye złe i dobre, niech będą nieśmiertelne dzięki vicariae internae potestati, regnantowi naszemu, te pilne jego serce przerazić musi sprawiedliwych intencyj przeciwny skutek znosić, jak życzymy, aby wszystkie akcye nasze do jak najlepszego zbawienia mógł scrutator cordum przyprowadzić, dodawał sił i zdrowia nobis et vicinis amicis ad gloriam et gauditim, inimicis ad invidiam et merorem. Żegnam tedy wwpanów tym żałosnym głosem e millibus fratrum zebrane grono wszystkich wwpanów, a dałby mi
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 417
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
czytelniku jakie po twarzy tego złośliwego Kleryka.
To Kleryk. Co z umysłu/ jego własnymi słowy przełożyłem/ abym każdemu z chcących wiedzieć/ ukazał/ na jaką to on powieść gotując się/ niebo i ziemię w początku mowy swej zamieszane przed nami postawił. Rzecz zaiste taką przekłada/ która nierzkąc pobożne serce przerazić/ do żalu i do płaczu pobudzić/ ale i z kamienia łzy wytoczyć mogłaby: zwłaszcza u nas/ tym jedynowiernych/ nad którymi ta/ nierzkąc niesłychana/ ale Chrześcijanom naprzeciwo Chrześcijan i niezwyczajna tyrania/ wykonywana być powiada się. Cóż na to wszelakim powieściam łacno wiarę dającemu sercu/ przeczytawszy to/ i insze
czytelniku iákie po twarzy tego złośliwego Kleriká.
To Klerik. Co z vmysłu/ iego własnymi słowy przełożyłem/ ábym káżdemu z chcących wiedźieć/ vkazał/ ná iáką to on powieść gotuiąc się/ niebo y źiemię w pocżatku mowy swey zámieszáne przed námi postáwił. Rzecz záiste táką przekłáda/ ktora nierzkąc pobożne serce przeráźić/ do żalu y do płáczu pobudźić/ ále y z kámieniá łzy wytoczyć mogłáby: zwłaszczá v nas/ tym iedynowiernych/ nád ktorymi tá/ nierzkąc niesłychána/ ále Chrześćiánom náprzećiwo Chrześćian y niezwyczáyna tyránnia/ wykonywána bydź powiáda sie. Coż ná to wszelákim powieśćiam łácno wiárę dáiącemu sercu/ przeczytawszy to/ y insze
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 79
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Mając pod wartą te progi, Za którymi skarb tak drogi,
By złodzieje, by zbojnicy Nie skradli, a złajnicy Niech koło domu biegają A niech darmo nie szczekają,
Tylko szczegolnie na tego, Ktoby chciał dość skarbu mego. Sowo nie hukaj w tym sadzie, Panna moja spać się kładzie.
Twoje noty nieszczęśliwe Przerażą serce lękliwe. Ba i ty stary kogucie, Daj pokoj wrzaskliwej nucie,
Gołąbku nie gruchaj w bani, Snu nie przerywaj mej pani. Odłoż na czas te obroty, Wszytkobyś stroił zaloty.
Jaskołko swe narzekanie Odłoż na insze zaranie. Twoje pieśni uprzykrzone Urażą uszko pieszczone.
Myszko, o myszko łakoma,
Mając pod wartą te progi, Za ktorymi skarb tak drogi,
By złodzieje, by zbojnicy Nie skradli, a złajnicy Niech koło domu biegają A niech darmo nie szczekają,
Tylko szczegolnie na tego, Ktoby chciał dość skarbu mego. Sowo nie hukaj w tym sadzie, Panna moja spać się kładzie.
Twoje noty nieszczęśliwe Przerażą serce lękliwe. Ba i ty stary kogucie, Daj pokoj wrzaskliwej nucie,
Gołąbku nie gruchaj w bani, Snu nie przerywaj mej pani. Odłoż na czas te obroty, Wszytkobyś stroił zaloty.
Jaskołko swe narzekanie Odłoż na insze zaranie. Twoje pieśni uprzykrzone Urażą uszko pieszczone.
Myszko, o myszko łakoma,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 380
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
siebie banki i piany.
Bolus Rubryka Ormińska. To bywa taka dobra Rubrika/ Ma czerwonego mało promyka. Ręce zatrudni twoje w łamaniu/ Zęby nie zelgną wmastykowaniu.
Balsamum Bałsam. Potym masz poznać sok Balsamowy/ Kolor najlepszy w nim Cytrynowy. Lskni się na pozór/ głowę trybuje/ Gdy go językiem kto pokosztuje. Przerazi mocą twe podniebienie/ I tego uczy nas doświadczenie. Ze gdy Balsamu w wodę naleje; Wierzch tylko wody Balsam odzieje. Gdzie wpuścisz wstatek/ tam mocno stanie. Gnat Cytrynowy kto go do staje.
Borax. Język ukąsi/ Borak cnotliwy/ Tu dziesz zaśoku z mlekiem z godliwy. I który będzie w złamaniu
śiebie bánki y piány.
Bolus Rubryka Orminská. To bywa táka dobra Rubriká/ Ma cżerwonego máło promyká. Ręce zátrudni twoie w łamániu/ Zęby nie zelgną wmástykowániu.
Bálsámum Báłsám. Potym masz poznáć sok Bálsámowy/ Kolor naylepszy w nim Cytrynowy. Lskni się ná pozor/ głowę trybuie/ Gdy go ięzykiem kto pokosztuie. Przerázi mocą twe podniebienie/ Y tego vcży nas doświádcżenie. Ze gdy Bálsámu w wodę náleie; Wierzch tylko wody Bálsam odźieie. Gdzie wpuśćisz wstátek/ tám mocno stánie. Gnat Cytrynowy kto go do stáie.
Borax. Ięzyk vkąśi/ Borák cnotliwy/ Tu dziesz záśoku z mlekiem z godliwy. Y ktory będźie w złamániu
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: F2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
NEŚCIMUS. Ale Chrystusie, to jest pomazańcze Pański, czemuż tez to Uczniów twoich, poddanych twoich smucisz, już odchodzisz, a serce im krwawisz? żegnasz się z-nimi, a nie kontentujesz ich? Odpowiada na to tenże Chryzostom Święty. Gdy ich do siebie, przez Ducha Świętego mowę, przyciągnął, znowu ich przeraził, aby się byli nie wynoślili. Ujął ich sobie był Pan łagodną mową, usłyszeli od niego, czego sobie życzyli, przeto ich do siebie przyciągnął. Ale że mieli też swoje fantazyje Apostołowie, jak oni poczęli być dobrze z Panem, Cum eos ad se reduxisset, to zarazem górę brali, dokazywać myślili, musiał
NESCIMUS. Ale Chrystuśie, to iest pomázáńcze Páński, czemuż tez to Uczniow twoich, poddánych twoich smućisz, iuż odchodźisz, a serce im krwáwisz? żegnasz się z-nimi, á nie kontentuiesz ich? Odpowiáda ná to tenże Chryzostom Swięty. Gdy ich do siebie, przez Duchá Swiętego mowę, przyćiągnął, znowu ich przeráźił, áby się byli nie wynoślili. Uiął ich sobie był Pan łágodną mową, vsłyszeli od niego, czego sobie życzyli, przeto ich do śiebie przyćiągnął. Ale że mieli też swoie fántazyie Apostołowie, iák oni poczęli bydź dobrze z Pánem, Cum eos ad se reduxisset, to zárázem gorę bráli, dokázywáć myślili, muśiał
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 90
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
/ a tak lekszym zostaniesz ku służbie Bożej. Przydam i to/ że przez tę gęstą puszczę potrzeba z wojny którą mamy z światem/ diabłem i ciałem iść/ a ostróżnie/ by który z nieprzyjaciół naszych/ ubezpieczonych dościgszy/ włócznią nas/ jako niekiedyś Joab Absalona/ który się swymi włosami na dębie obiesił/ nie przeraził trzema śmierci oszczepami. Akteon myśliwiec. Joan 15. v. 5. Cuda i Paraeneses. Ans: lib: 2. c. 101. Zwyczaj Egipczyków. 2. Reg: c. 18. v. 14. et 15. CVD XIX. ROKV PO NARÓDZENIV PAŃSKIM, 1621.
Tu uzdrawia Możellę Olej
/ á ták lekszym zostániesz ku służbie Bożey. Przydam y to/ że przez tę gęstą puszczę potrzebá z woyny ktorą mamy z świátem/ dyabłem y ćiáłem iść/ á ostrożnie/ by ktory z nieprzyiaćiół nászych/ vbespieczonych dośćigszy/ włocznią nas/ iáko niekiedyś Ioáb Absaloná/ ktory się swymi włosámi ná dębie obiesił/ nie przeráźił trzemá śmierći oszczepámi. Acteon myśliwiec. Ioan 15. v. 5. Cudá y Paraeneses. Ans: lib: 2. c. 101. Zwyczay Aegipczykow. 2. Reg: c. 18. v. 14. et 15. CVD XIX. ROKV PO NARODZENIV PANSKIM, 1621.
Tu vzdrawia Mozellę Oley
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 149.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, Aniżlibym iść za mąż do Fryzjej miała.
XXVII.
Mój ojciec, który mi beł zawżdy tak łaskawy, Nie chciał przeciw mej wolej zawierać tej sprawy, I aby mię utulił i smutku pozbawił, Zrzucił zaczęte zmowy i posły odprawił; Czem się tak barzo hardy król fryski uraził I tak mu z nienawiścią gniew serce przeraził, Że wszedł do Olandiej z wojski potężnemi W niwecz mój ród obrócić, szkodzić naszej ziemi.
XXVIII.
Krom tego, że jest mocny, jako powiedają, Tak duży, że dłuższego wieki te nie mają, Jest tak chytry, żeby też, by nawiętsza siła, Dowcip i śmiałość nicby mu nie uczyniła:
, Aniżlibym iść za mąż do Fryzyej miała.
XXVII.
Mój ojciec, który mi beł zawżdy tak łaskawy, Nie chciał przeciw mej wolej zawierać tej sprawy, I aby mię utulił i smutku pozbawił, Zrzucił zaczęte zmowy i posły odprawił; Czem się tak barzo hardy król fryski uraził I tak mu z nienawiścią gniew serce przeraził, Że wszedł do Olandyej z wojski potężnemi W niwecz mój ród obrócić, szkodzić naszej ziemi.
XXVIII.
Krom tego, że jest mocny, jako powiedają, Tak duży, że duższego wieki te nie mają, Jest tak chytry, żeby też, by nawiętsza siła, Dowcip i śmiałość nicby mu nie uczyniła:
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 178
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Oni widząc, że próżno, królewnę żegnali I w inszą drogę smętni, jako chciał, jachali,
LV.
Mówiąc sobie: „O, jako ociec nieszczęśliwy, Skoro się tego dowie, będzie żałościwy! Ale co rozumiecie, kiedy to królowi Aldzierskiemu powiedzą, jej oblubieńcowi? Jako się będzie chciał mścić, jako go przerazi Żal i gniew, jako się tą lekkością urazi! Gdzieżby tu teraz przybeł w tak potrzebnym czesie Pierwej, niżli ją dalej rozbójca uniesie!”
LVI.
Z korzyści, którą mu wprzód szczęście ukazało, A potem mu ją męstwo jego własne dało, Wesół jedzie Tatarzyn, ale już onego Z mniejszą pilnością szuka rycerza
Oni widząc, że próżno, królewnę żegnali I w inszą drogę smętni, jako chciał, jachali,
LV.
Mówiąc sobie: „O, jako ociec nieszczęśliwy, Skoro się tego dowie, będzie żałościwy! Ale co rozumiecie, kiedy to królowi Aldzierskiemu powiedzą, jej oblubieńcowi? Jako się będzie chciał mścić, jako go przerazi Żal i gniew, jako się tą lekkością urazi! Gdzieżby tu teraz przybeł w tak potrzebnym czesie Pierwej, niżli ją dalej rozbójca uniesie!”
LVI.
Z korzyści, którą mu wprzód szczęście ukazało, A potem mu ją męstwo jego własne dało, Wesół jedzie Tatarzyn, ale już onego Z mniejszą pilnością szuka rycerza
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 309
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
eś je dopiero widziała, Słuszna, o piękna panno, byś mię miłowała.”
LIX.
Takie słowa i inszych łagodniejszych siła, Których w on Mandrykarda czas miłość uczyła, Z lekka strwożonej dziewce strach odejmowały I z lękliwego serca bojaźń wyganiały. Skoro ją strach opuścił, żałość ustąpiła, Która jej była potem serce przeraziła, Że cierpliwiej, skoro tak wolniejszą została, Nowego miłośnika słuchać poczynała.
LX.
A potem jeszcze więtsze bezpieczeństwo wzięła, Że mu już odpowiadać łagodnie poczęła; Nakoniec mu i tego potem pozwalała, Że w twarzy jego oczy życzliwe trzymała. On, co w tem nieraz bywał, o łasce królewny Nie tylko miał
eś je dopiero widziała, Słuszna, o piękna panno, byś mię miłowała.”
LIX.
Takie słowa i inszych łagodniejszych siła, Których w on Mandrykarda czas miłość uczyła, Z lekka strwożonej dziewce strach odejmowały I z lękliwego serca bojaźń wyganiały. Skoro ją strach opuścił, żałość ustąpiła, Która jej była potem serce przeraziła, Że cierpliwiej, skoro tak wolniejszą została, Nowego miłośnika słuchać poczynała.
LX.
A potem jeszcze więtsze bezpieczeństwo wzięła, Że mu już odpowiadać łagodnie poczęła; Nakoniec mu i tego potem pozwalała, Że w twarzy jego oczy życzliwe trzymała. On, co w tem nieraz bywał, o łasce królewny Nie tylko miał
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 310
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
strony i dróg i pola pilnując.
XLII.
Wtem wojsko chrześcijańskie, które z tak wiernemi I z tak przewodnikami podeszło dobremi, Bo anioła za wodza i Milczenie miało, Więcej cichem i niemem zostawać nie chciało; Czując nieprzyjaciela, okrzyk uczyniło Jednostajny i w głośne trąby uderzyło, I strasznemi, co nieba tykały, dźwiękami Przeraziło pogaństwo zimnemi mrozami.
XLIII.
Rynald wprzód przed wszytkiemi ostrogą po boku Konia kole i bieży, drzewo niosąc w toku, I na strzelenie z łuku zostawuje roty Za sobą, do Marsowej kwapiąc się roboty. Jako więc wicher z szumem zmieszany przychodzi I straszną niepogodę za sobą przywodzi, Z takiemi zawołany rycerz z hufca pędy
strony i dróg i pola pilnując.
XLII.
Wtem wojsko chrześcijańskie, które z tak wiernemi I z tak przewodnikami podeszło dobremi, Bo anioła za wodza i Milczenie miało, Więcej cichem i niemem zostawać nie chciało; Czując nieprzyjaciela, okrzyk uczyniło Jednostajny i w głośne trąby uderzyło, I strasznemi, co nieba tykały, dźwiękami Przeraziło pogaństwo zimnemi mrozami.
XLIII.
Rynald wprzód przed wszytkiemi ostrogą po boku Konia kole i bieży, drzewo niosąc w toku, I na strzelenie z łuku zostawuje roty Za sobą, do Marsowej kwapiąc się roboty. Jako więc wicher z szumem zmieszany przychodzi I straszną niepogodę za sobą przywodzi, Z takiemi zawołany rycerz z hufca pędy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 368
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905