, Nie zmieszka i do Belgów za tobą się stawić.
Vale! Otwinowski, podczaszy sandomierski DO ZOSIE
Żeś w swej twardości niezmienna, Nie dziw, boś wszytka kamienna: I usta masz rubinowe, I rzędy zębów perłowe, I ciało alabastrowe, I serce diamentowe. Co za dziw, że bożek mały Nie przestrzelił twardej skały!
Bo i kołczanik złocisty, I łuk niezaderewisty, I bożek nazbyt łaskawy. Jednak jeśli do tej sprawy I ja się pilnie przyłożę, Na zakład i gardło łożę. LAMENT PASTERSKI
Dafnis, będąc od swej opuszczony Dorynty, tak żal nieutulony Swój wyrażał, a góry słuchały I zwierzęta, i lasy, i
, Nie zmieszka i do Belgów za tobą się stawić.
Vale! Otwinowski, podczaszy sendomirski DO ZOSIE
Żeś w swej twardości niezmienna, Nie dziw, boś wszytka kamienna: I usta masz rubinowe, I rzędy zębów perłowe, I ciało alabastrowe, I serce dyjamentowe. Co za dziw, że bożek mały Nie przestrzelił twardej skały!
Bo i kołczanik złocisty, I łuk niezaderewisty, I bożek nazbyt łaskawy. Jednak jeśli do tej sprawy I ja się pilnie przyłożę, Na zakład i gardło łożę. LAMENT PASTERSKI
Dafnis, będąc od swej opuszczony Dorynty, tak żal nieutulony Swój wyrażał, a góry słuchały I zwierzęta, i lasy, i
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 18
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
oliwne się zamieniło drzewo Mutationem Religionis w owym kraju prognostykując, według Jonstona.
Do LAODyCEI gdy Kserkses Król zawitał, Jaworowe drzewo w oliwne mieniło się, Idem.
Grubość i wysokość drzewa cudowna znajduje się w Indii dla zyżnej, tłustej i mokrej ziemi, et temperium Caeli, gdzie z tej racyj drzewa wierzchołka, strzałą nie przestrzeli z łuku tęgiego wypuszczoną, według Pliniusza. W Chinach w Prowincyj Chechiang, koło Miasta Sungiang, Sosnę ośm ludzi objąć ledwie mogą, w łubie zdartym 38 ludzi zmieści się, Kircher. Na jednym błotnistym w Indyj Jeziorze, rosną drzewa jak na stałej ziemi, tak grube, iż ośmiu ludzi rozciągnionemi rękami objąć je nie
oliwne się zamieniło drzewo Mutationem Religionis w owym kraiu prognostykuiąc, według Ionstona.
Do LAODICEI gdy Xerxes Krol zawitał, Iaworowe drzewo w oliwne mieniło się, Idem.
Grubość y wysokość drzewa cudowna znayduie się w Indii dla zyżney, tłustey y mokrey ziemi, et temperium Caeli, gdzie z tey racyi drzewa wierzchołka, strzałą nie przestrzeli z łuku tęgiego wypuszczoną, według Pliniusza. W Chinach w Prowincyi Chechiang, koło Miasta Sungiang, Sosnę ośm ludzi obiąć ledwie mogą, w łubie zdartym 38 ludzi zmieści się, Kircher. Na iednym błotnistym w Indyi Ieziorze, rosną drzewa iak na stałey ziemi, tak grube, iż ośmiu ludzi rościągnionemi rękami obiąć ie nie
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 637
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, który zrzuciwszy kapitana Dawo z jego szłapaka i wsiadłszy na tegoż konia, wziął go w niewolę i przy nim czerw, zł 90, zegarek i tabakierę, także szpadę srebrną. Nim go zaś w niewolę wzięto, kilkadziesiąt razy o kroków kilka do niego strzelano, ustawicznie chybiając, tylko jeden rękaw bez naruszenia ciała przestrzeliwszy. Wziąwszy zatem pomienionego kapitana, a nie mogąc się zgromadzonej oprzeć Moskwie, wrócił się Tyszkiewicz do obozu.
W Brześciu alarm był wielki, całą noc staliśmy w paracie, w którym ci oficerowie, którzy spod Sielca przybyli, chcieli mi nad chorągwią moją komendę odebrać, o com się z nimi skłócił. Nie
, który zrzuciwszy kapitana Dawo z jego szłapaka i wsiadłszy na tegoż konia, wziął go w niewolę i przy nim czerw, zł 90, zegarek i tabakierę, także szpadę srebrną. Nim go zaś w niewolę wzięto, kilkadziesiąt razy o kroków kilka do niego strzelano, ustawicznie chybiając, tylko jeden rękaw bez naruszenia ciała przestrzeliwszy. Wziąwszy zatem pomienionego kapitana, a nie mogąc się zgromadzonej oprzeć Moskwie, wrócił się Tyszkiewicz do obozu.
W Brześciu alarm był wielki, całą noc staliśmy w paracie, w którym ci oficerowie, którzy spod Sielca przybyli, chcieli mi nad chorągwią moją komendę odebrać, o com się z nimi skłócił. Nie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 94
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
akcją”.
Poniatowska, wojewodzina mazowiecka, potem kasztelanowa krakowska, kazała synowi swemu najstarszemu, teraźniejszemu podkomorzemu koronnemu, aby księżnę podkanclerzynę lit., ciotkę swoją, wziął w taniec, który gdy wziął i tańcował, zaraz wojewoda lubelski dał mu parol, i w kilka dni potem wyjechali na pojedynek na pistolety. Wojewoda lubelski przestrzelił kulę u niemieckiej kulbaki Poniatowskiemu, a Poniatowski postrzelił konia pod wojewodą lubelskim. Skończył się ten tak pojedynek,
jednak infessimis animis obadwa z placu rozjechali się i niedługo potem do większych żwawości przyszło, jako się o tym niżej wyrazi.
Ja byłem na ostatki zapust w Boćkach, u podskarbiego nadwornego lit. Sapiehy, gdzie
akcją”.
Poniatowska, wojewodzina mazowiecka, potem kasztelanowa krakowska, kazała synowi swemu najstarszemu, teraźniejszemu podkomorzemu koronnemu, aby księżnę podkanclerzynę lit., ciotkę swoją, wziął w taniec, który gdy wziął i tańcował, zaraz wojewoda lubelski dał mu parol, i w kilka dni potem wyjechali na pojedynek na pistolety. Wojewoda lubelski przestrzelił kulę u niemieckiej kulbaki Poniatowskiemu, a Poniatowski postrzelił konia pod wojewodą lubelskim. Skończył się ten tak pojedynek,
jednak infessimis animis obadwa z placu rozjechali się i niedługo potem do większych żwawości przyszło, jako się o tym niżej wyrazi.
Ja byłem na ostatki zapust w Boćkach, u podskarbiego nadwornego lit. Sapiehy, gdzie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 208
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Wirtemberskiego, w którem zawsze granicami wieszał się lud niemały, w bok nas równo z nami postępujący, a natenczas tamże w tym kącie po różnych miejscach rozsadzony, tedy tego dnia gdy straż wprzód idąca chciała iść gościńcem po przedmieściu jednego miasteczka Eppingen rzeczonego, a tam otworzyć niechciano, gdy kilka czeladzi przelazło bramę otwierać, przestrzelono w poły pacholika jednego, a oni też drudzy mieszczanina porwali, a wtem pułkownik od wojska do straży przypadłszy, obrócił ją około przedmieścia, a mścić się więcej nie dopuścił. Potem tegoż dnia na stanowisku pacholik umarł, a mieszczanina też obwieszono. Nazajutrz ruszywszy się wojsko z godzinę albo dwie na dzień, przychodząc do
Wirtemberskiego, w którem zawsze granicami wieszał się lud niemały, w bok nas równo z nami postępujący, a natenczas tamże w tym kącie po różnych miejscach rozsadzony, tedy tego dnia gdy straż wprzód idąca chciała iść gościńcem po przedmieściu jednego miasteczka Eppingen rzeczonego, a tam otworzyć niechciano, gdy kilka czeladzi przelazło bramę otwierać, przestrzelono w poły pacholika jednego, a oni też drudzy mieszczanina porwali, a wtem pułkownik od wojska do straży przypadłszy, obrócił ją około przedmieścia, a mścić się więcej nie dopuścił. Potem tegoż dnia na stanowisku pacholik umarł, a mieszczanina też obwieszono. Nazajutrz ruszywszy się wojsko z godzinę albo dwie na dzień, przychodząc do
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 89
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
piersiach białogłowskich zsiadłe/ w żołądku także rozprawuje i wywodzi. Krwi zbiegłej. Mleko w żołądku i w pierś: białogło: rozpędza. Mocz wywodzi.
Mocz zatrzymany z zimnej przyczyny wywodzi/ rozgrzewając/ korzenie w winie warzyć/ a przez trzy abo cztery dni rano i na noc po dobrym trunku ciepło pić. Przebitym. Przestrzel.
Przebitym/ bądź mieczem abo spiszem/ bądź z Rusznice przestrzelonym/ gdzieby tylko wnętrzności/ zwłaszcza płuc/ serca/ albo kiszek nie naruszono/ doświadczony trunek: Wziąć liścia Dzięgielu ogródnego i polnego po połtory garzci/ Koziej stopki/ którą Podagrariam Łacinnicy zowią: my też Podagrycznikem/ Lubczykowego liścia i z kłączym/ Zanklu
pierśiách białogłowskich zśiádłe/ w żołądku tákże rozpráwuie y wywodźi. Krwi zbiegłey. Mleko w żołądku y w pierś: białogło: rospądza. Mocz wywodźi.
Mocz zátrzymány z źimney przyczyny wywodźi/ rozgrzewáiąc/ korzenie w winie wárzyć/ á przez trzy ábo cztery dni ráno y ná noc po dobrym trunku ćiepło pić. Przebitym. Przestrzel.
Przebitym/ bądź mieczem ábo spiszem/ bądź z Rusznice przestrzelonym/ gdźieby tylko wnętrznośći/ zwłasczá płuc/ sercá/ álbo kiszek nie náruszono/ doświadczony trunek: Wźiąć liśćia Dźięgielu ogrodnego y polnego po połtory garzći/ Koźiey stopki/ ktorą Podagrariam Láćinnicy zowią: my też Podágrycznikem/ Lubsczykowego liśćia y z kłączym/ Zánklu
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 90
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Rabować chcecie. rzecze tenże starszy bos tego godzien A ja tez zrozumiawszy że to już pokorą niewskora my ale racjami trzeba narabiac Żelaznemi. Jakem trzymał obuch w rękach. Tak go tez zaraz przezegnam w piersi mocno upadł pod ławę. W tym że zaraz momencie dali ognia dwaj z pistoletów do nas z wachmistrzem Przestrzelili Wachmistrzowi suknią a mnie Pan Bóg zachował. A podobno z tej racjej zem się schylił po pistolet na ziemię który mi upadł, z zapasia w ten czas kiedy owego uderzyłem Woląntarza. dopieroż w nich w Bożą Godzinę Połowa ich zostało w izbie a połowa wypadło do sieni Dopieroż rozdawać my w izbie tym a
Rabować chcecie. rzecze tenze starszy bos tego godzięn A ia tez zrozumiawszy że to iuz pokorą niewskora my ale racyiami trzeba narabiac Zelaznemi. Iakęm trzymał obuch w rękach. Tak go tez zaraz przezegnam w piersi mocno upadł pod ławę. W tym że zaraz momencie dali ognia dway z pistoletow do nas z wachmistrzem Przestrzelili Wachmistrzowi suknią a mnie Pan Bog zachował. A podobno z tey racyiey zem się schylił po pistolet na zięmię ktory mi upadł, z zapasia w ten czas kiedy owego uderzyłęm Woląntarza. dopieroz w nich w Bozą Godzinę Połowa ich zostało w izbie a połowa wypadło do sieni Dopieroz rozdawać my w izbie tym a
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 156
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
tam często diamentem razem — Swemu konfidentowi, z którem już statecznie Kontrakt pseudo-przyjaźni zawierała wiecznie.
To skoro skończył, gościa prosi do alkierza, Ow się dziwuje, prawie sam sobie nie dowierza. Na co pojrzy, to wszystko swojej widzi żony: Pierścień, obraz i piesek ow z zamorskiej strony, Jakby Włocha przestrzelił, iż onej bestyje Świeci się i czerwieni znajomy na szyje Fandzliber z aksamitem we czterech i sześci Dzwoneczkach i obrożce. Zaledwie się zmieści W jego głowie, co to jest; nawet przebierany Głos rożnie świergocących dzwonków podejrzany Jest mu, iż jego własne są oblubienice. Cóż — kiedy dociec trudno skrytej tajemnice! Rzecze jednak —
tam często dyamentem razem — Swemu konfidentowi, z ktorem już statecznie Kontrakt pseudo-przyiaźni zawierała wiecznie.
To skoro skończył, gościa prosi do alkierza, Ow sie dziwuje, prawie sam sobie nie dowierza. Na co pojrzy, to wszystko swojej widzi żony: Pierścień, obraz i piesek ow z zamorskiej strony, Jakby Włocha przestrzelił, iż onej bestyje Świeci sie i czerwieni znajomy na szyje Fandzliber z aksamitem we czterech i sześci Dzwoneczkach i obrożce. Zaledwie sie zmieści W jego głowie, co to jest; nawet przebierany Głos rożnie świergocących dzwonkow podejrzany Jest mu, iż jego własne są oblubienice. Coż — kiedy dociec trudno skrytej tajemnice! Rzecze jednak —
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 77
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
interrogare, quam decem sapientes respondere. Im kto starszy/ tym powinien być mędrszy. Jako się wół dorwie trawy/ Kiedy przestać niewie sprawy. Galenus. Terent. 30
Jedno rydel a motyka/ ta ich rozerwać może. Hunc nisi mors adimet mihi nemo. Jakby mu noż w serce wraził. Jakby go gomołką przestrzelił. Idą z sobą na udry. Jaje dzisiejsze/ chleb wczorajszy/ cielę sześć niedzielne/ a wino łońskie nalepsze. Ouum vnius horae, panis vnius dies, vitulus vnius mensis, vinum vnius anni, optima. Im kto uczeńsz/ tym bywa nadętszy. Ścientia[...] inflat. Ieś mały/ nie bądź zuchwały. Jednemu
interrogare, quam decem sapientes respondere. Im kto stárszy/ tym powinien być mędrszy. Iáko się woł dorwie trawy/ Kiedy przestáć niewie spráwy. Galenus. Terent. 30
Iedno rydel á motyká/ tá ich rozerwáć może. Hunc nisi mors adimet mihi nemo. Iákby mu noż w serce wráźił. Iákby go gomołką przestrzelił. Idą z sobą ná vdry. Iáie dźiśieysze/ chleb wczoráyszy/ ćielę sześć niedźielne/ á wino łońskie nalepsze. Ouum vnius horae, panis vnius dies, vitulus vnius mensis, vinum vnius anni, optima. Im kto vcżeńsz/ tym bywa nádętszy. Scientia[...] inflat. Ieś máły/ nie bądź zuchwáły. Iednemu
Skrót tekstu: RysProv
Strona: C2v
Tytuł:
Proverbium polonicorum
Autor:
Salomon Rysiński
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
wszelakiej myłki, Zostawiwszy piechoty, przybędzie w posiłki. Koło czego kiedy się Lubomirski krząta, Ledwo się Turkom z saku Sieniawski wyplata, Bo pół drogi nie uszedł, gdy od przedniej straże Leci Wrzeszcz i Osmana nad głową pokaże; Chrust ich tylko i lasek tak niewielki dzielił, Co go na cztery razy z łuku kto przestrzelił. Uciec i wstyd, i trudno także pola stawić; Czasu nie masz rozmyślać i długo się bawić. Toż za najbliższą górę, od Chocima w mili, W prawą stronę wojsko swe Sieniawski zachyli, Porozsadzawszy szpiegi tu i ówdzie, wszędy Na wszelkie okazje pilne mając względy; Nie wie, co Osman robi
wszelakiej myłki, Zostawiwszy piechoty, przybędzie w posiłki. Koło czego kiedy się Lubomirski krząta, Ledwo się Turkom z saku Sieniawski wyplata, Bo pół drogi nie uszedł, gdy od przedniej straże Leci Wrzeszcz i Osmana nad głową pokaże; Chróst ich tylko i lasek tak niewielki dzielił, Co go na cztery razy z łuku kto przestrzelił. Uciec i wstyd, i trudno także pola stawić; Czasu nie masz rozmyślać i długo się bawić. Toż za najbliższą górę, od Chocima w mili, W prawą stronę wojsko swe Sieniawski zachyli, Porozsadzawszy szpiegi tu i ówdzie, wszędy Na wszelkie okazyje pilne mając względy; Nie wie, co Osman robi
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 300
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924