jeden dopiero Szabat służebny, una Sabbathi: Sero esset. Nam na wzór karności, ostróżności, sami tam tylko Uczniowie byli. 2. Et fores essent clausae. I DRZWI BYŁY ZAMKNIęTE. Nie tylko w-wieczor Pan nasz wszedł, ale przez drzwi zamknięte, i one zapory, drzwi, i zawarcia, weściu Pańskiemu nie przeszkadzały. Mówi Jeronim Święty. Stworzenie ustępuje Stworżycielowi: Pan Panem, umykaj się sługo, ustąp Jego Mości. Tak rozumiejcie poddani, tak trzymajcie słudzy, że choć wy też rozumiecie, że w-zawarciu sekretnie, okrom bytności i oka Pańskiego, cokolwiek czynicie, gromadzicie się, schodzicie, przeniknie tam Pan, dojdzie was
ieden dopiero Szábát służebny, una Sabbathi: Sero esset. Nam ná wzor karnośći, ostroznośći, sámi tám tylko Vczniowie byli. 2. Et fores essent clausae. I DRZWI BYŁY ZAMKNIęTE. Nie tylko w-wieczor Pan nász wszedł, ále przez drzwi zámknięte, i one zapory, drzwi, i záwárćia, weśćiu Páńskiemu nie przeszkadzáły. Mowi Ieronim Swięty. Stworzenie vstępuie Stworżyćielowi: Pan Pánem, vmykay się sługo, vstąp Iego Mośći. Ták rozumieyćie poddáni, ták trzymayćie słudzy, że choć wy też rozumiećie, że w-záwárćiu sekretnie, okrom bytnośći i oká Páńskiego, cokolwiek czynićie, gromádzićie się, zchodźićie, przeniknie tám Pan, doydźie was
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 24
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Częstom się do afektów pierwszych wracać chciała, bym zdrętwiałe do lutni palce prostowała albo żebym żałośnie grała na grzebieniu, lub w cytarę brząkała w moim roztargnieniu; albo też wdzięcznym wierszem myśl smutną cieszyła i swym głosem zgodliwym skrzypice zdobiła. Ach, ilekroć me żądze już poczynać chciały, łzy głosowi i rękom zaraz przeszkadzały! Znowu-m się przecię z swoim garłem pasowała i do lutnie odwykłe palce nakrzywiała. Już nie byłam w muzyce niczym roztargnioną, arfę-m też także miała dobrze nastrojoną; a zatym głos i ręka muzyki odwykła do pierwszych instrumentów ochotnie przywykła. Jeśli tedy ponowię muzykalne sztuki, niech się przecię nie miękczą troski tej nauki
Częstom się do afektów pierwszych wracać chciała, bym zdrętwiałe do lutni palce prostowała albo żebym żałośnie grała na grzebieniu, lub w cytarę brząkała w moim roztargnieniu; albo też wdzięcznym wierszem myśl smutną cieszyła i swym głosem zgodliwym skrzypice zdobiła. Ach, ilekroć me żądze już poczynać chciały, łzy głosowi i rękom zaraz przeszkadzały! Znowu-m się przecię z swoim garłem pasowała i do lutnie odwykłe palce nakrzywiała. Już nie byłam w muzyce niczym roztargnioną, arfę-m też także miała dobrze nastrojoną; a zatym głos i ręka muzyki odwykła do pierszych instrumentów ochotnie przywykła. Jeśli tedy ponowię muzykalne sztuki, niech się przecię nie miękczą troski tej nauki
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 122
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
szturm przypuścić; ale wielką swoich postrzegszy zgubę ustąpić musiał: z naszej strony padło dwu Majorów i dwunastu draganij. Dwudziestego szóstego dnia granatami nieprzyjaciel czterech naszych w mieście położywszy/ nazajutrz ku wieczorowi szturmował do Kontraskarpy/ z małą szkodą naszych: ale zajątrzony jednak ugundowałby się był dobrze wałami w Leopolostacie/ gdyby mu nasze Działa nie przeszkadzały. Od dwudziestego siódmego/ aż do trzydziestego dnia/ uciszony nieprzyjaciel/ kilka min zapalił/ któremi palisady około kontraskarpy wysadził: ale jednak nasz żołnierz skurbowawszy przy szturmie nieprzyjaciela/ w nocy nowe wybudowałpalisady/ rpzez te trzy dni sześciu naszych granatami zabito/ a dwu rażono. Więc że nieprzyjaciel wałami osadzony głębiej zstawał/ i nie
szturm przypuśćić; ále wielką swoich postrzegszy zgubę vstąpić muśiał: z nászey strony pádło dwu Máiorow y dwunastu drágániy. Dwudźiestego szostego dniá gránatámi nieprzyiaćiel cżterech nászych w mieśćie położywszy/ názáiutrz ku wiecżorowi szturmowáł do Contráskárpy/ z máłą szkodą nászych: ále záiątrzony iednák vgundowałby się był dobrze wáłámi w Leopolostáćie/ gdyby mu násze Dźiáłá nie przeszkadzáły. Od dwudźiestego śiodmego/ áż do trzydźiestego dniá/ vćiszony nieprzyiaćiel/ kilká min zápalił/ ktoremi pálisády około contráskárpy wysádźił: ále iednák nász żołnierz skurbowawszy przy szturmie nieprzyiaćielá/ w nocy nowe wybudowałpálisády/ rpzez te trzy dni sześćiu nászych gránatámi zábito/ á dwu ráżono. Więc że nieprzyiaćiel wáłámi osádzony głębiey zstáwał/ y nie
Skrót tekstu: DiarWied
Strona: A3
Tytuł:
Diariusz całego obleżenia wiedeńskiego od Turków
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683
) a góry zalała. Bytomskim.
A stąd jeszcze Szarlejem to jezioro zowią/ W którym tym czasem ryby miasto kruszcu łowią. Nad wszytkimi głęboko zalanymi doły/ W których one bogate kruszce zatonęły.
Wielekroć się zaś potym o kruszec kusili W innych miejscach/ ale już po sobie nie mieli Onej pierwszej fortuny: bo im przeszkadzały Zawżdy wody/ azatym te góry ustały.
A iż wedle Boskiego słowa/ każda skryta Rzecz na świecie musi być jawna i odkryta. Tym sposobme i ziemne skarby/ kruszce/ rudy/ Okazują się ludziom w czasy pewne zawżdy.
W jednych miejscach ustają/ w durgich następują/ Te giną tu się znowu insze okazują.
) á gory zálałá. Bytomskim.
A stąd iescze Szárleiem to ieźioro zowią/ W ktorym tym czásem ryby miásto kruszcu łowią. Nád wszytkimi głęboko zálanymi doły/ W ktorych one bogáte kruszce zátonęły.
Wielekroć sie záś potym o kruszec kuśili W inych mieyscách/ ále iuż po sobie nie mieli Oney pierwszey fortuny: bo im przeszkádzáły Záwżdy wody/ ázátym te gory vstáły.
A iż wedle Boskiego słowá/ káżda skryta Rzecz ná świećie muśi bydź iáwna y odkryta. Tym sposobme y źiemne skárby/ kruszce/ rudy/ Okázuią sie ludźiom w czásy pewne záwżdy.
W iednych mieyscách vstáią/ w durgich nástępuią/ Te giną tu sie znowu insze okázuią.
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: H
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
srebro w barometrach na dół nie opada, tam gdzie leksze, ani się podnosi tam gdzie jest cięższe powietrze, ani się perpendykułów zegarowych choJebanie przyśpiesza lub opóźnia. Słońce i księżyc pospolicie wody morski morskie 10 stop w górę podnoszą, możeby wyżej podniosły, gdyby brzegi, wyspy, i wybiegające w morze kawały ziemi nie przeszkadzały. Dajmyż, iż podniosłyby na 60 stop, więc i powietrze podnoszą na stop tyleż: wysokość zatym powietrza odmieniłaby się przez dzień na stop 120, to jest na 60 podnosiłoby raz, a drugi raz opadłoby na 60 stop niżej za zwyczajną wysokość. Ze zaś merkuriusz jest około jedenaście tysięcy razy
srebro w barometrach na doł nie opada, tam gdzie leksze, ani się podnosi tam gdzie iest cięższe powietrze, ani się perpendykułow zegarowych choIebanie przyśpiesza lub opoźnia. Słońce y księżyc pospolicie wody morski morskie 10 stop w gorę podnoszą, możeby wyżey podniosły, gdyby brzegi, wyspy, i wybiegaiące w morze kawały ziemi nie przeszkadzały. Daymyż, iż podniosłyby na 60 stop, więc y powietrze podnoszą na stop tyleż: wysokość zatym powietrza odmieniłaby się przez dzień na stop 120, to iest na 60 podnosiłoby raz, a drugi raz opadłoby na 60 stop niżey za zwyczayną wysokość. Ze zaś merkuryusz iest około iedenaście tysięcy razy
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 263
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
, ból do tego przywodzą, Tedy się na krótki czas z swoim ciałem zgodzą. Ale cóż, biedna pacierz przeszkodzi im mucha I rozerwie do nieba tążącego ducha; Dlategoć to zamykać Pan każe komorę, Zebrać myśli, jako psy rozbieżane w sforę. A ja radzę i oczy, kto chce Bogu służyć, Żeby nie przeszkadzały, do modlitwy mrużyć. Takie Bóg zawsze kochał w modlitwach odludki, Jacy byli na puszczach; żadnej ci pobudki Obrazów, muzyki, ksiąg nie mieli; wżdy szczerze, W sercu to wszytko mając, mówili pacierze. Co my zowiem pobudką z naszego domysłu, Dystrakcja to tylko cielesnego zmysłu. 105 (D)
, ból do tego przywodzą, Tedy się na krótki czas z swoim ciałem zgodzą. Ale cóż, biedna pacierz przeszkodzi im mucha I rozerwie do nieba tążącego ducha; Dlategoć to zamykać Pan każe komorę, Zebrać myśli, jako psy rozbieżane w sforę. A ja radzę i oczy, kto chce Bogu służyć, Żeby nie przeszkadzały, do modlitwy mrużyć. Takie Bóg zawsze kochał w modlitwach odludki, Jacy byli na puszczach; żadnej ci pobudki Obrazów, muzyki, ksiąg nie mieli; wżdy szczerze, W sercu to wszytko mając, mówili pacierze. Co my zowiem pobudką z naszego domysłu, Dystrakcyja to tylko cielesnego zmysłu. 105 (D)
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 578
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
moją niewolę coraz barziej zlekczał. Przyniósł mi wygodną szatę, i zdarł ze mnie gruby i dziki ubior, którym już tak dawno nosił. Straszna suknia, która tu jeszcze przed moimi wisi oczyma, i przeszłe mi przypomina nieszczęście! Przyniósł mi różne przykrycia i futra do spania, lubo mi z początku w spaniu przeszkadzały. Przez długi zwyczaj twardego legania prawie je mam za zbyteczne. Nawiedzał mię często, a nigdy bez tego, żeby mi jakiej dobroci nie wyświadczył. Chociaż się barzo moja sytuacja od przeszłej różniła, przecież mi jeszcze nie była dość przyjemną, iżem jej Stelejowi albo Remurowi nie mógł udzielić. O Steleju mój Dobroczyńca
moią niewolę coraz barziey zlekczał. Przyniosł mi wygodną szatę, i zdarł ze mnie gruby i dziki ubior, ktorym iuż tak dawno nośił. Straszna suknia, ktora tu ieszcze przed moimi wisi oczyma, i przeszłe mi przypomina nieszczęście! Przyniosł mi rożne przykrycia i futra do spania, lubo mi z początku w spaniu przeszkadzały. Przez długi zwyczay twardego legania prawie ie mam za zbyteczne. Nawiedzał mię często, a nigdy bez tego, żeby mi iakiey dobroci nie wyświadczył. Chociaż się barzo moia sytuacya od przeszłey rożniła, przećież mi ieszcze nie była dość przyiemną, iżem iey Steleiowi albo Remurowi nie mogł udzielić. O Steleiu moy Dobroczyńca
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 108
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
tymże sposobem mieli trzy słupy boga gromów/ nazwanego Chuchiglia/ i nazywali ich tymże imieniem/ Ojca/ Syna/ i Brata. Jako też konterfetowali zakony i śluby ubóstwa/ czystości/ i posłuszeństwa/ jużesmy o tym powiedzieli przedtym. Księgi wtóre.
Ludzie mieszkający in s. Cruce Montis mieli Casusi/ które im przeszkadzały do wstąpienia w stan małżeński/ i które psowały już zawarte/ i trzecie też które rozwodziły skończone/ choć było niesłuszne i zle zawarte. Mieli i więcej takich konterfetów naszych Chrześcijańskich Cerymonij i nabożeństwa/ przez szatana podanych/ dla tego końca/ jakom rzekł.
Koniec Pierwszej książki. PIATEJ CZEŚCI, KSIĘGI WTÓRE. O
tymże sposobem mieli trzy słupy bogá gromow/ názwánego Chuchiglia/ y názywáli ich tymże imieniem/ Oycá/ Syná/ y Bratá. Iáko też conterfetowáli zakony y śluby vbostwá/ czystośći/ y posłuszeństwá/ iużesmy o tym powiedźieli przedtym. Kśięgi wtore.
Ludźie mieszkáiący in s. Cruce Montis mieli Casusi/ ktore im przeszkadzáły do wstąpienia w stan małżeński/ y ktore psowáły iuż záwárte/ y trzećie też ktore rozwodźiły skończone/ choć było niesłuszne y zle záwárte. Mieli y więcey tákich conterfetow nászych Chrześćiáńskich Caerimoniy y nabożeństwá/ przez szátáná podánych/ dla tego końcá/ iákom rzekł.
Koniec Pierwszey kśiążki. PIATEY CZESCI, KSIĘGI WTORE. O
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 13
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
wedle zwyczaju poświęcono. Ten zarzaz jako się obaczył być Biskupem/ odmienił się w inszego człowieka: wszytko co było przystojnego/ urzędu tego/ tak to w sobie doskonale wyraził. iż nie z przeszłego życia w nim nikt pobaczyć nie mógł. Sprawy biskupstwa takim sposobem powierzchnie odprawował/ iż mu nic w cwieczeniu duchownym nie przeszkadzały. Ale nie dziw/ ponieważ Dar łaski i cnoty darmodany przyrodzone dobra zdobi. Dla tego/ mówi Seneka: Jeśli chcesz wszytko sobie podbić abo zhołdować/ podbity siebie samego rozumowi. Wielą będziesz mógł rządzić/ jeśli cię rozum będzie rządził. Thomas Cantiprat: lib: 1. cap: 2. par: 3.
wedle zwyczáiu poświęcono. Ten zárzaz iáko sie obaczył bydz Biskupem/ odmienił sie w inszego człowieká: wszytko co było przystoynego/ vrzędu tego/ ták to w sobie doskonále wyráźił. iż nie z przeszłego żyćia w nim nikt pobáczyć nie mogł. Spráwy biskupstwá tákim sposobem powierzchnie odpráwował/ iż mu nic w cwieczeniu duchownym nie przeszkadzały. Ale nie dźiw/ ponieważ Dar łáski y cnoty dármodány przyrodzone dobrá zdobi. Dla tego/ mowi Seneká: Iesli chcesz wszytko sobie podbić abo zhołdowáć/ podbity śiebie sámego rozumowi. Wielą będźiesz mogł rządźić/ iesli ćię rozum będźie rządźił. Thomas Cantiprat: lib: 1. cap: 2. par: 3.
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 263
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
protestacyje, jako mi udawano, przeciwko temu sejmikowi i tak rozniesiono, żeby Ryszewski poborca kaliski
miał to chcieć czynić i inszych na to sposabiać. A to umyślnie byłem w Kaliszu gwoli temu, kędy roki ziemskie doszły za wszech pozwoleniem, z tą ochroną jednak, aby się tak odprawieły, żeby na sejmik jachania nie przeszkadzały. Ale prócz tego, iż ten to Ryszewski z siostrzankiem swym Rogowskim czynieł protestacyją, iż te roki dość nie mogły dla sejmiku nadchodzącego, nic więcej się nie stało. Jednakże zastawszy tu im. pana gniezińskiego, zdrowie swe opatrującego, i tu na znaczne grono ludzi trafiwszy, bo tu i p. podkomorzy kaliski
protestacyje, jako mi udawano, przeciwko temu sejmikowi i tak rozniesiono, żeby Ryszewski poborca kaliski
miał to chcieć czynić i inszych na to sposabiać. A to umyślnie byłem w Kaliszu gwoli temu, kędy roki ziemskie doszły za wszech pozwoleniem, z tą ochroną jednak, aby się tak odprawieły, żeby na sejmik jachania nie przeszkadzały. Ale prócz tego, iż ten to Ryszewski z siestrzankiem swym Rogowskim czynieł protestacyją, iż te roki dość nie mogły dla sejmiku nadchodzącego, nic więcy się nie stało. Jednakże zastawszy tu jm. pana gniezińskiego, zdrowie swe opatrującego, i tu na znaczne grono ludzi trafiwszy, bo tu i p. podkomorzy kaliski
Skrót tekstu: AktaPozn_I_1
Strona: 238
Tytuł:
Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego tom I
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
akta sejmikowe
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1616
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Włodzimierz Dworzaczek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1957