śmy dwie mile marszu do Grecu, gdzieśmy atakowani byli od turków: i tak musieliśmy nocą wnijść do fortecy tej, lubo małej, ale z natury samej mocnej, bo na wielkiej skale, czekając sukursu od wojska cesarskiego. A zatem dni trzy wytrzymawszy na praesidium, przyszedł ordynans, abyśmy tam pod Grecem przewiózłszy się na drugą stronę, szli tamtą stroną na Tytel fortecę, aż pod Futak wieś, gdzie cały cesarski stał, in praesentia samego księcia Eugeniusza, obóz i gdy turcy pospieszyli prędzej atakować fortecę Peterwaradyn, niźli wojsko cesarskie się zebrało. Dobywali mocno tej to fortecy, by ją dobyć bombardowaniem, czyli samym szturmem,
śmy dwie mile marszu do Grecu, gdzieśmy atakowani byli od turków: i tak musieliśmy nocą wnijść do fortecy téj, lubo małéj, ale z natury saméj mocnéj, bo na wielkiéj skale, czekając sukursu od wojska cesarskiego. A zatém dni trzy wytrzymawszy na praesidium, przyszedł ordynans, abyśmy tam pod Grecem przewiózłszy się na drugą stronę, szli tamtą stroną na Tytel fortecę, aż pod Futak wieś, gdzie cały cesarski stał, in praesentia samego księcia Eugeniusza, obóz i gdy turcy pospieszyli prędzéj atakować fortecę Peterwaradyn, niźli wojsko cesarskie się zebrało. Dobywali mocno téj to fortecy, by ją dobyć bombardowaniem, czyli samym szturmem,
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 375
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
ta niezbyta myśli mych zabawa — Wasz to kryminał i wasza to sprawa. Nie na toć tylko dało wam powieki Niebo, żebyście albo w śmierć na wieki, Albo w sen przez noc światło wasze kryły, Ale żebyście, gdzie źle, nie patrzyły, A wy tameście kierowały wzroki, Skądeście płomień przewiozły głęboki W serdeczne gmachy, który dziw, że kości Spaliwszy, waszej przepuścił wilgości. Lecz jeśli płakać, płaczcież przed nią, żeby Wierzyła, że mus gwałtownej potrzeby Płakać wam każe i że te krynice, Póki tak sroga, popędzą źrenice. Wierz im, ma Jago, a choć gniew-em na nie
ta niezbyta myśli mych zabawa — Wasz to kryminał i wasza to sprawa. Nie na toć tylko dało wam powieki Niebo, żebyście albo w śmierć na wieki, Albo w sen przez noc światło wasze kryły, Ale żebyście, gdzie źle, nie patrzyły, A wy tameście kierowały wzroki, Skądeście płomień przewiozły głęboki W serdeczne gmachy, który dziw, że kości Spaliwszy, waszej przepuścił wilgości. Lecz jeśli płakać, płaczcież przed nią, żeby Wierzyła, że mus gwałtownej potrzeby Płakać wam każe i że te krynice, Póki tak sroga, popędzą źrenice. Wierz im, ma Jago, a choć gniew-em na nie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 266
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
odnogę przyjedzie, Która do zamku pięknej Logistylle wiedzie, Gdzie widział przejeżdżając, kiedy się gotował I zaraz się na drugą stronę przeprawował W bacie starzec, co dobrze o Rugierze wiedział I na łodzi umyślnie, pilnując go, siedział.
XLIV.
Skoro go jedno zajźrzał, poszedł w prędkim biegu W swej łodzi, chcąc go przewieźć do lepszego brzegu; Który baczny i w każdej beł rozumny sprawie, Jeśli serce po wierzchniej znać może postawie. Rugier wsiadł w łódź zarazem i Bogu dziękował, Że w drodze niebezpiecznej zdrowo go zachował; I gadając z żeglarzem bacznem i ćwiczonem, Jechał po morzu cichem i uspokojonem.
XLV.
Chwalił Rugiera, że się
odnogę przyjedzie, Która do zamku pięknej Logistylle wiedzie, Gdzie widział przejeżdżając, kiedy się gotował I zaraz się na drugą stronę przeprawował W bacie starzec, co dobrze o Rugierze wiedział I na łodzi umyślnie, pilnując go, siedział.
XLIV.
Skoro go jedno zajźrzał, poszedł w prętkim biegu W swej łodzi, chcąc go przewieźć do lepszego brzegu; Który baczny i w każdej beł rozumny sprawie, Jeśli serce po wierzchniej znać może postawie. Rugier wsiadł w łódź zarazem i Bogu dziękował, Że w drodze niebezpiecznej zdrowo go zachował; I gadając z żeglarzem bacznem i ćwiczonem, Jechał po morzu cichem i uspokojonem.
XLV.
Chwalił Rugiera, że się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 207
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z armatą przyjechał, Aby to snadny skutek wzięło, co odkrycie Przez kilka kart odemnie potem usłyszycie. Będąc już nad Ebudą, rzecze grabia śmiały Do szypra: „Ty tu zostań, a mnie ten bat mały Spuść z okrętu, na którem ja się sam powiozę I na onę się skałę, co widzisz, przewiozę.
XXXI.
Ale chcę, żebyś mi dał co namiąższą linę I co nawiętszą kotew; wszak potem przyczynę Będziesz wiedział ode mnie, na co tego trzeba, Jeśli dojdzie między mną a orką potrzeba”. Tak każe z sobą zepchnąć z okrętu bat mały; Wziąwszy z sobą potrzeby, które należały, Okrom szable
z armatą przyjechał, Aby to snadny skutek wzięło, co odkrycie Przez kilka kart odemnie potem usłyszycie. Będąc już nad Ebudą, rzecze grabia śmiały Do szypra: „Ty tu zostań, a mnie ten bat mały Spuść z okrętu, na którem ja się sam powiozę I na onę się skałę, co widzisz, przewiozę.
XXXI.
Ale chcę, żebyś mi dał co namiąższą linę I co nawiętszą kotew; wszak potem przyczynę Będziesz wiedział ode mnie, na co tego trzeba, Jeśli dojdzie między mną a orką potrzeba”. Tak każe z sobą zepchnąć z okrętu bat mały; Wziąwszy z sobą potrzeby, które należały, Okrom szable
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 234
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, nierozdzielne, Nakoniecby beł poszedł i na dno piekielne; Ale wozu i smoków skrzydlatych nie mając, Na koniu jedzie i tam i sam, jej szukając.
IV.
Naprzód Francją zwiedził, teraz się namyśla Do Niemiec i zaś do Włoch i dalej zamyśla Po starej i po nowej szukać Kastyliej I z Hiszpaniej dać się przewieźć do Libiej. Gdy tak myśląc, swą zgubę naleźć sobie tuszy, Nagle go głos płaczliwy jakiś bije w uszy. Poskoczy tam i ujźrzy przed sobą jednego Rycerza, kłusem wielkiem pojeżdżającego.
V.
Który gwałtem żałosną dziewkę niósł na ręku, Trzymając ją przed sobą na koniu przy łęku: Ona z wrzaskiem tam i sam
, nierozdzielne, Nakoniecby beł poszedł i na dno piekielne; Ale wozu i smoków skrzydlatych nie mając, Na koniu jedzie i tam i sam, jej szukając.
IV.
Naprzód Francyą zwiedził, teraz się namyśla Do Niemiec i zaś do Włoch i dalej zamyśla Po starej i po nowej szukać Kastyliej I z Hiszpaniej dać się przewieźć do Libiej. Gdy tak myśląc, swą zgubę naleść sobie tuszy, Nagle go głos płaczliwy jakiś bije w uszy. Poskoczy tam i ujźrzy przed sobą jednego Rycerza, kłusem wielkiem pojeżdżającego.
V.
Który gwałtem żałosną dziewkę niósł na ręku, Trzymając ją przed sobą na koniu przy łęku: Ona z wrzaskiem tam i sam
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 249
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
będąc, obaczył, że na niej szedł wodą Pustelnik do pół piersi z długą siwą brodą, Który go wzywał na łódź, ręką nań kiwając I „Postój, postój, synu!” z daleka wołając. „Jeśli - powiada - zdrowie nie lekce szacujesz, Jeśli dziś umrzeć nie chcesz i żywot miłujesz, Przewieź się na drugi brzeg, a nie jedź tą stroną, Co cię wiedzie na pewną śmierć, nieuchronioną.
XLIII.
Bo jeszcze nie ujedziesz spełna mil półtora, Jako dojedziesz do krwią spluskanego dwora, Do mieszkania jednego olbrzyma srogiego, Który dziewięcią stóp wzrost przechodzi każdego. I pieszy pielgrzymowie i ci, co jeżdżają, Niech
będąc, obaczył, że na niej szedł wodą Pustelnik do pół piersi z długą siwą brodą, Który go wzywał na łódź, ręką nań kiwając I „Postój, postój, synu!” z daleka wołając. „Jeśli - powiada - zdrowie nie lekce szacujesz, Jeśli dziś umrzeć nie chcesz i żywot miłujesz, Przewieź się na drugi brzeg, a nie jedź tą stroną, Co cię wiedzie na pewną śmierć, nieuchronioną.
XLIII.
Bo jeszcze nie ujedziesz spełna mil półtora, Jako dojedziesz do krwią spluskanego dwora, Do mieszkania jednego olbrzyma srogiego, Który dziewięcią stóp wzrost przechodzi każdego. I pieszy pielgrzymowie i ci, co jeżdżają, Niech
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 341
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, o mil 4 od Paryża, kędy zawsze rezyduje, ruszył się w pole na kampanią ad oppugnandas urbes in Flandriam, ale brevi reversurus nie miał się bawić.
Dnia 13 privatae occupationes i 14 także, et exercitia, czas wzięły.
Dnia 15. Byłem po południu u IM pana podkomorzego koronnego, z którym przewieźlichmy się do Tuileries, ogrodu królewskiego. Przy pałacu (jakiego i wielkości, i wspaniałości Europa similem nie znajduje) ogród barzo wielki i dość przy ozdobie swojej obfity w różne uciechy, do którego aditus87vomnibus venientibus non praecluditur oprócz dzieci i tych, co liberie noszą. Tego się dnia w tym ogrodzie widziało,
, o mil 4 od Paryża, kędy zawsze rezyduje, ruszył się w pole na kampanią ad oppugnandas urbes in Flandriam, ale brevi reversurus nie miał się bawić.
Dnia 13 privatae occupationes i 14 także, et exercitia, czas wzięły.
Dnia 15. Byłem po południu u JM pana podkomorzego koronnego, z którym przewieźlichmy się do Tuileries, ogrodu królewskiego. Przy pałacu (jakiego i wielkości, i wspaniałości Europa similem nie znajduje) ogród barzo wielki i dość przy ozdobie swojej obfity w różne uciechy, do którego aditus87vomnibus venientibus non praecluditur oprócz dzieci i tych, co liberie noszą. Tego się dnia w tym ogrodzie widziało,
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 288
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
i Biegański pomarli; a Potocki, regimentarz koronny, po odjeździe królewskim do Gdańska stanął obozem między Warszawą a Marymontem i ordynansami swymi wojsko koronne ściągał do obozu.
A gdy wszystkie przewozy pościągali na tę stronę Wisły, na której stał obóz koronny, posłali mię rodzice moje do regimentarza, prosząc o paszport, aby się mogli przewieźć przez Wisłę i jechać w płockie województwo do dóbr swoich Bębnowa. Pojechałem po paszport do regimentarza koronnego, któremu gdy miałem szczęście podobać się, mówił do mnie, że ja jestem młody i szkoda, abym pod tę porę w domu siedział. Obiecywał mi wszystkie łaski swoje, abym przy nim w obozie
i Biegański pomarli; a Potocki, regimentarz koronny, po odjeździe królewskim do Gdańska stanął obozem między Warszawą a Marymontem i ordynansami swymi wojsko koronne ściągał do obozu.
A gdy wszystkie przewozy pościągali na tę stronę Wisły, na której stał obóz koronny, posłali mię rodzice moje do regimentarza, prosząc o paszport, aby się mogli przewieźć przez Wisłę i jechać w płockie województwo do dóbr swoich Bębnowa. Pojechałem po paszport do regimentarza koronnego, któremu gdy miałem szczęście podobać się, mówił do mnie, że ja jestem młody i szkoda, abym pod tę porę w domu siedział. Obiecywał mi wszystkie łaski swoje, abym przy nim w obozie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 75
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
szlub wziąć, toby się wszystko uspokoiło. Pojechaliśmy potem do Poniatowskiego, kasztelana krakowskiego, którego w inszych sentymentach znaleźliśmy. Barzo albowiem ganił mi ten proceder i z ferworem odpowiedziawszy, rekuzował instancjować do księcia kanclerza. A zatem, uspokoiwszy nasze interesa w Warszawie, po kilkodniowym bawieniu się, nim Wisła
puściła, przewieźliśmy się na Pragę i pojechaliśmy prosto do Pobikrów do Ossolińskiego, chorążego liwskiego.
Byli nam radzi oboje chorążowie liwscy. Z tym wszystkim, jako chorąży liwski był zawsze człek odmienny, tak nie mogliśmy go zrozumieć. Był zmięszany i księcia kanclerza bał się, i mnie nie chciał opuścić. Chorążanka, od ojca
szlub wziąć, toby się wszystko uspokoiło. Pojechaliśmy potem do Poniatowskiego, kasztelana krakowskiego, którego w inszych sentymentach znaleźliśmy. Barzo albowiem ganił mi ten proceder i z ferworem odpowiedziawszy, rekuzował instancjować do księcia kanclerza. A zatem, uspokoiwszy nasze interesa w Warszawie, po kilkodniowym bawieniu się, nim Wisła
puściła, przewieźliśmy się na Pragę i pojechaliśmy prosto do Pobikrów do Ossolińskiego, chorążego liwskiego.
Byli nam radzi oboje chorążowie liwscy. Z tym wszystkim, jako chorąży liwski był zawsze człek odmienny, tak nie mogliśmy go zrozumieć. Był zmięszany i księcia kanclerza bał się, i mnie nie chciał opuścić. Chorążanka, od ojca
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 361
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
w myśl tego swatostwa, cokolwiek też jeszcze w sercu moim zostawało afektu dla Ossolińskiej. Nocowałem przed wyjazdem moim razem z Zabiełłą, marszałkiem kowieńskim, teraźniejszym łowczym lit. Rano, przeprawiwszy konie i kolaskę przez Niemen, wyszedłem pieszo do czółna. Przeprowadzał mię Zabiełło i wpóty nad brzegiem czekał, aż wpóki się nie przewiozłem; nie bez żalu cze-
kał, żem jego nie akceptował swatostwa. Pojechałem zatem spieszno na tę komisją, spiesząc na 21 septembra do Wohynia. Wstąpiłem w Szereszewie do księdza Sinickiego, proboszcza szereszowskiego, koligata Ossolińskiej, chorążyny liwskiej, który mnie namawiał, abym się wrócił do chorążanki liwskiej. Zaczął
w myśl tego swatostwa, cokolwiek też jeszcze w sercu moim zostawało afektu dla Ossolińskiej. Nocowałem przed wyjazdem moim razem z Zabiełłą, marszałkiem kowieńskim, teraźniejszym łowczym lit. Rano, przeprawiwszy konie i kolaskę przez Niemen, wyszedłem pieszo do czółna. Przeprowadzał mię Zabiełło i wpóty nad brzegiem czekał, aż wpóki się nie przewiozłem; nie bez żalu cze-
kał, żem jego nie akceptował swatostwa. Pojechałem zatem spieszno na tę komisją, spiesząc na 21 septembra do Wohynia. Wstąpiłem w Szereszewie do księdza Sinickiego, proboszcza szereszowskiego, koligata Ossolińskiej, chorążyny liwskiej, który mnie namawiał, abym się wrócił do chorążanki liwskiej. Zaczął
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 366
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986