strony a echo w pustyni Dźwięki trojakie czyni. Mars nie zawsze srożeje, Nie zawsze srogo patrzy, czasem się rozśmieje I sam i wszytkich górnych mieszkańców rozśmieszy, Kiedy pod siecią dyszy A chromy tuż nad progiem Schyla się, by o podwoj nie zawadził rogiem. Bądźmyż tedy weseli, a lutnia cnotliwa Niechaj nam wdzięcznie przyśpiewa. Umieć ta pieśni siła, Zwłaszcza jeżeli sobie już w krasę podpiła. 703. Myśl ludzka.
Powiedźcie inni słodkie strony Lutnie mojej ulubionej,
Po których kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? Częstoć jej doma nie bywa, Często z niego wylatywa I skrzydłami swymi nieścigłymi okiem Lata tam i sam po świecie
strony a echo w pustyni Dźwięki trojakie czyni. Mars nie zawsze srożeje, Nie zawsze srogo patrzy, czasem się rozśmieje I sam i wszytkich gornych mieszkańcow rozśmieszy, Kiedy pod siecią dyszy A chromy tuż nad progiem Schyla się, by o podwoj nie zawadził rogiem. Bądźmyż tedy weseli, a lutnia cnotliwa Niechaj nam wdzięcznie przyśpiewa. Umieć ta pieśni siła, Zwłaszcza jeżeli sobie już w krasę podpiła. 703. Myśl ludzka.
Powiedźcie ini słodkie strony Lutnie mojej ulubionej,
Po ktorych kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? Częstoć jej doma nie bywa, Często z niego wylatywa I skrzydłami swymi nieścigłymi okiem Lata tam i sam po świecie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 441
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
. Ręko moja, kto Bogu dufa a pracuje, Do ostatniej starości nędze nie uczuje! Pomnisz, kiedyśmy byli pospołu na żniwie, Pszenicę w ten czas żęto na siedzianej niwie? Zagon twój był wedla mnie; tak ci tam służyło Szczęście, że-ć sierpa w ręku ledwie dojrzeć było. Jeszcześ nam przyśpiewała! Przyznać ci się muszę, Chcąc się tobie przeciwić, siliłem się z dusze I mówiłem do siebie: Boże, jeśli zdarzysz, Niech taki zawsze robi wedla mnie towarzysz. Ręko moja, kto Bogu dufa a pracuje, Do ostatniej starości nędze nie uczuje. Widziałem, pod kądzielą kiedyś siadywała, Sama-ć
. Ręko moja, kto Bogu dufa a pracuje, Do ostatniej starości nędze nie uczuje! Pomnisz, kiedyśmy byli pospołu na żniwie, Pszenicę w ten czas żęto na siedzianej niwie? Zagon twój był wedla mnie; tak ci tam służyło Szczęście, że-ć sierpa w ręku ledwie dojrzeć było. Jeszcześ nam przyśpiewała! Przyznać ci się muszę, Chcąc się tobie przeciwić, siliłem się z dusze I mówiłem do siebie: Boże, jeśli zdarzysz, Niech taki zawsze robi wedla mnie towarzysz. Ręko moja, kto Bogu dufa a pracuje, Do ostatniej starości nędze nie uczuje. Widziałem, pod kądzielą kiedyś siadywała, Sama-ć
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 115
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
wieczorem. Starosto, nie będziesz ty słoneczkiem na niebie, Inakszy upominek chowamy dla ciebie! Chowamy piękną pannę abo wdowę krasną, Źle się u cudzych żywić, lepiej mieć swą własną. Starosta Pietrucho, nierada ty robisz, jako baczę, Chociaj ci nic młodego w pieluchach nie płacze. Pożynaj, nie postawaj, a przyśpiewaj cudnie, Jeszcze obiad nie gotów, jeszcze nie południe! Pietrucha Słoneczko, śliczne oko, dnia oko pięknego! Nie jesteś ty zwyczajów starosty naszego. Ty dzień po dniu prowadzisz, aż długi rok minie, A on wszystko porobić chce w jednej godzinie. Ty czasem pieczesz, czasem wionąć wietrzykowi Pozwolisz i naszemu dogadzasz znojowi
wieczorem. Starosto, nie będziesz ty słoneczkiem na niebie, Inakszy upominek chowamy dla ciebie! Chowamy piękną pannę abo wdowę krasną, Źle się u cudzych żywić, lepiej mieć swą własną. Starosta Pietrucho, nierada ty robisz, jako baczę, Chociaj ci nic młodego w pieluchach nie płacze. Pożynaj, nie postawaj, a przyśpiewaj cudnie, Jeszcze obiad nie gotów, jeszcze nie południe! Pietrucha Słoneczko, śliczne oko, dnia oko pięknego! Nie jesteś ty zwyczajów starosty naszego. Ty dzień po dniu prowadzisz, aż długi rok minie, A on wszystko porobić chce w jednej godzinie. Ty czasem pieczesz, czasem wionąć wietrzykowi Pozwolisz i naszemu dogadzasz znojowi
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 156
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
się to stało; za niesłuszną rzecz się zdało, By tak prędko przyść do tego, zwłaszcza nie wiedząc niczego. Tu zaś widzi licencyją; powiedają też racją. Leć prędzej skrupuł wybili, kiedy dobrze zapłacili.
Więc już tylko trzeba tego błogosławieństwa samego, Do którego przychodzimy, przyjaźń przysięgą twierdzimy. Leć muzyka osobliwa wenikreator przyśpiewa, Dzwonnik ze dwiema żakami potrząsają też głosami. Ślub.
Południe potym nadchodzi, obiadować już się godzi, Leć gdzie indzie zajechali z kuchnią, gdzie jeść gotowali. Tu ksiądz na swój obiad prosi, co naprędce, to przynosi: Bigos z pieczeni wczorajszej - i kapłon znać onegdajszy. Ksiądz czestuje.
I tak się
się to stało; za niesłuszną rzecz się zdało, By tak prędko przyść do tego, zwłaszcza nie wiedząc niczego. Tu zaś widzi licencyją; powiedają też racyją. Leć prędzej skrupuł wybili, kiedy dobrze zapłacili.
Więc już tylko trzeba tego błogosławieństwa samego, Do którego przychodzimy, przyjaźń przysięgą twierdzimy. Leć muzyka osobliwa wenikreator przyśpiewa, Dzwonnik ze dwiema żakami potrząsają też głosami. Ślub.
Południe potym nadchodzi, obiadować już się godzi, Leć gdzie indzie zajechali z kuchnią, gdzie jeść gotowali. Tu ksiądz na swój obiad prosi, co naprędce, to przynosi: Bigos z pieczeni wczorajszej - i kapłon znać onegdajszy. Ksiądz czestuje.
I tak się
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 99
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
rady, nie daj się tak miłości wszytkiego szkaradej. Jeśli tobą Filida wzgardzać jako będzie, nie owszeki się k tobie Najas nie przysiądzie. Harde Jowisz zwykł karać w piorunów srogości, a ty doznasz po innej serdecznej miłości".
Nie słuchał tego jednak Damofon, a pieśni weselej już zaczynał, z nim mieszkańcy leśni wzajemnie przyśpiewali. A puszczone głosy jam zbierał, w ten ślad chodząc za wieczornej rosy. Zatym się na wieczerzą zwróciłem do domu; ostatka też już wierę nie powiem nikomu. PIEŚŃ I
Jo, wesołe lubo na lidyjskie wola twa, lubo na pieśni frygijskie rozpuścić głośne swej muzyki tony, wprzód różnogłose pojednawszy strony! Jo
rady, nie daj się tak miłości wszytkiego szkaradéj. Jeśli tobą Filida wzgardzać jako będzie, nie owszeki się k tobie Naias nie przysiędzie. Harde Jowisz zwykł karać w piorunów srogości, a ty doznasz po innej serdecznej miłości".
Nie słuchał tego jednak Damofon, a pieśni weselej już zaczynał, z nim mieszkańcy leśni wzajemnie przyśpiewali. A puszczone głosy jam zbierał, w ten ślad chodząc za wieczornej rosy. Zatym się na wieczerzą zwróciłem do domu; ostatka też już wierę nie powiem nikomu. PIEŚŃ I
Io, wesołe lubo na lidyjskie wola twa, lubo na pieśni frygijskie rozpuścić głośne swej muzyki tony, wprzód różnogłose pojednawszy strony! Io
Skrót tekstu: WieszczSielGur
Strona: 38
Tytuł:
Sielanki albo Pieśni
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
moja mała będzie/ Lub w moję łódkę mało co ich wsiądzie. Przecię ja będę popływając sobie Kończył swój zamysł w zaczętym sposobie/ A ty Apollo naciągnąwszy strony Gdy śpiewać będę żywot uwiklony: W gęstym sitowiu grzechu plugawego/ Puść smutne Echo fletu twojego/ A póki lutnia twoja będzie brzmiała/ Uż i Pallady/ aby przyśpiewała: Płaczliwym głosem: głosem żałobliwym/ Pospołu ze mną niech śpiewa troskliwym. Ale się mylę/ i daremno żądam Ratunku od was. bo go nie oglądam. Wasza rzecz śpiewać Marsa surowego/ Twardą przyłbicą łeb prasującego. Mnie zaś patrzeba z inąd nieszczesnemu Szukać ratunku w grzechach tonącemu: A w tył rzuciwszy z Heliony rady
moia máła będźie/ Lub w moię łodkę mało co ich wśiędźie. Przećię ia będę popływáiąc sobie Kończył swoy zamysł w záczętym sposobie/ A ty Apollo naćiągnąwszy strony Gdy śpiewáć będę żywot vwiklony: W gęstym śitowiu grzechu plugáwego/ Puść smutne Echo fletu twoiego/ A poki lutnia twoiá będźie brzmiała/ Vż y Pallády/ aby przyśpiewáłá: Płáczliwym głosem: głosem żałobliwym/ Pospołu ze mną niech śpiewa troskliwym. Ale się mylę/ y daremno żądam Rátunku od was. bo go nie oglądam. Wásza rzecz śpiewać Marsa surowego/ Twardą przyłbicą łeb prasuiącego. Mnie záś patrzebá z inąd niesczesnemu Szukać ratunku w grzechach tonącemu: A w tył rzućiwszy z Heliony rady
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: Bv
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
pali/ I ludzie w kłopot zaszłe nagle pod czas szali. Gwar Trzeci.
MARSYA. SATYR. FAVNVS. SAT. Czemuż milczysz Marsja/ czyliś surmy z lasa Z sobą nie wziął: lecz widzę masz gajdy upasa. Zagraj nam jakoś więc zwykł chodząc z bydłem w góry/ Możeć/ aza przyśpiewać też wzajem z nas który. MAR. Tybyś się tylko tańcem chodząc często kwilił/ A ja gram niedopiero radbym się posilił. FAV. Boli gardło tak mówią/ śpiewać darmo komu/ Chceszli co wziąć Marsja podz znami do domu. Wszak wiesz u nas dostatki że są rozmaite Nam łąki/ drzewa/ niosą
pali/ Y ludzie w kłopot zászłe nagle pod czás szali. Gwar Trzeći.
MARSYA. SATYR. FAVNVS. SAT. Czemuż milcżysz Mársya/ czyliś surmy z lasá Z sobą nie wziął: lecz widzę masz gaydy upásá. Zágray nam iákoś więc zwykł chodząc z bydłem w gory/ Możeć/ áza przyśpiewać też wzaiem z nas ktory. MAR. Tybyś sie tylko tańcem chodząc często kwilił/ A ia gram niedopiero radbym sie pośilił. FAV. Boli gárdło ták mowią/ śpiewáć dármo komu/ Chceszli co wziąć Mársya podz známi do domu. Wszák wiesz u nas dostátki że są rozmáite Nam łąki/ drzewá/ niosą
Skrót tekstu: ChełHGwar
Strona: B
Tytuł:
Gwar leśny
Autor:
Henryk Chełchowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1630
Data wydania (nie wcześniej niż):
1630
Data wydania (nie później niż):
1630
O jednej leśnej przestawać jagodzie/ A nisz przy Pańskiem hodować śniadaniu/ Cóż potym kiedy w niesfornem mieszkaniu. Same nam drzewa swe czynią wygody/ Podcięte Brzozy swoje leją miody/ Leśną oliwę inne drzewa pławią/ W pokarm/ Buk kasztan/ swe owoce stawią; Ztobą ja trzodkę w buine łąki gonie/ Ty jej przyśpiewasz/ ja w Lutenkę dzwonię/ Lada Buk pod cień/ i na wczas swój wżywa/ Tu Słowik/ a tu Echo się odziwa. Tam z drzew rozdartych/ ja obicia plotę/ A ty koszyki ze mną wierzbozłote: Po pracy namkniesz mleka w czasz Lipową/ Tak dwoigo jemy potrawę gotową. Taki wiek żyli
O iedney leśney przestawać iagodźie/ A nisz przy Páńskiem hodowáć śniadániu/ Cosz potym kiedy w niesfornem mieszkániu. Sáme nam drzewá swe czynią wygody/ Podćięte Brzozy swoie leią miody/ Leśną oliwę inne drzewá pławią/ W pokarm/ Buk kásztan/ swe owoce stáwią; Ztobą ia trzodkę w buine łąki gonie/ Ty iey przyśpiewasz/ ia w Lutenkę dzwonię/ Ládá Buk pod ćień/ y ná wczás swoy wżywa/ Tu Słowik/ á tu Echo się odźywa. Tám z drzew rozdártych/ ia obićia plotę/ A ty koszyki ze mną wierzbozłote: Po pracy námkniesz mleká w czász Lipową/ Ták dwoigo iemy potráwę gotową. Táki wiek żyli
Skrót tekstu: GawDworz
Strona: 118
Tytuł:
Dworzanki albo epigramata polskie
Autor:
Jan Gawiński
Drukarnia:
Balcer Smieszkowicz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664