mąż Murzyn rzezaniec/ komornik Kandaces Królowej Murzyńskiej/ który był nad wszystkimi skarbami jej; a przyjachał był do Jeruzalem aby się modlił. 28. I wracał się/ siedząc na wozie swoim/ a czytał Izajasza Proroka. 29. I rzekł Duch Filipowi: Przystąp/ a przyłącz się do tego woza. 30. A przybieżawszy Filip/ usłyszał go czytającego Izajasza Proroka/ i rzekł: Rozumieszże co czytasz? 31. A on rzekł: Jakoż mogę rozumieć jeśliby mi kto nie wyłożył? I prosił Filipa/ aby wstąpił i siedział z nim. 32. A miejsce onego pisma które czytał/ to było: Jako owca ku zabiciu
mąż Murzyn rzezániec/ komornik Kándáces Krolowey Murzyńskiey/ ktory był nád wszystkimi skárbámi jey; á przyjáchał był do Ieruzalem áby śię modlił. 28. Y wracał śię/ śiedząc ná woźie swojim/ á cżytał Izájaszá Proroká. 29. Y rzekł Duch Filipowi: Przystąp/ á przyłącż śię do tego wozá. 30. A przybieżawszy Filip/ usłyszáł go cżytájącego Izájaszá Proroká/ y rzekł: Rozumieszże co cżytasz? 31. A on rzekł: Iákoż mogę rozumieć jesliby mi kto nie wyłożył? Y prośił Filipá/ áby wstąpił y śiedźiał z nim. 32. A miejsce onego pismá ktore cżytał/ to było: Iáko owcá ku zábićiu
Skrót tekstu: BG_Dz
Strona: 133
Tytuł:
Biblia Gdańska, Dzieje apostolskie
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
w Zakonie został modlitwy czynili. Trafiło się tedy nocy jednej/ iż widział we śnie drabinę od ziemie aż do nieba. A oto przyszedł ktoś skrwawiony/ z wielkim krzyżem/ chcąc iść po drabinie/ ale dla zbytniego ciężaru krzyżowego nie mógł; i tak wiele razów poczynał/ ale nic nie sprawił. Aż ten Mistrz przybieżawszy ujął jedno ramię krzyżowe chcąc mu pomoc; ale starzec z wielkim zagniewaniem bronił/ mówiąc: Jako ty możesz wielki krzyż mój zemną dźwigać/ który niechcesz lekkiej kapice dla imienia mego nosić. I zaraz zniknął. Mistrz ocknąwszy przez to widzenie krzyża posilony/ odmienił postanowienie/ i w Zakonie żywota dokończył chwalebnie. Starzec który
w Zakonie został modlitwy czynili. Tráfiło sie tedy nocy iedney/ iż widźiał we snie drábinę od źiemie áż do niebá. A oto przyszedł ktoś skrwáwiony/ z wielkim krzyżem/ chcąc iśdź po drábinie/ ále dla zbytniego ćiężaru krzyżowego nie mogł; y ták wiele rázow poczynał/ ále nic nie spráwił. Aż ten Mistrz przybieżawszy viął iedno rámię krzyżowe chcąc mu pomoc; ale stárzec z wielkim zágniewániem bronił/ mowiąc: Iáko ty możesz wielki krzyż moy zemną dźwigáć/ ktory niechcesz lekkiey kápice dla imieniá mego nośić. Y záraz zniknął. Mistrz ocknąwszy przez to widzenie krzyżá pośilony/ odmienił postánowienie/ y w Zakonie żywotá dokończył chwálebnie. Stárzec ktory
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 68
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Fundeńskiego Opat wielkich cnot człowiek. Czasu jednego w potrzebach Klasztornych gdzieś jeździł. Gotowie nadiachawszy go/ z konia zrzucił. On szkodę onę skromnie przyjąwszy/ bicz który miał w ręku łupieżcom oddał/ mówiąc: Weźcie to przygodzi się wam żebyście go mieli czym poganiać. I zaraz udał się na modlitwę. A oni pędem przybieżawszy do rzeki/ jęli bić konie kijmi/ kopiami/ ostrogami krwawić. Lecz konie mogły być tłuczeniem mordowanie ale z miejsca poruszone być nie mogły/ dotknąć się rzeki jako śmiertelnej przepaści nie śmiały. Jeden tedy bacząc to/ rzekł: Za krzywdę którąsmy mężowi Bożemu wyrządzili/ Bóg nas każe. oni zaraz wróciwszy się/ ś
Fundeńskiego Opat wielkich cnot cżłowiek. Czásu iednego w potrzebách Klasztornych gdzieś ieźdźił. Gotowie nádiácháwszy go/ z koniá zrzućił. On szkodę onę skromnie przyiąwszy/ bicz ktory miał w ręku łupieżcom oddał/ mowiąc: Weźćie to przygodźi sie wam żebyśćie go mieli czym pogániáć. Y záraz vdał sie ná modlitwę. A oni pędem przybieżawszy do rzeki/ ięli bić konie kiymi/ kopiámi/ ostrogámi krwáwić. Lecz konie mogły bydź tłuczeniem mordowánie ále z mieyscá poruszone bydź nie mogły/ dotknąć sie rzeki iako śmiertelney przepáśći nie smiáły. Ieden tedy bacząc to/ rzekł: Za krzywdę ktorąsmy mężowi Bożemu wyrządzili/ Bog nas każe. oni záraz wrociwszy sie/ ś
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 376
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
. Rozkazałem co prędzej opatrzyć przystojnie: Aby więc stąd przeszkoda nie była na wojnie. Już i lud szykowany właśnie by do boju/ Którego tęskno w domu zażywać pokoju/ Warując się o męstwo/ aby nie tępiało: Prze gnuszność/ próżnowanie/ utraty nie miało.
Gdy Antyfus mowy dokończywa/ PENELOPE z frącmerem swym przybieżawszy/ frasobliwie do ULiSSESSA mówić będzie.
Jako to wielka niechęć/ niełaska Wmości. Ponieważ się ucieszyć z wdzięcznej obecności Nie mogę/ dla częstego z domu odjezdżania/ Zbytecznie zażywając tego bojowania. Co wżdy za smak z tych walek? Szkoda/ śmierć za pasem. Która/ oprócz potrzeby nie brakuje czasem.
ULiSSES.
PEnelope
. Roskazałem co prędzey opátrzyć przystoynie: Aby więc stąd przeszkodá nie byłá ná woynie. Iuż y lud szykowány własnie by do boiu/ Ktorego teskno w domu záżywać pokoiu/ Wáruiąc się o męstwo/ áby nie tępiáło: Prze gnuszność/ proznowánie/ vtráty nie miáło.
Gdy Antyphus mowy dokończywa/ PENELOPE z frącmerem swym przybieżawszy/ frásobliwie do VLYSSESSA mowić będźie.
Iáko to wielka niechęć/ niełáska Wmośći. Ponieważ się vćieszyć z wdźięczney obecnośći Nie mogę/ dla częstego z domu odiezdżánia/ Zbytecznie záżywáiąc tego boiowánia. Co wżdy zá smák z tych walek? Szkodá/ śmierć zá pásem. Ktora/ oprocz potrzeby nie brákuie czásem.
VLYSSES.
PEnelope
Skrót tekstu: PaxUlis
Strona: D4
Tytuł:
Tragedia o Ulissesie
Autor:
Adam Paxillus
Drukarnia:
Wojciech Kobyliński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
Boi się na ostatek, by go nie zabrało Morze, które go zewsząd prawie zalewało: Już w lewe ramię ranny, już w rękę, już mdleje, Już w niem siła ustawa i znacznie słabieje.
LXIV.
Ale dzielność, która swych nigdy nie opuści, Sprawi to, że mu łatwie Norandyn odpuści; Który przybieżawszy tam, ujźrzał znamienitych Rycerzów swych, wielkiemi ranami zabitych, Świadectwo jego męstwa pewne, bo się zdały, Że z Hektora samego rąk powychadzały, I widzi, że niesłusznie uczynił onemu Krzywdę bohatyrowi tak zawołanemu.
LXV.
Potem bliżej przystąpił i wejźrzał mu w czoło I ujźrzawszy tak wiele pobitych nakoło I góry dosyć spore,
Boi się na ostatek, by go nie zabrało Morze, które go zewsząd prawie zalewało: Już w lewe ramię ranny, już w rękę, już mdleje, Już w niem siła ustawa i znacznie słabieje.
LXIV.
Ale dzielność, która swych nigdy nie opuści, Sprawi to, że mu łatwie Norandyn odpuści; Który przybieżawszy tam, ujźrzał znamienitych Rycerzów swych, wielkiemi ranami zabitych, Świadectwo jego męstwa pewne, bo się zdały, Że z Hektora samego rąk powychadzały, I widzi, że niesłusznie uczynił onemu Krzywdę bohatyrowi tak zawołanemu.
LXV.
Potem bliżej przystąpił i wejźrzał mu w czoło I ujźrzawszy tak wiele pobitych nakoło I góry dosyć spore,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 52
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ono podejrzenie/ weszło w wielki dowód. Abowiem wszytkie razy i rany/ które kotce były zadane/ w onej babie były znalezione/ według stosowania członków. Także też w miasteczku jednym Biskupstwa Argentyńskiego/ którego wymiwniać nie potrzeba: Robotnik jeden dnia pewnego/ gdy w domu swoim drwa do pieca rąbał/ kot jakiś nie mały przybieżawszy miotać się nań począł/ robotę mu przerywając. Którego gdy odganiał/ aż drugi jeszcze więtszy przybieżawszy z pierwszym wespół oba mocniej do niego drzeć się poczęli. Których on gdy odpędzijł/ trzeci do nich jeszcze przybył. Ci wszyscy go opadszy/ jedni do twarzy mu skakali/ a drudzy go za nogi kąsali. Strwożony
ono podeyrzenie/ weszło w wielki dowod. Abowiem wszytkie rázy y rány/ ktore kotce były zádáne/ w oney bábie były ználeźione/ według stosowánia członkow. Tákże też w miásteczku iednym Biskupstwá Argentyńskiego/ ktorego wymiwniáć nie potrzebá: Robotnik ieden dniá pewnego/ gdy w domu swoim drwá do piecá rąbał/ kot iákiś nie máły przybieżawszy miotáć sie nań począł/ robotę mu przerywáiąc. Ktorego gdy odganiał/ áż drugi iescze więtszy przybieżáwszy z pierwszym wespoł obá mocniey do niego drzeć sie pocżęli. Ktorych on gdy odpędźiił/ trzeci do nich iescze przybył. Ci wszyscy go opadszy/ iedni do twarzy mu skákáli/ á drudzy go zá nogi kąsáli. Strwożony
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 102
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
w onej babie były znalezione/ według stosowania członków. Także też w miasteczku jednym Biskupstwa Argentyńskiego/ którego wymiwniać nie potrzeba: Robotnik jeden dnia pewnego/ gdy w domu swoim drwa do pieca rąbał/ kot jakiś nie mały przybieżawszy miotać się nań począł/ robotę mu przerywając. Którego gdy odganiał/ aż drugi jeszcze więtszy przybieżawszy z pierwszym wespół oba mocniej do niego drzeć się poczęli. Których on gdy odpędzijł/ trzeci do nich jeszcze przybył. Ci wszyscy go opadszy/ jedni do twarzy mu skakali/ a drudzy go za nogi kąsali. Strwożony tedy/ i jako powiedał/ w takim strachu nigdy nie bywał i przeżegnawszy się/ a rąbania drew
w oney bábie były ználeźione/ według stosowánia członkow. Tákże też w miásteczku iednym Biskupstwá Argentyńskiego/ ktorego wymiwniáć nie potrzebá: Robotnik ieden dniá pewnego/ gdy w domu swoim drwá do piecá rąbał/ kot iákiś nie máły przybieżawszy miotáć sie nań począł/ robotę mu przerywáiąc. Ktorego gdy odganiał/ áż drugi iescze więtszy przybieżáwszy z pierwszym wespoł obá mocniey do niego drzeć sie pocżęli. Ktorych on gdy odpędźiił/ trzeci do nich iescze przybył. Ci wszyscy go opadszy/ iedni do twarzy mu skákáli/ á drudzy go zá nogi kąsáli. Strwożony tedy/ y iáko powiedał/ w tákim stráchu nigdy nie bywáł y przeżegnawszy sie/ á rąbánia drew
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 102
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
mógł nic odpowiedzieć. A on drugi patrząc i tu/ i owdzie/ obaczył oKrucifiz strzałą postrzelony/ i krew z niego płynąca. Co obaczywszy rzecze/ zdrajco niecnotliwy/ obraz Pana naszego postrzeliłes? i przyzwawszy inszych rzekł: pilnujcie żeby nie uciekł/ a on jako się powiedziało/ z miejsca się ruszyć nie mógł. Przybieżawszy tedy do zamku/ powiedział co się stało/ którzy natychmiast pobieżeli tam/ i onego zdrajcę stojącego zastali/ którego gdy się do uczynku przyznał/ z miejsca wziąwszy/ okrutną śmiercią potym skarano. Ale ach niestetyż/ że strach i pomylić/ iż złość ludzka tym się nie hamuje/ żeby się tak imi z bródniami
mogł nic odpowiedźiec. A on drugi pátrząc y tu/ y owdźie/ obaczył oKrucifiz strzałą postrzelony/ y krew z niego płynąca. Co obacżywszy rzecze/ zdrayco niecnotliwy/ obraz Páná nászego postrzeliłes? y przyzwawszy inszych rzekł: pilnuycie zeby nie vćiekł/ á on iáko sie powiedźiáło/ z mieyscá sie ruszyć nie mogł. Przybieżáwszy tedy do zamku/ powiedźiał co sie stáło/ ktorzy nátychmiast pobieżeli tám/ y onego zdraycę stoiące^o^ zástáli/ ktorego gdy sie do vczynku przyznał/ z mieyscá wźiąwszy/ okrutną śmierćią potỹ skarano. Ale ách niestetysz/ że strách y pomylić/ iż złośc ludzka tym sie nie hámuie/ żeby sie ták imi z brodniámi
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 169
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
wtym przypadł jeden Saracen do nas przez wielkie błoto zwłócznią/ broniąć nam dalej/ ażbyśmy mu po Majdynie zrzucili/ których w jednym dukacie jest dwadzieścia i pięć. Gdyśmy go odprawili/ ujrzelismy potym siła ludzi na brzegu/ i namioty rozbite/ jakośmy przedtym w pustyniach podczas widywali. Byli to Arabowie/ którzy przybieżawszy/ powrozy chłopom wydarli/ i do brzegu nas przyciągnęli/ i koniecznie chcieli/ abyśmy ich kontentowali/ powiedając/ że to nasze prawo/ ktokolwiek jedzie mimo nas/ abo nam po dobrej woli ma co dać/ abo więc musi/ bo go odrzemy/ by był i sam Sułtan. Bo Arabowie dla tego się
wtym przypadł ieden Sárácen do nas przez wielkie błoto zwłocznią/ broniąć nam dáley/ áżbysmy mu po Máydynie zrzućili/ ktorych w iednym dukaćie iest dwádźieśćiá y pięć. Gdysmy go odpráwili/ uyrzelismy potym śiłá ludźi ná brzegu/ y namioty rozbite/ iákosmy przedtym w pustyniách podczás widywáli. Byli to Arábowie/ ktorzy przybieżawszy/ powrozy chłopom wydárli/ y do brzegu nas przyćiągnęli/ y koniecznie chćieli/ ábysmy ich kontentowáli/ powiedáiąc/ że to násze práwo/ ktokolwiek iedźie mimo nas/ ábo nam po dobrey woli ma co dáć/ ábo więc muśi/ bo go odrzemy/ by był y sam Sułtan. Bo Arábowie dla tego sie
Skrót tekstu: BreyWargPereg
Strona: 71
Tytuł:
Peregrynacja arabska albo do grobu św. Katarzyny
Autor:
Bernhard Breydenbach
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
/ i innych miast wiele/ a owa Wszytki/ około których Istm dwumorski krąży/ I których z bliska dojźrzeć Istm dwumorski zdąży. Sameście (któżby wierzył?) Ateny zaspały. Ochocie wojna winna. hufy dokuczały/ Morzem zbiegłe Barbarskie/ Cekropom potężnie. które tracki Tereus zbił na głowę mężnie; Na odsiecz przybieżawszy/ i wsławił sięzatym. Tego wiedząc Pandion w skarb/ i w lud bogatym/ Więc krwią cnego Fradywa; chcąc go na swą stronę Pozyskać/ Prognę córkę swą dał mu za żonę. Na gody/ ni sięJuno swatowna stawiła/ Ni Hymenej/ ni Laska włożnicy drużyła. Ewmenidy z pogrzebu wydarte trzymały Pochodnie:
/ y innych miast wiele/ á owá Wszytki/ około ktorych Istm dwumorski krąży/ Y ktorych z bliská doyźrzeć Istm dwumorski zdąży. Sámeśćie (ktożby wierzył?) Atheny záspały. Ochoćie woyná winna. hufy dokuczáły/ Morzem zbiegłe Bárbárskie/ Cekropom potężnie. ktore trácki Tereus zbił ná głowę mężnie; Ná odśiecz przybieżawszy/ y wsławił sięzátym. Tego wiedząc Pándion w skarb/ y w lud bogátym/ Więc krwią cnego Frádiwá; chcąc go na swą stronę Pozyskác/ Prognę corkę swą dał mu zá żonę. Ná gody/ ni sięIuno swátowná stáwiłá/ Ni Hymeney/ ni Láská włożnicy drużyłá. Ewmenidy z pogrzebu wydárte trzymáły Pochodnie:
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 150
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636