, Zażyj kwiatków, a będziesz powijała syny; A gdy-ć kwiat zwiędły zwiesi głowę jakby ścięty, Weź świeży, a zastąpisz z czasem i bliźnięty; Z którą na koniec mąż źle mieszka, którą trapi, Albo niestrojny, albo stary, albo chrapi, Jeszcze to za tym zielem nadgrodzona szkoda, Tylko go przybrać trzeba z cudzego ogroda. Lecz która sposób brania chcesz wiedzieć i sztukę, I receptę, przyjdź do mnie skrycie na naukę. To ziele insi kryją, drudzy się z nim drożą, Insi, a ci najgorsi, podkrzesywać grożą; Ja zaś swoje pokażę, kto chce, i na targi Moje i zbytnią drogość nikt
, Zażyj kwiatków, a będziesz powijała syny; A gdy-ć kwiat zwiędły zwiesi głowę jakby ścięty, Weź świeży, a zastąpisz z czasem i bliźnięty; Z którą na koniec mąż źle mieszka, którą trapi, Albo niestrojny, albo stary, albo chrapi, Jeszcze to za tym zielem nadgrodzona szkoda, Tylko go przybrać trzeba z cudzego ogroda. Lecz która sposób brania chcesz wiedzieć i sztukę, I receptę, przyjdź do mnie skrycie na naukę. To ziele insi kryją, drudzy się z nim drożą, Insi, a ci najgorsi, podkrzesywać grożą; Ja zaś swoje pokażę, kto chce, i na targi Moje i zbytnią drogość nikt
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 48
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
na nią, bc, i cd z karty. Toż uczynisz z stacjami D, F, przenosząc je na kartę w przód, a dopiero z nich poboczną E. Także z stacjami F, H. PRZESTROGA. Jeżeli jedna karta na Tablicy przytwierdzona, nie wystarczy zrysowaniu zuoełnej figury, która jest na ziemi; przybrać trzeba drugą i trzecią, i czwartą, ponawiając dukty stacyj poprzedzającej i następującej, na stacyj średniej na wtórej karcie. Naprzykład. W figurze zmieściła się stacja czwarta E, na karcie pierwszej; ale F piąta, i G szósta, miejsca nie mają. Tedy miąwszy na karcie pierwszy linie, ON, i PQ
ná nię, bc, y cd z kárty. Toż vczynisz z stácyámi D, F, przenosząc ie ná kártę w przod, á dopiero z nich poboczną E. Tákże z stácyámi F, H. PRZESTROGA. Jeżeli iedná kártá ná Tablicy przytwierdzona, nie ẃystárczy zrysowaniu zuoełney figury, ktora iest ná ziemi; przybrác trzebá drugą y trzećią, y czwartą, ponawiáiąc dukty stácyi poprzedzáiącey y nástępuiącey, na stácyi srzedniey ná wtorey kárćie. Náprzykład. W figurze zmieśćiłá się stácya czwarta E, ná kárćie pierwszey; ále F piąta, y G szosta, mieyscá nie máią. Tedy miąwszy ná kárćie pierwszy liniie, ON, y PQ
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 61
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
: To ciebie odbył cyfrą, która nic nie waży, Ani wchodzi łeb goły w komput jego straży. 20 (D). RESPONS NA WYUZDANY WIERSZ JEDNEGO PSEUDOAPOSTOŁA
Słuszna by rzecz odpisać na twe akrostychy, Ale szkoda chlubnemu przypisować pychy. Jeśliś się chciał pokazać z wierszem na tej próbie, Mogłeś też inszą przybrać materyją sobie, Nie końskim, ale stokiem pijany kobylem Zuchwałym szczypać ludzi cnotliwych paskwilem! We wszytko dobre chyba z mózgu będąc gołem, Czynić się za granicą nowym apostołem! Zjadszy w Polsce na smacznym żenin posag kąsku, Przechwalać się dla wiary tułactwem po Śląsku! Z potrzeby cnota, lecz kto pracą żyje cudzą, Mogąc
: To ciebie odbył cyfrą, która nic nie waży, Ani wchodzi łeb goły w komput jego straży. 20 (D). RESPONS NA WYUZDANY WIERSZ JEDNEGO PSEUDOAPOSTOŁA
Słuszna by rzecz odpisać na twe akrostychy, Ale szkoda chlubnemu przypisować pychy. Jeśliś się chciał pokazać z wierszem na tej próbie, Mogłeś też inszą przybrać materyją sobie, Nie końskim, ale stokiem pijany kobylem Zuchwałym szczypać ludzi cnotliwych paskwilem! We wszytko dobre chyba z mózgu będąc gołem, Czynić się za granicą nowym apostołem! Zjadszy w Polszczę na smacznym żenin posag kąsku, Przechwalać się dla wiary tułactwem po Śląsku! Z potrzeby cnota, lecz kto pracą żyje cudzą, Mogąc
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 214
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pożyczył Pieniędzy, jako żywo nie znając Węgrzyna. Ani tych wróci, ani przyprowadzi wina.” „Cóż, kiedy przyprowadzi?” „To Waszmości zmażę, A Węgrzyna głupiego na to miejsce wrażę.” 550. PIJANY OKULARY KUPUJE
Idąc na Zamek podczas ktoś jubileuszu, Chce kupić okulary w kramie przy ratuszu. Żadnych przybrać nie mogąc do swych oczu, bo się Upił i każde sobie zachuchał na nosie, Obaczy w tym drut bez szkła wiszący na ćwieczku: „Wierę, dla siebieś schował najlepsze, człowieczku!” Długo się kramarz zbrania, na koniec mu poda, Że bez długiego targu doszła w kupnie zgoda. Przyszedszy do kościoła,
pożyczył Pieniędzy, jako żywo nie znając Węgrzyna. Ani tych wróci, ani przyprowadzi wina.” „Cóż, kiedy przyprowadzi?” „To Waszmości zmażę, A Węgrzyna głupiego na to miejsce wrażę.” 550. PIJANY OKULARY KUPUJE
Idąc na Zamek podczas ktoś jubileuszu, Chce kupić okulary w kramie przy ratuszu. Żadnych przybrać nie mogąc do swych oczu, bo się Upił i każde sobie zachuchał na nosie, Obaczy w tym drut bez szkła wiszący na ćwieczku: „Wierę, dla siebieś schował najlepsze, człowieczku!” Długo się kramarz zbrania, na koniec mu poda, Że bez długiego targu doszła w kupnie zgoda. Przyszedszy do kościoła,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 427
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
prywacie, Ale przy ołtarzach cało, Dobro wszystkich powszechne zostało. Tak zjednoczoną zazdrość cnotę czując, Gdzieby kieł wrazić różnie przepatrując, Że w kąt wtuliwszy się zatem, Sama się zrze, sama sobie katem. Jaką zaś dobrzy stąd pociechę mają, Gdy na te słońca ojczyste patrząją, I nieruszone filary, Jakiej trudno przybrać światu pary. Acz jako jasno świecą ci w senacie, Tak w cieniu owi i wdzięcznej prywacie, Ten Jezusowym kompanem, Ow prałatem i godnym kapłanem.
Już i siostrzeńcy w ozdób przyszłych progu: Że dom ten wszystek poświęcił się Bogu, Jako Fabiów Marsowi, I Kamillów Kapitolinowi. Szczęśliwa Manto, że ją para synów
prywacie, Ale przy ołtarzach cało, Dobro wszystkich powszechne zostało. Tak zjednoczoną zazdrość cnotę czując, Gdzieby kieł wrazić różnie przepatrując, Że w kąt wtuliwszy się zatem, Sama się zrze, sama sobie katem. Jaką zaś dobrzy ztąd pociechę mają, Gdy na te słońca ojczyste patrząją, I nieruszone filary, Jakiej trudno przybrać światu pary. Acz jako jasno świecą ci w senacie, Tak w cieniu owi i wdzięcznej prywacie, Ten Jezusowym kompanem, Ow prałatem i godnym kapłanem.
Już i siestrzeńcy w ozdób przyszłych progu: Że dom ten wszystek poświęcił się Bogu, Jako Fabiów Marsowi, I Kamillów Kapitolinowi. Szczęśliwa Manto, że ją para synów
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 65
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
trudnym i niezwykłym chce testari sposobem. Czuję się być laty i zdrowiem słabym/ nachylonym/ pracami tak czestymi i konsultacjami i obozami złamanym że siły moje curis regnandi nie mogą sufficere, wolę tedy samego siebie exananire, abym ad publica commoda Ww. młodszemu i zdolniejszemu otworzył wrota Sukcesorowi/ kiedyście mi Wm. pomocnika przybrać i adoptare niechcieli. Widzę bowiem że szczerze moje intencje opacznie tłumaczone i poniewolnej jakoby Elekcji suspicjami onerowane/ inaczej nie mogą być justifikowane/ ani Rzeczp: tą opinią zamieszana inaczej uspokojona być nie może tylko przez ten dowód miłości mojej/ kiedy każdy obaczy że wolna zostanie Rzeczypospolitej Elekcja: że ja kładąc Koronę solvo metu timentes
trudnym i niezwykłym chce testari sposobem. Czuię się być láty i zdrowiem słabym/ nachylonym/ pracámi ták czestymi i konsultácyámi i obozámi złamánym że śiły moie curis regnandi nie mogą sufficere, wolę tedy samego śiebie exananire, abym ad publica commoda Ww. młodszemu i zdolnieyszemu otworzył wrotá Sukcesorowi/ kiedyśćie mi Wm. pomocniká przybráć i adoptare niechćieli. Widzę bowiem że szczerze moie intencye opácznie tłumáczone i poniewolney iákoby Elekcyey suspicyami onerowane/ ináczey nie mogą być iustifikowáne/ áni Rzeczp: tą opinią zámieszáná ináczey uspokoiona być nie może tylko przez ten dowod miłośći moiey/ kiedy káżdy obaczy że wolna zostánie Rzeczypospolitey Elekcya: że ia kładąc Koronę solvo metu timentes
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 13
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Rzeczyp: naszej do tego przychodziło. A wszyscy się na to zgadzają/ że penes Regem jest jako monetam cudere, tak i valorem monetae imponere.
Trzecią mogłaby Rzeczp: do czasu Ekonomie zastawić w-pewnej summie/ a ostatek/ jeśliby czego niedostawało/ bądź to wakancjami nagrodzić/ bądź też pieniędzy z-poborów przybrać/ tedyby wżdy nie tak ciężki na lud mizerny ciężar włożony był/ i mogłyby się kiedyżkolwiek Konfederacje uspokoić/ et disciplina militaris stabilire, której jeśli mieć nie będziemy/ przyjdzie się nam na każdy rok takowej konfederacji spodziewać. To ja te sposoby Żołnierzowi do zapłaty upatruje. A jeśli się komu przykre zdadzą/ albo
Rzeczyp: nászey do tego przychodźiło. A wszyscy się ná to zgadzáią/ że penes Regem iest iáko monetam cudere, ták i valorem monetae imponere.
Trzećią mogłáby Rzeczp: do czásu Ekonomie zástáwić w-pewney summie/ á ostatek/ ieśliby czego niedostawáło/ bądź to wákáncyámi nágrodźić/ bądź też pieniędzy z-poborow przybráć/ tedyby wżdy nie ták ćiężki ná lud mizerny ćiężar włożony był/ i mogłyby się kiedyżkolwiek Konfederacye uspokoić/ et disciplina militaris stabilire, ktorey ieśli mieć nie będźiemy/ przyydźie się nam ná káżdy rok tákowey konfederácyey spodźiewáć. To ia te sposoby Zołnierzowi do zapłáty upátruie. A ieśli się komu przykre zdádzą/ álbo
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 93
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
kościół ten jest tak piękny, o jaki i w samym Rzymie trudno, lubo św. Piotra kościołowi rzymskiemu równego in toto orbe terrarum nie kładą quoad magnificentiam i kosztu wielkości; ja zaś po nim ten secundo kładę gradu. Lubo nie jest tak wielki, ale quoad pulchritudinem jako externam, tak internam, trudno mu równego przybrać; nadto iż żadnej inszej niema materii ani cegiełki jednej, krom marmuru białego i czarnego mieszanie pulcherrimo ordine, co się niesłychanie wydaje, a to haec mixtura in hunc finem, ponieważ to miasto ma w swoim herbie te dwa kolory.
Drugi kościół św. Dominika, dość magnae latitudinis et longitudinis, w krzyżową robotę
kościoł ten jest tak piękny, o jaki i w samym Rzymie trudno, lubo św. Piotra kościołowi rzymskiemu równego in toto orbe terrarum nie kładą quoad magnificentiam i kosztu wielkości; ja zaś po nim ten secundo kładę gradu. Lubo nie jest tak wielki, ale quoad pulchritudinem jako externam, tak internam, trudno mu równego przybrać; nadto iż żadnej inszej nima materiej ani cegiełki jednej, krom marmuru białego i czarnego mieszanie pulcherrimo ordine, co się niesłychanie wydaje, a to haec mixtura in hunc finem, ponieważ to miasto ma w swoim herbie te dwa kolory.
Drugi kościoł św. Dominika, dość magnae latitudinis et longitudinis, w krzyżową robotę
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 250
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Romano, jednak eodem valore; zakonnicy jednak more Romano, jako u nas. Nimem się dowiedziałde hac consuetudine, słuchając mszy, wielcem się dziwował, iż alio modo, niżeli u nas.
Potym byłem w kościele św. Wiktorego, niesłychanej intus piękności, iż co do bellecy niepodobna mu równego przybrać, ponieważ wszytek wyśmienitym z czerwonych złotych złotem złocony, permixtim wybornym, podziwienia godnym sławnego malarza malowaniem. Kaplica po prawej ręce wystawiona jednego loco tenenta, to jest vice-regis, barzo piękna i wyśmienitą robotą, nieszpetną inwencją. Klasztor barzo wesoły i bogaty, prospekt na ogród, który z winnicy extenditur na trzy mile włoskie.
Romano, jednak eodem valore; zakonnicy jednak more Romano, jako u nas. Nimem się dowiedziałde hac consuetudine, słuchając mszy, wielcem się dziwował, iż alio modo, niżeli u nas.
Potym byłem w kościele św. Wiktorego, niesłychanej intus piękności, iż co do bellecy niepodobna mu równego przybrać, ponieważ wszytek wyśmienitym z czerwonych złotych złotem złocony, permixtim wybornym, podziwienia godnym sławnego malarza malowaniem. Kaplica po prawej ręce wystawiona jednego loco tenenta, to jest vice-regis, barzo piękna i wyśmienitą robotą, nieszpetną inwencją. Klasztor barzo wesoły i bogaty, prospekt na ogród, który z winnicy extenditur na trzy mile włoskie.
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 262
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Wieźniem raczej? Miałaby lekczejsze powieki Dziś Ojczyzna: co teraz ciężko upłakane Zaledwie z-łez przeciera. Miały zwojowane Prze zeń ziemie, postaci insze swe i Cery. Zanim wlot Tyzyfony i krwawe Megery Wywarły się z-Erebu. I jakoby Piekło Bezdenne otworzyło, za którym powlekło Wszytko się złe Szaszorem. Tedy ile zmoże Przybrać sobie drużyny, wprzód na Zaporoże Końmi zbieży rączymi. Skąd się nie wracając, a tylkoż do Hetmana Listki, posyłając, Zdradziecki ten postepek swój wymawiające, A prócz na Czaplińskiego się uskarżające, Czymby go tak zatrzymał, prosto szedł do Ordy. Gdzie wspomniawszy Tatarom przeszłe swe akordy, I posiełki dodane ich
Wieźniem raczey? Miałaby lekczeysze powieki Dźiś Oyczyzna: co teraz ćieszko upłakane Záledwie z-łez przećiera. Miały zwoiowáne Prze zeń źiemie, postaći insze swe i Cery. Zanim wlot Tyzyfony i krwawe Megery Wywarły sie z-Erebu. I iakoby Piekło Bezdenne otworzyło, zá ktorym powlekło Wszytko sie złe Szaszorem. Tedy ile zmoże Przybrać sobie drużyny, wprzod na Zaporoże Końmi zbieży rączymi. Zkąd sie nie wracaiąc, a tylkoż do Hetmana Listki, posyłaiąc, Zdradźiecki ten postepek swoy wymawiaiące, A procz na Czaplinskiego sie uskarzáiące, Czymby go tak zatrzymał, prosto szedł do Ordy. Gdźie wspomniawszy Tátárom przeszłe swe akkordy, I posiełki dodane ich
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 6
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681